Wpadka księcia

First topic message reminder :

Wpadka księcia - Dwie zwaśnione nacje planują zakończyć waśnie za pomocą małżeństwa swoich niekoronowanych dzieci. Przed księciem X staje orszak pięknych istot. Wszystkie one są potomkami obecnego władcy. Bez wahania wybiera on Y przekonany, że jest on kobietą. Jakież będzie jego zdziwienie gdy w noc poślubną okaże się, że niezwykle urodziwy osobnik jest mężczyzną


Tygrys - Smok
Lis - Amantis

- Twój ojciec nie może bo jest lisem. Żeby przejść przez bramy pierwotnego zamku trzeba mieć w sobie kota. To stare mury. Przedstawiciel każdej innej rasy zostanie odrzucony przy próbie otwarcia. Nie znam kota który da się wciągnąć w coś lisowi. No i jest tam mały pułk straży gdyby ktoś chciał sobie go zawłaszczyć. Będzie fajnie. Dużo miejsca. W koło zielono. Będziemy mogli polować.
Lekki błysk pojawił się w jego oczach gdy wspomniał o polowaniu. Na nieszczęście dla Ayase na niego też zamierzał zapolować.

Gdy tylko wyjechali na główny trakt znów składano im gratulacje i ludzie wiwatowali. Tym razem byli to jednak zwykli mieszkańcy.
- Ponad 90 % mieszkańców naszego kraju to kotowate. Mam nadzieję, że moja obecność ułatwi ci adaptację do tego specyficznego otoczenia. Spędziłem ponad rok wśród wilczych klanów gdy moja siostra wyszła za ich księcia. Zobaczymy czy lisia natura mocno odbiega od wilczej.
Puścił mu oczko i znów wrócił do machania ludziom. Nie zamierzał chwalić się, że parę wilczyc płakało gdy wyjeżdżał. Gdy opuścili mury zewnętrzne zamku zrobiło się cicho.
- Jeśli chcesz to się zdrzemnij. Czeka nas długa droga przez puszczę.
Zaproponował.

- A niby co ja mam w sobie kotowatego? - spytał unosząc brew do góry widocznie oburzony sama myślą, że można byłoby go pomylić z kotem.
- Też coś. Mylić lisa z wilkiem. Oni są tacy ponurzy.. - zamruczał obserwując czerwonymi oczami poddanych.
Kiedy ci zniknęli mu z zasięgu wzroku zwiewął pokazując przy tym ostre ząbki.
- Ja znam takiego jednego kota. Nawet kilku. - powiedział zasłaniając dżungle. On wolał  chłodne lasy od tropików.
- Nie próbuj żadnych sztuczek. - ostrzegł go nim zmienił się znowu w lisa i położył wygodnie na siedzeniu. Tak miał więcej miejsca i.. Bardzo lubił swoją zwierzęca formę.

Jager mógł mu podpowiedzieć parę bardzo przyjemnych sposobów na to żeby miał w sobie coś kotowatego. Zamiast tego powiedział.
- Pokażę ci później.
Książę też lubił tą puchatą formę. Niestety już przekonał się, że w tej formie nie będzie mógł raczyć się swoją małżonką. Jego członek w zwierzęcej formie był jak jedna trzecia tej puchatej kulki.
Niestety Jager nie mógł sobie pozwolić na taki luksus. W zwierzęcej formie nie zmieścił by się na ławeczce a podłoga była niewygodna. Pozostało mu więc usiąść obok lisa.

Zatrzymali się na krótki posiłek i Ayase wrócił do swojej drzemki. Do zamku dojechali gdy słońce zaczęło już powoli wschodzić.
- Ayase. Wróć proszę do ludzkiej formy. - Obudził go gdy stanęli przed bramą. Po tym co mówił książę można było spodziewać się czegoś bardziej okazałego. Gdy jednak pamiętało się o tym, że kraj jest zdominowany przez koty to wszystko nabierało większego znaczenia.
- Nasze bagaże przejadą. Ty zaś musisz ugryźć mnie w palec. Do krwi. I wypić jej trochę. Później wezmę cię na ręce. W ten sposób przejdziemy.
Wyjaśnił mu.

