Kowboj

First topic message reminder :



Kowboj - X pochodzi z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Swoją odmienną orientację ukrywał bardzo skrzętnie. Zgodził się na występ nago dla gejowskiego magazynu z sąsiedniego stanu przekonany, że dystans zapewni mu anonimowość. Niestety tak się nie stało. Magazyn trafił w ręce kolegów ze szkoły. X zauważył jak na lekcji przeglądał go Y, chłopak w którym się zawsze podkochiwał. Gdy zobaczył jego zdezorientowane spojrzenie uciekł. Uciekł z miasteczka, stanu. Uciekł żeby nie robić problemów rodzinie. Zamieszkał w dużym mieście i z pozującego do zdjęć stał się dziennikarzem. Duże miasto dało mu wolność w byciu sobą. Nikt nie oceniał go przez pryzmat upodobań seksualnych. Pewnego dnia poproszony zostaje o zrobienie reportażu w dziedzinie związanej z jego młodzieńczymi latami. Podczas niego spotyka Y, który wcale nie chce pozwolić by znów mu uciekł.

X - uciekinier - Amantis
Y - kowboj - Smok

Blondyn słuchał tego przedstawienia nawet nie podnosząc się ze swojego krzesła.
Obserwował towarzystwo widocznie się nad czymś zastanawiając, aż w końcu Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.
- Słyszał szef, że Longbotton, ten co kandyduje do Senatu... Yhym, rywal Pana wujka... Tak, to on. Właśnie.. Jego synowie to niezła skaza na pseudo idealnym obliczu. Yhym. Nie ma sprawy, szefie. Tak, mamy już dużo materiałów. - chwilę milczał i słuchał tego co mówi ktoś w słuchawce. - będzie Pan zadowolony. - zakończył rozmowę. I wrócił do swoich lodów, mając już nieco inny wyraz twarzy. Nie podobało mu się, że szef naciska na to, żeby pokazywać więcej ich dwójkę. To nie o to chodziło w tym reportażu. Nauczył się jednak, że ludzie tacy jak jego szef lepiej wiedzą co się sprzedaje.
- Długo ci to zajęło. - powiedział podnosząc w końcu wzrok na Chrisa. - Dzięki za pomoc, kowboju. Dałbym sobie jednak radę sam. - dodał posyłając mu powłuczyste spojrzenie spod rzęs. - Przyjacielu.
Ostatnie słowo miało gorzko-drwiące zabarwienie. Tak naprawdę to nigdy nie byli do końca przyjaciółmi. Za mało mieli czasu by faktycznie tak się nazywać.

- Dziewczyny zawsze przedłużają. Każą mi wypić kawę, zjeść ciastko, później zagadują. Jestem dżentelmenem. - Wzruszył ramionami. W tym momencie pojawiła się przy nich dziewczyna zza lady z pucharkiem lodów śmietankowych.
- Dziewczyny z urzędu próbują go poderwać od kiedy został rozwodnikiem. Fanklub Collinsa rośnie z każdym rokiem więc uważaj na niego Silver. Niby dżentelmen ale niezłe ziółko z niego.
Zaciągała z specyficznym akcentem charakterystycznym dla ich rejonu. Chris tylko się uśmiechnął.
- Pamiętasz Barrego? Ten chłopak z cukrzycą. To jej starszy brat. Ta mała czarnula z kucykami, która przynosiła mu kanapki jak zapomniał to ona.
Pokazał kciukiem na dziewczynę.
- A jak że by inaczej! Do zobaczenia chłopaki muszę się zająć innymi klientami.
Puściła im buziaka w powietrze i ruszyła za ladę.

- Mądra dziewczyna. Od razu rozgryzła, że te słodkie oczy to tylko przykrywka do twoich prawdziwych zamiarów. - powiedział wyjadajac z miseczki kolejny smak. Tym razem trafił na truskawkowe.
Jako nastolatek uwielbiał czekoladowe a teraz miał od nich odruch wymiotny i tylko owocowe smaki były brane przez niego pod uwagę.
- Kawa, ciastko, rozmowy. Ty biedaku, prawie zrobiło mi się ciebie szkoda. - zadrwił opierając brodę o rękę, która wsparł na oparciu fotela.
- Jak przetrwałeś takie męczarnie?

