Kowboj

First topic message reminder :



Kowboj - X pochodzi z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Swoją odmienną orientację ukrywał bardzo skrzętnie. Zgodził się na występ nago dla gejowskiego magazynu z sąsiedniego stanu przekonany, że dystans zapewni mu anonimowość. Niestety tak się nie stało. Magazyn trafił w ręce kolegów ze szkoły. X zauważył jak na lekcji przeglądał go Y, chłopak w którym się zawsze podkochiwał. Gdy zobaczył jego zdezorientowane spojrzenie uciekł. Uciekł z miasteczka, stanu. Uciekł żeby nie robić problemów rodzinie. Zamieszkał w dużym mieście i z pozującego do zdjęć stał się dziennikarzem. Duże miasto dało mu wolność w byciu sobą. Nikt nie oceniał go przez pryzmat upodobań seksualnych. Pewnego dnia poproszony zostaje o zrobienie reportażu w dziedzinie związanej z jego młodzieńczymi latami. Podczas niego spotyka Y, który wcale nie chce pozwolić by znów mu uciekł.

X - uciekinier - Amantis
Y - kowboj - Smok

Zasłonił oczy ręką. No co za tyłek, jak mógł mieć taki idealny zadek?
Położył się na wznak i spojrzał na sufit. Jakby go odwieść od przyjazdu do niego?
Zagryzł wargę i spojrzał na swój telefon.
Może wymyślić jakieś pilne wezwanie od szefa?
Nie, to raczej nie przejdzie. Powie że jedzie z nim.
Śmierć przyjaciela? Joe by go wydał. Jęknął.
To na nic! Może po prostu będzie go trzymać na dystans?
Podniósł się z łóżka i zaczął się ubierać, mimo że powinien grzecznie czekać na śniadanie.

Joe jak tylko zobaczył uśmiech Chrisa wiedział, że ta noc była dla panów owocna. Nie skomentował jednak tylko się wyszczerzył na powitanie. Pomógł mu załadować śniadanie na tackę i Chris ruszył.
Spotkał się z Alistairem w połowie drogi.
- Chciałem ci przynieść śniadanie. Skoro jednak wstałeś to chodź na dół. Chyba, że potrzebujesz pomocy?

-Nic mi nie jest. - skłamał nie patrząc mu przy tym w oczy. - Dzięki, ale wolę sam sobie coś zrobić
Znów kłamstwo i kręcenie. Aż mu się włączył tik nerwowy, bo zaczął nerwowo gryźć wargę.
Marny był kłamca z tego dzieciaka. Gołym oka widać było wszystkie jego myśli, nie potrafił tego ukrywać.
To było zarówno zaletą i wada.

- Eh... osioł. Dobra. Jak chcesz. Joe, nie chowaj. Alistair chce coś sam gotować!
Westchnął po czym zawrócił i zaczął schodzić na dół wołając do filmowca.
- Cześć. Chris mówił, że jedziecie do miasta. Zawieziesz część materiału szefowi? Chcę żeby obejrzał szczególnie ten o cielaku. Zmontowałem go ale musi powiedzieć jak to puszczamy.

Burknął zirytowany, że Chris już wszystko powiedział Joemu.
- A ty jak zwykle wesoło mu przyklasnąłeś? - spytał opryskiwie stając przy blacie, bo był pewien, że nie usiądzie na tyłku bez jęku.
Zrobił sobie duży kubek kawy i ostatencyjnie zignorował usmażony boczek. Joe uniósł wysoko brew, co go ugryzło?
- Nie jesz? - upewnił się widząc, że blondyn nawet nie patrzy na jedzenie.
- Zjem coś normalnego w mieście, jak już musimy tam jechać. - burczał tupiąc nerwowo noga.
Jak ten seks mógł być taki zajebisty? Cholerny idealny kowboj z najlepszym tylkiem świata.

- Równie dobrze możesz sobie zrobić te warzywne zupki i inne rzeczy z świeżych produktów, a nie miejskiego, pryskanego gówna.
Powiedział stanął obok niego tak żeby ich biodra się stykały. Podejrzewał, że ból tyłka wyciąga z dziennikarza takiego marudę. Wziął pomidora i podsunął mu pod nos.
-Zobacz jak pachnie. W mieście nie uraczysz takich warzyw.