Spoglądał na niego jeszcze w swojej zwierzęcej formie, widocznie zaspany. Próbujący wyrwać się z krainy Morfeusza, który to nie chciał tak łatwo go wypuścić że swoich objęć.
Zmienił się i potarł ospale oczy piąstkami.
- I co? Ta brama jest taka magiczna? Nie wygląda. Bardziej straszna niż magiczna.-skomentował przyglądając się miejscu z odrobiną zainteresowania.
Słysząc że ma go ugryźć i wypić krew, spojrzał na niego jak na chorego na głowę.
- W palec? - powtórzył unosząc brew do góry. - Wolę ramię. Nie ugryze cię w ręce, jestem pewien że ich nie myłeś. - dodał złośliwie pokazując kiełki.

Zignorował jego złośliwości i sam nagryzł swój palec po czym wcisnął go między wargi lisa bez zapowiedzi. Z tym ssaniem przesadził. Zwyczajnie chciał go trochę podrażnić. Gdy ten się zaczął odsuwać i znów wierzgać przełożył go przez ramię. (już nie jak księżniczkę) W ten sposób minęli bramę, a za nimi błysło światło zamykające iluzję. Teraz Lis mógł zobaczyć twierdzę z kamienia i drzew. Zieleń aż biła po oczach. Szum leśnych wodospadów otoczył ich z wielu stron.
- Zła wiadomość jest taka, że bez pomocy nie wyjdziesz najdroższa. Pozwolisz?- nadstawił ramię by bardziej po książęcemu wprowadzić swoją panią.

Odkaszlnął i spojrzał na niego ze złością.
- Co ty sobie wyobrażasz? - syknął kiedy postawił go na ziemię. Ogarnął z twarzy włosy i rozejrzał się dookoła. I wtedy go na chwilę zatkało.
Co do cholery? Obejrzał się przez ramię w stronę bramy, widok za nią wyglądał tak samo jak przed chwilą.
- Jak to nie wyjdę? - spytał robiąc duże oczy. - Zawsze tak więzicie swoich małżonków? - warknął ignorując jego ramię i podchodząc do bramy ciekaw czy mężulek mówi prawdę.

- Tylko przez pierwszy miesiąc. - Odparł uśmiechając się szeroko i pokazując swoje zęby w drapieżnym uśmiechu. Kiwnął na służbę by zaniosła rzeczy. Gdy chłopak podszedł do bramy mógł zobaczyć delikatny ruch jak miraż na pustyni.
-Radzę nie dotykać. - Ostrzegł i ustawił się tak by, gdyby nie posłuchał, złapać lisa.
Brama była oparta na pierwotnej magii. Tworzyła iluzję i blokowała intruzów. Prościej było zdobyć zamek z nieba niż lądu. Nikt nie wiedział kto to zrobił tak stara była zapora. Gdy ktoś nie-koci próbował przedostać się odrzucała go z dużą siłą.
-Ojciec powtarza bajkę, że tutaj przyszedł na świat pierwszy Homo Pantera. Twierdzi też, że każda rasa ma taką swoją kolebkę. Z racji że jesteśmy terytorialni i nieskorzy do migracji nasza pozostała w granicach królestwa i nie została zniszczona. Wiem, że wilcza leży gdzieś na północy i jest to prawdziwa ruina.
Jager był wojownikiem. Uczył się od wielu ras sztuk walki i przetrwania mimo niesprzyjającego jego gatunkowi środowiska. Zaczął więc opowiadać o tych kolebkach, które znał z opowieści bądź widział osobiście prowadząc swoją małżonkę w stronę kamiennej budowli.

Duża siła odrzuciła go prosto w ramiona męża. Jęknął, przecież tylko dotknął tafli. W życiu nie uda mu się udawać kobiety przez miesiąc.
Nie bardzo skupiła się na tym co mówił mężczyzna, bo w jego głowie układał się już cały plan ucieczki, w razie gdyby.. Jager jednak nie miał poczucia humoru lisów.
Rozgladał się uważnie po okolicy, mimo woli będąc pod wrażeniem monumentalnej konstrukcji.
- Czemu akurat miesiąc? - spytał mimo woli , bo lis był też z natury ciekawski.