- Tak proszę pani, Nie proszę pani, Dziękuję pani bardzo.
Zacytował trzy powtarzane prawie w kółko formułki. Było to dość zabawne bo tak samo zwracał się za czasów szkolnych do nauczycielek.
- Mówię ci, te słowa mają magiczną moc.
Stwierdził z rozbawieniem nakładając do ust swoje lody. Chris był zawsze lubiany przez nauczycieli. Mógł więc mieć w tym trochę racji

- Cwaniak z ciebie. - powiedział kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nie dowiary, że ktoś się na to nabiera. - dodał kopiąc go lekko w łydkę.
- Nie wstyd ci? Biedne kobiety liczą na romans a ty je tylko wykorzystujesz do osiągnięcia własnych celów. - mruknął wystawiając mu język.
W miejscu publicznym czuł się bezpiecznie, bo wiedział, że Chris nie będzie się tu do niego przystawiał. Był przecież przyjacielem.

- Kiedy ja liczę na romans jestem bardzo bezpośredni. Gdyby na coś liczyły już dawno by się odezwały. Je bawi lekki flirt z niedostępnym kowbojem.
Na początku wciąż się szczerzył, ale później spojrzał na niego uważnie. Miał nadzieję, że Alistair nie myśli o lekkim flircie bo to gdzie doszli dawno za flirt przeskoczyło. Chciał mu powiedzieć, że on już wie co potrafi robić tym językiem poza gadaniem ale zanim zdążył wymyślić inną bardziej adekwatną ripostę pojawił się kolejny znajomy i następny. Większość nie poznawała Silvera a raczej podchodziła do Collinsa przedstawiając się. Chris dopiero teraz zdał sobie sprawę, że chłopak naprawdę się zmienił.

- Niedostępny kowboj? - zaśmiał się słysząc jak sam siebie nazywa. Taka gra słów była całkiem zabawna.
A jeszcze śmieszniejsze było to, że wiele osób go nie rozpoznawało.
Nie był juz chudym, bladym dzieciakiem w starych, za dużych ciuchach a młodym, atrakcyjnym mężczyzna.
Miał wypielęgnowane włosy, cerę, paznokcie i świetnie się ubierał.
Mógł podobać się nie tylko faceta, ale też i kobiety nie byłby obojętne. Miał w sobie urok małego chłopca.

W końcu udało im się skończyć swoje pucharki z lodami zanim całkiem się nie rozpuściły.
- Wracajmy. Mam nadzieję, że nikt nie pozwolił Joemu się zabić jakąś maszyną albo zwierzęciem.
Stwierdził wracając do samochodu. Po drodze wstąpili jeszcze do sklepu po część produktów. Oczywiście przekomarzali się niesamowicie co wzbudziło rozbawienie nawet pani kasującej zakupy.

- Jak Ty się wychowałeś taki wielki, jedząc takie śmieciowe jedzenie? - prychał blondyn nie zdając sobie sprawy z tego, że coraz więcej osób im się przygląda.
Wtedy też zrozumiał co znaczył ten tekst w łóżku o zdrowym jedzeniu i oblał się rumieńcem.
- Powinieneś jeść więcej ananasów. - powiedział ciekaw czy Chris złapie aluzje odnośnie poprawy smaku spermy.
- To fakt naukowy, więc na pewno działa. - dodał unosząc gustownie brew do góry.

Widział ten rumieniec ale nie mógł go skomentować ani zrobić nic na co miał ochotę. Dopiero kiedy pakowali zakupy i zasłonięci byli z każdej strony przyciągnął go i pocałował.
- Potrzebuję ciebie żeby poprawić mój smak. Inaczej nie będę miał motywacji.
Tym razem to Chris widział ich uprawiających seks przy drzewie gdzieś w środku lasu. Szybko otrząsnął się z tego. Wchodzenie w tyłek Alistaira musi poczekać aż obaj będą pewni że chcą w to brnąć. To nie była pierwsza lepsza przygoda z rodeo. To był jego kumpel ze szkoły. Kumpel który budził jego najdziksze seksualne fantazje.
- Czeka nas jeszcze kawałek drogi.
Oznajmił. Nie odzywał się całą drogę starając się skupić na trasie i nie zerkać na Alego. Najchętniej złapałby za przód jego spodni i sprawdził czy zareaguje równie szybko jak wczoraj.
- Ali, jeśli dzisiaj do mnie nie przyjdziesz. To ja przyjdę do ciebie. Jeśli nie chcesz to lepiej zamknij drzwi na klucz.
Ostrzegł go gdy stanęli pod domem. To była ich ostatnia chwila razem bo wyleciał Joe żeby im pomóc. Miał podbite oko i zaczął opowiadać jak to z kamerą ręczną podszedł za blisko do krów.

