|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Salvation Wto Lip 18, 2017 11:44 am | |
| First topic message reminder :Jeszcze z okien kokpitów pasażerowie mogli podziwiać wybuch pierwszej bomby atomowej. Grzyb uniósł się nad Europą, ale już po chwili kolejne pociski spadły na Amerykę. Komunikat nadszedł z Ziemi dwie godziny po starcie. Musiał zostać przesłany w pośpiechu, ponieważ dane uległy w pewnej części zniszczeniu. Dowódcy statku kosmicznego Salvation oberwali drżący, fragmentaryczny obraz, przedstawiający naczelnego dowódcę sił zbrojnych NATO. – Uruchomcie protokół G54. Zmieniony zostaje cel misji. Od teraz zadaniem załogi jest odnalezienie planety [transmisja została przerwana] Przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo [szum, obraz niebezpiecznie zafalował] Powtarzam. Gdy odsłuchujecie tę wiadomość, Ziemia już nie istnieje. [pisk, zmuszający obecnych w pomieszczeniu do zatkania uszu] Przesyłam dane, które mogą wskazać na planetę nadającą się do osiedlenia. Bądźcie ostrożni. Informacje są niesprawdzone. [w tym miejscu wyświetlone dane były czytelne, choć w kilku miejscach wybrakowane] Komandorze Sullivan, los ludzkości jest teraz w pańskich rękach. Powodzenia. [transmisja kończyła się obrazem salutującego generała] – Ta wiadomość nie może wydostać się poza to pomieszczenie. To bezwzględny rozkaz. Wybuch paniki na statku oznaczałby nasz koniec. Ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy, to histeryzujące setki cywili. Zrozumiano? - Tak jest, komandorze. Rok: 2120, kilka dni po starcie z Ziemi Liczba ludności: 21 067 Stan statku kosmicznego „Salvation”: bardzo dobry Misja: odnaleźć planetę nadającą się do zasiedlenia |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 6:36 am | |
| Po chwili wahania usiadł we wskazanym mu miejscu. Jego uśmiech był nieco krzywy, nieszczery, wręcz oszukańczy, imitujący ciepło rozbawienia, ponieważ jemu do śmiechu było bardzo daleko. Przyglądał się Nicholasowi co prawda ze spokojem, nie potrafił jednak odpowiadać z równym jemu entuzjazmem. - Tak, widziałem. Podejrzewam że do tej pory ma rozcięcie i może nawet zostanie mu blizna? Kto wie, siłaczu. – Wygładził ręką pościel tuż obok siebie, nie wiedząc co mógłby jeszcze dopowiedzieć. Fakt faktem, rozcięcie na wardze Jasona widział kolejnego dnia po małym incydencie z niedźwiedziem i nie wyglądało na to, by miało ono zniknąć w przeciągu kilku dni. Bądź co bądź Nico był dużym chłopcem i proporcjonalną siłą, nawet jeżeli prywatnie pozorował jedynie poczciwego, przewrotnego misia. Chociaż podświadomie czuł, że z tego tytułu winien odczuwać jakąś niezdrową satysfakcję (w końcu chociaż jemu zabrakło odwagi, Sullivan i tak zarobił w parszywą mordę), jakoś nie mógł się do tego zmusić. Może było to powodowane ciągłym strachem, obecnym w nim nawet teraz i podszeptującym że gdzieś tu jest, że słyszy, że wie co Ismael myśli, a być może po prostu okazywał się zbyt porządnym, miłym człowiekiem nawet wobec najgorszego ścierwa, jakie do tej pory spotkał na swojej drodze. A może wszystko razem. – Nieeeee – zareagował nieco zbyt pośpiesznie, chcąc go uspokoić nim ten zacznie zadawać pytania. Potrząsnął do tego przecząco głową. –Twoje wstawiennictwo uratowało mi skórę jak widzisz. Raz jeszcze dziękuję i raz jeszcze proszę, byś tego nie powtarzał. Jego spojrzenie nieco stwardniało. Chciał by Nico odczytał z tego nie głupiutką prośbę, którą mógłby olać i czynić to na co ma tylko ochotę, ale zalążek rozkazu, do którego powinien, a może nawet musi się zastosować. Dla jego własnego dobra i spokoju ducha Ismaela. - Nie musiałeś jej wyganiać. – Obejrzał się w kierunku wyjścia jakby istniała szansa, że jeszcze dojrzy tam Jadis. Westchnął ponuro. – Przyszedłbym przy innej okazji. W czymś wam przeszkodziłem. – Rozejrzał się po Sali i potarł po kolanie. Wszystko, byleby tylko nie koncentrować się zbyt bardzo na Nicholasie. Mimo wszystko nie potrafił wyzbyć się w pełni poczucia winy. –Kiedy wychodzisz?
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 10:46 am | |
| Ismael wykonywał te wszystkie nerwowe gesty, wyrzucał z siebie zdania i wodził wzrokiem po pomieszczeniu, jakby obawiał się, że spod łóżka zaraz wyskoczy Jason. Trudno było nie dostrzec jego przerażenia. Nico w swojej karierze w wojsku widział już wielu ludzi złamanych i doprowadzonych do podobnego stanu. A troska wobec kogoś innego pozwalała mu zapomnieć o własnych kłopotach. Złapał lekko rękę młodzieńca, gdy ten znów spróbował gładzić pościel. To nie był romantyczny gest, a raczej nieporadna próba wsparcia. Bez trudu zamknął dużo drobniejszą dłoń w dużym, niedźwiedzim łapsku i lekko potarł kciukiem skórę na jej wierzchu. – Nie bój się, księżniczko – mrugnął do niego i przesunął się bardziej na łóżku, robiąc więcej miejsca. Na sekundę skrzywił się przy tym, gdy uraził zmiażdżoną dłoń, ale zmrużył groźnie brew, gdy tylko chłopak choćby spróbował skomentować jego słabość. – Chodź. Lepiej coś razem obejrzymy. Na szczęście Nico na tę randkę nie wybrał wcale żadnej komedii romantycznej (choć bez wątpienia oglądał takowe, gdy nikt nie widział i wysmarkiwał tony chusteczek). Obsługę pilota lewą ręką miał już opanowaną do perfekcji. Wybrał film w stylu Teda, Zack i Miri kręcą porno albo coś równie ambitnego. Może nie miał szczególnego doświadczenia w randkowaniu, ale chyba chciał rozbawić chłopaka. A głupota śmieszy wszystkich, tylko niektórzy wstydzą się do tego przyznać. Nico oczywiście przy najdurniejszych żartach rechotał jak głupi i prawie płakał, kiedy padały żarty o dupie. Obserwowanie go, było pewnie równie dobrym spektaklem jak to, co działo się na ekranie. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 7:43 pm | |