- Ze względu na naturę płodności kobiet i rozwiązłość kotów. Nie przywykliśmy do... nazwijmy to monogamią okej? Ale nie o małżeństwo chodzi, a o seks. Lubimy go. Jesteśmy bardzo... erotycznymi istotami i nie lubimy ukrywać, powstrzymywać naszych pragnień. Miesiąc w odosobnieniu ma gwarantować, że pierworodny będzie dzieckiem męża.
Wyjaśnił w skrócie. Jego rodzeństwo było z jego ojca, a pewność mieli tylko dlatego, że ojciec wręcz zamknął matkę w zamku i pozwolił jej się bawić poza nim tylko z dziewczynkami.
- Nie patrz takim wzrokiem. Oczywiście, że pragnę cię posiąść. Nie oznacza to jednak, że będę to robił dzień w dzień. Nie zależy mi na dziecku, a mój brat już ma zabezpieczoną kolejkę do tronu. Jeśli będziemy się kochać Ayase, to dla przyjemności.
Powiedział bardzo niskim głosem pełnym obietnicy zakazanego owocu. Weszli do przestronnej komnaty będącej niegdyś pewnie salą tronową.
-Wybrałem dla nas pokoje z wyjściem na ogród tarasowy.
Każde z nich miało swoją osobną, skromną komnatę, które jednak oddzielały jedynie drewniane drzwi. Z obu też było wyjście na ogród. Egzotyczne drzewa, krzewy i kwiaty o wręcz duszącym aromacie ze względu na swoją mnogość pokrywały ogromny kamienny taras dając wrażenie wyjścia w tropikalny las. Niestety jednak kamienny murek wskazywał kraniec tego raju i wysoką na 15 metrów ścianę z kamienia. Kot prawdopodobnie bez problemu mógł stąd zeskoczyć i się wspiąć. Lis jednak miałby ogromny problem.

Słysząc o dzieciach parsknął śmiechem, bo akurat to wydawało mu się bardzo zabawne. Okey. Dobrze, że przynajmniej nie jest nastawiony na potomstwo, bo by się biedaczek zdziwił.
- Coż, jestem pewien że nie dam ci dzieci. - powiedział zapominając przejść na żeńska forme. - Myślę też, że raczej nie masz co liczyć na seks. - dodał mrużąc oczy po lisiemu i przechodząc do formy pośredniej, czyli uwolnił lisi ogon i uszy.
Biała kita platala się między jego nogami a uszy sterczaly czujnie do góry.

Spojrzał na niego jakby spadł z nieba. Nawet nie zwrócił uwagi na formę męską. Bardziej skupił swoją uwagę na "nie masz co liczyć na seks". Oczy Jagera błysnęły drapieżnie. Odruchem na zmianę formy w pośrednią było zazwyczaj przejście w swoją formę. Niestety ta Jagera nie była atrakcyjna, nadawała się wyłącznie do walki. Dlatego pohamował własne przejście i zbliżył się do niego z tym drapieżnym wyrazem twarzy. Wziął delikatnie pukiel włosów między palce.
- Ayase... ja nie liczę na seks. Ja go dostanę. Powiem więcej. Twoje słodkie usteczka będą prosiły o więcej.
Jager starał się do tej pory być miłym kompanem. Widać jednak temu fukającemu liskowi trzeba pokazać kto tutaj jest górą. Nie bez powodu został dowódcą wojsk. Stał tak blisko, że przy głębszym oddechu ich klatki piersiowe zaczęły by się stykać. Przyłożył pukiel włosów bliżej nosa by zapamiętać zapach lisa.
- Nie uciekniesz mi miały lisie.
Pozwolił by jego dominująca aura ciężko opadła na stworzenie. By uzmysłowił sobie jego przewagę fizyczną. Dopiero wtedy ucałował trzymany pukiel i odsunął się.
- Będę zażywał kąpieli. Dołączysz do mnie. - Oznajmił. Tym razem nie pytał o zdanie. Gdy tylko się wycofał przy wejściu tarasowym pojawiły się dwie kobiety. Służyły one lisowi od tej pory.

Jager jako tygrys uwielbiał wodę. Nic więc dziwnego, że w zamku nie mogło zabraknąć klimatycznego miejsca do kąpieli.

Aż go w nosie załaskotało od tego silnego, samczego zapachu. A jego uszy jakoś tak odruchowo położyły się nisko przy głowie.
Szlag.
Dobra, spokojnie. Nie ma co panikować. Przecież on jeszcze nie wie. Jak się dowie to na pewno przejdzie mu ochota na bzykanko.
Cholera.
Kiedy służki weszły do jego komnaty i chciały zacząć go rozbierać spanikował i zmienił się w lisa.

