Kowboj

First topic message reminder :



Kowboj - X pochodzi z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają. Swoją odmienną orientację ukrywał bardzo skrzętnie. Zgodził się na występ nago dla gejowskiego magazynu z sąsiedniego stanu przekonany, że dystans zapewni mu anonimowość. Niestety tak się nie stało. Magazyn trafił w ręce kolegów ze szkoły. X zauważył jak na lekcji przeglądał go Y, chłopak w którym się zawsze podkochiwał. Gdy zobaczył jego zdezorientowane spojrzenie uciekł. Uciekł z miasteczka, stanu. Uciekł żeby nie robić problemów rodzinie. Zamieszkał w dużym mieście i z pozującego do zdjęć stał się dziennikarzem. Duże miasto dało mu wolność w byciu sobą. Nikt nie oceniał go przez pryzmat upodobań seksualnych. Pewnego dnia poproszony zostaje o zrobienie reportażu w dziedzinie związanej z jego młodzieńczymi latami. Podczas niego spotyka Y, który wcale nie chce pozwolić by znów mu uciekł.

X - uciekinier - Amantis
Y - kowboj - Smok

- Obaj panowie spisują się świetnie.
Przyznał kiwając lekko głową. Niestety mężczyzna przeszedł do tematu którego Chris miał nadzieję uniknąć.
- Przyznam szczerze, że praca z Silverem sprawia, że się nad nią poważnie zastanawiam. Nie podjąłem jednak jeszcze ostatecznej decyzji. Pan nie podał terminu podczas naszej rozmowy, co więcej kazał mi się nie spieszyć.
Spojrzał na mężczyznę i przeniósł wzrok na Alistaira by znów wrócić do niego spojrzeniem. Chciał dać do zrozumienia, że to od dziennikarza zależy jaką decyzję podejmie.

- Czemu patrzysz na mnie? O jaką propozycje chodzi? - spytał zdezorientowany blondyn, bo jako jedyny nic z tego nie rozumiał.
- Chcemy dać Panu Collinsowi program. - wytłumaczył dyrektor na co Ali poczuł mdłości.
Poczuł się.. Zazdrosny. On pracował tyle lat żeby znaleźć się tam gdzie się znajdował a Chris występuje w reportażu i od razu dostaje propozycje prowadzenia własnego programu?
- Jaki? - Spytał zaczynając pukać nerwowo palcami o podłokietnik.

- Po tym jak opinia publiczna zainteresowała się panem Collinsem postanowiłem zaproponować mu program o tematyce techniczno- rolniczo- hodowlanej. - Zaczął poważnie szef stacji.
- Program dla kowbojów. Ogólnie chodzi o to że mam pokazywać kawałek torsu jak aktor porno i gadać o rzeczach dla prawdziwych mężczyzn. Rozmawialiśmy o 15 odcinkach czyli jednym sezonie. Nie podjąłem jeszcze decyzji.
- Będziemy emitować to przed wiadomościami. Alistair wyjaśni panu, że to naprawdę świetna propozycja. Później umieścimy nagrania w sieci żeby można je było obejrzeć za opłatą w dowolnym momencie. Tak jak robimy z serialami.
Mężczyzna ewidentnie naciskał ale Chris pozostał niewzruszony.
- No nic. Mam nadzieję, że pan Silver przekona pana do przyjęcia tej propozycji.

- To jest świetna propozycja. Nie wiedziałem, że tak wielu ludzi chce oglądać kowboja bez koszulki. - powiedział Ali nie mogąc uwierzyć w to, że Chris tak po prostu dostał takie warunki.
- Nie rozumiem czemu to ode mnie ma zależeć czy ja przyjmiesz czy nie. - mruknął wstając z fotela. - Jesteś już dużym chłopcem, chyba wiesz czego chcesz a co ci nie odpowiada.
Poprawił włosy nerwowym ruchem.
- Jeśli to wszystko szefie, pozwoli Pan że już pójdę. Mamy jeszcze do na kręcenia parę scen, a zostało niewiele czasu.
- Ali, pamiętasz co ci mówiłem? Ten reportaż będzie hitem jeśli posłuchasz moich wskazówek. - odpowiedział siwiejący mężczyzna patrząc na blondyna zimnymi, kalkulującym spojrzeniem.
- Pamiętam szefie.
Zerknął na Chrisa i ruszył w kierunku wyjścia. Nie spodziewał się takiej rewelacji, to po to ciągnął go do miasta? Był wkurzony.

Chris ciągnął go do miasta żeby mogli spokojnie porozmawiać o swoim związku, na terenie, który Alistair dobrze znał. Myślał, że grzecznie poczeka przed gabinetem szefa jak dziennikarz załatwi swoje.
- Panie Collins. Jestem gotów na wiele ustępstw. - Głos mężczyzny zatrzymał kowboja zanim ten wyszedł. Spojrzenie szefa stacji nie było jednak skupione na nim a na drzwiach za którymi był Silver. Ewidentnie sugerował mu, że mu odda dziennikarza "do pomocy" jeśli się zgodzi. Chris nie wiedział czy jest bardziej zły czy zaintrygowany. Z jednej strony nikt nie powinien decydować o życiu innej osoby, z drugiej... przy upartym Alistarze taka opcja mogła być pomocna.
- Obiecuję, że się nad tym zastanowię.
Dogonił blondyna w dwa kroki.
- Rozmawiałem z nim przez telefon. Nie wiedziałem, że mnie będzie chciał naciskać. Mówiąc szczerze nawet poważnie o tym nie myślałem do tej pory. - Zaczął się tłumaczyć widząc marsową minę kochanka.

- Jasne. Podobno tylko winny się tłumaczy. Przecież nic nie zrobiłeś. - warknął będąc w paskudnym humorze. Jak?! No jak to możliwe, że ten drań dostała TAKA propozycje. Normalnie nie mógł w to uwierzyć.
Jego duma poważnie na tym ucierpiała.
Wsiadł do windy stukajac nerwowo noga o podłogę. Rzucał w stronę Chrisa wściekłe spojrzenia, jakby faktycznie to on był temu winien.
Był bardzo zazdrosny i na ten moment, nie potrafił sobie z tym uczuciem poradzić. Może nawet trochę chciało mu się płakać? Dlaczego jego szef tak nie docenia?

- Tłumaczę się bo wyglądasz jakbyś chciał mnie pogryźć.
Powiedział gdy już drzwi winy się zamknęły. Alistair od początku uginał się pod naciskami i robił co chcieli. Dawał się wykorzystywać licząc na to, że dzięki temu uda mu się zajść wyżej. Niestety w wspinaczce większym szacunkiem darzy się uparte osły jak Chris. No i był gejem. Otwarcie się do tego przyznawał. Wielu ludzi tylko z tego tytułu nie dało by mu nic poważniejszego. Zbyt duża otwartość dla konserwatywnej publiki.
- Jeśli nie chcesz, nie zgodzę się. - Odparł w końcu nie wiedząc za bardzo jak wybrnąć ze złego humoru Alego.

- Collins, rób co chcesz. Mam to gdzieś. - warknął zakładając ręce na piersi.
To było nie sprawiedliwe! Tak ciężko pracował, a oni tak po prostu dają super program, osobie która nie ma nic wspólnego z telewizja!
Az syknął przez zacisniete zęby. Powinien podziękować szefowi, dał mu powód do nielubienia Chrisa.
Spojrzał na kowboja gniewnie. Najgorsze było to, że musiał spędzić z nim dzisiejszy dzień.

Ponieważ ktoś się do nich dosiadł w drodze na parking Chris tylko stał i kombinował. Szczyt nastąpił przy samochodzie. Odwrócił go i docisnął do drzwi całując. Swoją posturą osłaniał ich od gapiów którzy mogli się pojawić na parkingu.
- Wczoraj zdecydowałeś się dać mi szansę wiec jest to też twoja sprawa. Przestań na mnie fukać, bo nie jestem jednym z twoich eks, a przy mojej eks żonie to twoje fukanie jest jak łaskotki.
Otworzył mu drzwi auta i zanim zdążył odpyskować pocałował znów.
- Wsiadaj.
Gdy już wyjechali z parkingu zapytał się.
-Jedziemy na lunch czy do ciebie?

Założył ręce na piersi i spojrzał na niego groźnie.
- To terwz nagle mogę coś powiedzieć bez ataku na moje usta? - spytał zirytowany, że Chris w naturalny i szybki sposób sprawia, że miękką mu nogi.
Wstukał adres na jego telefonie.
- Chce zjeść sushi.
Chociaz wątpił czy to poprawi mu humor.

Poklepał go po kolanie i ruszył przez miasto. Znalezienie miejsca do parkowania było dość trudne. Mimo to udało mu się z lekkim najazdem na krawężnik zaparkować pod knajpką sushi.
- Siadamy przy tych łódeczkach czy idziemy do stolika? - Zapytał ewidentnie zainteresowany pływającym barem. Nigdy podobnego nie widział. Bo też niewiele chodził jeść do knajp.

Widząc jego zainteresowanie nie mógł mu odmówić zajęcia miejsca przy łodeczkach. Uśmiechnął się lekko, bo takie zachowanie Chrisa było całkiem urocze i na chwilę zapomniał, że ma go nie lubić.
- Może być przy barze. - powiedział ruszając pewnym krokiem w kierunku poruszającego się jedzenia.
- oo! Gwiazdeczka! Długo cię u nas nie było! Znowu gdzieś coś kręcicie z Joe.. O. Ooo... Nowy chłopak?-spytał postawny mężczyzna z lekko skośnymi oczyma.
- Nie jest moim...

- Tak, nowy chłopak. Chris. Mam nadzieję, że mnie zapamiętasz. Nie lubię dostawać numerków.
Mrugnął do niego rozbawiony. Skoro chłopak przychodził tutaj z Joe to raczej krzywda się mu nie działa a słowa postanowił potraktować z dystansem.
- Nie jadam za często ryby. Może polecisz coś sprawdzonego dla nowicjusza?
Zapytał Silvera z zaciekawieniem obserwując pływające w kółko tacki.

Ali pokazywał na migi, że wcale nie jest jego chłopakiem, ale pół azjata zdawał się udawać, że tego nie widzi.
- Wolisz rybę na surowo czy w przetworzona? - spytał mężczyzna od razu zaczynając przygotowanie ulubionego zestawu blondyna.
- Mogę Ci zaproponować taki sam zestaw jak zawsze bierze Gwiazdka. Ma tam misz masz warzywno rybno jajeczny. Coś na pewno będzie Ci pasować. - odpowiedział mężczyzna uśmiechając się na widok oburzonej miny dziennikarza.

Chris ekspresowo wdał się w rozmowę z Azjatą zadając masę pytań i okazując szczere zainteresowanie jego praca. Później to kucharz zaczął pytać Chrisa, a ten ochoczo opowiadał o farmie i swoich uprawach. Zaproponował nawet, że może załatwić im dostawy z swojej farmy.
- Ciekawa propozycja. Musiał bym zobaczyć jakość produktów.
Nie minęła godzina, a Chris był umówiony z kucharzem na wizytę na farmie.

Zirytowany Ali siedział przy barze i tym razem stukał paleczkami w blat. No co za Chris, czy ona naprawdę musiał być taki... Fajny.
Wszyscy go lubili, podziwiali, chcieli się z nim kumolować. To co jemu przychodziło ciężko, Collins miał na wyciągnięcie ręki.
Tym razem nawet sushi nie pomogło, bo Ali w dalszym stopniu rzucał w stronę kowboja gniewnie spojrzenia.

Kucharz zajął się kolejnymi klientami, a Chris objął Alistaira tak że jego ręka spoczęła na dalszej części krzesła dziennikarza wciskając się trochę pod jego tyłek.
- Nie rozumiem co cię ugryzło? Zrobiłem coś źle? Ali? naprawdę się martwię... to przez to że klepnąłem po męsku tego Force?
Nic innego nie przychodziło mu do głowy.

- Nie. Po prostu.. Wkurzasz mnie. - wypalił, nie mogąc znieść tego palącego uczucia zazdrości.
- Darujmy sobie wizytę u mnie w domu. - dodał odwracając głowę w bok żeby nie patrzeć już na to irytująco przystojne oblicze. Nie chciał też widzieć tego, czy go zranił.
Bo może i Ali miał dużo swoich wad, ale nigdy nie chciał nikogo zranić. A już na pewno nie Chrisa.
Może i wkurzało go to, że tak łatwo przychodziło mu to nad czym on musiał ciężko pracować, ale wiedział że Collins to dobry facet.

- Nie. - Powiedział i koniec. Alistair nie miał nic więcej do gadania bo zupełnie nie przejmując się jego fochem odwrócił jego twarz do siebie i pocałował. Nie było to trudne bo stołek jak się okazało się obracał.- Pokażesz mi co cię tak wkurza w swoim domu. Możesz we mnie rzucać przedmiotami nawet jak chcesz ale nie pozwolę ci się przede mną zamknąć.
Kiwnął głową na kucharza i zapłacił kartą w ułamku sekundy. Facet musiał już widzieć podobne sceny bo szepnął mu "powodzenia". Złapał Alistaira bezczelnie za biodro i wyprowadził do samochodu.
- Muszę cię znów pocałować czy wsiadasz po dobroci? Tak myślałem.

- Co ty sobie.. - zaczął, ale nim zdążył dokończyć zdanie był już przy samochodzie.
- Masz zamiar udawać teraz samca alfa? - fuknął siadając na fotelu z założonymi ramionami.
-Nie wiesz gdzie mieszkam. - dodał patrząc na niego z ukosa. No ciekawe jak sobie poradzi z takim problemem.

Chris wziął komórkę i zadzwonił do Joego.
- Hej. Podaj mi adres Alistaira.
Filmowiec nawet nie pytał tylko powiedział, że mu wyśle SMSem. Nie komentował samca alfa bo... nigdy nie uznawał takich rzeczy. Uważał, że facet powinien być czasami stanowczy. Chwilę później pokazał dziennikarzowi SMSa z adresem.
- Oh Ali ali... - Westchnął włączając się do ruchu. Z jadącego samochodu raczej mu nie wyskoczy.
- Nie wolno bić kierowcy, ale wyjaśnij mi dlaczego cię wkurzam. Chodzisz taki od wyjścia z gabinetu twojego szefa. Chodzi o program? Skoro nie interesuje cię czy się zgodzę czy nie to o co? O sam fakt istnienia propozycji?
Spojrzał krótko na Alistaira i miał wrażenie że dźwięk głównej wygranej w teleturnieju rozległ mu się w głowie.
- Mówiłem ci od początku, że na ciebie nie zasługują. Teraz masz tego dowody.

Zacisnął mocno szczękę słysząc, że Chris trafia w dziesiątkę. Szlag by go. Naprawdę był dupek dobry w rozgryzaniu jego osoby.
- Ah tak? A kto na mnie zasługuje jak nie największa stacja w okręgu? - spytał przez zęby, bo takim gadaniem Chris też go wkurzał.
To była jego jedyna szansa, dlatego tak ciężko pracował.

- Mógł byś nadawać ogólnokrajowo. Robić własne materiały i sprzedawać temu kto da więcej albo publikować w internecie. Znajomy ma kanał kabaretowy i zarabia na tym naprawdę spore pieniądze. Możesz go zresztą kojarzyć. Nasz szkolny komik. Stew Colanco.
Przedstawił swoją wizję. Uważał, że Alistair jest naprawdę dobry w tym co robi i dociekał mocno detali co było ważne przy pracy samodzielnej i produkowaniu reportaży.
- Przyjaciel mojego ojca z wojska ma syna który zajmuje się przewozem dziennikarzy na front. Mógłbyś chociażby robić reportaże wojenne. Łączyć rodziny przez setki kilometrów. Nie powiesz mi, że te opcje nie są bardziej ekscytujące niż poniżanie przez kolegów z pracy. Force. Serio Ali, jeśli sam mu nie przywalisz, a widziałem jak kopiesz w ryj większych byków od niego, to ja to zrobię.

- To się nie uda. - powiedział sztywny jak drut. - Publiczna telewizja ma większą moc niż internet. - dodał zaciskając dłonie w pięści.
- więcej nie zobaczysz Forca. Poza tym jak sam zauważyłeś, potrafię sobie radzić w życiu. - zakończył marszczac brwi na widok znajomego budynku.
Założył ręce na piersi, gdy damski głos w telefonie oznajmił, że doprowadził ich na miejsce.
- Nie masz kluczy. - zauważył trzeźwo.

Chris zaparkował ponieważ rozmowa jaka ich czekała była ciężka.
- Na tylnym siedzeniu zostawiłeś torbę. Wcześniej były w niej filmy. Grzechotała. Sprawdź czy nie ma ich tam. A jeśli nie, to dozorca musi mieć zapasowe w razie gdybyś zalewał sąsiadów czy cokolwiek. Jest też jeszcze jedna opcja. Tak bardzo wstydzisz się swojego mieszkania, że łapiesz się ostatniej deski ratunku żebym tam nie wszedł. No i może boisz się tego co tam zobaczyć mogę ja? To, jak jest?
Samochód miał zgaszony silnik, a kowboj odwrócił się w kierunku dziennikarza patrząc na niego i czekając na odpowiedź.