|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Salvation Wto Lip 18, 2017 11:44 am | |
| First topic message reminder :Jeszcze z okien kokpitów pasażerowie mogli podziwiać wybuch pierwszej bomby atomowej. Grzyb uniósł się nad Europą, ale już po chwili kolejne pociski spadły na Amerykę. Komunikat nadszedł z Ziemi dwie godziny po starcie. Musiał zostać przesłany w pośpiechu, ponieważ dane uległy w pewnej części zniszczeniu. Dowódcy statku kosmicznego Salvation oberwali drżący, fragmentaryczny obraz, przedstawiający naczelnego dowódcę sił zbrojnych NATO. – Uruchomcie protokół G54. Zmieniony zostaje cel misji. Od teraz zadaniem załogi jest odnalezienie planety [transmisja została przerwana] Przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo [szum, obraz niebezpiecznie zafalował] Powtarzam. Gdy odsłuchujecie tę wiadomość, Ziemia już nie istnieje. [pisk, zmuszający obecnych w pomieszczeniu do zatkania uszu] Przesyłam dane, które mogą wskazać na planetę nadającą się do osiedlenia. Bądźcie ostrożni. Informacje są niesprawdzone. [w tym miejscu wyświetlone dane były czytelne, choć w kilku miejscach wybrakowane] Komandorze Sullivan, los ludzkości jest teraz w pańskich rękach. Powodzenia. [transmisja kończyła się obrazem salutującego generała] – Ta wiadomość nie może wydostać się poza to pomieszczenie. To bezwzględny rozkaz. Wybuch paniki na statku oznaczałby nasz koniec. Ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy, to histeryzujące setki cywili. Zrozumiano? - Tak jest, komandorze. Rok: 2120, kilka dni po starcie z Ziemi Liczba ludności: 21 067 Stan statku kosmicznego „Salvation”: bardzo dobry Misja: odnaleźć planetę nadającą się do zasiedlenia |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 08, 2017 9:39 pm | |
| - No… Tak, chyba – stwierdził, nie namyślając się nad głębszym sensem powtarzania jego wypowiedzi w formie pytania. Sam przecież nie rozumiał tej decyzji i gdyby przyszło mu się nad nią zastanawiać dłużej, z pewnością doszedłby do jakiś skończonych kretynizmów odpowiednich jedynie dla ludzi o nieco niższej inteligencji. Zląkł się. Po prostu, najzwyczajniej w świecie zląkł się tego uderzenia, jedynie cudem nie wypuszczając ponownie rzeczy z rąk. Miał o niej dobrze wyrobione zdanie jako o nieznajomej. Kobietom się nie powinno ufać w żadnej kwestii. Zadrżał, patrząc zszokowany to na rękę przy uchu, to na twarz Jadis, która znajdowała się niebezpiecznie blisko i nie wyglądała na zadowoloną. – N-nie wiem. Nie widziałem się z kapitanem od sprawy z Nico. Dlaczego wyglądała jednocześnie na złą i przestraszoną? Czy miało to związek z faktem, że po tych kilku chwilach od aktu ułaskawienia ludzie odsuwali się od niego i nie zwracali na niego wcale uwagi? Był jak duch, którego obecność pozostaje w zupełnie innym wymiarze i chociaż nie było to dla niego specjalnie uciążliwe, przez te kilka chwil nie zdążył jeszcze przywyknąć. Bezzasadny atak Jadis mu nie pomagał. - Obrażał mnie cały czas więc to nie był pokaz dobrego serca. Z resztą, skąd to pytanie? Coś taka zaaferowana tym co się ze mną dzieje? Czy wy wszyscy dostajecie kociego rozumu kiedy zmienia się moja sytuacja? – Oczywiście nawiązywał do głupiego, bezsensownego heroizmu niedźwiadka, który przezwyciężył własny dyskomfort by uratować mu skórę. Teraz, kiedy był bezpieczny od ciosów (a przynajmniej w to uwierzył), nie czuł się zobowiązany do jakiejkolwiek wdzięczności za nadstawianie za niego karku. Nicholas to zupełnie inna sytuacja i pociągnie to do końca. Zmarszczył brwi i jedną ręką naparł na jej łokieć, chcąc go odsunąć i zrobić sobie przejście.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 08, 2017 10:25 pm | |
| Ismael wybrał sobie naprawdę beznadziejną strategię na unikanie wpierdolu. Właściwie równie dobrze mógłby zacząć o niego po prostu prosić. Na szczęście Jadis nie była tak szczodra w jego spuszczaniu, co nie znaczy, że zabrała rękę, kiedy chłopak ją sugestywnie pchnął. Nadal tarasowała mu przejście i nie zamierzała tak łatwo zakończyć tej rozmowy. Nie, gdy chodziło (w jej mniemaniu) o uratowanie świata. – Nie pieprz. Powiedź mi, do jasnej cholery, ile mu wygadałeś – Ismael mógł być pewien, że jeśli spróbuje zwiać, to kobieta złapie go za fraki i będzie dalej dręczyła tą uprzejmą pogadanką. Chłopak nawet jakby chciał, to nie miał jej nic cennego do powiedzenia. – Obchodzi mnie, co się z tobą dzieję, bo myślałam, że jesteś po naszej stronie. A Nico mówił, że nic nie wygadasz, że jesteś w porządku. Pewnie zapatrzył się na twoją dupą i nie zauważył, jak próbujesz nas wypierdolić. Chciałam ci zaufać, a ty stajesz się zwierzątkiem Silvershota? Pojebało cię? – Po tej uprzejmej przemowie musiała nabrać głębszego oddechu, co dało młodzieńcowi chwilę na wtrącenie się w monolog. Rugała go i miała pretensje, a przecież wypili ze sobą tylko jedno piwo. Hariri niczego jej nie obiecywał, ale była silniejsza, więc musiał jej wysłuchać. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 08, 2017 10:38 pm | |
| Trochę uwłaczało jego męskości przeświadczenie o tym, że siłowo przegrywa z kobietą. Młodą, całkiem atrakcyjną, niby wyszkoloną do mordowania widelcem, ale wciąż kobietą. Gdyby miał czas się nad tym zastanawiać, zapewne poczułby się tym faktem zawstydzony, a potem przez dwa, góra trzy dni obiegał dolny pokład przed snem w celu wyrobienia sobie większych mięśni gdziekolwiek. Teraz jednak szlag go trafiał, toteż skupiał się na smutnej przyziemności, racząc Jadis ciemniejącym z gniewu i frustracji spojrzeniem. Czy ona pozamieniała się na rozumy z cyrkową małpą?! - Czy Ciebie, przepraszam, pogięło? Jakim cudem doszłaś do tak debilnych wniosków w kilka godzin?! Nikomu nie powiedziałem ani słowa, nawet Nicholasowi chociaż u niego byłem, a już tym bardziej Twojemu cholernemu kapitanowi. Ciągle życzę mu powolnej, bolesnej dekompresji poza pokładem i z minimalnymi, dawkowanymi dostawami powietrza i nic się w tej materii nie zmieniło. Ugh, przesuń się. – Naparł na jej rękę ponownie, będąc już bardziej wkurzonym niż zdziwionym jej