- Emm.. Książę.. Księżniczka.. Coz.. Nie bardzo chce wrócić do ludzkiej postaci. - powiedziała jedna z kobiet przychodząc z Ayase na rękach.

Dobrze, że służąca przyniosła go na rękach bo lisie łapki szybko pośliznęły by się na mokrych kamieniach.
- Zostawcie go na jednym z kamieni nad wodą.
Formę męską zastosował ze względu na zwierzęcą formę swojej małżonki. Gdy dziewczyny opuściły komnatę wstał. Woda sięgała mu równo do bioder ukrywając jego męskość poniżej tafli. Oczom Ayase ukazał się za to pięknie wyrzeźbiony młody mężczyzna. Jego męskie atuty pozostawały pod wodą i z powodu delikatnego oświetlenia i jej wzburzenia lis nie mógł zobaczyć co jest poniżej. Jager chwycił delikatne płótno, którym sam się okrywał idąc tutaj i zarzucił je na lisa. Było więc dla Ayase niczym wielki koc, którym mógłby się co najmniej dwukrotnie owinąć.
- Jeśli wstydzisz się swojego ciała tak bardzo ukryj je pod tym. Gdy namoknie staje się ciemniejsze więc nie zobaczę cię. Chociaż wątpię by istniały jakiekolwiek powody do zakrywania się.
Kulturalnie odwrócił się plecami opierając o skałę i czekając na decyzję swojej małżonki. Była najmłodsza z rodzeństwa. Nie dziwiło go więc, że tak opornie podchodziła do wszystkich seksualnych kwestii. Jeśli chciał być dobrym mężem powinien okazać trochę zrozumienia dla jej niewieścich potrzeb. Włosy Jagera związane były w wysokiego koka by nie zamoczyć ich niepotrzebnie. Oparł głowę na wysokości tego koka o kamień i rozkoszował się ciepłą wodą czekając aż jego wybranka w końcu przełamie własną nieśmiałość.

Lisek potrząsnął głową przez co stracił równowagę i z głośnym chlupnięciem wpadł do wody. Machajac łapami próbował dopłynąć do brzegu, ale wszędzie były skały, więc nie był w stanie sam się wdrapać.
Przrmienił się i już po chwili z wody wyłoniła się piękna białowłosa postać zamiast ślicznej białej, mokrej kulki.
Minę miał przy tym zabójcza, czerwone oczy ciskały błyskawicami a malinowe, pełne usta zaciśnięte były w wyrazie złości.
Mokre kimono ciagnęło go w dół, przez co musiał trzymać się brzegu.

Jager z lekką obojętnością spojrzał na topiącego się lisa. Gdy ten się przemienił zdążył zauważyć jedynie kawałek jasnego ciała bo zaraz zakryło się one długimi włosami.
- Ściągnij kimono i okryj się tym co ci dałem. Będzie ci wygodniej. Chyba, że mam pomóc?
Zapytał rozbawiony jedynie lekko zerkając przez ramię.

- Mogłem się utopić. - warknął pokazując na niego zęby.
- Wyobraź sobie, że to nie jest odpowiednie miejsce dla lisów. - syknął rozwiązując kokarde z tyłu pleców.
- Pomóc? Jestem pewien książę, że wcale nie chcesz mi pomóc. - burczał wyraźnie coraz bardziej zirytowany.
Nie potrafił cieszyć się pięknem miejsca w którym się znajduje, bo był strasznie.. Wściekły, zdenerwowany i poirytowany. Już nawet nie bawiło go to, że tyle osób się nabrało.
Nie przewidział, że zostanie tu uwięziony na cały miesiąc. Jego plan zakładał zaśmianie się mu w twarz i ucieczkę w pizdu. A tu pojawił się problem.. I to dosyć znaczący.
- Poradzę sobie sam..a. - dodał pozbywajac się ciężkiej warstwy odzienia i zostając w lekkiej halce i bieliźnie. Długie włosy przykleiły się do jego smukłego ciała, przez co wyglądał jak rusałka wodna.
Kiedy tak stał tyłem dało się zauważyć, że na plecach ma biegnący przez cały kręgosłup tatuaż.

Ayase zapomniał w jaką rodzinę się wżenia. Koty gdy upatrzyły sobie ofiarę nie rezygnowały z niej. Polowały do skutku.
- Gdyby na moim miejscu był którykolwiek z moich starszych braci już byś .... znała byś swoje miejsce od początku. Jestem naprawdę cierpliwy Ayase.
Madoks pewnie odebrałby co jego jeszcze podczas leśnego pościgu... Hart może poczekał do ich spaceru po ogrodzie. Oczywiście gwałt na własnej żonie to nie gwałt prawda? A on? On był kurewsko spokojny i grzeczny. Bardziej zrównoważony psychicznie. Bezszelestnie przesunął się. Dopiero odsłonięcie dłonią długich jasnych włosów mogło uświadomić chłopakowi, że jest tuż za nim. Pochylił się nad jego uchem i przesunął dłonią po tatuażu. Zatrzymał ją jednak na wysokości ostatniego symbolu.
- Co oznacza?

Wyprostował się jak struna czując jego dłoń na swoich plecach. Gdyby przesunął sie kilka centymetrów w dół, czułby jego rękę na swoich pośladkach.
Spojrzał na niego spod rzęs i przesunął się bliżej brzegu próbując zwiększyć odległość między nimi. Nikt tak wszesniej na niego nie napierał i czuł się niekomforfowo.
Na dodatek zapach Czarnego był wręcz przyłaczający.
- Tajemnica. - odpowiedział testując czy naprawdę jest taki cierpliwy jak mówi.
- Koty z tego co zauważył..am maja strasznie duże ego.

Postanowił podjąć tą grę słówek.
- Napis brzmi Tajemnica? Hmmm ciekawe ozdobienie własnego ciała.
Wiedział doskonale, że znaczy coś innego.
- Koty nie mają wielkiego Ego. My po prostu wiemy, że świat czeka by paść nam u stóp. Tylko jesteśmy zbyt leniwi żeby go przejąć. - Odparł z rozbawieniem. Wiedział do czego pije ale ignorując zaczepki miał nadzieję w końcu zmienić nastrój swojej małżonce. Gdy odsunął się od niego oparł ramiona po obu stronach jego dłoni. Mógł wcisnąć się jeszcze bardziej w skałę uciekając od jego dominującej aury i zdecydowanie męskiego ciała.
- Nie zamierzam cię zjeść. Nie w sensie zwierzęcym.
Dłonie leżały na kamieniu odgradzając liskowi drogę ucieczki na bok. Pochylił się nad nim i przesunął nosem po jego szyi i uchu. Była to bardzo delikatna pieszczota. Ugryzł go lekko w ucho i polizał to miejsce i znów zaczął sunąć nosem w dół. Tym razem zatrzymał się na ramieniu i tam go delikatnie ugryzł i pocałował to miejsce.
- Twój zapach jest inny niż twoich sióstr. Jaka jest między wami różnica wieku? - Zapytał składając to na karb wieku i niedojrzałości Ayase.

Miał ochotę wypuścić swój własny, samczy zapach, nie był on tak.. Mocny jak kota, bardziej słodki niż piżmowy, ale gdyby to zrobił.. Pomyślałby, że jest w rui.
Bo samice mogły tak robić tylko podczas chuci, a wtedy na bank skończyłaby się jego cierpliwość.
- Cztery. - odpowiedział kręcąc się niespokojnie i próbując uciec od jego ust i zębów.
Dobrze, że dociskał się do jego pleców a nie z przodu, bo wtedy.. Też mógłby poczuć coś czego nie powinien.
- Więc.. Nikt cię wcześniej nie oszukał? - zapytał uznając, że trzeba czymś zająć te ciekawskie usta.

Jager dłonią przesunął po jego ramieniu. Dał mu tym samym drogę ucieczki jednak ściągnął też ramiączko halki odsłaniając więcej ramienia i obojczyka. Nie podobało mu się pytanie. Wiedział, że psikusy to coś czemu Lisy nie mogły się oprzeć i gdyby przyznał się, że nikt go nie oszukał unosząc się dumą pewnie zaraz wywinął by mu jakiś numer.
- Na pewno się zdarzyło, ale tego nie pamiętam. - Postanowił odpowiedzieć dość bezpiecznie. Zaraz po tych słowach usta Jagera zaczęły sunąć po ramieniu do szyi znów ją pieszcząc.
- Nie wstydź się swojego ciała. Ja uważam, że jest piękne. - Pociągnął w dół za drugie ramiączko sprawiając, że osłona torsu lisa zsunęła się prawie na krawędź sutków. - Powoli nauczę cię zmysłowości i tego jak erotyczne jest twoje ciało Ayase.
Powstrzymał się przed zdarciem z swojej małżonki halki do końca. Przesunął jej twarz w swoją stronę.
- Zacznijmy od pocałunków. Nie bój się.

