Gang Smoka

First topic message reminder :

Całkiem normalne senne miasteczko, położone wśród gęstych lasów obfitujących w zwierzynę. 
Dobra, może nie całkiem normalne. Prawie połowa mieszkańców wieczorami przywdziewa skóry i wsiadają na swoje wyjące bestie. Nie zmienia to jednak faktu, że w sumie...Żyją sobie spokojnie. Do czasu. Do ich poukładanego życia wkracza banda narwanych dzikusów . Nie są oni bynajmniej pokojowo nastawieni, zachwyceni nowym miejscem postanawiają zagarnać miasteczko dla siebie. 
Rodzina X prowadzi knajpkę, do której wpadają mieszkańcy po ciężkim dniu pracy. Jak by tego było mało są synami zmarłego szefa Blackvillage, przez co uznawani są za przywódców. 
Kiedy wrogi gang wpada do knajpy, żądając wydania ich bosa, X zostaje zauważony przez Y - szefa szalonej bandy. Słodki chłopaczek przyciąga uwagę mężczyzny.

X - Amantis
Y - Smok

- Mam propozycję, żebyś się odpierdolił. - Warknął wycierając wilgotne włosy. Poszedł opłukać się ze spermy i potu, kiedy Ivan wrócił siedział na łóżku w szlafroku.
- Żadnego seksu przedmałżeńskiego. - dodał odkładają ręcznik na bok i spoglądajac na niego z wyzwaniem.
Ze wstydu ciągle paliły go policzki, a w głowie migały obrazy z przed kilkunastu minut.
Dodatkowo był pewien, że nie byli w domu sami i inni go słyszeli.
Zacisnął dłonie w pięści na samą myśl. Co za wstyd.
Wstał z łóżka i wyminął go by podejść do komody. Wyciągnął z niej czekoladę.

- Czekolada? świetnie.
Powiedział ignorując całkowicie wcześniejsze słowa chłopaka. Odebrał mu tabliczkę i pchnął chłopaka na łóżko.
- Jak nie ściągniesz szlafroka to go z ciebie zerwę.
Oznajmił krótko. Kim mógł zaobserwować, że chociaż wszedł do pomieszczenia z klapłym kutasem z każdym jego protestem członek Ivana coraz bardziej się podnosił. Teraz stał mierząc w niepokornego różowowłosego.

- Oh, oddaj ją! - burknął kiedy wylądował miekko na poduszkach. - Potrzebuje cukru! - zirytował się. Co prawda nie ściągnął szlafroka, ale ten zsunął mu się z ramion odkrywając wystające obojczyki.
Widząc stojącego fiuta z niedowierzaniem zerknął na Ivana.
- No nie żartuj. - powiedział odruchowo zaciskając uda. O bogowie, przeciez dopiero co się spuścił!
- Viagry się nałykałeś?!

- TY jesteś moją viagrą. - Mruknął uśmiechając się drapieżnie. Pociągnął za pasek od szlafroka wyciągając go po czym wcisnął się kolanem między nogi chłopaka. Odgryzł kawałek czekolady i pocałował Kima wciskając mu go do ust. Zanim kostka zdążyła się rozpuścić chłopak już był nagi i miał szeroko rozłożone nogi. Lobos specjalnie na palcach rozpuścił czekoladę i gdy pocałunek się zakończył podsunął mu je pod usta.
- Zlizuj.- Zażądał. - W końcu brakuje ci cukru.
Chłopak mógł się domyślić, że palce to dopiero początek rzeczy z których ową czekoladę będzie zlizywał.

- Nie ma mowy! - burknął łapiąc gwałtownie powietrze. Rzęsy rzuciły cień na jego zarumienione policzki. W ustach czuł smak czekolady, pomysłowość Ivana nie znała granic.
- Nie będę nic z ciebie zlizywał! - dodał z mocą i gdyby stał, to jak nic tupnąłby przy tym nogą.
Poruszył się pod nim niespokojnie, nawet nie zanotował chwili w której go rozebral. Za bardzo był skupiony na języku buszującym mu w ustach. I na czekoladzie. Która już zawsze będzie mu się kojarzyć z tą chwilą.

- Więc ja będę zlizywał ją z ciebie. - palce rozmazały czekoladę w koło sutków i nimi najpierw zaczął bawić się Ivan. Lizał je i ssał na przemian. Kim mógł być pewien, że jeśli nie zmieni zdania ten motocyklista sprawi, że znów będzie się wił i jęczał. Szczególnie, że kolejna kostka już roztapiała się w dłoni Ivana.

- Fuuuuck. - jęknął zaciskając ręce na włosach mężczyzny. Japierdziele, niech ta noc się już skończy.
- Prze.. ahhh.. przestań! - syknął kręcąc się i wiercąc pod nim jakby miał owsiki w tyłku.
- Jesteś jakiś... - zaczął, ale nie dane mu było dokończyć bo kolejny jęk wydobył się zza zaciśniętych warg.

Rozsmarowywał później czekoladę na jego ciele w różnych miejscach i zlizywał ją jednak zawsze wracał do jego sutków. Kiedy owe czekoladowe pieszczoty znów postawiły chłopaka ręką pełną czekolady złapał za jego członka i zsunął się między jego nogi. Lizał go i ssał a im bardziej zapierał się i wiercił Kim tym silniejsze były jego pieszczoty. Nie dał mu jednak dojść. Przed samym finiszem zacisnął mocno węzeł krawata na jego członku.
- Nie możesz dojść. Jeszcze nie teraz.- Podsumował i spojrzał mu w oczy. Pełne były wręcz dzikiej żądzy i namiętności. Sprawdził jak się ma tyłek chłopaka i z zadowoleniem zauważył postępy.
- Niedługo na sam mój widok twój zwieracz będzie się tak ekscytował. - Obiecał i wsunął do ust kostkę czekolady. Jedną z ostatnich. Pocałował go układając się między jego nogami. Gdzieś pod poduszką wymacał wczorajszą wazelinę. Później szukał gumek. Gdy jedna kostka się rozpuściła wsadził do ust chłopaka kolejną. Członek Ivana co jakiś czas ocierał się o tego Kima i jego brzuch. Ostatnią kostkę włożył do ust i ponowił pocałunek gdy zaczął w niego wchodzić. Drugi raz tej nocy doprowadził go na skraj i nie pozwolił chować jęków. Mógł za to wyżyć się na plecach Ivana bo tym razem mężczyzna był bardzo blisko i wchodząc w niego głęboko wręcz ocierał się o niego całym ciałem drażniąc już wcześniej męczone sutki.

Czując krawat na swoim penisie jęknął i wygiął się w łuk.
- Co ty robisz? - pisnął zaciskając ręcę na jego ramionach. - to boli! - zaskomlał, bo penis piekł go i pulsowa domagając się dojścia. - Ivaaaaan... - wierzgnął czując w sobie jego fiuta.
Nie mógł jednak zaprotestować,bo jego usta atakowane były przez swojego przyszłego męża. A pocałunek miał smak czekolady. Japierdole. Zaraz zemdleje.
Tracił zmysły, to co z nim robił to był jakiś kosmos. Nie miał pojęcia ile to trwało , ale pod koniec Ivan mógł zrobić z nim co tylko chciał.
- Dosyć. - pisnął już nie mogąc znieść tego napięcia i dojść.

-czego pragniesz kochanie?
Drażnił się z nim gdy piszczał. Wyciągał z niego wszystkie możliwe dźwięki i jęki. Gdy on był gotów by dojść Kim wręcz odlatywał.
- grzeczny chłopiec
Mruczał gdy poluzniał węzeł krawata. Przylgnął do niego całym ciałem i dosłownie paroma głębokimi i ostrymi pchnięciami doprowadził ich razem na szczyt. Przez chwilę łapał oddech aby znów dobić biednego chłopaka słowami
- Trzecią rundę zaliczymy nad ranem.
Nawet nie ogarniał niczego. Jedynie przewrócił się na bok i wysunął z niego. Przyciągnął chłopaka do siebie.
- śpij albo cię znów przelecę.
Zagroził rozbawiony.

To, co z nim zrobił tego wieczora było.. nie dało opisać się tego słowami. Stracił rozum, stracił panowanie nad swoim ciałem. Wydawał z siebie takie lubieżne dżwięki, że nie powstydziłaby się ich profesjonalna dziwka. Tyle, że dziwki w pornolach zazwyczaj grają a Kim.. był bardzo, bardzo autentyczny.
Na sam koniec praktycznie szlochał, zlany potem. To było już dla niego za długo i zbyt intensywnie.
Opadł na łóżko pół przytomny, nawet się nie zamierzał kłócić, gdy kazał mu spać .
O niczym innym nie marzył. Trzecią rundę? On dzisiaj już trzy razy szczytował. Czwarty raz go zabije.
Ivan jak nic byĺ jakimś pieprzonym bogiem seksu. Albo uprawiał czarną magię, bo to jak go kontrolował nie było normalne

Ivan był w stanie uprawiać seks całą noc ale jak doszedłby to max 3 razy i po zawodach. Co ciekawe Taylor potrafił się spuszczać jak karabin maszynowy i bił go w tym na głowę. Przytulony do chłopaka zasnął więc spokojnym snem. Obudziła go tylko zmian warty o 3.

Nad ranem wstał pierwszy. Jego ciało było mniej wymęczone niż Kima. Obudził się obejmując go. Mruknął z satysfakcją bo jego penis z poranną erekcją opierał się o kształtne pośladki.
- Pokażę ci pobudkę skarbie.
Po ubraniu nowej gumki dłonią nasmarowaną wazeliną zaczął otwierać go na nowo i podrażniać jego prostatę.

Niczego nieświadomy Kim spał twardo, przez sen marszcząc zabawnie swój zgrabny nosek.
Westchnął cicho i poruszył się niespokojnie. Coś mu nie pasowało, tylko Jeszcze nie wiedział co.
- Mhh... Jeszcze pięć minut. Nie mam dzisiaj szkoły. - powiedział do kogoś, nie zdając sobie sprawy, że Ivan dobiera mu się do tyłka. I skończył szkołę trzy tygodnie temu.
- Sammy po mnie przyjeżdża. - kontynuował dalej prezentując sobą zabawną scenkę. W końcu jednak otworzył oczy, gdy wjechał mu w dupe.
Zaparł się rękoma próbując uciec, bezskutecznie. Długi fiut jedynie głębiej spenetrował jego wnętrze. Jęknął.
- Przes.. ahh! Ty podły chuju!

- Kim jest Sammy
Mruknął mu do ucha i wiedząc że się obudził zaczął sobie poczynać odważniej. Co więcej po jego słowach jakby stwardniał i urósł bardziej.
- idealna pobudka. Prawda?
Objął go mocniej ramionami i przyspieszył. W pewnym momencie złapał go za udo i je uniósł robiąc sobie głębsze i lepsze dojście do jego tyłka.

Krzyknął. Tak go jeszcze nie brał. Kurwa, czy ten cyborg nigdy nie śpi do późna?!
- Moowiłeeem.. moim.. ahh! Przestań! Mphh.. świadkiem! - wyjęczał pomiędzy jednym pchnięciem a drugim.
Na wspomnienie Sama.. poczuł się bardzo dziwnie. Jaka będzie jego reakcja jak zobaczy go takiego zniewolonego i.. zaręczonego.
Jęknął głośno, mimo że starał się być cicho.
Na pewno bedzie w szoku. Najgorsze było to, że Sam wraca pod koniec tygodnia.
I będzie musiał poślubić tego chorego zboczeńca!

- Mówisz przestań, a twój tyłek już mnie zasysa do środka. Dobrze ci...
Odpowiedź mu się nie podobała wiec postanowił przedłużyć całość. Wiedział, że gdyby zrobił to znów mocno i szybko chłopak nie poczułby kary. Będzie go wiec dręczył dłuuugo. Na początku gdy czuł, że poślizg jest mniejszy znów nawilżał jego wejście. Gdy minęła prawie godzina jego rytmicznego leniwego posuwania chłopaka sam zaczął robić się mokry. Ivan wciąż był twardy i chociaż drobne kropelki potu pojawiły się na jego plecach to nie przestawał robić długich i powolnych pchnięć biodrami. Był też wciąż ciasno przytulony do pleców Kima.
- Proś bym cię rżnął mocniej. - Wychrypiał mu do ucha.

Nikt normalny nie uprawiał seksu tak długo jak Ivan. To nie było normalne! Było mu gorąco, bo ciepłe ciało mężczyzny grzało go jak piec a na dodatek co chwile dostawał uderzeń gorąca, gdy był na granicy dojścia.
Jak na złość kiedy już myślał, że to ten moment, że zaraz dojdzie, Ivan okrutnie zwalniał ruchy bioder.
- zapomnij. - wykrztusił drżac lekko, bo po takiej zabawie jego ciał było już na skraju wyczerpania.
Jak nic nie usiądzie dzisiaj na dupie. Nie po takim maratonie. Był jednak uparty i starał się zachować chociaż resztki dumy.

Jedynym plusem tego powolnego seksu było to że cholerne łóżko nie skrzypiało tak mocno i nie waliło o ścianę. Nie było więc słychać, że uprawiają seks poza ewentualnymi jękami i sapnięciami. Tym bardziej nie było dziwne, że zapukał do drzwi S.J.
- Wejdź. - Rzucił nie przestając go posuwać. Obaj byli okryci pościelą jednak nie dało się nie zauważyć specyficznych ruchów pod nią. - Co potrzeba?
S.J. Uśmiechnął się tylko krzywo i odwrócił plecami do nich.
- Facet któremu odstrzeliłeś jądro chce się z tobą lać. Wydaje mi się, że planuje wziąć kolegów.
- Umów ich. Tylko się upewnij, że nie mają żadnej broni. Ring tam gdzie ostatnio.
Aby to wypowiedzieć zatrzymał się głęboko w tyłku Kima. S.J. wyszedł, a on zatoczył kółko biodrami rozpychając go głęboko i mocniej naciskając tym samym na prostatę.
- Wybacz kotku, nie mogę się za bardzo męczyć.- Zakończył tą zabawę dość szybko pozwalając w końcu dojść też i Kimowi. - Chcesz popatrzeć jak obijam im ryje?
Zapytał ubierając się.