nastawieniem. – Nie jestem po żadnej stronie i gówno Cię obchodzi czyim zwierzakiem mogę się stać bo to wybitnie nie jest Twoja sprawa. Męczy mnie to całe nagabywanie o pomoc. Radźcie sobie kurwa sami, a nie szukacie ofiarnego kozła, któremu najpierw coś rozkażecie, a potem obarczycie winą. Wypisuję się z wszystkich obietnic jakie poczyniłem do tej pory. Tak, jestem ciapaty, jestem cholernym Arabem i czczę Allaha. I to się nie zmieni. Wracaj do swoich super śmiesznych kolegów i śmiejcie się dalej, ale przestań udawać że nie masz z tym problemu i „chcesz mi zaufać”, bo to wszystko gówno prawda. Teatrzyk przed Nico, teraz to widzę. Ściągnął z niej rękę i schylił się, przechodząc pod nią. Obrzucił ją wyjątkowo nieprzychylnym spojrzeniem, jakby wcześniejsza nikła radość na jej widok była tylko przykrym wspomnieniem. Swoim zachowaniem i słowami sprawiła, że stała mu się na ponów obojętna, chociaż tym razem mniej bał się że się na nim zemści. Wszak plotki się rozeszły i musiała dosłyszeć że stał się nietykalny. Jemu to na rękę, bo i tak nie szukał przyjaciół.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 09, 2017 8:54 pm | |
| Mogli do siebie dalej wydzierać się w formie monologów (nawet zacząć je rymować albo liczyć zgłoski), ale raczej nie umożliwiłoby im to większego porozumienia. Jadis była jednak zdumiona samym faktem, że Ismael umie krzyczeć i przeklinać. Nie mogła wyjść z podziwu, że ten w swoim zajęczym serduszku znalazł tyle odwagi, żeby jej wygarnąć. Tak głębokie zdumienie uniemożliwiło jej reakcję w porę. Chłopak mógł odmaszerować, a ona gapiła się na jego plecy. – Możesz sobie być nawet jebanym Mikołajem albo prezydentem i chuja to nie zmienia, że pewnie nas wsypałeś. No, kurwa – skwitowała widząc, jak chłopak znika za zakrętem. Pierwszy raz widziała, żeby facet strzelił takiego rasowego focha. Sama pewnie nie potrafiła tak widowiskowo się obrazić. Gdyby tylko miał drzwi, to pewnie przykładnie by nimi trzasnął. Rozmasowała skronie, ale nie zamierzała za nim gnać. W odróżnieniu od Jasona nie znajdowała przyjemność w rozwalaniu czyjejś gęby o powierzchnie płaskie. Poza tym tak naprawdę bardziej niż zła, była zawiedziona. Może nie była najlepsza w okazywaniu emocji. Była równie beznadziejna jak Jason, ale wojskowym raczej nie robi się szkolenia z empatii. Ismael mógł nieniepokojony oddalić się z powrotem w jakiś bezpieczny, ciemny kąt. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 10, 2017 12:02 am | |
| Usłyszał ją nim zniknął w łazience i aż przystanął za progiem z wrażenia. Czy ona tak serio? Czy naprawdę pomyślała, że wysypałby się przed Jasonem w trosce o samego siebie? Faktycznie mogło to tak wyglądać i gdyby głębiej o tym pomyśleć to pewnie nawet by tak zrobił – był przecież niereformowalnym tchórzem i cierpiał na niedobór bohaterstwa w swojej nieskomplikowanej uczuciowości, jednak słowa Jadis nie tylko zabiły mu ćwieka, ale i osobiście go ubodły. Co za brak wiary w człowieka. Dobrze że nie byli przyjaciółmi, gotów byłby bowiem zerwać wszelkie więzy po takim pokazie zaufania. Drugi raz przystanął już rozebrany pod natryskiem. Och, czy podzieliła się swoimi podejrzeniami z Nico? Powinien mu cokolwiek wyjaśnić, czy może pozwolić wierzyć że jest skończonym dupkiem i boczyć się jak za podebranie obiadu? To była dość ciężka decyzja. Troszeczkę zaczynał lubić towarzystwo misia i sama myśl o tym jak może się do niego teraz odnosić była niepokojąca. Westchnął ciężko, puszczając na siebie strumień chłodnej wody. Dlaczego, do cholery, jego życie musiało się tak hardo pokomplikować? Dlaczego nie mogli zostawić go w spokoju? Teraz miał immunitet. Nie musiał zrywać się jak spłoszona sarna na widok żołnierzy i trwać w niepokoju o zaproszenie do kapitańskiej kajuty. Dwie zepsute znajomości nie były warte porzucenia tego pokoju. W końcu był także lisem, a te raczej nie myślały o innych. Brak empatii nadrabiał zamiłowaniem do pracy i to mu wystarczało. Umył się szybko. Po pierwsze był zmęczony, a po drugie chciał uniknąć towarzystwa. Wytarł się, przepasał biodra, ogarnął twarz, ubrał w czyste ubrania i nie niepokojony wrócił do kajuty, gdzie czekała go przeprawa ze zszywaniem ubrań. Musiał je w końcu oddać do odświeżenia. Z samego rana stawił się na zmianie i nie wyszedł z niej aż oddzwoniono sygnał na koniec pracy. Wyszedł spokojniejszy, poukładany i pewny tego, co komu chciałby teraz przekazać. A potem poszedł, prawdopodobnie po raz ostatni, zobaczyć się z rudym niedźwiadkiem.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 10, 2017 5:59 pm | |
| – Dobrze, że jesteś. Mam dla ciebie ważne zadanie – oznajmił, gdy tylko zobaczył młodzieńca w drzwiach na salę. Zabrzmiał zaskakująco poważnie i chłopak już mógł zacząć obawiać się najgorszego. Nico swoim zwyczajem odsunął się na bok i klepnął wolne miejsce na łóżku, dopiero kiedy został zajęte przez Ismaela, odezwał się ponownie. – Musisz uratować świat. Czyli było gorzej niż chłopak się spodziewał. Sekundę później Nico dyskretnym gestem wyjął z szafki nocnej jakieś malutkie urządzenie. Rozejrzał się podejrzliwie, a następnie wręczył je Ismaelowi. Była to dokładnie ta sama gra, w którą grał, kiedy spotkali się po raz pierwszy. – Potrzebuję dwóch rąk, żeby zdobyć taki item. Bo to liczy czas rzeczywisty. To taka skrzynka z zajebistymi zbrojami… tylko trzeba przejść tę układankę na czas do jutra. Dałbyś radę? To bardzo ważne. Ton Nico nie wskazywał wcale na to, że mężczyzna żartuje. Wcisnął mu tę grę z tym swoim pięknym uśmiechem, szczególnie że większość opuchlizny zdążyła już zejść. Może nie wiedział? Może Jadis go nie odwiedziła? Może wiedział i wszystko było okrutną grą? Albo wiedział i mimo to postanowił udawać, że nie wie i dać chłopakowi szanse na powiedzenie wszystkiego samemu? Ewentualnie po prostu chciał poudawać, że nic się nie stało. Motywy Nico było zupełnie nieprzewidywalne, ale wyglądało na to, że problem ratowania świata w tej grze jest naprawdę palący. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 11, 2017 2:33 pm | |