| Zamarł. Tego gestu się nie spodziewał, a może i nawet nieco obwiał. W końcu ostatni dotyk, jakiego doznał był niestrudzonym szarpaniem go za włosy, a to potrafiło zepsuć nawet najlepsze doznanie. Chciał wycofać rękę, jednak zdecydowanie i siła Nico uniemożliwiły mu to. Jednocześnie nie czuł wzbierającego falą lęku, jaki pojawiałby się w tej właśnie chwili, gdyby po drugiej stronie stał ktokolwiek inny. Miś był poczciwy, jak to niedźwiadki mają w zwyczaju. Nie straszył go, toteż Ismael nie panikował. Lekko pociągnięty w jego stronę przysunął się, by zaraz jednak wybudować pomiędzy nimi bezpieczny dystans. – Jesteś pacjentem, nie próbuj nawet ściskać się na tak niewielkiej przestrzeni. Musisz wydobrzeć, by znowu pałętać się po pokładzie – stwierdził, robiąc mu miejsce tam, gdzie się przesunął. Był śmiertelnie poważny i każdą próbę dysputy najprawdopodobniej zbędzie smutnym wyrazem pyska w towarzystwie wycofania i smutnego potakiwania nieswoim racjom. Nie był bardzo zainteresowany puszczonym filmem. Nie przepadał za dokonaniami kinematografii, znacznie więcej przyjemności odnajdując w obcowaniu ze skomplikowanymi projektami ciężkich maszyn i struktur obrotowych. Był typem zakochanego w pracy idioty, który na większość normalnych, ludzkich przyjemności zazwyczaj nie znajdywał czasu, a przeważnie i chęci. Teraz jednak nie oponował. Chociaż fabuła była tak samo zabawna jak i mu obojętna, uparcie wpatrywał się w ekran i zaciekle pochłaniał każdy dialog. Dlaczego? Ponieważ był to pomysł Nico, a on czuł się w obowiązku przystać na kilka jego szaleństw już nie tylko dlatego by niedźwiedź poczuł się lepiej. Przee wszystkim dlatego, by lepiej poczuł się on. Znacznie więcej frajdy sprawiał mu rechoczący do rozpuku mężczyzna, plujący śliną na własne kolana i ocierający łzy rozbawienia po każdej scenie, która jemu kojarzyła się tylko i wyłącznie z kajutą kapitana Sullivana. Tego nie chciał pamiętać. Był nieco blady, co powodowane było nieprzyjemnym zaciśnięciem się trzewi. Starał się sobie co prawda wmówić że go to nie dotyczy i za jakiś miesiąc, czy dwa nie będzie mieć skojarzeń, dziś jednak rany były zbyt świeże by nie drażnić. – A może zagramy w karty? Jak już film się skończy, naturalnie. Chyba coś tu powinni mieć.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 9:18 pm | |
| Swoim brakiem reakcji na najzabawniejsze żarty Ismael złamał Nico serce. Ból odczuwany przy miażdżeniu dłoni był niczym w obliczu tak zatrważającej obojętności na dobrą komedię. Normalnie żołnierz śmiertelnie by się oburzył, ale szybko zrozumiał, że wina nie leży po stronie filmu. Wyłączył w połowie. Zaraz po usłyszeniu tego pytania. Już miał żartobliwie zapytać, o co zagrają... ale jedno spojrzenie na ładną buźkę wystarczyło, żeby na moment zapanował nad głupimi tekstami. – Sorry. Kiepska produkcja na randkę. – Podrapał się lewą dłonią po karku, wyraźnie zakłopotany. Zawstydzenie w połączeniu z jego gabarytami i zadziornym wyrazem pyska tworzyło dopiero zabawne połączenie. W końcu wziął głębszy oddech, a szeroka pierś uniosła się gwałtownie ku górze. Szykował się do powiedzenia czegoś ważnego, ale na szczęście nie było to wyznanie miłosne. – Słuchaj, jak cię ten film nie śmieszył, to już naprawdę musi być coś na rzeczy. Spokojnie. Nie zamierzam cię przesłuchiwać, to są twoje sprawy. Nim skończył poważne przemówienie, drzwi się otworzyły a do środka weszła sroga pielęgniarka w średnim wieku. Przyniosła tacę ze szpitalnym obiadem. Wyglądał dużo smaczniej niż to, co było im podawane w stołówce. A zapach pobudzał apetyt. – Załatwiłam ci podwójną porcję – dziewczyna ustawiła załadowaną tacę przed Nico. Zmarszczyła brew, widząc gościa na łóżku pacjenta, ale widać rudzielcowi wszystko uchodziło, ponieważ nie spróbowała ich zbesztać. – Jesteś najlepsza – Nico oznajmił całkiem poważnie i już pożerał wzrokiem tę ogromną porcję, z której pewnie Ismael miałby kilka posiłków. – Postaram się o drugi deser. Dla twojego gościa. – Dziękuje. Pielęgniarka znów zostawiła ich samych. Nico podniósł sztućce, a następnie podał je młodzieńcowi. – Wiem, że nie jesteś głodny, ale… nie wiedziałem, że na tym statku trzeba dostać w mordę, żeby się najeść. To jest świetne. Tylko spróbuj. To był najromantyczniejszy gest, na jaki Nico zdobył się w życiu. Nigdy z nikim nie podzielił się cennym jedzeniem. Nie wypadało odmówić takiej ofierze. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 9:35 pm | |
| - Co? Nieee, skądże, przepraszam. Od przeszło dziesięciu lat nie oglądałem filmu i taki oto efekt. Wybacz – skłamał naprędce, poniewczasie orientując się jak słabo udaje zainteresowanie. Powinien poćwiczyć swoje aktorskie zdolności jeżeli miał zamiar mieć jakieś sekrety. Nicholas nie wyglądał na pierwszy rzut oka na bardzo inteligentnego, jednak przy bliższym spotkaniu wiele zyskiwał na spostrzegawczości… Chyba że to Ismael był kompletną cipą w tym temacie. Nie wiedział czy go to bardziej fascynowało, czy przerażało. Miś powoli, czasami nieumyślnie, obdzierał go z każdego sekretu po kolei, nie zostawiając na nim nic, czego by się sam nie domyślił. To powinien wpisać sobie koniecznie do cv. – Znacznie częściej grywałem w karty, albo… Uch, domino. – Pomasował się po skroni, nagle bardzo zawstydzony swoimi dokonaniami w tej materii. Kiedyś szło mu całkiem nieźle, zaraz potem przyszedł koniec studiów, pierwsza poważna praca, całe dnie spędzane w laboratoriach i w warsztatach. Pierwsze noce zarwane na rozmyślaniu o tym co jest nie tak. Nie był bardzo rozrywkowy i to musiało wyjść na wierzch akurat teraz, kiedy starał się zapewnić mężczyźnie dobrze spędzony czas. O Allahu, Ismael, idź się zdekompresuj. Wysłuchał jego dzielnego przemówienia, otwierając już usta by uspokoić jego obawy, gdy do pomieszczenia wtargnęła kobieta w kitlu. Zmierzyła Ismaela iście nieprzyjemnym spojrzeniem, jak gdyby ciągle uważała że to on osobiście doprowadził Nico do takiego stanu. Gdyby był do tego zdolny miałby życie jak w Madrycie – nie musiałby unikać pewnych partii pokładu tylko ze względu na różnicę sił. Zsunął się z łóżka, pozostając o materac jedynie oparty pośladkami, nadzorowany jej ciężkim spojrzeniem. Niczego ku niemu nie powiedziała, on zaś nie czuł potrzeby tłumaczenia się. Chcąc nie chcąc znowu znalazł się pod opieką rudowłosego. Pochwycił widelec w dłoń i z grzeczności uszczknął niewielką porcję jedzenia. Zaraz potem kolejną i jeszcze jedną. – O cholera, faktycznie. Komu mam się nadstawić żeby też mnie tak karmili? – Spojrzał na niego zupełnie zaskoczony, brzmiąc tak poważnie, że przez chwilę sam uwierzył w to, że chce dostać wpierdol. Parsknął śmiechem – w jakiś niewytłumaczalny sposób ta myśl pozwoliła mu się rozluźnić. Oddał Nicholasowi sztuciec, wskazując głową w stronę talerza. – No jedz. Przyda Ci się, bo wydajesz się mniejszy niż wtedy w magazynie.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Wrz 20, 2017 10:21 pm | |