- Nie boję się. - odpowiedział przytrzymując halkę. Co z nim było nie tak? Serio myślał, że aż tak różni się od swoich sióstr i całkiem nie ma biustu?
- Lubię się uczyć. Ale na naukę zmysłowości nie mam ochoty. Seks i cielesność zaburza trzeźwy osąd. Wiesz do czego lisy wykorzystują swój seksapil? Do kontrolowania małżonka. Uwierz mi, że gdybym tylko chciał, to znaczy chciała, to wiem, że byłabym w tym świetna. Tyle, że to kłopotliwe i zaburza trzeźwe osądy. Powinieneś kierować się głową a nie penisem. - rzekł odważnie patrząc mu w oczy. Wcale się go nie bał. No.. Bał sie , że się wścieknie i go zje jak odkryje ten.. Żarcik. Ale to była inna historia.

Książę nie wierzył w ani jedno słowo tej lisicy.
- Lisku.... gdybym kierował się penisem nabiłbym cię na siebie w zwierzęcej formie gdy tylko czmychnąłeś do lasu. Kierowałem się jednak głowią. Gdybym tak zrobił prawdopodobnie umarła byś ze względu na różnicę rozmiarów. Wciąż nie zdarłem z ciebie tego śmiesznego materiału. Jak więc widzisz erotyzm nie ma nic wspólnego z utratą kontroli nad umysłem. Wręcz odwrotnie, odpowiednio wytrenowany pozwala ją zachować. Czyż to nie wasi wojownicy podłożyli naszym w koszarach bomby z kocimi feromonami? A jednak moi wojownicy nie zaczęli pieprzyć wszystkiego co się rusza.
Gdy mówił tak trzeźwo i mądrze... a przynajmniej tak mu się wydawało... położył dłonie na tych należących do Ayase. Przez materiał zaczął drażnić jego sutki.
- Gdyby naprawdę zależało ci na rozwoju umysłu nie traciła byś czasu na to wszystko tylko rozłożyła nogi jak tylko pojawiliśmy się w komnatach żeby mieć z głowy obrzędy. Zamiast tego robisz wszystko by cię uwodzić. Zdobywać. Chcesz być pieszczona... kochana. - Znów docisnął wargi do szyi lisa pieszcząc ją. Nie przestawał drażnić sutków. Nie dociskał też swojego ciała do lisa. Podświadomie czuł, że jego męskość mogła by całkiem spłoszyć to maleństwo.

Bogini, jak bardzo się mylił. Jęknął cicho czując jego usta na szyi a ręce na wrażliwych skutkach. 
Szlag by ojca i jego poczucie humoru. 
- Gdybym to zrobiła nie miałabym chwili spokoju. - warknął pokazując wydłużone kiełki, co pokazywało jego humor. Wcale nie był zawstydzony, bardziej zirytowany.
Dopiero słysząc o tym, że chciałby być kochany zesztywniał i zastygł w bezruchu. Nie wiedział skąd znalazł sobie tyle siły, ale udało mu się odepchnąć męża.
-Sugerujesz, że brakuje mi miłości?!
Ho, ho. Ktoś tu znalazł słaby punkt liska.

Wiedział, że trafił w czuły punkt. Jego rodzeństwo też mu dopiekało. Nigdy jednak nie w taki sposób jak siostry Ayase. Odsunął się i obserwował ją. Oblizał wargi. Musiał się uspokoić.
- Tak. - Potwierdził. - Brakuje ci miłości. Możesz jej nie chcieć od jakiegoś dupka, do którego poślubienia zmusił cię ojciec. Możesz też zmienić ten stan rzeczy i poszukać szczęścia w moich ramionach. To twój wybór. Nie uciekniesz jednak od tego, że już jesteś moją żoną. Mogę cię wziąć siłą gdy moja cierpliwość się skończy a mogę zrobić to tak by i tobie było przyjemnie. Wiele zależy od ciebie Ayase. Pytanie co wybierzesz.
Ponieważ musiał ochłonąć wycofał się i poszedł do głębszej części by nie kusiło go niewinne ciało.