| Naprawdę liczył na zawodzenie, płaczliwe jęki i grzmiący gniew unoszący pięści i krzywiący twarz w odrazie. Spodziewał się gromów już od wejścia, toteż poważny ton uspokoił wzbierające w nim chwilowo obawy i doprowadził do statecznego stanu wewnętrznej harmonii, którą narzucił sobie podczas zmiany. Wiedział co ma powiedzieć, wiedział jak ma się zachować i wiedział, że nie może pozostawić żadnych złudzeń. Pożegnania z pupilami były ciężkie, jednak na wszystko się przygotował i nawet wobec faktu że zaczynał bezinteresownie lubić tego pozytywnego idiotę był twardy i zdecydowany. To mu ułatwi życie późniejsze i sprawi, że nie będzie więcej musiał obwiniać się za czyjeś niedogodności. Nie robił tego dla Nicholasa – czynił to dla siebie. Kiedy jednak zasiadł tuż przy nim i już otwierał usta by przeciwstawić się ze spokojem tyradzie, niedźwiedź, jak przystało na rudego misia, zaskoczył go i wybił z rytmu. Wziął do ręki małe urządzonko i najpierw przyjrzał się jemu, potem jego właścicielowi, sprawdzając czy aby jest przy zdrowych zmysłach. Halo, gdzie ta kłótnia, gdzie słuszny gniew dążący do poróżniania? Dlaczego początkowa powaga przerodziła się w nieśmiałą, acz naglącą prośbę? Ismael kiwnął głową zrozumiawszy przekaz i uśmiechnął się słabo słysząc o ratowaniu świata. – Dla Ciebie wszystko drogi Nico. – Oparł się o twarde, metalowe wezgłowie łóżka i raz jeszcze obejrzał grę mężczyzny. Pomimo swoich zapatrywań techniczno-hobbystycznych nigdy nie był szczególnie dobry w takich zabawach. – Musisz mi tylko mówić co mam robić, bo nie bardzo odnajduję się w grach. No i definitywnie nie znam Twojej. – Nie wyglądała na bardzo skomplikowaną, nie była jednak także i mocno intuicyjna. Musiałby poznać manual, spróbować od podstawowego poziomu, zrobić cokolwiek prócz puszczenia się na głęboką wodę wyzwania. Jednak czemu nie, z pomocą Nicholasa powinien sobie poradzić. Szybko też odrzucił z głowy pomysł poważnej rozmowy. Póki może się nacieszyć zwyczajną sielanką, nie chciał z tego rezygnować. Jeżeli Jadis nie powiedziała mu o swoich podejrzeniach, tym lepiej dla Nicholasa. Im mniej się martwi tym szybciej zdrowieje. Jeżeli zaś miał być to wstęp do jakiegoś okrutnego planu, kimże był Ismael by go unikać. I tak wiedział co robić gdy sytuacja się zaogni. Jeżeli kobieta wpadnie i zacznie pluć jadem, szybko wywinie się z tej imprezy i zmieni otoczenie na lepiej sobie znane, spokojniejsze, pozbawione denerwującej, ludzkiej obecności. - Więc… Co tak właściwie mam zrobić?
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 11, 2017 5:29 pm | |
| Zwątpił w swoją księżniczkę. Zwątpił po raz pierwszy. Przez sekundę myślał, że Ismael żartuje. Nie spodziewał się, że z chłopaka jest taki nudziarz. Nawet bał się zapytać, co w takim razie robi, kiedy stoi w kolejce. Zamrugał, rozważając odebranie mu gry i poczekanie na kogoś bardziej kompetentnego. – To ty – pokazał paluchem na wyjątkowo napakowanego, przystojnego rycerza w lśniącej zbroi i z bardzo dużym mieczem. Awatar miał bujną czuprynę czerwonych włosów i totalnie przypominał Nico. – Musisz zabijać te kolorowe gluty i zdobyć w ciągu pięciu minut dziesięć tysięcy punktów. Punkty dostajesz za zabijanie, ale więcej kiedy np. zabijesz zielonego, gdy miecz otaczają zielone płomienie. A. I musisz robić to do rytmu takiej zajebistej, epickiej muzyczki. Wtedy też dostajesz więcej. Potem jeszcze cię poproszę, żebyś zebrał marchewki na mojej farmie i nakarmił wilkora. Ale to zaraz ci wyjaśnię, bo zaraz nam bonusowa skrzynka minie. Zarządził, po czym gotów był dalej tłumaczyć zasady albo głośno kibicować chłopakowi, gdy ten już zdecyduje się kliknąć przycisk play. Wyzywać przeciwników i zatykać sobie usta, za każdym razem kiedy padnie wulgarny bluzg. Nie wypada wyrażać się brzydko przy księżniczka. W ogóle nie krył swojego zaangażowania. Zdawałoby się, że rzeczywiście ważą się losy całego świata. A niemądry Ismael przejmował się jakimś tam Jasonem. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 11, 2017 11:43 pm | |
| Kiedy inni spędzali czas na zabawach, on, jako małe azjatyckie dziecko czytał książki i igrał z równaniami matematycznymi. Tak, był nudziarzem, ale też nie zamkniętym na wszelkie towarzyskie rozrywki jakie miał mu teraz Nico do zaoferowania. Świat wszak stał przed nim otworem i tylko należało odpowiednio zinterpretować – którym. Grzecznie nacisnął play i rozpoczął swoją wielką przygodę. – Mniemam że nawalanie bez przemyślenia jakiejś strategii nie jest rozwiązaniem, hm? – Chaotyczne wciskanie walki nie wydawało mu się zbyt mądrym posunięciem W końcu nie po to natura obdarzyła go mózgiem żeby z niego nie korzystać. Zdobył punktów kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt i nawet kilkaset, ba, udało mu się ze dwa razy strzelić jakieś Uber combo, którego zupełnie nie zrozumiał, jednak nadal poza faktem nawalania w glutki nie znał prawdziwego przeznaczenia tej gry. To nie mogło być przecież wszystko… Inaczej Nico bardzo straciłby w jego oczach. Na nic się zdały jednak jego starania, bowiem nawet starając się zagrać wszystko poprawnie wciąż pozostawał noobem bez przeszkolenia. Avatar padł jak długi pod naporem glutkowatego czegoś, co przypominało albo zielony miecz, albo wyjątkowo nieapetyczną zabawkę dla dorosłych. Najśmieszniejszy był w tym chyba fakt, że Ismael, jako iż grał dobre (całe!) półtorej minuty, sapnął z oburzenia i niedowierzenia. - Jeszcze raz! – zawyrokował, nie pozwalając odebrać sobie urządzonka. Gra, pomimo że jej nie znał, przynosiła mu dziwny rodzaj ukojenia. Mógł oderwać swoje myśli od wielkich, dziwnych spraw i zresetować mózg. Potrzebował tego chyba i misio okazał się znowu niezawodnym kompanem. Gdy podchodził do wyzwania po raz trzeci, bardzo zdeterminowany by wygrać, na ekranie pojawił się zlepek kilku glutków wachlujący odnóżami w kierunku jego postaci. O Allahu, powinien to zabić, czy poczekać aż złoży jaja? – C-co teraz? – Zerknął niepewnie na swojego księcia, a jego mina wyrażała bezbrzeżną potrzebę wykazania się w tej zabawie. Głęboką i nieskończoną!