| – Poważnie? – I przez dobrą sekundę Nico wyglądał na szczerze zaniepokojonego myślą, że mógłby się skurczyć. Pewnie wolałby zgłupieć, ale to mu na szczęście nie groziło. Zamrugał parę razy, ale potem zmarszczył brew i wpakował do ust porcję jedzenia. Posługiwanie się lewą dłonią utrudniało zadanie, ale motywacją był naprawdę bogaty smak potraw. Bardzo starał się nie pobrudzić, aby nie wyjść w oczach księżniczki na nieudacznika. Spojrzenie Ismaela zdecydowanie poprawiało jego zdolności motoryczne. Jadł łapczywie i z prawdziwym niedźwiedzim apetytem. Delektował się smakiem. Mruczał. Oblizywał. Nieszczególnie dbał o maniery. Znów nie chciało się wierzyć, że mężczyzna inteligencją przewyższa pantofelka. W połowie posiłku pielęgniarka wróciła z deserem dla Ismaela. Natychmiast żołnierz obdarował ją górnolotnymi komplementami, niemalże układając trzynastozgłoskowiec wychwalający smak potraw. Kobieta pomimo swojego wieku zarumieniła się i machnęła dłonią, szybko opuszczając pomieszczenie. Po jedzeniu mogli zagrać w domino. Ismael wytłumaczył zasady. Nico okazał się bardzo zaangażowanym graczem, a przy tym domagał się zwycięstw niczym trudny przedszkolak. Zaskakujące, z jakim zacięciem można było układać klocki. Rywalizacja jednak wyraźnie była żywiołem niedźwiedzia, który przy prostej zabawie miał minę, jakby co najmniej w szachy próbował wygrać. W przypadku kart okazało się podobnie. Niestety nie mógł ich tasować z powodu niesprawnej dłoni, dlatego ten zaszczyt przypadł młodzieńcowi. – Nie można grać w karty bez żadnej stawki. Jeśli wygram, to do mnie jeszcze wpadniesz. A ty, co byś chciał? |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 12:38 am | |
| Ismael zaś patrzył się ość intensywnie. Czekał aż Nico w swojej niedźwiedziej zachłanności zacznie wylizywać miskę, zupełnie jakby to było naturalnym zakończeniem procesu jego konsumpcji. Nie zdziwiłby się nawet, nie zaskoczył. Dobył swojej mniejszej miski z jakimś kremem, czy innym budyniem i nie pozostał w tyle, dzióbiąc łyżką grzeczne, schludne porcje i torem pijanej awionetki kołując je prosto do buzi. Smakowało dawno niepróbowanymi orzechami i śmietaną. Bardziej na serio zaczął rozważać podłożenie się jakiemuś wojskowemu debilowi, jeżeli mają go tu traktować tak samo jak Nicholasa. Może nawet dostawiliby mu obok łóżko dla towarzystwa? - Odwiedziłbym Cię nawet gdybyś poprosił mnie bym tego nie robił, więc od razu możemy uznać że wygrałeś. – Przetasował dwukrotnie karty, dzieląc je pierw na dwie pule, przekładając i mieszając bez podglądania. – Kiedy ja wygram, to chcę żebyś coś dla mnie zrobił. Chcę żebyś wykonał moją prośbę. Nie możesz zdecydować że odbębniłeś to jak powiedziałem „przesuń się”, czy „posłuchaj mnie”, to będzie bardzo specjalna prośba i będziesz wiedział kiedy ją wystosuje. – Miał tu oczywiście na myśli potencjalną powtórkę z rozrywki. Kiedy powie Nico że ma wyjść i iść gdzieś daleko, to ma wyjść i zniknąć, pozostawiając mu wolne pole do popisu. Księciem był fajnym, zaś pobyt pod opieką lekarską zdawał się być całkiem przyjemnymi wakacjami, jednak ból i złamania totalnie nie były tego warte. Kiedy powie że ma nie słuchać, ma zatkać uszy i odejść. To by mu bardzo pomogło w życiu. Rzucił przed niego pięć kart, obdarzając go czarującym, pogodnym uśmiechem - pierwszym takim, odkąd się poznali. Pierwszym grymasem bez grama udawania i fałszu. – W co my tak w ogóle gramy? Poker? Makao? Może Piotruś Pan? – Tu spojrzał na niego z wesołą miną, starając się uratować wcześniej kapitalnie zepsuty nastrój. Nie przygnębiaj go, Hariri. Ma zdrowieć, a nie zapadać się w smutku i nudzie.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 10:12 am | |
| Nagroda Ismaela niepokoiła Nico. Zazwyczaj zaraz potem padał rozkaz zjedzenia pająka, wypicie szklanki wódki duszkiem albo pocałowania najbrzydszej dziewczyny na imprezie. Czego innego mogła dotyczyć prośba, której nie można odmówić? Naiwny niedźwiedź nie spodziewał się takiego podstępu, dlatego kiwnął durnym łbem w ramach zgody. Zdążyli zagrać w każdą z gier, ponieważ chory nie mógł się zdecydować i chciał jak najdłużej zatrzymać u siebie chłopaka. Instynktownie czuł, że Ismael potrzebuje tego prawdopodobnie bardziej niż on. Za każdym razem, kiedy tylko Hariri zaczynał się zbierać, Nico robił tak dramatycznie nieszczęśliwą minę, że wprost nie można było jej odmówić. W końcu zaczął młodzieńca uczuć oszukiwania w karty. Okazało się, że akurat w tym zakresie miał imponującą wiedzę. Ismael mógł się właśnie dowiedzieć, dlaczego zazwyczaj przegrywał. Żaden hazardzista nie liczył na szczęście. Liczył raczej na to, że nie zostanie złapany. Niestety, to błogie popołudnie przerwało im znów pojawienie się pielęgniarki. Kobieta posłała kolejne srogie spojrzenie w kierunku Ismaela. – Odwiedziny skończyły się ponad godzinę temu. Proszę nie przemęczać pacjentów – zbeształa młodzieńca z groźną minął. Wsunęła dłonie w kitel, przyjmując iście bojową postawę. – Mary! Moja najczulsza i najładniejsza opiekunko, to moja wina. Ja go zatrzymywałem. Na mnie krzycz. Zmieniłaś fryzurę? – Nico wyszczerzył się szeroko znów zgrywając bohatera, dzielnie broniącego księżniczkę przed potworem. Jason przy rozwścieczonej pani Mary pewnie był całkiem niegroźny. – Nie, Nicholasie. W tej chwili pożegnaj się ze swoim przyjacielem – zrugała go ponownie, choć wydała się być nieco udobruchana komplementami. Nawet poprawiła jeden blond loczek. – Tak jest, szefowo – zasalutował i poczekał aż niziutka kobieta znów wyjdzie. Wtedy stuknął się znów palcem policzek, domagając lekarstwa na wszelkie bóle i nieszczęścia, jakim miał być pocałunek księżniczki. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 1:49 pm | |