- Nie mogłeś się doczekać żeby to zrobić, co? - spytał kiedy oderwał się od jego ust. Wiedział, że Chris nie ma tyle śmiałości, żeby kręcić z nim publicznie.
To był swojego rodzaju test i Chris nie przeszedł go. Ale ponieważ miał do niego słabość... Nie przekreślał go.
Ten mężczyzna potrafił zamieszać mu w głowie jak nikt inny, chciał zobaczyć co z tego wyniknie.
Kiedy stanęli przed jego domem Chris znowu zaatakował, na co Ali jedynie podniósł brew do góry.
- To zabrzmiało jak groźba.-mruknął świdrując go wzrokiem. Nim zdążył powiedzieć coś więcej wyleciał Joe. Na jego widok blondyn zaśmiał się tak szczerze i głośno, jak jeszcze nigdy przy Chrisie.
Śmiał się tak długo, aż mu zaczęły lecieć łzy po policzkach. W tym momencie wyglądał jak nastolatek a nie jak dorosły, poważny, miastowy człowiek.

Chris swojej żony nie całował publicznie, a co dopiero kogoś kto nawet nie zadeklarował związku. Był też zazdrosny o Joego bo przy nim nigdy Alistair nie śmiał się tak szczerze. Zawsze, nawet za czasów szkolnych był powściągliwy wobec niego. Gdyby jednak kowboj przypomniał sobie, że powściągliwość wynikała ze skrytych uczuć poczuł by się lepiej. Tak się nie stało. Collins skupił się na opowieści Joego i starał się w ten sposób pozbyć nieprzyjemnego uczucia. Wspólnie przygotowali obiad i opowiadali o spędzonym osobno dniu. Na koniec zaczęły się wspominki. Chris miał możliwość usłyszeć w końcu trochę historii z życia Silvera gdy uciekł z miasta z pierwszej ręki.

- Wiesz, komuś o wrażliwości Alistara nie jest łatwo. Wiele razy widziałem jak był bliski załamania, ale.. Wtedy ściskał jakiś kamyk. Ściskał go tak mocno, aż mu zbielały kłykcie. Któregoś dnia nie wytrzymałem i spytałem czemu to robi. Odpowiedział, że to kamień, którym kiedyś rzucił w niego ojciec. I że przypomina mu o tym, że wszystko co robi jest tego warte. - powiedział Joe, gdy Ali poszedł się przebrać w dresy.
- Czasem zdarza się, że robi coś wbrew sobie, ale chyba ojciec musiał mu dać nieźle w kość, skoro potrafi nawet randkować z kimś kogo nie lubi, byle nie stracić pracy. - mężczyzna spojrzał na kowboja, pierwszy raz poważnie a nie jak dzieciak. - Ali uwielbia stać przed kamerami, ale ponosi za to wysoką cenę. Byłoby lepiej... Jeśli odszedł by z świata show biznesu. Myślisz, że potrafisz go do tego namówić?