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 12, 2017 7:55 pm | |
| – O kur! Znaczy… Jejku. Zapie! Uderz go! Z lewej! Nie możesz różowego! Tyko nie różowego! O chu! Cholera. Świetnie! Dokładnie tak! Zaje. Świetnie. Wykrzykiwał, nieustannie zasłaniając sobie usta w zakłopotaniu. A robił to niebezpiecznie głośno i w każdej chwili mógł im na głowę ściągnąć prawdziwe niebezpieczeństwo w postaci groźnej pielęgniarki. Był jednak nie mniej podekscytowany niż młodzieniec i z zapałem mu kibicował. Nie zapominał jednak, by nie przeklinać przy swojej księżniczce, co u takiego dużego chłopa było całkiem komiczne. Po pojawieniu się nowego ekranu, uśmiechnął się przebiegle. – Pocałuj mnie, to ci pokażę – oznajmił szelmowsko z tym błyskiem w oku i widać było, że wcale nie żartował. To w końcu już trzecia randka. Należało mu się. Zawsze to jakaś rekompensata za utratę dłoni. Jego zdaniem nawet trochę fajniejsza niż renta, a już na pewno lepsza niż ohydne współczucie. Czas na ekranie zaczął odliczać trzydzieści sekund, po których zapewne stracą okazję na uzyskanie tajnej skrzynki z itemami, które pomogą im w ratowaniu świata. Nico był jednak gotów zaryzykować losy wirtualnej ludzkości, aby zyskać ten jeden, cudowny całus. Nie ułożył jednak ust w dzióbek, tylko dalej szczerzył jak rasowy, potargany idiota. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 12, 2017 8:49 pm | |
| Doprawdy Nicholas był bestią. Zagrywki poniżej pasa zdawały się być jego specjalnością w momentach, gdy użycie ich powinno być karane kastracją chemiczną. Co jednak pozostało Ismaelowi uczynić w takich okolicznościach, skoro naprawdę chciał się wykazać i chociaż nie minęło dużo czasu powoli łapał bakcyla? Jako że na podorędziu nie mieli sklepu z grami video, zaś bodaj jedyny egzemplarz w jego zasięgu należał do rudzielca, Hariri mógł jedynie czynić to, co czynić należało. Schować dumę do kieszeni i grzecznie słuchać starszego. Nie westchnął cierpiętniczo, nie przewrócił oczami, nie skrzywił się i nie przyjął miny męczennika idei. Nic nie wskazywało na to by zareagował na śmiałą zaczepkę, chociaż pod ciemną czupryną kłębił się natłok myśli. Wniosek był jednoznaczny – przyszedł tu z myślą, iż wyjdzie jako wróg. Że los tego drugiego przestanie obchodzić zarówno jego jak i Nicholasa. Że po przekroczeniu progu staną się sobie obojętni i równie dobrze mogliby nie istnieć. Przygotował się na to i nie przewidywał rozpaczy, toteż zrobienie czegoś tak miałkiego jak pocałowanie go nie niosło ze sobą bagażu uczuciowego. Nie zaczerwienił się jak chłopiec na pierwszej randce i nie spuścił wzroku. Mało brakowało by wzruszył ramionami, ostatecznie jednak i od tego się powstrzymał. Pochwycił rudego misia za szpitalne wdzianko i przyciągnął do siebie, witając go własnymi ustami z serdecznością arabskiej gościnności. Nie był to wcześniejszy buziak w kącik warg, nie był niewinnym całusem, jakiego mógłby ukraść i uciec. To był prawdziwy, długi, pełen pasji pocałunek, jakim powinno się obdarzać jedynie osoby kochane. Bądź takie, którym zaraz zajrzy się pod bieliznę. Zdominował go. Jak nigdy nikogo, najzwyczajniej w świecie rudzielca zdominował, napierając na jego wargi jak imigranci na granice. Gdy już z nim skończył, a zajęło mu to nieco czasu, sam zdziwił się faktem wstrzymywania powietrza, toteż odetchnął głęboko i go puścił, bez słowa powracając wzrokiem do ekranu gry.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 12, 2017 10:33 pm | |
| Nicholas nie speszył się jakoś szczególnie, gdy okazało się, że Allach nie zabrania chłopakowi szybko przechodzić do rzeczy (już się obawiał, że będzie zmuszony zapuścić kozią bródkę, żeby spodobać się młodzieńcowi). Był nawet zadowolony, iż udało im się przeskoczyć etap kilku randek i zamiast wstydliwie nadstawiać się do pocałunku, postanowił raczej wykorzystać okazję. Wszystko nie mogło jednak potrwać dłużej niż 30 sekund. – Wystarczy, że nadusisz trójkąt – wyszczerzył się jeszcze szerzej, wyjątkowo zadowolony ze skutecznego podstępu. – A potem musisz ułożyć te klocki w rzędy. Kolorami. Wtedy uda ci się ogłuszyć gluty i szybko zdobędziesz punkty. Potem jeszcze tylko pokonasz ich szefa i będziemy mogli zająć się farmą. Następny etap mógł przypaść Ismaelowi nieco bardziej do gustu, ponieważ była to zwyczajna minigra logiczna, która wymagała przede wszystkim sprytu i spostrzegawczości. Mógł zaimponować Nico i popisać się przed nim tymi zdolnościami. Nie była aż tak emocjonująca, ale prawdopodobnie nic tego wieczoru nie będzie równie emocjonujące, jak ten krótki, ale bardzo intensywny pocałunek. Jeżeli to był sposób na zrywanie kontaktów, to Ismael był w tym równie dobry, jak w unikaniu kłopotów. A może po prostu bardzo lubił sobie wszystko utrudniać. Nico próbował mu pomóc z tymi kwadracikami z bardzo poważną i skupioną miną. W końcu nadal chodziło o piękną zbroję, która miała wypaść z upragnionej paczki. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 12, 2017 11:05 pm | |
| - Mmhm, brzmi logicznie. – Oblizał usta i z powrotem zajął swoje miejsce u jego boku, robiąc wszystko według instrukcji mężczyzny. Dusił przyciski, układał kolory, roztrzaskiwał kolejne gluty i w końcu udało mu się dobić do samego szefa glutowego gangu. To przy nim spiął się i skoncentrował, zaznajomiony z zasadą że żaden boss nie jest miękką fają, którą pokonać można byle tańcem. Przy tej części zadania postarał się po wielokroć, przyjmując ciosy na swoje wirtualne ciało i oddając je z taką zawziętością, jakby w szefie glutowego gangu dostrzegał wijącego się Sullivana. Zagryzł wargę, spinając mięśnie i jak głupi dociskając przyciski aż do obudowy. Nie szczędził sił, by Nicholasowi było przyjemnie, taki był z niego wzorowy obywatel. Nie wszystko jednak szło po jego myśli. O ile sukcesywnie zbijał pasek życia wroga, zapomniał że i on jest bity, a jego pasek jest znacznie krótszy. Gdy to dostrzegł, prawie się przeraził. Może brał to zbyt na serio, a może nie chciał sprawić Nico przykrości – zaklął brzydko pod nosem i blady z wysiłku oddał hołd zasadzie iż mocniejsze wciskanie przycisków oznacza mocniejsze ciosy. Jęknął żałośnie, gdy otrzymał wprost na twarz jakieś potężne gluto-combo. - Tego się nie da zrobić. Patrz, próbuję i próbuję, a to ja zbieram bęcki. Jak niby mam go… Och. – Udało mu się coś niesamowitego. Właśnie zupełnym przypadkiem włączył słowo „unik” do swojego słownika. Poczerwieniał zawstydzony własną niekompetencją i przestał się odzywać już zupełnie, gryząc wargi by stłumić każdy rodzaj entuzjazmu, jaki mu się cisnął na usta. Powinien pomyśleć o tym wcześniej, dlaczego głupi Nico mu nie powiedział co robi źle? Palant jeden. Pewnie chciał go obwiniać za brak tego jego skarbu po czasie.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pią Paź 13, 2017 5:11 pm | |
| Oczywiście, a następnie zażądać spłaty straconych skarbów w pocałunkach. Skoro jednak jego misterny plan nie wypalił, postanowił zrezygnować z podstępów. Był prostym chłopakiem, więc położył łapsko na udzie młodzieńca, postanawiając pójść jeszcze kilka etapów dalej w ich znajomości. Nie zrobił z ręką jednak nic niecnego, poza zupełnie niegroźnym, jedynie odrobinę złośliwym przeszkadzaniem w mordowaniu glutków. Po zdobyciu skrzyni nagrodził go kolejnym okrzykiem, gdy wypadła ta wymarzona zbroja pogromcy potworów i oswobodziciela ludzkości. Potem już tylko trzeba było podreptać postacią na farmę i zebrać z niej plony. Nakarmić cudaczne wierzchowce i w ogóle odwalić całą tę niezwykle nic nie znaczącą fabularnie robotę, za którą wypadały skórki oraz inne upiększenia. Nico wszystko cierpliwie mu tłumaczy, bardzo dumny ze swej księżniczki, która odkryła nie tylko uniki, ale również zdolności specjalne. Znów sprawił, że Ismael zapomniał o całym świecie i mógł bez wyrzutów dobrze się bawić. Zrezygnować z pokrzywdzonej lub niezadowolonej miny. Nie miał czasu na zmartwienia, jeśli nie chciał zepsuć combo. Gdy sprawy zostały załatwione, Nico odebrał mu konsolę, jakby był odrobinę o nią zazdrosny. Jeszcze młodzieniec zaangażuje się za bardzo i np. spróbuje ją pożyczyć. Schował więc urządzenie bezpiecznie w swojej szafce. – Wiem o Jasonie – oznajmił niespodziewanie. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sob Paź 14, 2017 12:37 pm | |
| No i sielankowy humor szlag trafił. Nico wyskoczył z tekstem jak Filip z konopi, zupełnie zaskakując nieprzygotowanego na takie informacje Ismaela. Ten odruchowo zadrżał, jakby samo wspomnienie Jasona budziło w nim jakieś pokłady wewnętrznego, instynktownego przerażenia. Może i nie okazał się skończonym skurwielem w czasie ostatnich wydarzeń, wciąż jednak dumnie nosił przypiętą mu łatkę brutala bez krzty honoru. Hariri widocznie zmarkotniał. -A kto nie wie o kapitanie Sullivanie. – Wzruszył ramionami biorąc to na spokojnie. Co niby miał zrobić i powiedzieć? Rzucić się z płaczem na niedźwiedzie kolana i wyłkać że to nie on, że jest niewinny? Uśmiechnąć się ironicznie i przytaknąć wszelkim jego wątpliwościom? Prawda musiała się obronić sama, a on NICZGO NIE ZROBIŁ. Niczego wbrew sobie, niczego by kogokolwiek pognębić i, co ciekawsze, niczego wbrew komu i czemukolwiek. Po prostu tam był, po prostu wracał od Nicholasa, po prostu wpadł na tego, kogo nie chciałby zobaczyć ciemną nocą w zaułku. Skończyło się lepiej niż przewidywał, dlaczego więc miałby czuć się z tym źle? Bał się zmian, jednak póki nie następowały, zamierzał korzystać z dobrodziejstw immunitetu. Wszak nikogo za niego nie sprzedał, nawet jeżeli w niedźwiedzich oczach widział uszczerbek na zaufaniu. Jeżeli ten pocałunek miał być ich ostatnim, przyjmie to na klatę jak rasowy mężczyzna. Będzie go chronić na swój tchórzliwy sposób, w końcu był mu to winien. – Ale zakładam, że to ma ciąg dalszy. Chcesz mi coś powiedzieć, czy oczekujesz, że to ja powiem coś Tobie? Spojrzał Nicholasowi prosto w oczy bez zakłopotania, obawy czy lęku o jego reakcję. Niczego nie mógł teraz zrobić prócz spokojnego oczekiwania na rozwój wydarzeń. Maszyny i silniki są dużo lepsze od ludzi. Maszyny i silniki nie oczekują, że zawsze będziesz po ich stronie. Jesteś im obojętny jak pierdnięcie muchy kamieniom.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 11:05 am | |
| – A masz mi coś do powiedzenia, księżniczko? – Zapytał z tym swoim wesołym uśmiechem i wyciągnął rękę, żeby potargać chłopakowi kudły. Nie spoważniał gwałtownie, ani nie przybrał tego pełnego pretensji tonu. Dopiero po chwili opadł na poduszki całym swoim cielskiem, tak że udręczone łóżko skrzypnęło i odwrócił od niego spojrzenie nim znowu się odezwał. – Nie zrobię ci wykładu. Nie ocenię. Jestem raczej kiepski w gadkach. Nawet rozumiem, że wybrałeś silniejszą stronę. Taką, która zapewni ci bezpieczeństwo – Nico odruchowo dotknął swojej wciąż niemalże kompletnie niesprawnej dłoni, którą poruszał z ogromnym trudem, a każde drgnięcie mięśnie wywoływało ogromny ból. Odetchną, żeby móc znowu spojrzeć na Ismaela z tym błyskiem w oku i odrobinę wymuszonym uśmiechem. – Dzięki, że przyszedłeś się pożegnać. Bo po to przyszedłeś, prawda? Świetnie całujesz, ale nie powinieneś mnie więcej odwiedzać. Kapitan Sullivan jest wrażliwy na punkcie swoich chłopców. Ismael zrozumiał, że Nico domyśla się dużo więcej na temat Jasona niż młodzieniec mógł się spodziewać. Razem służyli w jednym oddziale. A widać gej radar nie zawodzi Nicholasa. Zapewne chłopak nie był pierwszym pieszczoszkiem Silvershota, choć niewielu wiedziało, że chodzi tu o banalne dawanie dupy, a nie szpiegowanie dla kapitana. Zawsze zresztą można było łączyć przyjemne z pożytecznym. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 12:44 pm | |