| Bawił się zadziwiająco wręcz dobrze. Przegrywał, wygrywał, nawet przez chwilę zapomniał o tym, że w ogóle była jakaś stawka. W pewnych momentach jakby zarażony przez misia, okazywał takie same, nieszczęśliwe i oburzone miny, patrząc jak ten kolejny raz wziął go szokująco krótkim rozdaniu. Sekret jego zręczności zaczął się ujawniać dopiero w momencie nauczania jego sztuczek. Tu nie było miejsca na obruszenie. Jeżeli miał z nim grać częściej, musiał pochłonąć każdą przydatną wiedzę, by okantować Nicholasa jego własnymi sposobami i dopiero wtedy odczuć największą przyjemność na świecie. Przede wszystkim pierwszy raz prawdopodobnie od startu statku śmiał się, uśmiechał i nie czuł jakiegokolwiek napięcia. Jeszcze nie teraz, ale później zacznie być za to Nico okropnie wdzięczny. Wejście pielęgniarki jak zwykle zepsuło nastrój. Ismael złożył uszy po sobie i spojrzał w podłogę. Chociaż była niska i drobna, czuł że jej aura przytłacza go bardziej niż któregokolwiek z ogromnych żołnierzy. Pokiwał głową na znak że usłyszał i zrozumiał jej polecenie, kątem oka zerkając na Nicholasa. Ech, powrót do smutnej codzienności. Musiał znieść to dzielnie i nawet nie próbować poddawać się smutkowi. Nie pokaże przecież przed swoim księciem – bohaterem że wcale nie chce stąd wychodzić. Nieprędko dochrapie się kolejnego wolnego w godzinach odwiedzin, co napełniało go dziwnego rodzaju rozpaczą. Złapał się na myśli, jak mocno mogłaby go uderzyć pielęgniarka i czy to by wystarczyło by tu wylądował. Westchnął, patrząc na jej oddalające się tyły. - No cóż, czyli na mnie już po… – Dopiero wtedy spojrzał na Nico, na jego palec i uśmiechniętą nonszalancko mordę. Ach tak, znał ten gest. W maszynowni z ociąganiem i dopiero po dziwnej wymianie argumentów zdecydował się podjąć tej gry, teraz nie miał nawet jak zaoponować. Podniósł więc poprzeczkę o poziom wyżej. Grzecznie podszedł, nadstawił się tuż nad policzkiem, po czym nieco skręcił i zostawił na skórze Nico buziaka w nieco innym miejscu niż ten się spodziewał. Kącik ust, lekko rozchylonych w uśmiechu, zdawał mu się najsensowniejszym miejscem do podbicia stawki, dlatego na ułamek sekundy przywarł tam wargami, nim odsunął się i odszedł na kilka kroków. – Prześpij się trochę. Wpadnę jak tylko znajdę wolną chwilę. Miło było dowiedzieć się, że wracasz do zdrowia. – Posłał mu ostatni uśmiech nim wycofał się do wyjścia i ruszył w drogę powrotną do swojej kajuty. Jutro czeka go ciężki dzień.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 4:35 pm | |
| Ten niemalże pocałunek wywołał śmiech, za którym mężczyzna próbował ukryć swoje zakłopotanie. Nico nigdy z nikim nie romansował. Wymieniał te swoje niezbyt wyszukane komplementy albo zwyczajnie klepał kogoś w tyłek w ramach podrywu bezpośredniego, ale nigdy nie zdarzyły mu się takie umizgi rodem z książek dla pań w wieku średnim. Te zabawne podchody i przypadkowe dotknięcia wydawały mu się krępujące. Isamel onieśmielał wielkiego żołdaka, który był tym typem faceta, co to od razu całuje w usta i nie ma dziewczyny tylko dupę (opcjonalnie loszkę). A teraz głupi buziak sprawił mu tyle przyjemności i przyprawił o lekki uścisk w żołądku. – Uważaj na siebie, księżniczko! – Pożegnał go, próbując ratować swój samczy wizerunek, a następnie zajął się uprzątnięciem kart z pościeli w obawie o to, że pani Mary w ramach kary nie da mu kolacji. Okazało się, że Ismaela czekał również ciężki wieczór. Pod drzwiami od szpitala stała Jadis. Nawet nie zamierzała udawać, że to przypadkowe spotkanie. Na widok chłopaka schowała do tylnej kieszeni spodni niewielkie urządzenie i ruszyła w jego kierunku dziarskim krokiem. Hariri nie miał szans na ucieczkę. – Czekaj – zarządziła nim zrównała krok z inżynierem. – Pogadamy. Nicholas zapewnił mnie, że jesteś w porządku. – Ruszyli niepozornym spacerem przez jeden z korytarzy. Kobieta pozwalała Ismaelowi wybierać trasę ich wędrówki, ponieważ ta była tylko pretekstem do kontynuowania rozmowy. – Pewnie koszmarnie by się na mnie wściekł, że w ogóle z tobą o tym rozmawiam i próbuję cię w to wciągnąć… ale jak wszyscy będziemy siedzieć na dupie. Wysłuchaj mnie zanim każesz mi zjeżdżać. Przecież nie wszystkim na tym cholernym statku podoba się wojskowa dyktatura. My, żołnierze, mamy chronić ludzi, a nie nimi rządzić. Zgarnęła na bok gruby warkocz bladoróżowych włosów i ciężko westchnęła. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 4:56 pm | |
| O nie, o nie, o nie, onienienienienie. Stężał widząc wojskową, spinając się i nerwowo rozglądając za jej kompanami. Widok munduru nie przyprawiał go o radosne podekscytowanie, zaś myśl że wróci do szpitala szybciej niż planował kazała mu rozważyć pomysł powrotu do Sali Nico i zabarykadowania się od wewnątrz. Jakoś by znaleźli sposób na karmienie niedźwiedzia. Kobieta, nie kobieta, trenowana na poligonie byłaby mu z pewnością w stanie spuścić taki wpierdol, że by go rodzona matka nie poznała. Jego opóźniony refleks i przerażenie w oczach spowolniły każdą jego reakcję. Tak, zdecydowanie nie miał szans na ucieczkę. Ona nie proponowała, ona go łaskawie POINFORMOWAŁA co teraz zrobią, gubiąc gdzieś miły ton i stając u jego boku jak cerber, którego zadaniem było pilnować każdego przejścia, którym chciałby uciec. Ismael jakby zmalał, wewnętrznie zaciskając się ze stresu. Nie było przy nim Nico, był sam z Jadis, której nie znał, której nie ufał i której w chwili obecnej bał się jak anorektyk kalorii. Gdyby mógł, położyłby uszy po sobie i podwinął ogon między nogi. - To… Fajnie? – skomentował swoje bycie w porządku, poruszając się ruchem jednostajnym w kierunku bliżej nieokreślonym, nie chcąc prowadzić jej do swojej kajuty. Wyglądało to może niewinnie, ale zapewne przekomicznie – dorosły facet spięty jak prawiczek pierwszy raz widzący nagie piersi swojej dziewczyny i dziarska, wyprostowana kobieta sunąca twardo tuż obok, zajęta bardziej udobruchaniem go niż kontrolowaniem trasy. Słuchał jej mimowolnie, nie rozumiejąc w ogóle dlaczego na niego czekała. Czemu, do cholery, wojsko nie mogło dać mu świętego spokoju?! - Ależ ochraniacie ludzi… Na swój sposób. Nie wiem do czego zmierzasz ale już Ci mogę powiedzieć, że nie chcę być w to zamieszany. Nie wiem co powiedział Ci Nico, ale to jedno wielkie nieporozumienie. Ja tu jestem od dbania, żeby ten statek szczęśliwie powiódł nas na Ziemię, nie od przewrotów politycznych. To pocieszające że są wśród was takie nastroje, jednak nie wiem czego oczekujesz ode mnie. Nie jestem wojskowym – zaczął, w miarę słowotoku coraz bardziej ściszając głos, by zakończyć na niepewnym szepcie. Nie był przewrotowcem, nie podążał za ideą. Chciał tylko cieszyć się powrotem atmosfery sprzed prawie dwóch tygodni, gdy mógł bez obawy wyjść z kajuty i wracać do niej po godzinach. Gdy nie bał się że ktoś go za fraki odciągnie od maszynerii.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 5:38 pm | |
