Kowboj

First topic message reminder :



Kowboj - X pochodzi z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Swoją odmienną orientację ukrywał bardzo skrzętnie. Zgodził się na występ nago dla gejowskiego magazynu z sąsiedniego stanu przekonany, że dystans zapewni mu anonimowość. Niestety tak się nie stało. Magazyn trafił w ręce kolegów ze szkoły. X zauważył jak na lekcji przeglądał go Y, chłopak w którym się zawsze podkochiwał. Gdy zobaczył jego zdezorientowane spojrzenie uciekł. Uciekł z miasteczka, stanu. Uciekł żeby nie robić problemów rodzinie. Zamieszkał w dużym mieście i z pozującego do zdjęć stał się dziennikarzem. Duże miasto dało mu wolność w byciu sobą. Nikt nie oceniał go przez pryzmat upodobań seksualnych. Pewnego dnia poproszony zostaje o zrobienie reportażu w dziedzinie związanej z jego młodzieńczymi latami. Podczas niego spotyka Y, który wcale nie chce pozwolić by znów mu uciekł.

X - uciekinier - Amantis
Y - kowboj - Smok

- Nie. Połowa należy do matki. Druga połowa do niej i mojego rodzeństwa po równo. Ale żebyśmy się rozumieli mówimy o ziemi i domu. Farma jako Firma należy do mnie.
Chrisowi to nie robiło. Jego rodzeństwo nie miało praw do firmy. Puki matka żyła nie było powodu niczego robić. On sam nie wiedział czy za którymś razem na rodeo nie spotka się z kostuchą. W ten sposób nie musiał martwić się dziedziczeniem i innymi pierdołami.
-Nie zostaniemy tutaj dłużej. Nie uruchamiałem turbiny więc nie ma prądu, ale możesz dostać wody i trochę suchego prowiantu.
Wskazał na zapasy konserw, sucharów i innych niepsujących się rzeczy w szafce. Pozwolił chłopakowi wybrać na co miał ochotę i usiedli na tarasie.
- Nie wyobrażam sobie żyć w mieście. Nie mieć tego.

- Życie w mieście jest wygodne. - powiedział blondyn wyciągając przed siebie nogi i wystawiając twarz w stronę słońca.
- Nie trzeba się martwić praca na farmie, która jest bardzo ciężka. Wstawać skoro świt nawet jeśli jest sobota albo niedziela. Czas płynie szybciej, bo ciągle się za czymś goni. W mieście wiele się dzieje i są możliwości rozwoju i spełniania marzeń.
Odetchnął głęboko rozkoszując się świeżym powietrzem.
- Wieś jest fajna żeby przyjechać odpocząć i trochę poobcować z naturą. Ale nie byłbym tu szczęśliwy.

- Widzisz, ja myślę odwrotnie. Miasto jest fajne jeśli trzeba wyskoczyć do kina, rozerwać się trochę, zrobić zakupy inne niż podstawowe, ale na dłuższą metę jest męczące swoim hałasem, smrodem spalin, wiecznymi światłami nawet w środku nocy. Za to ty wciąż myślisz o farmie w sposób przestarzały!
Wytknął mu z uśmiechem. Przecież widział jego systemy.
- Nie muszę wstawać skoro świt bo maszyny same podają jedzenie i wodę zwierzętom. Jeśli ustawię pracownikom obowiązki dzień wcześniej mogę spędzić cały tydzień poza farmą. Zresztą to robię jak mam parę rodeo w tygodniu albo gdzieś mnie mocniej przetrącą. TO jest jak firma Alistair. Tylko ty w swojej produkujesz filmy a ja produkuję żarcie które zamiast świeżutko z fermy na talerz trafia do ciebie po... tygodniu na przykład.

- Mowisz tak, bo jesteś szefem. - mruknął przewracając oczami. - Gdybyś był swoim pracownikiem, byłoby inaczej. Jeśli miałbym się przeprowadzić na wieś, to do małego domku. Takiego jak tego. Bez kur, koni, upraw i innych takich. Ewentualnie pies i kot. - dodał rozglądając się dookoła. - Ale z lepszym dostępem do miasta.
Skrzywił się zabawnie, zapewne wyobrażając sobie ile zajął by mu dojazd do pracy.
- Wracamy? Jestem pewien, że Joe spadł już z konia z dziesięć razy i potrzebuje pomocy lekarza. - zaśmiał sie pokazując swoje równe białe ząbki.

Chris się zgodził. Zanim jednak zebrali się by wsiąść na konie i wrócić podszedł do Alistaira. Objął go i docisnął plecami do swoich stalowych mięśni. Jedną z dłoni obejmował jego biodra. Drugą klatkę piersiową. Usta przytulił do jego ucha.
- Zamknąłbym się tutaj z tobą nawet na rok byle co dzień obserwować tą radość i spokój na twojej twarzy.
Upijał się rosnącym napięciem między nimi i oczekiwaniem. W tym momencie był przekonany, że trafią do łóżka. Nie wiedział tylko czy teraz, czy będzie musiał za nim gonić do miasta... Gorący oddech kowboja pieścił szyję dziennikarza. Pocałował go za uchem. Ugryzł płatek i zaczął pieścić jasną szyję. Nie mogli się posunąć dalej. Nie kiedy czekało ich parę godzin jazdy konnej. Odwrócił jego twarz do siebie.
-Moja sypialnia jest otwarta.- Wyszeptał wargami dotykając jego warg. Pocałował go lecz odsunął się zanim będą oboje musieli wracać z erekcją.
Upewnił się jeszcze raz, że wszystko dobrze pozamykał. Dzięki temu ochłonął trochę. Mogli ruszać.

Zatrzymał się czując jak jego ramiona oplatają go zaborczo. Aż go przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Ten kowboj był szalenie pociągającym mężczyzna i te fantazje Chrisa, były jak najbardziej odwzajemnione.
Tylko, że czy to było mądre? Kręcić z kimś takim jak on? To nie był typ facetów z którymi się zazwyczaj spotykał.
Poslał mu nieco zamglone spojrzenie spod rzęs, przegrywając przy tym seksownie wargę.
Czy chwila przyjemności była warta takiego grzechu?
Podczas podróży na farmę wciąż czuł mrowienie w ustach, pocałunki Chrisa były słodkie i kuszące. Chciało się więcej i więcej.
A to nie było bezpieczne.
Joe zrobił im niespodziankę i przygotował grilla. Nie był tak dobry jak Chrisa, ale głodni po podróży zjedli nawet przypalone kiełbaski.
Idąc w nocy do swojej sypialni musial przejść obok pokoju byłego kumpla. Nie mogąc się oprzeć zerknął w jej kierunku. Skłamałby, gdyby powiedział, że łóżko pana domu nie kusiło.

Chris zmył się pierwszy z kolacji serwowanej przez Joego. Wziął prysznic i położył się. Był bardziej zmęczony napięciem między nim a Alistairem niż podróżą. Spał zawsze w luźnych dresach. Ledwo trzymały się na biodrach jeśli ich nie zawiązał. Teraz te oto dresy ukryte były pod pościelą. Silver obserwując go mógł odnieść mylne wrażenie, że sypia nago. Spał na plecach i lekko pochrapywał. Jedna ręka ginęła pod poduszką a druga leżała na nagiej klatce piersiowej. Trzeba było mieć naprawdę żelazne postanowienie żeby nie wejść i chociaż nie dotknąć go żeby sprawdzić czy jest rzeczywisty. Pod spojrzeniem dziennikarza przekręcił się na bok. Skopał pościel niżej przez co widać było, że jednak nie śpi całkiem na go. Do podziwiania zostały za to szerokie plecy.

- Jeśli kogoś zapraszasz, wypadałoby poczekać na swojego gościa. - szepnął blondyn opierając się o framuge drzwi.
Chris wyglądał nie tylko pociągająco, ale też rozczulał go. Spał przy otwartych drzwiach nie martwiąc się, że ktoś może go obserwować, albo naruszać jego prywatną przestrzeń.
Był szczerym, dobrym i uczciwym facetem. Przynajmniej to się nie zmieniło. Zachwiał się jakby chciał ruszyć w stronę łóżka, ale w tym momencie pojawił się Joe.
- No Hey, Na co tak patrzysz?
I cała magia prysła.
- Na jajco, gamoniu. - warknął Ali dając sobie mentalnie w pysk na otrzeźwienie.
Gdyby nie Joe jak nic wlazłby mu do łóżka.