| - To zależy od tego co i czy chcesz usłyszeć. – Patrzył się na niego początkowo bez większych emocji, odbierając za to wszystkie malujące się na jego twarzy. Chociaż nadal się uśmiechał, w Nico z sekundy na sekundę pozostawało coraz mniej niedźwiedzia, a coraz więcej pustej skorupy. Nie umknął mu drobny gest atencji dla pokiereszowanej dłoni. Także na nią spojrzał i w jednej chwili ogarnął go taki smutek jakiego już dawno nie uświadczył. Pokręcił przecząco głową. – Bezpieczeństwo? Ja nie wyb… – Jednak on wciąż mówił. Zrobił przerwę na oddech, pozwalając Ismaelowi dojść do słowa i nie dając wykorzystać tej sytuacji. Było to dość okrutne zwłaszcza, że ważyły się losy zalążków ich przyjaźni. Hariri wysłuchał go do końca. Nico był neutralny i pasywny, co dobrze korelowało z celem, jaki Ismael chciał dzisiaj osiągnąć. Spodziewał się darcia szat, krzyków i pogardy. Nie zdziwiłby się próbą pobicia i nawet by się przed tym nie bronił. Nie przed Nicholasem. Mimo wszystko obraza jaką ten go uraczył, chociaż z zewnątrz mogła brzmieć jak prosta informacja bez podtekstu, dla niego była policzkiem doskwierającym bardziej niż wrzące srebro wylewane na członki. Spochmurniał. Wstał z jego łóżka i stanął tuż obok – na tyle daleko by być poza jego zasięgiem, jednak na tyle blisko by móc jednym skokiem złapać go w swój. Nie wyglądał na szczęśliwego z powodu jego słów i Allah mu świadkiem, że nie był. Zabolały. Jedno zdanie doprowadziło go do początków gniewu, a już z pewnością zawodu i rozżalenia. – Nie obrażaj mnie. Nigdy, NIGDY nie będę „chłopcem” Sullivana i nigdy nie będę szukał bezpieczeństwa takim sposobem. Ja nie… – To była ta jedna chwila, kiedy rwał się do tego by wykrzyczeć mu że sam nie wie o co tu chodzi. By gorąco zapewnić, że nie jest zdrajcą, a jedynie podłym tchórzem. Nieopatrznie jednak ponownie spojrzał na jego rękę i wtedy właśnie cała ta potrzeba rozpalająca jego ciało opuściła go. Uspokoił się, tracąc rezon i chęć dalszej walki. Wszystko w imię większej sprawy, a przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Polubił go. Nico był pierwszym żołnierzem, do którego nie bał się podchodzić i pierwszym człowiekiem na statku, z którym robił zwyczajne, koleżeńskie rzeczy. Sam nie wiedział kiedy zaczęło mu zależeć na jego spokoju i bezpieczeństwie zamiast na zabiciu własnych wyrzutów sumienia. Musiał zagrać, dlatego uśmiechnął się tak, by móc posądzić go o drwinę. – B-bingo, to pożegnanie. Masz mnie, odkryłeś moje karty. Zrób mi przysługę misiu i nie wtrącaj się więcej w moje sprawy. To będzie zdrowsze niż granie idioty ładującego się pod buty. Leż, zdrowiej, a potem trzymaj się po drugiej stronie statku. Rozumiesz takie proste słowa, prawda? – Nie chciał tego mówić. Nie chciał też słuchać odpowiedzi, dlatego nim Nicholas zdążył przetrawić cokolwiek i (być może) poużywać sobie na nim, wyszedł. Jedynym sposobem ochrony rudzielca było odsunięcie się od niego i profilaktyczne zapobiegnięcie nawrotom jego głupiego heroizmu. Chronił go. Tak to sobie tłumaczył.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 1:56 pm | |
| Niemądry Ismael pozbawił się jedynego sojusznika i na dodatek ostatecznie złamał mu serduszko, utwierdzając w przekonaniu, że bez ręki to nawet najcudniejszy uśmiech nie pomoże. Udowodnił misiowi, że w tym stanie nie jest godzien żadnej księżniczki. W końcu co to za rycerz, co nie może trzymać spluwy? Ismael mógł uciec z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zyskał nawet kolejnych kilka dni spokoju. Nikt nie przeszkadzał mu w pracy. Nie nachodził go. Na wszelki wypadek wszyscy go omijali. Nawet gdy spóźnił się do pracy, przełożony nie spróbował udzielić mu nagany. Jadis widocznie też zapomniała o sprawie, ponieważ nie próbowała w żaden sposób się z nim kontaktować. Miśka ze skrzydła szpitalnego nie wypuściłaby pani Mary. Ale święty spokój ma bardzo wysoką cenę. Z samego rana podeszła do niego kobieta w mundurze, mógł być pewien, że właśnie przyszło mu ją zapłacić. Tym razem nikt nie próbował się z nim szarpać, ani zatarasować mu przejścia w korytarzu. Klasyczna piękność o wyjątkowo harmonijnych rysach twarzy i gęstych włosach, opadających łagodnymi falami na ramiona, przysiadła się do niego w stołówce. – Kapitan Sullivan chce, żebyś zdał mu dziś wieczorem raport. Masz przyjść do jego kajuty po skończonej pracy – uśmiechnęła się lekko i napiła mocnej kawy, która w smaku miała coś nieprzyjemnie metalicznego. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 2:35 pm | |