| Dziewczyna przystanęła i zmierzyła go krytycznym spojrzeniem. Zdmuchnęła z nosa nieco przydługą grzywkę, a gdy ta znów opadła, niecierpliwym gestem zaczesała ją za ucho. Wydawała się być raczej cholernie rozczarowana postawą Ismaela niż na niego zła. Prawdopodobnie Nico przedstawił go w dużo lepszym świetle i zapomniał wspomnieć o tym, jaki z chłopaka jest nieufny tchórz. Zresztą rudy pewnie na niczyj temat nie miał złego zdania. – Nie pieprz – przerwała mu niecierpliwie tę grzecznościową, gówno wartą mowę. Nie miała czasu na uprzejme pierdolenie, a tym bardziej ochoty. – Tu nie chodzi o żołnierzy. Utraciliśmy sygnał z Ziemią. Myślisz, że to przypadek, że stało się to, gdy minister zaczął domagać się kontaktu z planetą, a ludzie buntować? Jasna cholera. Awaria akurat na rękę Jasonowi i jego podobnym, którzy zrobili sobie ze statku królestwo. Pewnie nie dotarły do ciebie informację o tym, co działo się na pokładach niższej klasy, bo to zatajają. Nie wiemy nawet w jakim kierunku leci ta kupa gówna. Dlatego potrzebuję kogoś, kto zna się na tym barachle i sprawach technicznych. Przecież nie proszę cię o to, żebyś osobiście skopał dupę Sullivana. Załamała ręce. Musieli być naprawdę zdesperowani, skoro zwrócili się do Ismaela. Jadis nie wyglądała jednak na kogoś, kto mógłby łatwo odpuścić. Była jedną z tych zaangażowanych i oddanych idei, tak jak Hariri oddany był swoim silnikom i majsterkowaniu. Po prostu panna wybrała sobie nieco bardziej niebezpieczne hobby i na dodatek chciała w nie wciągnąć biednego ciapaka. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 6:13 pm | |
| - Czyli to jednak prawda? Coś się stało i nie można się z nikim skontaktować? Słyszałem plotki i wzburzenie, ale wojsko stwierdziło że wszystko jest w porządku. Przecież kontaktowali się z Ziemią dla udowodnienia… Czy nie? – Także przystanął, niepewnie zerkając na Jadis. Nadal nie rozumiał do czego kobieta zmierzała. Jeżeli chciała się komuś wygadać, jej wybór nie był najszczęśliwszy. Jeżeli jednak to miało jakiś cel, zaś Ismael jakąś funkcję, to czemu owijała wszystko w bawełnę i omijała główny wątek? Chciała go upewnić w myśli że na statku nie dzieje się dobrze? Był tego cholernie świadom, chociaż bagatelizował problem wmawiając sobie, że jest częściowy. Myśl, że Jason budował sobie swoją własną utopię, której będzie cesarzem i jednorządcą sprawiła, że dorwały go mdłości. Nienienie, to głupie. - Jak to ma się do mnie… Uhm, czego ode mnie chcesz? Zapewne oleje to i nadal pozostanie wierny swoim silnikom i częściom zamiennym. Pakowanie się w kolejne gówno nie sprowadzi na niego przywilejów, a jedynie częstszy kontakt z Jasonem, tego zaś wolał sobie oszczędzić. Dostatecznie został upokorzony by rwać się do powrotu w jego czułe objęcia. Schował ręce w kieszeniach i bujnął się w miejscu z pięt na palce. Czekał. Nicholas to jedno, ale jej dziwna osoba i dziwne przemówienie nie napełniały go optymizmem. Zapewne inaczej byłoby, gdyby to miś wyrwał się do niego z taką rozmową. Jego potraktowałby poważniej, o ile da się być poważnym w jego towarzystwie. Faktycznie Jadis nie ufał, znał ją przecież jedynie z imienia i teraz z rewolucyjnych poglądów. Jeżeli chce kopać zad Jasona, będzie jej dzielnie dopingował, ale nie przytrzyma go w za ręce w miejscu, by mogła wycelować.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 6:50 pm | |
| Uśmiechnęła się z ulgą, kiedy Ismael zapytał o powód tej rozmowy. Cóż, nie wyglądał na bohatera. Kulił ramiona już na samą myśl, że miałby wyściubić nos z bezpiecznej nory. Jadis zerknęła na ludzi, którzy co jakiś czas ich mijali. Nikt nie wyglądał na zainteresowanego rozmawiającą parą. Każdy zajęty był własnymi sprawami i spieszył się na kolację. Mimo to teraz dziewczyna wybrała jeden z zakrętów, który prowadził w mniej uczęszczane rejony pokładu. – Potrzebujemy dowód na to, że nadajnik został uszkodzony i wojsko kłamie. Będą musieli się wytłumaczyć ministrowi – oznajmiła, przystając pod jedną ze ścian. Z jej słów wynikało, że politycy nie mieli już zwierzchności nad wojskiem, a jedyny przedstawiciel władzy był z nimi w konflikcie. – Jesteś pracownikiem technicznym. Nikt nie zwróci na ciebie uwagi. Znasz ten statek. Wiem, że proszę o cholernie dużo, ale… Chyba już zrozumiała, że Ismaela bardziej interesuje zachowanie prostej przegrody nosowej niż idea wolności, bo na moment zamilkła. Trudno było mu się dziwić. – Rozumiem. Nie powinnam zawracać ci tym głowy. Znajdę kogoś innego. – Zawiesiła głos na moment, a potem niespodziewanie klepnęła go po męsku w ramię. Odrobinę za mocno, tak że trochę zabolało. – Gdybyś miał jakieś kłopoty, dawaj znać. Skoro Nico cię lubi, to ja nie mam wyboru. Tylko… nie mów mu o tej rozmowie. Nie darowałby mi. Nie zamierzała go zmuszać. Nie była też zła odmową. Trudno mieć pretensję do kogoś, tylko dlatego że ten się boi. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 7:24 pm | |
| No na gacie bosmana, jaki znowu dowód? Miał wejść tam, wyrwać nadajnik z kablami i radośnie przeparadować z nim w kieszeni do części pobuntowanych wojskowych, by wręczyć go Jadis i paluszkiem wskazać komu go zabrał? Po pierwsze, byli lata świetlne od Ziemi, nie mógł niepostrzeżenie nadać komunikatu i poczekać na efekt. Cała komunikacja odbywała się na płaszczyźnie czasu przeszłego. Mijało kilka obrotów tarczy zegara w momencie, gdy nadany przez nich sygnał docierał do ziemi. Pomimo postępu technologii przeskok logistyczno-czasowo-odległościowy wciąż kulał. Gdyby była tu sonda, inna stacja czy statek, mogliby sobie porozmawiać w czasie rzeczywistym i faktycznie dałoby się zrewidować funkcjonowanie nadajnika. Ach, jakże to było upierdliwe. Sam nie siedział w sekcji łączności, rozumiał jednak że pewnych praw i prawideł świata nagiąć się nie da, nawet będąc dumnym jak świeżo upieczony profesor przedstawicielem homo sapiens sapiens. - Należysz do wojska. Dlaczego chcesz sabotować jego praktyki? Nie rozumiem. W mojej sekcji są sami tchórze i jajogłowi, ale nie nastręczamy sobie nawzajem problemów. Dbamy o własne podwórko, dlatego statek chodzi pięknie, sunąc w przestrzeni bez większych komplikacji. – Spojrzał bezradnie na Jadis, czekając aż ta wyskoczy z jakimś „mamy cię”, czy innym tekstem sugerującym kiepski żart. Nudzi im się, czy jak? Wojskowi może nie mieli lekko, jednak zdecydowanie lepiej niż nękana reszta. Po co się wyłamywała? Kręgosłup moralny tak mocno jej dokuczał by zmobilizowała się do działania? Było to miłe, pocieszające, przywracające wiarę w wojsko, ale i głupie. W najlepszym wypadku skończy zaraz obok Nico. Może to lubi, w to Ismael już nie wnikał. Wszak dobrze karmili. - Nie chcę się narażać Twojemu kapitanowi. Gdy zrobiłem to ostatnim razem, Nico wylądował w szpitalu ze zmiażdżoną ręką i napuchniętą twarzą. Rozumiesz o co mi chodzi? To nie przynosi nic dobrego. Jeżeli chcesz końca reżimu Sullivana, zdekompresuj go.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 11:04 pm | |
| Jadis zaśmiała się, słysząc poradę młodego technika, dotyczącą sposobów postępowania z kapitanem Sullivanem. Pierwszy raz spojrzała na niego ze szczerą sympatią. Wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i jednego z nich hojnie zaoferowała młodzieńcowi w nagrodę za bojową postawę. – Nawet nie wiesz, jak chętnie wypierdoliłabym tego skurwysyna z pokładu. Dałabym mu kopa w dupę na pożegnanie, ale tak z Sullivanem nie wygramy. – Westchnęła rozmarzona wizją, w której posyła czułe całusy zdychającemu w próżni Jasonowi. Jeszcze przez sekundę delektowała się tą przyjemną fantazją, nim znów wróciła spojrzeniem do chłopaka. Jeszcze sobie nie poszedł, co dawało jej nadzieję na to, iż ta rozmowa nie jest jeszcze pozbawiona sensu. – Nie każę ci się mu narażać. Nie powiedziałam: idź i napluj Jasonowi w cwaniacką mordę albo nasraj do ulubionego kubeczka. Nawet wolałabym, żebyś zrobił to tak, by nikt się nie dowiedział. Chodzi tylko o odczyt z nadajnika, który mógłbyś zgrać bezpośrednio z niego na nośnik. Ktoś mógłby to przekazać ministrowi. – Zerknęła w bok, ale nikt nie zaglądał nawet do tego korytarza. Mogła więc odpalić papierosa. Na szczęście filtry powietrza działały bez zarzutu, choć oficjalnie nie wolno było palić w niewyznaczonych do tego miejsca. Silvershot też miał problem z dostosowaniem się do tego rozkazu. – Gdybym kazała ci się narażać, to Nico urządziłby mnie pewnie gorzej niż Jason. Jesteś księżniczką tego frajera. Postaraj się mu nie złamać serca. – Uśmiechnęła się lekko, co nadawało jej twarzy nawet sympatycznego wyrazu. Zapewne niedźwiedź zdążył się już swoimi rozterkami miłosnymi podzielić z przyjaciółką. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Wrz 21, 2017 11:42 pm | |
| Zajebiście wręcz. Kolejny nośnik. Czy on wyglądał jak przechowalnia przenośnych pamięci? Już z tytułu jednego miał cudowną schadzkę, a tu obca baba namawiała go do wejścia w posiadanie kolejnego. Gdyby wiedziała co się z tym wiąże, szybko pewnie wyplułaby własne słowa i na dokładkę wtarła buciorem w podłogę. Ismael zbladł. Bardzo nie spodobał mu się ten pomysł. Element traktujący o braku zainteresowania żołnierzy i próbie unikania konfrontacji z ich samcem alfa przyjął jako dobrą monetę, potem jednak zrobiło się nieciekawie. Szybko odmówił papierosowi, czego miał pożałować niedługo potem. Nie spodziewał się wspominki o rudowłosym. W ogóle nie spodziewał się po Jadis poruszania podobnych tematów. Ile wiedziała? Czy stanie się pośmiewiskiem kolejnej grupy osób ze względu na to że nie kręcą go zaokrąglone biodra i cycki? Profilaktycznie wycofał się o krok, uważnie patrząc na nią, na rodzący się uśmiech i łagodne spojrzenie. Kiedy mówiła o misiu, przybierała całkowicie inną postawę. Co zabawne, była wtedy bardziej kobieca. O ile wcześniej widział jedynie ładną babkę wbitą w wojskowe onuce i jakiś ziemisty podkoszulek, teraz tchnęła od niej jakaś taka miła, przyjemna nuta. Nie czaił tego. Byli super przyjaciółmi, czy może nieszczęśliwie się zakochała? W przypadku Nico raczej „nieszczęśliwie” nie wchodziło w grę. Ismael miał wrażenie, że ten skakałby na wszystko co okaże mu trochę zainteresowania, jak to było w jego przypadku. Odkaszlnął. - Nie… Nie zamierzam. Nie wiem o co Ci chodzi. Mniejsza. Chcesz zgrać rejestr komunikatów? Nie znam kodu programu, ten kto go pisał siedzi teraz na Ziemi i pewnie nadzoruje jego działanie. Nie wiem czy są tam daty i godziny, czy to jest odrębne. – Szybko podjął przerwany temat, nie chcąc wplątywać się w dyskusję o romantyzmie i uczuciach. To nie było bezpieczne. Oparł się o ścianę, wpatrując się w swoje buty. – A co z ludźmi?
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pią Wrz 22, 2017 10:30 am | |
| Nikt się nie śmiał z tego, że Ismael jest ciotą. Właściwie, Jason nawet zlitował się nad nim i pozwolił sobie obciągnąć, żeby chłopak mógł zaspokoić pragnienia. Na Jadis też te informacje nie zrobiły jakiegoś wrażenia, wydawało się, że w ogóle nie miały one dla nie specjalnego znaczenia. Chciała tylko się upewnić, że jej przyjaciel skończy ze złamanym nosem, a nie sercem. – Dużo wiesz – mruknęła z cwaniackim uśmiechem. Ismael bardzo się rozwinął, chcąc za wszelką cenę uniknąć tematu swojego nowego chłopaka. – Nico powiedział, że potrafisz poruszać się bez problemu po części technicznej statku. Dodał, że wtedy jest na co popatrzeć. Na wypadek problemów nadajnik można obsłużyć bezpośrednio. Bez użycia pokładowego komputera. Potrzebujemy tylko historię przesłanych informacji. Masz rację. Nie wiem, czy można ją zgrać. Nikt tego nie wie, ale mam nadzieję, że działa on na zasadzie czarnej skrzynki, bo jesteśmy bliscy katastrofy. Rejestruje wszystko i zapisuje. Mógłbyś podłączyć się do niego… nikogo nie zainteresuje po co techniczny łazi tymi korytarzami. Nie przyjmowała już tego agitacyjnego, górnolotnego tonu. Nie starała się przekonać Ismaela za wszelką cenę. Była rzeczowa i precyzyjna, choć cały ten plan bardziej opierał się na przypuszczeniach i nadziejach niż rzetelnych informacjach. – Pomyśl, ile radości sprawi ci świadomość, że zjebałeś plany Sullivana – wyciągnęła ostatniego asa z rękawy i aż jej oczy błysnęły na samą myśl o porażce kapitana. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pią Wrz 22, 2017 1:59 pm | |
| No alleluja. Ismael dopilnuje, by pokładowa Matka Teresa od pedałów po lądowaniu doznała hucznej beatyfikacji i uświęcenia. Był kapitanowi tak wdzięczny za łaskę i dobrodziejstwo, że obiecywał już nigdy nie wrócić do jego świątyni zadumy by nie zmuszać tak anielskiej duszyczki do tak okrutnych poświęceń. Wszystko, by oszczędzić jego delikatną psychikę i pozwolić, by żył w pokoju i dalej spełniał się jako dobry samarytanin z przypadku. Ugh, blegh, na samo wspomnienie zbierało mu się na wymioty. Współczucie było Sullivanowi tak samo znajome jak jemu zasady świętej wojny. Już nigdy nie chciał zostać ofiarą tej łaski, dobroci i słodkopierdzenia zamkniętego w wojskowym obyciu. Nie chciał też, by inni z tytułu jego orientacji traktowali go inaczej – ani ulgowo, ani jak worek treningowy i obiekt kpin. Był po prostu Ismaelem – absolwentem kierunku technicznego i zagorzałym fanatykiem wszelakich past o silnikach i pochodnych. Powinien teraz przyjąć mądrą minę i poprawić okulary na nosie, jednak pech chciał, że chyba nie wpisywał się w kanon. Odkaszlnął zatem. Jaki, do kroćset, nowy chłopak? Nie byli po słowie… Nico nie wiedział pewnie nawet jak Hariri się nazywa. - Nadajnik ZNAJDUJE się przy komputerze pokładowym. Jeżeli nie ma teraz obstawy z Twoich kolegów, to ja jestem kosmitą i tylko podszywam się pod człowieka. To brzmi tylko tak nieskomplikowanie, ale to o czym mówisz nie jest przechadzką po lesie. Wilk się czai za każdym drzewem, a wszelkie potknięcia mogą być katastrofalne w skutkach. Co z tego, że potrafię poruszać się po maszynowni? To po prostu jedna wielka hala zamykająca dojścia do zewnętrznych silników. Dalej są jeszcze wąskie korytarze – dojścia do turbin - tuż u wylotu statku. Ciągną się kilometrami. Też potrafię je obejść i co mi to daje? Techniczny w sekcji technicznej rzeczywiście nie robi wielkiego show, ale… – Tu westchnął ciężko, zsuwając się plecami po ścianie i kucając. – Obawiam się, że chwilowo jestem celebrytą i jak tylko ktoś mnie zauważy to Twój kapitan się dowie.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pią Wrz 22, 2017 2:34 pm | |
| Dziewczyna niespodziewanie posłała mu szeroki uśmiech. Z uwagą wysłuchała tego wykładu, w którym młodzieniec zawarł wiele cennych informacji. O tym jak działa statek, Ismael wiedział dużo więcej niż ona. Pokiwała głową, nie mogąc zapanować nad zadowolonym wyrazem na ładnej buźce. Nie przerywała mu, pozwalając mu się wręcz zrugać za brak wiedzy na temat budowy tego ustrojstwa. Hariri mówił z taką pasją o silnikach, z jaką Nico komentował cudze tyłki albo nowy typ uzbrojenia. – Jak na kogoś, kogo to nie obchodzi… nieźle kombinujesz – pochwaliła go. Poczuła też ulgę i była już niemal pewna, że może liczyć na młodzieńca. A przynajmniej na jego rady. – Jason po tym przedstawieniu jest przekonany, że się boisz. Pewnie ma rację. Sądzi, że cię złamał i nie odważysz się kiwnąć palcem, żeby tylko przypadkiem mu nie podpaść Myśli, że wygrał i dlatego nie będzie cię już pilnował. Po co miałby tracić czas na przerażonego, bezbronnego chłopaka? Ma rację? Zgasiła papierosa o ścianę i zerknęła na niego z ciekawością. – Zastanów się. A teraz chodź. Wyglądasz na kogoś komu przyda się piwo. Naprawdę dużo piwa. Zejdziemy na pokład dla pasażerów. Nie do wojskowej kantyny. Postanowiła i ruszyła korytarzem, czekając, aż chłopak pójdzie za nią. Nie miał wiele do stracenia. Gdyby Jadis zamierzała przesłać mu pozdrowienia od Jasona, to mogła to zrobić przez cały ten czas w bocznej uliczce pozbawiając kilku zębów. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pią Wrz 22, 2017 6:20 pm | |
| - Nie kombinuję. Po prostu wiem po co tu jestem i nie zatrudnili mnie z przypadku. Kogo z technicznych nie spytasz, będzie wiedział co robi i gdzie. – Wzruszył ramionami, nie chcąc się zgodzić z takim komplementem. Gdyby nadprogramowo czytał plany statku i zapoznawał się z rozmieszczeniem sekcji, ok, wtedy przystałby na jej słowa. Z drugiej strony, on nie miał pojęcia gdzie są magazyny jakiej broni, ani jak się po nich poruszać. Orientacyjnie orientował się gdzie m o g ą być, nie znał jednak piętra, metrażu ani aranżacji. To nie była jego działka. – Mogę być szczery? – Uniósł na nią smutny wzrok i po wcześniej zadowolonej minie (czas spędzony u Nico napełnił go wieloma uncjami spokoju i ukontentowania) nie było śladu. – Boję się. Boję się jak cholera. To co Sullivan zrobił Nico tylko dlatego że ten się wtrącił… Tak nie powinno być. Przemoc nigdy nie była w kręgu moich zainteresowań i jak sobie pomyślę, że ktoś miałby mnie obić tak samo, trzęsą mi się ręce. Tam w kantynie straciłem całą motywację do czegokolwiek. Jestem dupkiem, wiem, ale CIESZYŁEM się, że to nie ja obrywam i dopiero teraz mam wyrzuty sumienia. Nicholas nie powinien być teraz w szpitalu tylko ja. Dlatego do niego chodzę. Chcę mu to jakoś zadośćuczynić, chociaż wiem, że przy kolejnym takim wypadku tak samo nie będę w stanie stanąć w niczyjej obronie i nie zrobię niczego, co by mogło mnie narazić. Nawet jeżeli Sullivan zabije. Jestem tchórzem. – Sam nie wiedział dlaczego odkrywał przed nią te karty. Być może to jej uśmiech, być może pytanie jakie zadała, a być może rozluźnienie po partyjce kart i domino, ale nie był w stanie teraz powstrzymać się przed smęceniem o tym, jaki jest beznadziejny. Znał swoją wartość i przedstawiała się ona bardzo nisko. Oprócz tego czego nauczyli go na studiach, nie potrafił zrobić niczego innego. Silniki były jego życiem, bo się nie zmieniały, a on nie musiał się przystosowywać. Nie musiał przed nimi uciekać. Westchnął ciężko, czekając na jej dezaprobatę, być może kopa w pysk i stukot butów oddalający ją w kierunku piwa, o którym mówiła. Nie uniósł się by ruszyć za nią. Nie czuł się godny wlewania w siebie najtańszego antydepresantu na świecie. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sob Wrz 23, 2017 10:45 am | |
| Przystanęła w korytarzu, pozwalając chłopakowi na tę imponującą samokrytykę. Tutaj potrzeba było całego oceanu piwa, żeby utopić w nim to chujowe samopoczucie i wyrzuty sumienia. Odwróciła się przez ramię, ale na jej ustach pogardliwy grymas nie zastąpił sympatycznego uśmiechu. – W takim razie tym bardziej przyda ci się złoty trunek na odwagę. Nie pierdol, tylko chodź – skinęła lekko głową w kierunku wylotu korytarza. Ismael prawdopodobnie potrzebował się wygadać. Przed kimś obcym zazwyczaj łatwiej jest o taką spowiedź, bo można mieć nadzieję, że nigdy więcej go nie spotkamy, żeby nam opowiedział o tych wszystkich żałosnych bzdurach, które bełkotaliśmy o trzeciej nad ranem. Jadis była gotowa go wysłuchać, tylko nie przyzwyczaiła się do słuchania jęczenia na trzeźwo. Również potrzebowała pszenicznego wsparcia. Nie zaprzeczyła też temu wyznaniu młodzieńca. Nie próbowała niczego prostować. Hariri w jej oczach niewiele mylił się, jeśli chodzi o swoje zachowanie w tej konkretnej sytuacji. Popełniał jednak błąd w ocenie ogólnej swojej osoby. Może i być tchórzem, ale przynajmniej nie był skurwielem, skoro odwiedzał Nico. A to na razie wystarczyło. – Dalej. Ja stawiam i to do niczego cię nie zobowiązuje – zachęciła go jeszcze raz. Ismael nie wzbudzał jej litości. Raczej sympatię. A przynajmniej część sympatii, którą darzyła Nico, natychmiast spadała również na tego chłopaka. Miała w sobie tę charakterystyczną dla niedźwiedzia prostotę i otwartość, choć wydawała się od niego odrobinę mądrzejsza. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sob Wrz 23, 2017 11:13 pm | |
| Nie był wymarzonym kompanem do picia. Nie czując nad sobą jakiejkolwiek presji, czy katowskiej ręki, tracił opamiętanie w tym co i w jakich ilościach w siebie wlewa. Pierwsze łyki zawsze smakują jak przeżuwanie podeszwy i dopiero po drugim, może trzecim pokalu jest mu tak wszystko jedno, że przestaje marudzić. Nie zwykł rozsmakowywać się w gorzkich, czy cierpkich trunkach. Nie przez wzgląd na religię, a własne przekonania, w ogóle nie zwykł pić, a już na pewno nie na umór. Słaba kondycja psychiczna i wstyd po wyznaniu wobec Jadis wzięły jednak w panowanie jego szczątkową samokontrolę. Nie potoczyło się to dobrze. Ze szklanki na szklankę był coraz większym mrukiem, zupełnie odmiennie reagując na zmianę proporcji udziału krwi w krwiobiegu. Nie jęczał o bezprawiu, nie narzekał na tyranię, nie chwalił się bojowymi sińcami i ranami. Gdy tylko wszedł do pokładowego pokoju zbytku i marnotrawstwa, w oczy rzuciło mu się jak niewielu ludzi tu było. Zupełnie odmiennie do wojskowej kantyny. Tam słychać było rechot, muzykę i wszędzie gdzie nie spojrzeć kręcił się jakiś szympans w ludzkim odzieniu. Tu ledwo trzy, może cztery miejsca były zajęte, chociaż metrażem lokal był prawie dwukrotnie większym starszym bratem. O tego większość skąpej śmietanki towarzyskiej uniosła głowy znad stolików, odnajdując większą przyjemność w przyglądaniu się niecodziennej parze niż swoich sprawunkach. Ismael zająć najbardziej odosobnione miejsce na całym statku i poczekał, aż kobieta żołnierz do niego dołączy. Nie oblizał się spoglądając na złocisty płyn i białą, spływającą po krysztale ścianek pianę. Z westchnieniem zabrał się do konsumpcji, krzywiąc się przy pierwszym łyku, zmuszając do drugiego, poprawiając trzecim i tym sposobem opróżniając połowę prawie na jeden raz. Otarł usta rękawem i profilaktycznie odsunął się nieco na bok, chociaż i tak po kilku chwilach znowu orbitował nieopodal szklanicy. Chociaż się wzbraniał, lwia część ich tematów zahaczała o osobę Nicholasa, zupełnie jakby kobieta chciała wyszarpać z niego jakąś deklarację. Bardzo, bardzo usilnie starał się zmienić tok rozmowy. - Zatem. Co prócz poczuciem niesprawiedliwości nakazuje Ci walczyć z reżimem? – Zniżył głos, zmrużył oczy i starł ze stolika kroplę rozlanego piwa. Powstrzymał beknięcie. Alkohol zdecydowanie nie współpracował z jego zmęczonym organizmem.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Wrz 24, 2017 11:00 am | |
| W przypadku Ismaela po trzecim łyku piwa pewnie nie było sensu rozmawiać o poważnych sprawach. Jadis doszła też do wniosku, że już na stypach ludzie się lepiej bawią, ale postanowiła się litościwie nie dzielić z chłopakiem tą uwagą. Dbała o to, żeby nie zabrakło mu alkoholu i po prostu obserwowała, słuchała mamrotania nieszczęśnika i z podziwu godnym uporem starała się sprawić, by spotkanie nie było tak ponure. Walczyła do upadłego, ale w końcu też ograniczyła się do picia kolejnych łyków piwska. Przygnębienie jest niestety dużo bardziej zaraźliwe niż radość. Tym bardziej w tak chujowych okolicznościach. Tylko Nico miał kompletną odporność na sprawy poważne i tragiczne. – Co nakazuje walczyć mi z reżimem? Pewnie powinnam odpowiedzieć głupota – zaśmiała się znad pełnego kufla. Żadne z nich nie liczyło, ile ich już wypili. Kelnerka systematycznie odnosiła puste naczynia. Pieniądze nie grały roli, ponieważ wojskowym nie limitowano przyjemności. Pewnie dostawali nawet talony na dziwki za straszenie wszystkich wokół. – Byłam zmuszona tłumić zamieszki na dolnym pokładzie. Dla przykładu. – Dodała, poważniejąc na chwilę. Przetarła zmęczonym gestem oczy. – Taki był rozkaz, a Jason osobiście dopilnował, by został wykonany. Możesz sobie wyobrazić, jak wygląda starcie wyszkolonych wojskowych z grupą cywili. Nawet nie musieliśmy używać broni. – Uśmiechnęła się ponuro, sunąc palcami po krawędzi kufla. – Poza tym… teraz to już osobiste. Nico może stracić przez niego dłoń. Możesz się domyślić, co to oznacza. Pewnie zapomniał ci powiedzieć, księżniczko. Złapała za swój kufel i osuszyła go do dna, a następnie gwałtownie odstawiła na stolik. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Wrz 24, 2017 12:46 pm | |
| Zbladł, o ile przy jego karnacji można w ogóle mówić o utracie koloru. Stężał, jakby właśnie się dowiedział, kto zabił mu rodzinę i dlaczego fajnie było przy tym mieć kilka głodnych psów pod ręką. O ile wszystko inne odbijało się od niego jak groch rzucony o ścianę, ostatnia informacja znalazła najmniejszą szczelinę kokonu upojenia i dotarła wprost o jego nieobecnego chwilowo mózgu. Wstał gwałtownie. Miał wrażenie że natychmiastowo wytrzeźwiał, co zmieniła przegrana walka z grawitacją i konieczność zajęcia swojego miejsca po odkryciu, jak mocne są fale przy tym sztormie. Zacisnął dłonie w pięści, patrząc się na Jadis niewidzącym wzrokiem. - Dłoń? – wymruczał cicho, niedowierzając prostemu przekazowi kobiety. Jak to stracić dłoń? A może się przesłyszał, a ona stwierdziła, że Nico uśpił konia? Albo słonia? A może wspomniał coś o jego ranie na skroni? – Dłoń? – powtórzył niepewnie, oswajając się z nową sytuacją. Nie miał wcześniej świętej wojny? To chyba była okazja żeby ją zacząć. Wsparł czoło na jednej z rąk i załkał bezgłośnie. Nagle znalazł się w takim nastroju, że byłby gotów iść do Nico i wbrew spojrzeniom pielęgniarki zerżnąć go tak by ten zapomniał o całym bólu we wszechświecie, a potem iść od razu do Jasona i zetrzeć mu uśmieszek z gęby jedynie swoimi pięściami. Starcie niewyszkolonego chłystka z wyćwiczonym wojskowym wydawało się walką Dawida z Goliatem, jednak w głowie Ismaela nie było czasu na zdroworozsądkowość. – Zabiję siebie, a potem jego… Albo na odwrót. Przepraszam. Przepraszam Jadis, nie chciałem tego. – Wstrząsnął nim niekontrolowany szloch. Oczywiście że to była jego wina. Gdyby go nie złapali, Nico nadal cieszyłby się sprawną ręką. Opróżnił swój pokal do końca i niepewnie dźwignął się z siedziska. – M-muszę iść. Przepraszam. – Nie był już w stanie spojrzeć jej w oczy. Informacja, zdawałoby się wcale go niedotycząca, wstrząsnęła nim w takim stopniu, że gotowy był nawet ze wstydu zdekompresować sam siebie. Musiał to poważnie przemyśleć.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salvation | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |