Golden heart

- Nie. Szedłeś myszkować po posiadłości i liczyłeś na zawinięcie paru rzeczy jak będę spał. Dla twojej wiadomości. Nie spałem jak wychodziłeś. Czekałem. Gdybyś udał się do łazienki słyszał bym wodę.
Louis był zły ale nie zamierzał zabijać chłopaka. Zamierzał wykorzystać go tak jak powinien tej nocy. Zawsze tak było. On okazywał serce a bestie ludzkie i wampirze próbowały je rozerwać na strzępy. Mógł złapać chłopaka i rzucić nim przez pokój jak kukiełką tak żeby bezpiecznie wylądował na łóżku. Pokaz siły nie był jednak wskazany. Mistyfikacja poprzedniej nocy była udana. Nie zadawał durnych pytań w sprawie bestii czy uszkodzonego mebla.
Sally próbował mówić normalnym tonem, ale ilość pytań i próba zmiany tematu tylko go pogrążały.
- Kochanek, którego zabiłem.
Odparł wpatrując się w niego wyczekująco. Powiedział mu prawdę ale tylko pośrednio. Chłopak ze zdjęcia był jego kochankiem gdy dorastał. Gdy zachorował cierpiał. Wiedział już wtedy, że jego krew jest inna. Nie był wampirem tylko dzięki starej wieszczce ale jego moc była wampirza. Osuszył go. Nakarmił umierającego swoją krwią. Gdy się obudził był w szoku. Nie był w stanie polować. Nie chciał się pożywiać na Louisie. Zamknął go w tej posiadłości gdy tutaj osiadł. Zmuszał do posilania się. Zabił go raz by przemienić a za drugim przyczynił się do tego, że popełnił samobójstwo nie będąc w stanie znieść tego kim się stał.
Gdy uzyskał już na twarzy chłopaka właściwe reakcje ciągnął dalej.
- Nie słuchał moich próśb. Był nieposłuszny. Ty będziesz posłuszny prawda?
Zamruczał łapiąc za jego talię. Zerwał z niego szlafrok i docisnął do siebie nagie ciało.

Poczuł się trochę głupio, widząc, że zapewnienia o tym, że nie wcale nie zamierzał kraść, nie przekonywały Lou. Odwrócił wzrok od jego twarzy, odrobinę się wstydził. W końcu Louis ugościł go, jak dobrego przyjaciela, pozwolił mu się najeść do syta, wykąpać i przespać w miękkim łóżku. A po wszystkim pewnie nie będzie szczędził mu pieniędzy, a on jak zwykle chciał więcej.
Jego wzrok padł na połamane łóżko. W pamięci wyłapał jakiś przebłysk swojego snu. Śniło mu się, że Lou połamał łóżko i przebił ułamanym kawałkiem jakiegoś...
Nie zdążył się odezwać, bo Lou wspomniał o tym, że zabił swojego dawnego kochanka.
- ...Co? - otworzył szerzej oczy. Jak to zabił? I to przez to, że był nieposłuszny?
Wiele razy słyszał opowieści o wariatach, którzy lubią zabijać i krzywdzić dla przyjemności, i dobrze wiedział, że, będąc dziwką, ma duże szanse na spotkanie kogoś takiego.
- P...posłuszny? - cholera... Coś mu podpowiadało, że powinien stąd uciec, zanim zrobi się niebezpiecznie. Jednocześnie czuł, że powinien tu zostać. W wielkiej posiadłości pełnej tajemnic, tuż obok przystojnego lorda.
- Będę. - odpowiedział mu szeptem. Spróbował przywołać na twarz swój wyuczony uśmiech kokietki. - Będę taki, jakiego mnie chcesz. - cieszył się ze zmiany tematu. Nie czekając za długo rozsunął Louisowi szlafrok.

Cross wiedział, że będzie musiał oduczyć go wielu rzeczy. Zacznie od tej nienośnej ciekawości, która kiedyś zaprowadzi go do grobu.
- Dobrze.
Mruknął z aprobatą kiedy ręce chłopaka dotknęły jego ciała. Delikatnie nacisnął na jego ramiona by opadł przed nim na kolana. Chciał jego ust.

- Co będzie dalej? - zapytał chłopak, klękając posłusznie. Obserwował twarz Louisa. - Znudzę ci się i odstawisz mnie do portu? - przesunął ustami po udzie mężczyzny. - Czy zabierzesz mnie ze sobą w kolejną podróż? - rude włosy powyłaziły z warkocza. Bez twarzy usmarowanej makijażem, rozczochrany i uśmiechnięty, wyglądał całkiem niewinnie. Gdyby nie to z jaką ochotą otworzył usta i pozwolił się w nie wsunąć Crossowi, można byłoby uwierzyć, że jest zwykłym dzieciakiem, a nie dziwką.
Sally chciał sprawić, że Louis zapomni o tym pokoju, że znowu go zapragnie, tak jak wczorajszej nocy.
Położył dłonie na twardych pośladkach i ścisnął je lekko, sprawdzając na ile może sobie pozwolić.
- Jeśli chcesz, już zawsze mogę być przy tobie. - mruknął i przymknął oczy. Zawsze. Dopóki masz pieniądze.

-A może zamknę cię w innym luksusowym pokoju gdzie twój tyłek i nienasycone ciało będą czekały na mój powrót?
Zaproponował specjalnie przywołując tamten zamknięty pokój. Chciał go wystraszyć. Westchnął i lekko przyspieszył oddech gdy chłopak zaczął swoje czary. Wsunął rękę w luźny splot włosów. Podobało u się jak przyciska jego pośladki.
- Zależy od twojego zachowania.
Wymruczał. Nie pozwolił u skończyć w ten sposób. Odsunął się gdy tylko członek stał już dumnie. Był mokry od śliny chłopaka. Złapał go pod pachę i postawił na nogi.
- Teraz cię wezmę i będę to robił aż twoje ciało nie zniesie więcej. Będę jednak na tyle łaskawy, że pozwolę ci wybrać czy wolisz łóżko czy mam sobie z ciebie zrobić śniadanie.
Wskazał na stół który wczoraj był zastawiony ich sutą kolacją.

- Rzeczywiście jesteś łaskawy. - zaśmiał się i otarł usta wierzchem dłoni. Spojrzał mu w oczy, trochę zadziornie. Znowu położył dłonie na jego pośladkach. Podobało mu się dotykanie ich. Były idealne.
Ścisnął je jeszcze mocniej, wbijając w nie palce.
- A może ja zrobię sobie z ciebie śniadanie? - stanął na palcach i pocałował go w usta. - Co ty na to? - przyciągnął pewnym ruchem jego biodra do swoich i poprowadził go w stronę stołu, nie odrywając ust od jego ust.
Kiedy znaleźli się blisko blatu rudzielec popchnął Louisa tak, że kilka talerzy spadło na podłogę i potrzaskało się.
Trzymał go za biodra tak, jakby chciał przewrócić go na brzuch.

Sally jeszcze nie zauważył, że ma do czynienia z drapieżnikiem wyższym niż człowiek. Gdy tylko próbował go odwrócić zadziałał odruch. Po chwili to brzuch i klatka rudzielca zrzucały pozostałe talerze ze stołu. Louis trzymał dłonie chłopaka za jego plecami.
- Jestem silniejszy, szybszy i inteligentny. Traktowanie mnie jak twoich obskurnych klientów z portu mnie obraża. - Wysyczał mu do ucha. Złość i rozbawienie walczyły w nim. - Nie ruszaj się.
Puścił go i odsunął się by wziąć olejek. Zamierzał korzystać z jego ciała długo. Nie byłoby korzystne gdyby za drugim podejściem rozorał mu tyłek i doprowadził do śmierci.

Rudzielec nie odezwał się, ani się nie ruszył. Wstrzymał oddech. Widocznie pomylił się co do Louisa. Myślał, że jest jednym z tych, którzy lubią, kiedy młody chłopak wykręca im ręce i rżnie ich tak, żeby nie mogli siadać przez kolejne trzy dni.
Zaskakujące było to, jak bardzo złość mężczyzny wydała się chłopcu podniecająca.
- Nie chciałem cię obrażać. - powiedział, kiedy Lou odsunął się, żeby wziąć olejek.
W jasnym świetle dnia podłużne siniaki na plecach chłopaka były dobrze widoczne. Albo za mocno ściskał gorset, albo gorset był już tak znoszony, że twarde fiszbiny wbijały się w ciało w tamtych miejscach.
- Zabierzesz mnie ze sobą, jak będziesz wyjeżdżał? - zapytał.

Wylał olejek w rowek między pośladkami i zanim krople zaczęły ściekać w dół na jądra złapał je na palce i wsunął w jego tyłek.
- Nie wiem. To zależy od ciebie. - Abraham był doświadczonym kochankiem. Nikogo nie powinno więc dziwić, że w krótkim czasie nie tylko rozciągnął i namaścił tyłek chłopaka, ale i porządnie wymasował mu prostatę sprawiając, że tylko czekała na silniejsze doznania. Przejechał ustami po siniakach kiedy w niego wchodził. - Od posłuszeństwa i odporności ciała. - Westchnął na koniec wchodząc po sam trzon. -W podróży. nie ma. wygód. Sukni. Służby. Jest. Pył. Kurz. Śmierć.
Każde kolejne słowo wypuszczał z siebie po kolejnym uderzeniu jąder o tyłek chłopaka gdy wchodził głęboko i mocno, ale powoli.

- Sprawdź mnie. - powiedział. Z każdym pchnięciem spinał się, żeby za chwilę się rozluźnić. Dawno nikt go nie pieprzył tak dobrze, jak Louis.
Złapał się mocniej brzegu stołu. Gdyby tylko mógł się wyrwać z tego zatęchłego miasta i wyjechać do jakiegoś pięknego kraju... Może poznałby kogoś, kto obsypywałby go złotem? Może byłoby jak w bajce i zostałby kochankiem jakiegoś księcia?
Był pewien, że nawet burdele w dalekich krajach wyglądają zupełnie inaczej, niż tu. Na pewno wszyscy śpią tam na miękkich łóżkach, w jedwabnych pościelach i codziennie jedzą słodkie owoce.
- Jestem wytrzymały. I umiem być posłuszny. - sapnął. - Chcę cię widzieć... Chcę ci patrzeć w oczy. - sięgnął za siebie i złapał Louisa za rękę.
Poczekał aż ten na chwilę zwolni i odsunął się od niego na tyle, żeby móc przewrócić się na plecy.

- Sprawdzę.
Powiedział po tym jak odwrócił się na plecy i złapał go za dłonie nabijając na siebie jeszcze mocniej, szybciej. Patrzył jak jego ciało wygina się w ekstazie i napełnił go sobą głęboko, zalewając tyłek ciepłą spermą. Jeśli Saly był uważny mógł zauważyć lekki czerwony blask w oczach Abrahama.
Mężczyzna nie skończył na jednym razie. Wyszedł z niego tylko po to by wziąć więcej olejku. Przekładał mu nogi i brał go pod różnymi kątami pozwalając by patrzył na niego za każdym razem. Gdy podczas kolejnego stosunku weszła służąca kazał jej zostawić tacę i wyjść nie przerywając posuwania młodego ciała rudzielca.