| Zyskał kilka dni spokoju i dwa razy bardziej gryzące go wyrzuty sumienia. Już dwa dni później chciał iść, spuścić głowę i przeprosić niedźwiadka za to jakim kutasem był, jednak stojąc już na progu części szpitalnej i widząc wszelkie łóżka, chorych, izolatki i zabieganą pielęgniarkę zawsze rezygnował. Spuszczał co prawda głowę, ale odchodził z niczym, gryząc wargi i zaciskając pięści w taki sposób, że nieobcinane paznokcie zostawiały mu pręgi we wnętrzu dłoni. Był tchórzem i coraz mocniej to do niego dochodziło. Myśl że przez to Nico nie oberwie bardziej była jakimś pocieszeniem, jednak wspomnienie jego smutnej miny rozrywało mu serduszko na bolące, skrwawione, drżące części codziennie palące go nieznośnym bólem. Efektywność jego pracy spadła. Był widocznie zamyślony, ale nawet kapitan jego sekcji Jablonsky nie zwracał mu żadnej uwagi. Odbijało się to czkawką na pracy całego zespołu i zamiast przynieść spokój, było zarzewiem konfliktu. Przynajmniej do momentu pojawienia się tajemniczej, nieznanej Ismaelowi piękności, która przydybała go akurat na godzinnym męczeniu zimnego już posiłku. Nawet nie podniósł na nią wzroku, zupełnie niezainteresowany ani walorami, ani tym, co ma do powiedzenia. - Obawiam się, że nie mam kapitanowi Sullivanowi do zdania żadnego raportu – zaryzykował, memłając widelczykiem papkę, która w zamyśle miała być substytutem ryżu. Cóż, ktoś przedobrzył z termiczną obróbką. - Nie jestem też zainteresowany żadną ofertą współpracy i prosiłbym o pamięć o tym. A teraz żegnam. – Wstał od stolika, nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem i nie dbając o to by odnieść swój talerz do punktu zwrotów najzwyczajniej w świecie skierował się do wyjścia.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 4:39 pm | |
| Piękna czy nie przeszła to samo szkolenie, co każdy z żołnierzy. Urodą jeszcze nikt nie wygrał wojny. Nim Ismael zdążył swoim zwyczajem tchórzliwie uciec, złapała go za ramię, sprawnie wkręciła rękę za plecy i zaryła jego mordką w zimny blat stolika. Przytrzymała go tak, pragnąc zapewne uniknąć kolejnego nieporozumienia. Jak na takie smukłe ramionka, miała dużo siły, ponieważ chłopak czuł rwący ból, biegnący od barku aż do dłoni. Niedelikatnie docisnęła jego policzek do stołu. – Powiedziałem, że pójdziesz dzisiaj wieczorem złożyć raport kapitanowi – powtórzyła rozkaz, a następnie spojrzała w kierunku swojej kawy. Podczas gwałtownego ruchu napój rozlał się po blacie. Wykrzywiła pełne wargi w niezadowolonym grymasie, ale nie spróbowała wytrzeć brudu jego buźką. W końcu kawa i tak była wstrętna. – Zrozumiałeś? – Dopytała, czekając aż grzeczny chłopiec potwierdzi i z poczuciem wykonanego rozkazu będzie mogła zająć się własnymi sprawami. Na przykład znaleźć jakiegoś frajera, któremu łaskawie pozwoli sobie postawić kolejną filiżankę. Wystarczyło skinienie głowy albo przekonujące jęknięcie. Niczego więcej od Ismaela nie oczekiwała. Nie musiała grozić młodzieńcowi. Ten pewnie doskonale wiedział, że jeśli nie wykona polecenia, to jego immunitet bardzo szybko zamieni się w list gończy i ukrywanie w najciemniejszym zakamarku statku niewiele tutaj pomoże. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 9:34 pm | |
| Nawet nie zauważył jej ruchu. Padł na blat z rwącym bólem promieniującym przez cały bark i z donośnym jękiem obijając kość policzkową o zimny blat. Jego jedzenie pozostało na miejscu, tacka jednak zadrżała przesuwając się o centymetr albo dwa w kierunku krawędzi. Uścisk kobiety bolał, toteż chociaż próbował wyrwać rękę z kajdan jej małej dłoni, w końcu poległ, piszcząc cicho jedynie paniczne: tak, tak! I chociaż nie miał na to najmniejszej ochoty, szczuty coraz to nowszymi pieseczkami Sullivana nie miał wyjścia. Gdzieś pomiędzy stanowiskiem i kajutą natknął się na swoich ulubionych żołdaków, którzy przyglądali mu się zdecydowanie zbyt podejrzanie, przez co naszła go niemiła pewność iż faktycznie jest pilnowany, by w razie potrzeby o ustalonej porze pod eskortą grzecznie dotrzeć pod same drzwi kapitana. Przełknął ślinę, pasując przegub na wspomnienie twardego, mocnego uścisku. I to było też nasieniem, które wykiełkowało potem w drzewo i zaowocowało jego potulnym, spolegliwym wystawaniem przez dobrych naście minut pod drzwiami, nasłuchując czy może jakimś cudem Jasona za nimi nie ma. Doskonale wiedział czego mógł się po nim teraz spodziewać. Był arabem, ale nie idiotą. Nie miał złudzeń i dopiero teraz dostrzegał, że immunitet niósł za sobą cenę, której prawdopodobnie nie podoła nie tylko przez wzgląd na szacunek do siebie samego, ale przede wszystkim strach o to, w jakim stanie psychicznym go Silvershot pozostawi. Westchnął i oparł się o próg, krzyżując ręce na piersi. Analizował za i przeciw, w końcu dochodząc do wniosku, że przyprowadzenie za ucho będzie zdecydowanie bardziej bolesne i upokarzające. Już nikt na tym statku o niego nie dbał, nie musiał więc dbać o jakiekolwiek pozory. Kochał kosmos, chciałby już jednak wylądować.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 10:11 pm | |
| Silvershot znowu siedział wygodnie przed swoim biurkiem, ale tym razem nie palił, choć w pomieszczeniu wyraźnie unosił się zapach tytoniu. Na blacie leżała cała sterta dokumentów, które zostały ułożone w równe rzędy. Obok nich niedbale rzucony został czytnik danych. Kapitan wyglądał na zajętego i kazał długo czekać młodzieńcowi na swoją uwagę, co ten zapewne przyjął z ulgą. Stał dobrych kilka minut na środku pomieszczenia, kompletnie przez Jasona zignorowany. Żołnierz przerzucał jakieś dane, które wyraźnie go nie satysfakcjonowały. W końcu na moment odwrócił głowę w stronę chłopaka. – Masz mi do powiedzenia coś interesującego? Bo widzisz… masz u mnie dług. Możesz go spłacić sprzedając mi jakąś cenną informację albo w inny, przyjemniejszy sposób. To jak? – Jason odwrócił się do niego i znów na moment zajął dokumentami. Nawet niespecjalnie przykładał się do tego, by groźby brzmiały przekonująco. Ismael już się przekonał, że mężczyźnie zupełnie brak skrupułów. Silvershot nie musiał robić groźnych min i podnosić głosu, żeby wywołać drżenie dłoni i nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Odłożył cztery teczki na bok, robiąc miejsce na biurku. Sięgnął po czytnik, czekając aż młodzieniec podejmie dla odmiany mądrą decyzję albo co bardziej prawdopodobne… zrobi coś wyjątkowo głupiego. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 11:03 pm | |