Blondyn nie spodziewał się, że Chris podejdzie tak blisko niego, co na moment wtrąciło go z równowagi. Zagapił się na niego dłuższą chwilę. Pomidor przed jego twarzą otrzezwił go na tyle, by znowu stać się mrukliwym.
- Mam ochotę właśnie na pryskane gówno. - mruknął odsuwając się od niego, bo błysk tego kowboja wprawiał jego serce w drżenie.
Uznał, że te bulgotanie w brzuchu to, to że jest głodny.
Absolutnie nie mogły to być motylki w brzuchu.

- Przestań być uparty jak idiota i zacznij się zachowywać jak dorosły facet. Bo ci pokroję w małe kawałeczki i będę karmił z ust do ust!
Powiedział kowboj podrzucając w ręku pomidora. Sądząc po jego tonie głosu i spojrzeniu Alistair mógł być pewien, że to zrobi.
- Jak się będziesz stawiał złapię na lasso i przywiążę do krzesła.
Ostrzegł i przestał podrzucać pomidora znów podstawiając mu go pod nos.

- Nie odważyłbyś się. - powiedział marszcząc brwi. Czemu Chris reaguje w ten sposób? Powinien się obrazić i powiedzieć, że nigdzie z nim nie jedzie.
Zerknął na swojego przyjaciela, który wyglądał jakby chciał się szybko ulotnić.
Zaraz, czy mu się wydawało, czy ten zdradziecki dupek pokazywał Chrisowi kciuka w górę. Fuknął na Joego, aż ten podskoczył. Widząc, że został przyłapany na gorącym uczynku zabrał swoją kawę i sprężyście stanął na równe nogi.
- To ja już idę, ciśnie mnie na kibelek. Narka! Nie zapomnij o taśmach!

- Ostrzegałem.
Odgryzł kawałek pomidora i pocałował Alistaira wsuwając mu go do ust. Złapał go też za nadgarstek ręki która nie trzymała kubka z kawą i wsunął ją w swoją tylną kieszeń jeansów. Gdy przy kolejnym gryzie nabrał wątpliwości co do zdolności Silvera w trzymaniu kawy zabrał mu kubek i odstawił na blat. Kolejny soczysty kawałek pomidora wylądował w ustach dziennikarza gdy jego tyłek siedział na blacie, a między nogami stał Chris karmiąc go, z ust do ust.

Odsunął główę w bok by nabrać powietrza. Zaraz. Jak on się znalazł na tym blacie?
Rozejrzał się dookoła nieco nieprzytomnie.
Czemu on się przed chwilą tak pieklił?
Widzac, że Chris znowu się do niego zbliza żeby go pocałować zasłonił usta dłonią.
- Mmm! Spóźnimy się! Trzeba już jechać! - wydusil niewyraźnie patrząc na niego dużymi oczyma.
No co za.. Kręcił nim jak chciał!

- Jedziemy moim samochodem.
Oznajmił odsuwając się i dając mu możliwość ucieczki... chociaż na chwilę. Przelał kawę do termo kubka i złapał parę jabłek. Zdążył jeszcze zrobić sobie kanapkę z resztka bekonu i nawet odpalić samochód zanim Alistair pojawił się z taśmami.
-Kawa i jabłko?
Zapytał gdy usadowił się w końcu na siedzeniu pasażera.

- Chyba kawa czy jabłko. - mruknął unosząc do góry brew na widok wyszykowanego Chrisa.
Kiedy on zdążył to wszystko ogarnąć? Wziął od niego kawę, bo po baraszkowaniu w nocy czuł się wypompowany.
- Najpierw jedziemy do studia. Szef znajdzie dla mnie chwilę między dziesiąta a jedenasta.
Zerknął na zegar w samochdozi. Powinni zdążyć nawet jeśli będą korki.

Podał mu później swój telefon żeby wbił adres stacji. Nigdy tam nie był więc wolał posłuchać mądrzejszej nawigacji. O dziwo okurzony samochód Chrisa bardzo szybko łykał kilometry szosy. Niestety gdy dojechali do miasta skończyło się rumakowanie.
- Ona mnie puszcza jakoś bokiem. Spójrz czy tak damy radę pojechać.
Poprosił gdy stanęli w drugim paru kilometrowym korku. Otrzymawszy podpowiedź ruszył trochę na czuja. Chris może i nie mieszkał w dużym mieście ale bywał tutaj często. Był w końcu nowoczesnym kowbojem. Często odwiedzał oddział techniczny uczelni i parki technologiczne. No... i był bogaty w przyjaciół. Od czasów szkoły jego usposobienie u wieczny uśmiech sprawiły, że wiele osób wciąż utrzymywało z nim kontakt mimo, że wyprowadzili się w różne miejsca w kraju.

- Zara wylądujemy w jakimś polu. - burczał blondyn mimo, że byli w centrum miasta i raczej nie było to możliwe.
- Dlatego ja po mieście jeżdżę rowerem. Przynajmniej nie trzeba stać w korku. - powiedział stukajac nerwowo palcami w podłokietnik.
Westchnął i otworzył szeroko okno.
- Jak na nowoczesnego kowboja mógłbyś mieć lepsza klime, wiesz?

- Jak na obrońcę Eko życia powinieneś wiedzieć, że pojazdy z klimatyzacją spalają więcej paliwa i są bardziej szkodliwe dla środowiska. Sama klima za to to siedlisko niebezpiecznych drobnoustrojów.
Poklepał go po kolanie w pocieszającym geście.
- Tutejsi też tędy jadą. O widzisz. Znów główna. A byliśmy tam.
Wskazał na górkę na której stały samochody. Dzięki przejechaniu między budynkami zyskali parę minut bez korka. Pozwolił sobie na taki skrót jeszcze dwa razy. Później już grzecznie w korku dojechał do stacji i po okazaniu przepustki przez Alistaira wjechał na podziemny parking.
- Chcesz mi pokazać jak pracujesz? Skoro tutaj jesteśmy... - Kusił wysiadając z samochodu.

Uniósł brew do góry zgaszony tym przytykiem. No też coś, kowboj będzie go pouczać.
Prychnął pod nosem, musiał być taki idealny?
- Chcesz zobaczyć jak.. Pracuje? - zdziwił się a zaraz potem trochę spanikował, bo jak to.. Czy to nie był kolejny krok w kierunku związku?
Ruszył za nim, bo Chris chyba nie wziął pod uwagę odmowy.
- To nic ciekawego... - zaczął jeszcze próbując go jakoś zatrzymać.

Chris nie był idealny i Alistair o tym wiedział. Wytknął mu to z całą perfidią nie dalej jak 12 godzin wcześniej. Jak też dobry seks potrafi zmienić patrzenie człowieka...

Chris dziarskim krokiem ruszył do windy a że piętra były ładnie podpisane to wiedział doskonale, które wcisnąć.
-Chyba najpierw do szefa nie? Grube ryby trzeba od pękać pierwsze.
Skomentował gdy drzwi windy się zamknęły. Ponieważ byli w niej sami pozwolił sobie na kolejny bezczelny ruch. Przyciągnął Alistaira i pocałował i robił to aż nie zabrzęczał dźwięk otwierania drzwi.

Kiedy w końcu udało mu się pozbyć Chrisa, miał przyspieszony oddech, napuchnięte usta i rumiane policzki.
- Tu są kamery, ty dupku!- warknął kopiąc go w kostkę i ruszając pierwszy do wyjścia z windy.
- Silver! Heeeey! Gdzie masz Joego? - spytał jakiś mężczyzna klepiac blondyna w plecy, aż ten stracił na chwilę oddech.
- Jezu, Force. - jęknął Ali zapominając na chwilę o Chrisie.- Przestań tak atakować z zaskoczenia...
- Jak tam reportaż? Macie coś ciekawego? - spytał wpatrując się w dziennikarza jak drapieznik w ofiarę.

Chris widząc to uderzenie i reakcje Silvera odpowiedział tym samym gestem. Tylko jak on uderzył mężczyznę między łopatki to ten prawie się przewrócił, oczy miał pełne łez i ledwo łapał oddech.
- Hej Force! Jestem Chris. Nowy chłopak Alistaira. Obiecał mnie oprowadzić. Całkiem ładne miejsce.
Szczerzył się swoim uśmiechem nr 8 który dla Alistaira oznaczał "spuszcze mu wpierdol" a dla każdego w koło jestem przystojnym kowbojem bez mózgu.
- Twój szefu chyba nie może czekać. Idziemy?