Chris słuchał Joego i potwierdziły się jego przypuszczenia. Zacisnął tylko pięści. Jego ojciec też nie był delikatnym człowiekiem.
- Jego ojciec to był niezły kawał szumowiny chociaż o zmarłych nie mówi się źle. Czy on teraz też randkuje z kimś kogo nie lubi? Joe, jeśli ktoś go zmusza do czegokolwiek to dlaczego mu nie pomagacie? Ty na pewno jesteś jego przyjacielem. Musi mieć innych. Dlaczego żaden z was mu nie pomaga tego przerwać?
Zapytał ciekaw czy powinien zainterweniować już czy może poczekać na rozwój tego co jest między nimi. Czy potrafił go odwieść od show biznesu? Czy chciał?
- On chciał być dziennikarzem Joe. Zawsze. Nie mam prawa go namawiać do zmiany. Mogę postarać się za to o to żeby nikt nie chciał nawet zaproponować mu nic głupiego.
Mówiąc te ostatnie słowa wykonał gest jak przygotowywanie pięści do walki i aż strzeliły kostki.
-Jak myślisz, ilu z tych lalusiów jest gotowych zaryzykować wybite zęby, przestawioną szczękę, albo podbite oko dla podrywania cudzego faceta?
Zapytał puszczając mu oczko. Nawet jeśli nie będą razem, to z Joem byli w stanie wykreować za pomocą kamery nie budzący złudzeń obraz.

- To show biznes, kowboju. Tutaj nie ma przyjaciół. Ludzie krążą w okół osoby, która może dać mu jakieś korzyści. - powiedział wzruszając ramionami.
- Ja jestem tylko filmowcem. Ali krąży wśród grubszych ryb. - dodał unosząc brew do góry na widok zmierzającego w ich kierunku blondyna. Był ubrany w wygodny dres a długą grzywkę, która spadała mu na oczy Podpiął spinka. Wyglądał jak nastolatek, gdyby nie to piwo w jego ręce.
- Jestem pewien, że się przestraszył jak za bardzo się zbliżysz. Może chcieć cię jakoś do siebie zniechęcić. - powiedział jeszcze cicho nim Alistar do nich doszedł.
- Czemu tak na mnie patrzcie? Mówiliście o mnie coś chamskiego? - spytał blondyn patrząc na mężczyzn "groźnie".

Chris uśmiechnął się do niego szeroko odwracając się przez ramię.
- Obgadujemy cię, prawda. Ale nie musisz się martwić.
Złapał go gdy przechodził obok i posadził na swoich kolanach. Zanim zdążył mu uciec złapał go mocniej w pasie i objął ramieniem.
- Joe nie jest zazdrosny. Prawda? - Puścił mu oczko. Zdaniem Chrisa jeśli miał się przestraszyć to lepiej niech to zrobi od razu, jeszcze miał go obok. Mógł zmniejszyć szkody wywołane idiotycznymi pomysłami blondyna.
- Wiesz, że wyglądasz teraz jak w szkole? Brakuje tylko tych zmarszczonych groźnie brwi. O o tych właśnie!
Dowcipkował i zaczął wolną ręką masować jego czoło między brwiami.

Kiedy znalazł się na jego kolanach niemal od razu się zaczerwienił i zapowietrzył. Co on sobie wyobrażał, tak przy Joe? Ciekawe czy przy swoich ludziach też by się tak zachowywał.
Spojrzał na niego groźnie akurat w momencie, gdy ten wspomniał o marszczeniu brwi.
- Trochę jestem. Mnie też być mógł wziąć na kolanko. Jeszcze jedno masz wolne. - zażartował Joe szczerząc równe zęby.
- Ali, daj strzelimy Ci fotkę. - powiedział filmowiec wyciągając swój aparat. - no naprawdę, co za uroczy widok. Może dodamy go do filmu? Miłość kowboja.
- Brzmi jak tytuł pornola. - burknął Ali zakładając ręce na piersi i cała swoją postawa pokazując, że wcale mu się nie podoba siedzenie u Chrisa.
Co było oczywistym kłamstwem. Bo wszystko co było związane z tym mężczyzna wprawiało jego serce w drżenie.

- Mnie się podoba. Kowboj i Dziennikarz. Prawdziwa podróż pełna przygód.
Przerobił tytuł popularnej bajki by trochę rozluźnić Alistaira. Odwrócił jego uwagę podszczypywaniem. Kiedy Silver bronił się Joe pstryknął fotkę, która wyglądała naprawdę uroczo. W końcu Chris wsunął się mocniej w krzesło i posadził chłopaka między swoimi nogami.
-Lepiej? Czy wolisz jednak na kolanie?
Na kolanie tyłek chłopaka spoczywał bezpiecznie daleko od krocza Collinsa. Teraz zawartość rozporka kowboja znajdowała się parę warstw materiału od "celu". Chris objął go ramionami i zanim Alistair zdarzył zrobić kolejną minę Joe uchwycił jak odwraca się do kowboja. Z tej perspektywy wyglądało to jak pocałunek chociaż kowboj dostawał opiernicz.

- Joe już nie żyjesz. - powiedział sięgając po to co miał na wyciągnięcie ręki, czyli jabłko i rzucając nim w filmowca.
- Ała, ale z ciebie niewdzieczna cipa. Ja ci tu ładne zdjęcia, ał! Dobra! Idę już tylko we mnie nie rzucaj! Matko, mogłeś powiedzieć, że chcesz zostać z Chrisem sam na sam... - dalej żartował sobie z niego Joe, na co blondyn mocno poczerwieniał.
- Puszczaj, puszczaj! Już ją mu pokaże! - 'wydyszał próbując uciec z uścisku silnych ramion mężczyzny.

Joe widział przecież jak Alistair uciekał z pod prysznica Chrisa. Tylko idiota nie połączyłby faktów. Chris złapał za miotającą się rękę Silvera w nadgarstku.
- Tym chcesz go uderzyć? Prędzej się połamiesz. Nogami umiesz machać, wiem, że trenujesz, ale nie przesadzaj. Poza tym... zastanów się co robisz... co?
Ostatnie słowa szepnął mu na ucho. Tyłek Alistaira z każdym szarpnięciem i powrotem ugniatał krocze Chrisa przez co zaczęło się robić twardsze. Collins wrócił do planów posiłkowych na następny dzień chcąc trochę ochłonąć i zmienić temat.

Zaróżowił się po sam czubek uszu, gdy poczuł penisa mężczyzny przy swoich pośladkach a oddech Chrisa przyjemnie załaskotało go w ucho.
- Czy ty właśnie próbujesz mnie obrazić? - spytał zastanawiając się czy za taki komentarz powinien czuć się urażony.
Podniósł odrobinę tyłek i usiadł na jego kolanach, w ostateczności była to bezpieczniejsza opcja.
- Tylko mięso, mięsa, mięso. Co powiesz na owoce morza? Krerwtki? Ośmiornica? Ryba?

- Jakieś ryby jeszcze pływają w naszej rzecze ale ośmiornicy ani krewetek na poważnej farmie nie uświadczysz. Chyba, że zamierzasz jutro iść do sklepu po mrożone i nam zrobić.
Farma Chrisa była w ciepłym klimacie. Królowały tutaj pola i łąki pod wypas krów. Joe podchwycił pomysł gotującego Alistaira i zaraz zaczął rzucać propozycje przyrządzenia.

- Kupię i pokaże ci jak smakuje prawdziwa kuchnia. - Prychnął na kowboja nadymając policzki.
- A ty się nie wtrącaj, bo możesz co najwyżej obrać ziemniaki na frytki. - fuknął rzucając przyjacielowi zlowrogie spojrzenia. Joe zrobił smutna minkę i spojrzał na Chrisa szukając pocieszenia.
- Nie wiem co ci się w nim podoba. Ali jest wstretny, wredny, mściwy i złośliwy. - powiedział obrażony mężczyzna wstając od stołu.

- Właśnie to. Ja podobno jestem miłym gościem. Równowaga w przyrodzie zachowana.
Zaśmiał się Chris. Joe poszedł sobie ale tak naprawdę nie tyle obrażony co zaniepokojony o Alistaira. Uparcie postanowił wierzyć w to, że Kowboj go uratuje.
- Joe poszedł. Co chcesz zrobić? Cały dzień w mieście. Może przejdziemy się do stajni?

- Co chcesz robić w stajni? - spytał leniwie wgryzając się w jabłko. Było pyszne, soczyste i słodkie. Zupełnie jak jego usta.
- Szczerze to nie jestem pewien czy mam ochotę wsiadać dziś na konia. Dalej bolą mnie mięśnie po ostatniej przejażdzcce. A ponieważ nie masz na farmie jakuzzi... - zaczął marudnie jakby fakt, że Chris nie posiada wanny z masażem było czymś strasznym.