Joe spojrzał nad ramieniem Alistaira i uśmiechnął się szeroko. On już od tamtego pornosa zastanawiał się kiedy dziennikarz wskoczy do łóżka kowboja.
- Mnie tu nie ma.
Oświadczył i zamknął się w swoim pokoju. Niestety te słowa obudziły Chrisa bo ciche nie były.
- Coś się stało? - Zapytał podnosząc się i siadając w łóżku twarzą do drzwi. Światło z korytarza trochę go raziło. Przysłonił je więc lekko ręką.- Ali? Słyszałem Joego...

Ali zerknął w kierunku Chrisa.
- Całkiem słodko wyglądasz jak śpisz. - powiedział uśmiechając się rozbrajajaco.
- Na twoim miejscu zamykałbym drzwi, bo ktoś może wejść i chcieć cię wykorzystać. Joe na przykład.
Znowu blysnął zębami.
- Miałeś szczęście, że byłem w pobliżu i cie obroniłem. - dodał wymyślając na miejscu wymowkę dlaczego i on stoi przed jego sypialnia.

Czuł, że ten moment jest ważny. Nie wiedział jednak dlaczego.
- Ty mój wybawco. Może jeszcze sprawdzisz czy nie ma żadnych potworów pod łóżkiem albo w szafie? - Zapytał rozbawiony. Powoli starał się poskładać sytuację do kupy. Joe na pewno nie stałby w drzwiach i mu się nie przyglądał. Alistair już prędzej. Tylko dlaczego?

- Podejrzewam, że pod łóżkiem znalazłbym co najwyżej stos gazetek dla dorosłych. - powiedział posyłając mu spojrzenie spod rzęs. Uszczypnął się dyskretnie w udo.
Musiał sobie przypominać, że seks z tym mężczyzna nie jest dobrym pomysłem.
Nawet jeśli miał na niego ochotę i to od nastolatka! Tyle lat miał fantazje z nim w roli głównej. A teraz Chris był na wyciągnięcie ręki...
Odrzaknął odbijając się od ściany.
- Śpij dalej, nie przeszkadzaj sobie.

On go uwodził! Znów! Tak jak pod prysznicem!
Zdał sobie z tego sprawę jak już drzwi do sypialni Alistaira się zamknęły. Wystrzelił wręcz z łóżka i w następnej chwili był w sypialni dziennikarza. Przerwał mu w połowie rozbieranie się do snu. Wręcz napadł na niego pocałunkiem przewracając obu na łózko. Mebel zajęczał w pierwszej chwili boleśnie gdy dwa ciała upadły na materac. Miał w dupie, że to niegrzecznie napastować własnego gościa. Chociaż ręce Chrisa były grzeczne to korciło go żeby rozebrać go do końca.
- Myślę, że bardzo chciałeś mi poprzeszkadzać. - Odparł kiedy w końcu delikatnie się odsunął żeby nabrać powietrza po pocałunku.

Blondyn był delikatnie mówiąc, zaskoczony gdy nagle do pokoju wpakował się mu Chris. I to tak namiętny, nie dający mu nawet dojść do słowa.
- Nie przypominam sobie żebym zapraszał cię do pokoju. - powiedział dotykając lekko opuchnietych ust, by upewnić się, że to nie jest sen.
- Wygląda na to, że pragniesz mnie bardziej niż mi się wydawało na początku. - dodał unosząc lekko biodra do góry przez co otarł się o penisa Chrisa. Mógł poczuć jak na niego działa, jak bardzo mężczyzna go pożąda.
- I wiesz, tak na przyszłość. Jak się kogoś do siebie zaprasza to wypadałoby poczekać, zamiast iść spać. - dokuczał mu ze złośliwym usmieszkiem, nic nie robiąc sobie z tego, że leżący na nim facet jest dwa razy taki jak on.

- Wydawaliście się tak zajęci z Joem całym tym materiałem z samotnika, że nie spodziewałem się nocnej wizyty z twojej strony... - Wyznał lekko schrypniętym głosem. - Przepraszam, zachowałem się jak gówniarz. To się więcej nie powtórzy.- Powiedział uśmiechając się szeroko. Otarł kciukiem jego wargi. Skoro Alistair nie uciekał od niego i nie kazał mu wyjść nie zamierzał się ruszać. Jego stanu nie ukrywało naprawdę nic bo na gołą dupę miał naciągnięte jedynie luźne spodnie od piżamy. Pomógł Alistairowi pozbyć się tej części garderoby w której ściąganiu mu przeszkodził i pocałował go znów. Tym razem bezczelnie wciągając go mocniej na łóżko. Ręką przesunął po jego boku i wsunął ją pod plecy dziennikarza. Dotykając jego skóry był zdziwiony jak bardzo jest delikatna mimo drobnych blizn po agresywnym ojcu. Dłonie Chrisa były chropowate i twarde od pracy fizycznej.

- Nie wydajesz się być ani trochę skruszony. - powiedział unosząc brew do góry. Koszulka wylądowała na ziemi, ku oburzeniu blondyna.
- Zdajesz sobie sprawę, że to Gucci.. Mmm. - Kolejny pocałunek skutecznie go uciszył i sprawił, że ten zapomniał o głupiej bluzce.
Zerknął w stronę otwartych drzwi a później na Chrisa.
- Przyszedłeś, żeby utulić cię do snu? - spytał odruchowo wyginając plecy w literę "es". - Czy tylko skraść kilka pocałunków?

Pocałunek się skończył i przeniósł niżej na szyję i klatkę piersiową Alego.
- A chcesz utulić mnie do snu? - Zapytał i zaczął drażnić sutek językiem. Joe był u siebie a w domu poza ich dwójką była jeszcze jego śmiertelnie chora matka która nie ruszała się z łóżka. Chrisowi nie przeszkadzały więc otwarte drzwi. - Bo jak nie to ja mogę ukraść jeszcze parę pocałunków i iść do siebie... - zadeklarował gotowość przerwania pieszczot i wycofania się na z góry upatrzoną pozycję.

- Nie odwracaj kota, ogonem. To ja tu zadaje pytania. - odparował unosząc jedna brew do góry. Zadziwiające, że potrafił jeszcze prowadzić normalna rozmowę mimo, że rozpływał się pod jego dłońmi.
Podobały mu się, że jego dłonie są takie szorstkie i twarde. To przyjemnie drazniło zmysły i sprawiało, że twardniał.. Tam na dole.
Przez cały czas nie spuszczał z Chrisa wzroku, bo czuł się jak w jakimś śnie. Nierealne zdawało mu sie być, że właśnie on pieści teraz jego ciało i wywołuje dreszcze podniecenia.
Był pewien, że do takiego zajścia nigdy nie dojdzie.

- Mhmmm... to czekam na następne...
Odparł mrucząc z sutkiem między wargami. Przeniósł się na drugi. Dłońmi zaczął ściągać z Alistaira resztę odzieży. Pozbawiając go w końcu spodni mógł zobaczyć, że dziennikarz jest nie mniej podniecony sytuacją jak on sam.

Podniósł się nieco na rękach, przez co przybliżył się do twarzy Chrisa.
- Jesteś pewien, że widok penisa zamiast kwiatuszka tobą nie wstrząśnie? - spytał prowokująco. - Jakoś mi się nie chce wierzyć, że kręcą cię męskie tyłki. - dodał gryząc go lekko w rzuchwę.
- Nie jestem pewien czy pójście na całość to dobry pomysł. Sproboj mnie przekonać. - powiedział znowu opadając lekko na poduszki.

Chris nie zamierzał iść na całość. Nawet o tym nie myślał do momentu jak Alistair o tym wspomniał.
- Nigdy nie miałem wątpliwości, że jesteś mężczyzną Alistairze.
Powiedziawszy to sięgnął do jego krocza i złapał penisa przez materiał. Potarł go palcami. Przesunął nogę unosząc tą dziennikarza w górę i opierając na swoim biodrze. Podczas kolejnego pocałunku pieścił go dłonią.
- Pójdziemy tak daleko jak mi pozwolisz. Nie zamierzam cię przekonywać. Jesteśmy dorośli Ali. Nie chcę żebyś rano znów stąd spieprzył nie mogąc mi spojrzeć w oczy.
Gdy przerwał zaczął zsuwać z niego bieliznę.

Drgnął zaskoczony czując jego dłoń na swoim penisie. Nie spodziewał się, że go dotknie. Był pewien, że zrezygnuje, gdy wsponi o tym, co ma między nogami.
- Nie jestem tchórzem. - powiedział Ali przytrzymując jego rękę w miejscu. Taka odpowiedź mężczyzny widocznie go poruszyła. - Jakoś nie zauważyłem żebyś próbował mnie znaleźć po moim pierwszym wyjeździe. - dodał nie spuszczając z niego wzroku.
- Jeśli został bym w domu ojciec by mnie zaakatował. Z wami, bym sobie poradził.

Chris zatrzymał się i oparł na łokciach po bokach ciała mężczyzny.
- Nie miałem prawa cię szukać. Lubiłem cię. Tak. Nie byliśmy jednak parą. Nie miałem jednak prawa ingerować w twoje życiowe wybory. Zresztą zrobiłeś dokładnie to samo co parę miesięcy później połowa naszych kolegów szkolnych.
Kowboj wiedział, że zrobiło się zbyt poważnie żeby kontynuować. Przysunął się i położył obok niego.
- Alistair, eh... byłem ciekaw co się dzieje z tobą ale uwierz moje życie było gównem i ostatnie o czym myślałem to ściganie kogokolwiek po świecie. Mój ojciec zmarł. Musiałem ratować rodzinną farmę. Matka przeżyła załamanie nerwowe i jedyną osobą która trzymała to wszystko w kupie byłem ja. Ojciec oczekiwał, że zajmę jego miejsce gdy go zabraknie i zamierzałem wywiązać się z tej roli. Jeśli mam być z tobą szczery dopiero od paru lat jestem na tyle samodzielny i nieobarczony innymi osobami że mogę decydować o swoim życiu. Zanim jednak zdążyłem pomyśleć o tym żeby szukać starego kumpla on stanął w progu moich drzwi.
Ostatnimi słowami chciał złagodzić trochę swoją wypowiedź pełną pewnej goryczy. Pogładził jego policzek.

Słysząc, że nie tylko on miał ciężko będąc sam, w wielkim mieście zrobiło mu się trochę głupio.
No tak, przecież Chris też nie miał wszystkiego podane na tacy. Na dodatek musiał zrezygnować z marzeń o studiach.
- To było dziwne, że wysłali mnie akurat tu. - mruknął Ali już zupełnie innym tonem głosu niż jeszcze chwilę temu.
- Za kilka dni wyjeżdżam, Chris. Jeśli nie będę musiał z powodu pracy, to nie wrócę. Jesteś pewien, że chcesz to kontynuować? - zapytał miziając go lekko pod broda. Miał delikatne, miękkie paluszki więc taka pieszczota była bardzo przyjemna

- Co kontynuować? Rozmowę?
Zapytał starając się rozbić ciężką rozmowę. Nie chciał być jego jednonocną przygodą. Na początku myślał, że właśnie dlatego go podrywał. Teraz jednak był przekonany, że chodzi o coś więcej. Alistair nie mówił, że nic więcej się nie wydarzy. Mówił, że nie wróci w to miejsce. Nie mówił, że nie wróci do niego... Westchnął widząc, że chociaż poszedł w duży świat to emocjonalnie był tak samo kruchy jak wtedy.
- Żebyśmy mieli jasność. Bo widzę, że znów za dużo myślisz i próbujesz planować. Po pierwsze lecisz na mnie, a ja lecę na ciebie. Gdyby między nami nie było nic więcej prawdopodobnie już pierwszej nocy byśmy to rozładowali i byłoby z głowy. Dla mnie oznacza to tylko tyle, że jest między nami coś więcej. Prawdopodobnie sympatia i przyjaźń z przed lat sprawia, że dostaje to wszystko innego znaczenia. Zamiast jednak rozkminiać skupmy się na teraz dobra? Nie oczekuję, że po jednej nocy przeniesiesz się tutaj i będziesz mi gotował obiadki albo sprzątał w domu. Oczekuję, że jeśli będzie źle to mi powiesz że jest źle... potraktuj to... nie wiem... jak początek? Nie że jedna noc i nie możemy spojrzeć sobie w oczy... bardziej no... normalnie.