- Ivan nie! - pisnął, kiedy ten pozwolił S.J. wejść do środka. Zażenowany mocniej zacisnął się na penetrującym go fiucie a potem ku swojemu przerażeniu jęknął po tym jak ten wsunął się w niego głębko.
Kiedy w końcu mógł dojść, aż go zamroczyło i dłuższa chwilę leżał bezruchu, kompletnie wyczerpany.
Podniósł na niego zmęczone spojrzenie.
- Jest szansa, że to oni obiją ryja tobie? - spytał z nadzieją nieco zachrypniętym głosem.
- Szkoda. - dodał, kiedy dostał negatywną odpowiedź. Rzucił w niego mała poduszką.
- obrzydliwy dupek. - burknął obrażony za to co zrobił.

- Nie ściemniaj. Byłeś zachwycony. A przynajmniej twoje ciało. Nie jestem może Casanową ale widzę kiedy ktoś uparcie walczy. Przyznaj się w końcu, że lubisz mojego fiuta. Mnie może mniej bo jestem kawał drania ale jego lubisz aż za bardzo.
Trochę się z niego nabijał ale mówił szczerze. Wiedział, że chłopak ma problem z faktem, że on to on a nie z tym co mu robi.

- Nie cierpię cię. - burknął w odpowiedzi na to, że może lubi go mniej.
- A to co robisz to oszustwo.- dodał próbując wstać z łóżka i nie jęczeć przy tym jak panienka.
Aż mu się w głowie kręciło, więc jego kroki były nieco chwiejne.
Mimo zmęczenia, naprawdę musiał się wykąpać.
Cały był w spermie i pocie, a na dodatek walił Ivanem. Wzdrygnął się i posłał mu wściekłe spojrzenie.

Ruchy i fukanie Kima tylko rozbawiło Ivana. Mężczyzna pół godziny później jadł śniadanie na dole w kuchni i gadał z chłopakami z gangu. Przy stole był też nakryty talerz dla Kima. Siedział tam S.J. Ryba i jeden z mężczyzn którzy pierwszej nocy pilnowali jego brata. Wydawali się być wręcz w szampańskich nastrojach.
- S.J. załatwił wszystkie papiery i uzupełnił. Musisz tutaj podpisać. Mówiłeś że ten twój cały Sam wraca w piątek więc w piątek mamy termin w urzędzie w mieście obok.

Kim zamiast usiąść wziął swój talerz i stanął przy otwartym oknie. Bardzo nie podobał mu się widok tych wszystkich mężczyzn w jego kuchni.
- A jeśli nie wróci? Nie można przesunąć na poniedziałek? - spytał zdenerwowany. Do piatku na pewno nie uda mu się zwiać! Cholera, cholera.
Unikał spoglądania na S.J. było mu strasznie wstyd, że wszedł do pokoju kiedy Ivan się nim bawił.
Podziubał w jajecznicy. Powinien dzisiaj wiecej zjeść, bo wczoraj nie jadł prawie nic. Tylko, że.. miał ściśnięty żołądek.

- Nie. Wtedy Taylor zostanie twoim świadkiem.
Ukrócił od razu jego marzenia o przesunięciu. Ivan chciał jak najszybciej zakończyć ten stan pośredni.
- Jak zjesz Baron i Szpila zabiorą cię do brata. Baron chce sprawdzić jego rany. Wczoraj nie zdążyłeś do niego pójść. Do tego czasu zostaniesz tutaj z panami.
Oznajmił mu Ivan jedząc dalej. Kiwnął głową na S.J. i Rybę. Jeśli miał dzisiaj obić ryja paru panom we wsi to powinien się rozgrzać i najeść.

- Nie ma mowy. - powiedział słysząc o tym kto ma zostać jego świadkiem. Odłożył talerzyk z hukiem i zabierajac po drodze jabłko ruszył w stronę wyjścia na taras.
- Do kibla też będą za mna chodzić?! - warknął zirytowany i wyszedł z kuchni. Im blizej piątku tym bardziej panikował.
Za chuja nie chciał takiego męża!
Polożył się na bujanej ławce. Był widoczny z kuchni, ale miał też troche swobody.
Ale go dupa bolała. Ciągle miał wrażenie, ze tkwi w niej penis Ivana. Jeknął zakrywając oczy ręką, bo raziło go słońce.