Ali zakrył usta ręką na ten widok i zrobił duże oczy.
- Nie jestem twoim... Oh, chodź. - jęknął widząc, że ten dalej patrzy się podejrzanie na Forca. Szarpnął go za rękę w kierunku gabinetu szefa, bo bal się że jak jego "kolega" odzyska oddech to na pewno zacznie się sapać.
- Chris ty wiesz kto to był? Matko, nie ważne. Co ja mam teraz z tobą zrobić?
Zatrzymał się na chwilę jakby się zastanawiał gdzie on u licha upchnie takiego wielkiego kowboja?
Może w kiblu? Zerknął w tamtym kierunku jakby rozważał taka opcje.

- W dupie mam kto to był. Może być nawet Papierzem. Jeśli zrobi ci krzywdę, albo przykrość ręcznie go wykastruję, a pysk przemodeluję tak, że go matka rodzona nie pozna.
Wysyczał Chris posłusznie idąc za Alistairem. Co ciekawe wciąż się uśmiechał. Odwrócił dłoń i złapał tą dziennikarza splatając z nim palce.
-Uspokój się Alistair. I lepiej żebym wszedł z tobą do...
- Oh! Pan Collins! Szef się ucieszy, że Silver pana przyprowadził! - Wyskoczyła sekretarka zaraz ich zapowiadając. - Poczekajcie chwilę.

- Daj spokój... Przecież nic mi nie zrobił. - powiedział spoglądając na niego zdezorientowany jego słowami.
- Co się szczerzysz... Oh! - spojrzał na ich złączone ręce a później na sekretarkę szefa. Alistar szarpnął za rękę próbując uwolnić się od dłoni Chrisa.
- Collins... Nawet nie myśl o tym, żeby tak wejść że mną do szefa. - syknął zarumieniony.

Podniósł jego rękę i ucałował palce po czym go puścił.
- Potrafię rozpoznać jadowitego węża Ali, twój kolega to jadowity wąż. Takie się wali w ryj zanim ukąszą, a jeśli nie spierdala to odcina głowę.
Powiedział i puścił dziennikarza w drzwiach przodem uśmiechając się do sekretarki, która na pewno będzie potrzebowała teraz zimnej wody.
- Dzień dobry. - Przywitał się kulturalnie i uścisnął rękę siwemu mężczyźnie siedzącemu za biurkiem. Później grzecznie zajął miejsce w skórzanym fotelu czekając na Alistaira. Nie dalej jak trzy dni po otrzymaniu pierwszych urywek z reportażu dostał od tego mężczyzny propozycję prowadzenia własnego programu. Kamera kochała tego kowboja. Mógł śmiało prowadzić męski program. Wyglądał jak aktor porno co dodatkowo przyciągało uwagę kobiet. Widział w nim swoją nową maszynkę do zarabiania pieniędzy za to Collins zastanawiał się poważnie czy chce takiego dodatku w swoim życiu.

- Dzień dobry! - powiedział wchodząc do gabinetu wciąż lekko zaczerwieniony. - Joe prosił o zaakceptowanie materiałów o porodzie cielaka. Długo nad tym siedział. - wytłumaczył zerkając krótko w kierunku Chrisa.
Czemu szef chciał z nim rozmawiać?
- Jak wam się pracuje razem, panie Collins? Do zrobienia tego reportażu wysłałem Alistara, bo z moich dziennikarzy to on najlepiej prowadził reportaże o przyrodzie, zwierzątkach i takich tam.
Ali usiadł na fotelu obok Chrisa nie wiedząc do czego to wszystko zmierza.
Starszy mężczyzna przypatrywał się im dłuższą chwilę widocznie nad czymś się zastanawiając.
- Nie sądziłem, że tak fajnie będziecie wyglądać razem. Miło się was ogląda...
Alistar odwrócił wzrok zakłopotany.
- Panie Collins czy przemyślał Pan moją propozycję?