| Było mu to wybitnie na rękę, zaś jeszcze bardziej byłoby, gdyby po prostu machnął na niego ręką i go odprawił. Poczułby się przez chwilę nawet doceniony, z westchnieniem ulgi odnajdując drogę do siebie i przełykając nerwy, jakie towarzyszyły mu od nieprzyjemnego poranka. Nie był wyprostowany jak struna, jak wszystkie pieski Sullivana. Bał się, ale nie połknął kija i nie przechodził ostrej tresury, toteż potrafił kulić przed nim kark, ale nigdy nie wypinał piersi w salucie. Na honory trzeba było sobie zasłużyć, Jason zaś.. Cóż, daleki był od zbierania przywilejów swojego stołka. - Nie przypominam sobie, bym zaciągał u kapitana jakikolwiek dług, sir. Nie prosiłem o nic i niczego nie oczekiwałem, dlatego pańskie stanowisko było jedynie pańską decyzją – zaczął hardo, ignorując instynkt samozachowawczy każący mu się zamknąć, albo rzucić jakąś niesprecyzowaną, wyssaną z palca informację, którą mógłby sobie kupić kolejne kilka dni wolności. – Mogę już iść? – zaryzykował, przestępując z nogi na nogę. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć jakie zadania i jaką papierologię miał do zrobienia kapitan. Jego położenie było czysto strategiczne – w każdej chwili mógł rzucić się do drzwi i salwować się ucieczką. Mógł, ale tego nie zrobił. Wiedział że Jason jest szybszy i sprawniejszy. Nawet jeżeli był mniejszy, nie był królem zwinności i jedyne co by na tym zyskał to byłoby kilka dodatkowych ciapek. – Jest kapitan zajęty, a ja nie chcę przeszkadzać. Ryzykował tym dużo. Jason nie wyglądał na zadowolonego, do tego nie grzeszył cierpliwością i wyrozumiałością. Nadużywał jego względów i chyba powinien przestać, ale może to skłoni Silvershota do konkretów, by mógł szybko bardziej pożałować, iż go usłuchał.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Paź 15, 2017 11:21 pm | |
| Odczekał chwilę, dając młodzieńcowi parę sekund ciszy i szansę na zamianę swojego niefortunnego stanowiska. Gdy ta nie nastąpiła, powoli odłożył czytnik na stos teczek. Ismael wciąż mógł jeszcze się odezwać i odszczekać swoje nieostrożnie słowa. Jeśli jednak nie skorzystał z tej okazji, to sekundę później wylądował przyciśnięty ciężkim ciałem Jasona do biurka. Z rozrzewnieniem mógł wspomnieć atak ślicznej panny z poranka. Teraz tamten ból wydawał się być jedynie łaskotaniem. Prawą dłoń technika Jason trzymał tuż nad jego pośladkami, a swoją wolną rękę wsunął między krawędź blatu i ciało młodzieńca. Palce bez trudu poradziły sobie z paskiem i zaczęły sprawnie rozpinać guzik spodni. Jason nawet nie zaczął tej głupiej dyskusji. Dał mu wybór, a Ismael podjął decyzję. Jeszcze chwila i kapitan pozwoli spodniom chłopaka opaść w okolice kostek, a następnie szybkim ruchem zsunie mu bieliznę. Sam odbierze spłatę długu, skoro chłopak nie zamierzał grać według narzuconych zasad. Hariri miał właśnie okazję przejść tę upragnioną tresurę i to przeszkolenie poprowadzi Sullivan we własnej, parszywej osobie. Młodzieniec nie mógł mieć żadnych wątpliwości, co do tego, że przemoc i władza podniecały żołnierza. Zapewne dużo bardziej niż nawet najkształtniejsze tyłki i najśliczniejsze buźki. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 16, 2017 12:46 am | |
| Jeden z gorszych scenariuszów właśnie się spełniał. Co ciekawe, zamiast runąć jak długi i zapłakać nad swą nędzną dolą, Ismael nawet się nie odezwał, prócz krótkiego, urywanego krzyknięcia, gdy uderzył trzewiami o zaściełany teczkami blat. Z każdym ruchem Jasona jego godność umierała troszeczkę bardziej i chociaż wewnętrznie uczuwał ogromną chęć do powtarzania zaprzeczeń niczym mantry, udało mu się zagryźć wargi i zdławić wszelkie protesty. Nie przyjął roli stereotypowej ofiary zaciskającej nogi, powieki i wyrywającej się spod znienawidzonego uścisku. Nie miał nadziei na to, że cokolwiek z powyższych odciągnie uwagę Silvershota na tyle, by dał mu spokój skoro już zaczął – dlatego właśnie nie powiedział nic, chociaż cisza nie zalęgła się w pomieszczeniu. Szumowi opadających ubrań, bolesnym jękom towarzyszącym wbijaniu brzucha w krawędź mebla i szorowaniu zaciskającymi się w pięść palcom akompaniowała rezygnacja i chociaż nie sposób było ją usłyszeć, zdecydowanie można było ją poczuć. Był jak ten biblijny baranek, który idąc na rzeź płacze po cichu. Sam sobie zgotował taki los i teraz musiał wypić piwo, które nawarzył. Nie wyginał się spolegliwie w kierunku mężczyzny, nie wypinał chętnie i nie wzdychał pod jego dotykiem tak, jakby to mogło wyglądać w brzydkich filmach dla romantyków. Trochę się szarpał, był to jednak odruch bezwarunkowy wobec agresji, jaką na nim uskuteczniano. Nie podobało mu się to, przecież to oczywiste. Nie był zwolennikiem stosowania przemocy i nie uwzględniania obaw drugiej osoby kiedy dochodziło do pewnych rzeczy, dodatkowo każda myśl o Sullivanie przepełniała go obrzydzeniem i chęcią zwrócenia posiłków. Sama myśl o tym jak szmaci w tym momencie resztki dobrego imienia Ismaela wyciskała mu z oczu łzy i wzmagała dławienie się jadem, jakim chciałby opluć twarz kapitana. Przykre słowa rodziły się w jego głowie i niczym jętki umierały niedługo potem, zastępowane przez inne. Kłębiło się w nim tyle myśli, że nie potrafiłby ich na raz ogarnąć, a wszystko to przez głupiego idiotę, którym był kiedy zdecydował się potulnie przyleźć na ścięcie. Załkałby boleśnie nad swym losem, teraz jednak był nieco zajęty. Mimo to wciąż nie powiedział niczego na swoją obronę.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salvation | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |