|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Salvation Wto Lip 18, 2017 11:44 am | |
| First topic message reminder :Jeszcze z okien kokpitów pasażerowie mogli podziwiać wybuch pierwszej bomby atomowej. Grzyb uniósł się nad Europą, ale już po chwili kolejne pociski spadły na Amerykę. Komunikat nadszedł z Ziemi dwie godziny po starcie. Musiał zostać przesłany w pośpiechu, ponieważ dane uległy w pewnej części zniszczeniu. Dowódcy statku kosmicznego Salvation oberwali drżący, fragmentaryczny obraz, przedstawiający naczelnego dowódcę sił zbrojnych NATO. – Uruchomcie protokół G54. Zmieniony zostaje cel misji. Od teraz zadaniem załogi jest odnalezienie planety [transmisja została przerwana] Przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo [szum, obraz niebezpiecznie zafalował] Powtarzam. Gdy odsłuchujecie tę wiadomość, Ziemia już nie istnieje. [pisk, zmuszający obecnych w pomieszczeniu do zatkania uszu] Przesyłam dane, które mogą wskazać na planetę nadającą się do osiedlenia. Bądźcie ostrożni. Informacje są niesprawdzone. [w tym miejscu wyświetlone dane były czytelne, choć w kilku miejscach wybrakowane] Komandorze Sullivan, los ludzkości jest teraz w pańskich rękach. Powodzenia. [transmisja kończyła się obrazem salutującego generała] – Ta wiadomość nie może wydostać się poza to pomieszczenie. To bezwzględny rozkaz. Wybuch paniki na statku oznaczałby nasz koniec. Ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy, to histeryzujące setki cywili. Zrozumiano? - Tak jest, komandorze. Rok: 2120, kilka dni po starcie z Ziemi Liczba ludności: 21 067 Stan statku kosmicznego „Salvation”: bardzo dobry Misja: odnaleźć planetę nadającą się do zasiedlenia |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Gru 21, 2017 6:56 pm | |
| Przyprowadzenie za wszarz wprost do kapitańskiej kajuty prawdziwie nie było tym, co życzyłby sobie przeżyć. Nie chodziło już nawet o żałosność jaką sobą przedstawiał, ani o zamiłowanie do zbyt mocnego zaciskania chlebowatych łap-łopat na ramionach i karku. Myśl że ma znowu stanąć twarzą w twarz z Sullivanem nie napełniała Ismaela radosnym oczekiwaniem i tak naprawdę z rzeczy, których chciałby doświadczyć wizyta u niego plasowała się gdzieś pomiędzy dżumą i cholerą. Dlatego też w momencie gdy drzwi zamykały się tuż za jego plecami wyglądał zupełnie nijako, nie mając na twarzy nawet grymasu jak po wdepnięciu w przypadkową kupę na drodze. Za to nie ruszył się z miejsca i nawet nie drgnął, gdy Jason począł odtwarzać teatrzyk. Wrócił z jakiegoś międzygalaktycznego spotkania kutasów że się tak odstroił, czy może planował romantyczną randkę w żołnierskiej suterenie przy blasku wybuchających olbrzymów gdzieś setki mil świetlnych od okien statku? - Mam do powiedzenia jedynie tyle, że nie życzę sobie zaciągania mnie tu wbrew własnej woli i że właśnie wychodzę... – Złapał za drzwi przymknięte tuż za jego plecami i szybko ściągnął wzrok z Jasona, nie chcąc go prowokować swoim wyrazem twarzy czy zachowaniem. Przez te dwa dni nieco ochłonął, liczył zatem, naprawdę liczył na to, że jego głos, chociaż cienki i cichy wobec tonu kapitana, przedrze się i zaowocuje najmniejszym nawet stopniem posłuchu. Przestał bać się mówić – co go może najgorszego spotkać? Sullivan najwidoczniej zbyt dobrze się bawił by wepchnąć go do komory dekompresyjnej, zaś kiereszując go uczyni mu swojego rodzaju przysługę. Wszak połamany nie przypełznie do jego nory, zaś zalegając w części szpitalnej będzie mógł wreszcie pobyć w samotności przez czas dłuższy niż kilka godzin wyrwanych z okresu pomiędzy pracą i posiłkiem. Martwił go jedynie fakt odsunięcia od obowiązków. Odwrócił się od Silvershota i przekroczył próg, oddychając pierwszym haustem swobody. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Wto Gru 26, 2017 9:53 pm | |
| W obecnej sytuacji próba nie prowokowania Jasona spojrzeniem była ze strony mechanika zbędą uprzejmością. Kapitan przez chwilę obserwował, jak jego ciapata kurewka zbiera się na odwagę, by podjąć próbę tchórzliwej ucieczki. Hariri był naiwny, jeśli myślał, że Silvershot pozwoli mu tak po prostu wyjść, skoro zadał sobie najpierw tyle trudu, by chłopaka tutaj sprowadzić. Podrapał się po ogolonym policzku, a następnie Ismael usłyszał za plecami charakterystyczny odgłos odbezpieczanej broni. – Naciskasz klamkę, ja naciskam spust, a stara prukwa ma dużo roboty, zbierając, to co z ciebie zostało ze ścian – oznajmił beznamiętnym tonem. Miał nadzieję, że realna perspektywa śmierci nieco otrzeźwi buntownicze zapędy chłopaka. Hariri nie był gotowy walczyć za wolność, ale chciał dać sobie rozwalić pusty łeb za święty spokój. Całkiem ludzkie. Zrobił jeden z tych ciężkich kroków w kierunku młodzieńca. – Mam spotkanie z tą hołotą, która w imię idei chce rozpierdolić cały statek. Będziesz mi grzecznie towarzyszył, zrozumiano? – Kapitan znalazł się przy drzwiach i oparł o nie duże łapsko, czekając aż Ismael pod wpływem ciężkiego spojrzenia posłusznie kiwnie głową. _________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Wto Gru 26, 2017 10:55 pm | |
| Zdębiał. Szczęk odbezpieczanej broni sprawił, że zatrzymał się w pół kroku, wstrzymując oddech i z niechcianą spolegliwością usłuchując warunku Jasona. Nawet nie drgnął. Sparaliżowany nagłym strachem jedynie zadygotał wewnętrznie i aż do momentu, w którym ciężka łapa kapitana oparła się o drzwi tuz obok jego ramienia nie wydał z siebie nawet pisku. Słysząc jak ten powoli się zbliża zwarł jedynie powieki, mocnym skurczem mięśni twarzy powstrzymując rodzącą się w nim panikę. Tylko spokojnie, Ismael, przy agresywnym psie trzeba poruszać się powoli. Kiwnął głową potakująco, niespecjalnie szczęśliwy z tytułu wycieczki, jaką ten mu fundował. Po kiego grzyba miał mu w ogóle towarzyszyć? Bunty wśród załogi były wybitnie nie jego sprawą, zaś pokazywać się w towarzystwie Jasona dobrowolnie nie chciał. Wystarczyły mu plotki, jakie już zdążyła rozsiać jego wierna ferajna, a które aktualnie zapewniały mu możliwość przejęcia punktu widzenia turystycznej atrakcji, tudzież człowieka trędowatego. - Muszę? – Pisnął cichutko, niemalże uniesionym z ekscytacji głosikiem. Mógł tu w ostateczności zaczekać, pewny że gdy tylko zostanie sam, ucieczka w teoretycznie bezpieczne rejony będzie tylko formalnością. Nie odważył się głowy ani podnieść, ani tym bardziej obrócić, nie wiedział zatem co Jason z zabawką zrobił. Jeżeli zaraz wciśnie lufę między jego łopatki to chyba ze stresu popuści. Nie był zbyt odważnym człowiekiem i nigdy tego faktu nie ukrywał. - Wygląda na to że to jakieś ważne, oficjalne spotkanie. Nie sądz... – nie dokończył, dając sobie na wstrzymanie i posępniejąc. Szczur na otwarcie kanałów w mniej galowy sposób ulizywał futro. O co mogło chodzić? Oficjalna reprymenda, czy popijanie prawie już niedostępnych trunków wysokoprocentowych przy akompaniamencie debatowania nad tym jak się dogadać by zminimalizować efekty potencjalnego buntu? Myśl o małych pokrętłach, zębatkach, tłokach i przekładniach, Ismael – wchodzenie w skórę i umysł Sullivana jest zdecydowanie gorszym pomysłem. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 27, 2017 12:22 pm | |
| Na pewno brak alkoholu był dla kapitana problemem równie palącym, jak wyczerpujące się w zaskakującym tempie zapasy żywności. Ismael z ulgą mógł przyjąć dźwięk z powrotem zabezpieczonej broni, schowanej następnie za skórzany pas. Jason zdawał się być zadowolony, gdy Hariri postanowił być grzecznym chłopczykiem i nie ryzykować już bezowocnych prób buntu. Choć samo tłumienie tych naiwnych rewolt chłopaka sprawiało mu odrobinę radości. – Nie odzywasz się, dopóki ci nie pozwolę. Robisz, co mówię i doskonale się bawisz – poprowadził go korytarzem, głębiej w kierunku wojskowych kwater. Ismael nigdy nie zwiedzał tej wyposażonej w kilka udogodnień części statku. Silvershot szedł szybkim i pewnym krokiem człowieka, który doskonale wie, dokąd zmierza. Nie odezwał się nawet słowem, stracił również zainteresowanie swoją maskotką. W końcu zatrzymali się przed jednymi z rozsuwanych drzwi. Po ich otworzeniu oczom Ismaela ukazało się pięć osób, stojących pod ścianą. W ostatniej z nich poznał przyjaciółkę rudego misiaka. Wszyscy więźniowie mieli skute dłonie. Na twarzy większości gościły ślady przesłuchań. Żadne z nich nie potrafiło prosto ustać, choć niejeden spod napuchniętych powiek próbował posłać Jasonowi nienawistne spojrzenie. – Zaprosiłem cię, ponieważ chciałem ci ułatwić podjęcie decyzji, po której stronie chcesz się znaleźć – wyjaśnił, spoglądając na swoich ludzi, którzy bez odrobiny współczucia patrzyli na rebeliantów. Z tym charakterystycznym zadowoleniem oprawcy.
_________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 27, 2017 1:53 pm | |
| Nie drgnął nawet, gdy kapitan ruszył, w pierwszym jego kroku tarasując mu przejście. Dopiero dłoń osadzona na jego ramieniu, zaciskająca się stalowym szponem na skrytej pod materiałem ubioru skórze zmotywowała go do podjęcia wysiłku. Może nawet nie tyle „zmotywowała”, co „zmusiła”, nakazując pewnym chwytem i mocnym, ciężkim pchnięciem osadzenie ciężaru własnego ciała o krok dalej, o dwa i kilka kolejnych. Takim właśnie sposobem Ismael przypomniał sobie, jak się chodzi i jak korzysta się z uprzejmej nawigacji drugiego człowieka. Szarpany za ramie skręcał dokładnie tam, gdzie prowadził go kapitan i boleśnie nabawiał się sińców w takim tempie, jaki ten sobie zaplanował. Gdzieś w połowie drogi kajdan ciężkiej łapy opadł, chwiejąc ciałem Haririego przez chwilę, nim ten złapał pion wsparty na własnych siłach. Nie odezwał się ani razu, trawiąc pod językiem wszelkie przekleństwa i dławiąc rodzący się w nim opór. No bo i na co mu odszczekanie się Sullivanowi, skoro nie robiło to na nim jakiegokolwiek wrażenia? Był zbyt bojaźliwą cipką by przejść do rękoczynów toteż komfort niepołamanych kończyn zakazywał mu mniej subtelnych niż pertraktacje akcji. Wrażenie zrobiła na nim dopiero niewielka kwatera, do której został wepchnięty. Ograniczona ilość żarówek wkręconych w panele budowała niezbyt przyjemny nastrój, potęgowany jeszcze minami pełnymi chęci brutalnego ludobójstwa. Ismael zadrżał w odpowiedzi na nieprzyjemne, cierpkie fluidy jakie rozchodziły się po czterech zabudowanych ścianach pomieszczenia. Nie chciał tu być i nie wiedział po co w ogóle został tu ściągnięty. Twarz Jadis na szarym końcu tego smutnego, posiniaczonego pochodu nie dodawała mu otuchy. Mało tego, zimne, drażniące dreszcze opanowały większą powierzchnię jego ciała, powodując iż wcześniej skory do zapewnień że na nic się nie przyda zapomniał jak w ogóle używa się języka. Zatrzymał się gwałtownie, zderzając plecami z napierającym na niego cielskiem kapitana. Mimo to nie poddał się i nie dał przesunąć bliżej skutej ferajny. Jego twarz zdradzała grozę i powoli ewoluujące przerażenie. - Nie rozumiem, sir – zapiszczał dławionym półgłosem, z trudem przełykając nadmiar śliny w jamie ustnej. Totalnie nie chciał tu być. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 27, 2017 2:20 pm | |
| Uprzejmy żołnierz już spieszył, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, które pojawiły się w głowie młodzieńca. Znów położył dłoń na jego ramieniu, jakby tym gestem przywoływał wszystkie niesforne myśli chłopca do porządku. W tym samym momencie spojrzał w kierunku jednego ze swoich wiernych kundli i lekko skinął głową. Sekundę później wszystkich obecnych w pomieszczeniu ogłuszył huk wystrzału. Jeden z rebeliantów został precyzyjnie postrzelony prosto w głowę, powoli osunął się po metalowej ścianie, pozostawiając na niej krwawy ślad. Sprawca spojrzał w kierunku Jasona i wyraźnie oczekiwał aprobaty. Ktoś sprytny domyśliłby się, że to jakiś chory test na wierność podwładnych Jasona. Sullivan nie był bezpośrednim zwierzchnikiem sił zbrojnych. Ojciec prawdopodobnie zdawał sobie sprawę ze skłonności do przemocy własnego syna i nigdy by mu nie powierzył takiej odpowiedzialności i pokusy zarazem, więc mężczyzna zamierzał sam sięgnąć po władzę wraz z gronem oddanych pomocników, gotowych bez wahania zabijać na jego rozkaz. Nim Ismael się odezwał rozległ się kolejny strzał, po którym Jason mocno przytrzymał go w miejscu, zmuszając do oglądania koszmarnego widowiska. Nawet jeśli zacisnął powieki, to wciąż świdrował go w uszach hałas wystrzału i odgłos dławienia się własną krwią. – Ostatnia jest twoja. To uprzejme, że pozbawi ją bezwartościowego życia ktoś znajomy – wsunął mu w dłoń pistolet, prawdopodobnie z tylko jednym nabojem. Jason nie widział w kurwie bohatera, był pewien, że Hariri nie ma jaj żeby wymierzyć w niego i nie jest tak głupi, żeby ginąć za sprawę albo w imię pustych słów. – Stoisz po tej stronie – wskazał na swoich dzielnych żołnierzyków – albo tam. Zerknął w kierunku ściany, gdzie jeden z dzielnych rebeliantów osunął się na kolana i łkał coś na temat zostawionej rodziny, naiwnie próbując wzbudzić litość w Jasonie. _________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 27, 2017 3:24 pm | |
| Nie potrafił oderwać wzroku od tej krótkiej, krwawej masakry. Jeszcze nie tak dawno z broni grożono jemu, a teraz jak zaczarowany zerkał w kierunku osuwających się w śmiertelnych podrygach ciał. Rebelianci ustawieni najbliżej wzdrygali się, jednak przyzwyczajeni do podobnych zabaw nie odskakiwali jak Hariri i nie tężeli z każdym, pomniejszym nawet hałasem docierającym do uszu. Dlaczego, do arabskiej kurwy nędzy, to właśnie on musiał być słabym bohaterem książek dla niespełnionych psychopatów. Dlaczego, pomimo braku jakiejkolwiek społecznej wartości i siedzeniu pod miotłą razem z myszami to on znalazł się na świeczniku i teraz musiał siłą woli powstrzymywać drżenie kolan? Dlaczego nie mógł teraz relaksować się po zakończonej zmianie myśleniem o kolejnych oliwieniach, jakie musi wykonać za trzy-cztery obroty tarczy, by zapewnić silnikowi płynność i stabilność? Uczuwszy broń w dłoni wzdrygnął się i jak poparzony odskoczył o niewielki krok od kapitana. Jego szeroko rozwarte oczy pełne były zwierzęcego niezrozumienia, zaś cera – do tej pory ciemna, oliwkowa – pobladła jak gdyby cała krew zawołała radosne „sayounara” i pojechała na wakacje. - Co? – Nie do końca rozumiał co ten chory pojeb miał na myśli i chyba niekoniecznie chciał wiedzieć. Popatrzył pierw na jego uśmiechniętą gębę, potem na spluwę i nagły prąd przebiegł mu wzdłuż ramienia aż do dłoni. Wypuścił broń z rąk, przyciskając je do twarzy, targnięty nagłym odruchem wymiotnym na wspomnienie bryzgającej po ścianie krwi. Nie miał przeszkolenia wojskowego i nie był nawykły do takich rozrywek. Egzekucje były mu znane jedynie z filmów i kryminalnych książek, które pochłaniał za szczeniaka. Odgłos tąpnięcia metalu i mocnych plastikowych obić wzmógł w nim próby zwrócenia żołądka przez przełyk. Zatoczył się na czystą ścianę tuż przy drzwiach, nim w ogóle był w stanie cokolwiek powiedzieć. - Brzydzę się Tobą. Gdyby miał wybrać czy poświęca siebie czy towarzyszy Nico, decyzja byłaby bolesna lecz prosta. Nie był typem bohatera i chociaż jego moralność była nieźle rozwinięta, tchórzostwo siedziało w nim głębiej. Nie był też jednak typem mordercy. Nie potrafił na zawołanie, niczym szkolony szczeniak wymierzyć i pozbawić kogoś życia. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 27, 2017 3:33 pm | |
| Strzał, który wymierzony został w podłogę u stóp chłopaka i prawdopodobnie cudem ominięty rykoszet, powinien szybko doprowadzić Ismaela do porządku i przypomnieć mu, że obecnie ma dużo większe problemy niż kłopoty żołądkowe oraz oceny moralne. Dwoje z niedźwiedzi zarechotało, widząc przerażenie młodzieńca. Jason podniósł dłoń, powstrzymując jednego ze swoich ludzi przed kolejnym, tym razem zapewne celnym strzałem. Na przystojnej twarzy rasowego skurwiela pojawił się wyraz głębokiego rozczarowania. – Obawiam się, że nie traktujesz sytuacji dostatecznie poważnie – Silvershot wycedził słowa spokojnym tonem, w którym jednak pobrzmiewało rozdrażnienie. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś mu się przeciwstawił w obecności wiernych kundli. Jeszcze ta banda idiotów dowie się, że Jasonowi można odmówić. – Jeszcze raz, ciapata kurewko. Bierzesz broń z powrotem i strzelasz do tej upierdliwej szmaty albo lądujesz na jej miejscu. Nie ma trzeciej drogi. Dobrze wiem, że nie kieruje tobą moralność, a jedynie strach, więc skończ z tym. Masz dziesięć sekund. Odsunął rękaw munduru, by zerknąć na staromodny zegarek. Drugą rękę pozostawił wzniesioną, a jej opuszczenie miało być zapewne sygnałem dla chłopaka, który wciąż miał Ismaela na muszce. Jason nie zaczął odliczać, mechanik nie miał pojęcia, ile czasu minęło od wydania polecenia, ale nie miał wątpliwości… że powinien się pospieszyć, jeśli chciał przeżyć. _________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sob Gru 30, 2017 1:29 am | |
| Podskoczył, przywierając do ściany niczym rozpędzona ośmiornica. Strzał z tak bliskiej odległości ogłuszył go na kilka chwil i zmusił do tego, by znieruchomiał na moment i z mocno zwartymi powiekami czekał na ciąg dalszy. Gdy ten nie nastąpił, bardzo powoli otworzył oczy, rozglądając się po pomieszczeniu zupełnie podobnym do tego, w jakim znajdował się w swoich chyba najgorszych koszmarach. Po prawo krew na ścianie. Gruba smuga wijąca się od poziomu klatki piersiowej przeciętnego człowieka szlaczkiem opadającym w kierunku jego powalonego ciała. Ismael pokręcił głową, otwierając i zamykając usta jak ryba wyjęta z wody. Oczywiście że kierował nim strach. Instynkt podpowiadał mu skulenie się w najmniejszym, najciemniejszym kącie, jednocześnie informując że nie zda mu się to na wiele. Ciężki wzrok Jasona wlepiony w jego sylwetkę nie pomagał mu się zebrać do kupy, a wręcz rozbijał go na więcej maleńkich, pogubionych kawałeczków. Po lewo ściana, zupełnie nieadekwatnie do sytuacji radośnie uśmiechnięty brunet o bicku rozmiaru ismaelowego uda, jego broń i kawałeczek dalej Jason. No, tego to już w ogóle ciężko było przeoczyć. Hariri spojrzał na niego z największym błaganiem, jakie był z siebie w chwili obecnej wykrzesać. Nie chciał tego robić. Nie znał śmierci zbyt dobrze i nie wiedział co tak naprawdę o niej myśli. Przerażał go jedynie fakt wrzucania na jego chude barki odpowiedzialności za życie innej osoby. Niezależnie od tego czy był to bezimienny wojak o przerażonym obliczu, czy też Jadis zdająca się patrzeć na niego jak na robaka niższej kategorii – nie mógł unieść odpowiedzialności. Przerastało go to, pozostawiając po sobie przedsmak wstydu i poczucia winy, z jakim musiałby potem patrzeć na Nicolasa. Bo że będzie musiał teraz był zupełnie pewien. Sullivan zdawał się wyśmienicie bawić łamiąc jego psychikę i pomimo iż jeszcze do niedawna Ismael sądził że niewiele go obchodzi, teraz dopiero przekonywał się jak mocno, pomimo własnych zaprzeczeń, był ludzki. - Nie chcę, proszę. To ludzie, przydadzą się na statku. Każdy jest tu z jakiś względów. Wypuść mnie proszę. – Nie dotknął broni. Nawet się do niej nie przysunął. Uwagę koncentrował na Jasonie doskonale wiedząc, że jedynie on ma moc go uwolnić z tego koszmaru. - Zrobię wszystko, obiecuję. Nie każ mi tylko nikogo zabijać. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Sty 01, 2018 12:32 pm | |
| Odpowiedzią na jego prośby był kolejny strzał, który wykrzesał iskry z metalowej podłogi tuż pod jego stopami. Pocisk efektownie wbił się w nią w pobliżu Ismaela. Jasona rozkosznie bawiło przerażenie chłopaka i jego deklaracje posłuszeństwa. Dużo bardziej podobał mu się spłoszony wzrok niż to niemalże wyzywające spojrzenie, które na początku posyłał mu jeszcze dzieciak. W końcu się zrozumieli. – Szkoda na nich naszych i tak niewielkich zapasów. Zabijając tę kurwę, zyskujesz pełny żołądek na kilka dni. Pozwól im chociaż raz się przysłużyć ojczyźnie – podszedł do skulonego pod ścianą Isamela, po drodze podnosząc z ziemi broń. Zważył pistolet w dłoni, a następnie stanowczym gestem wsunął go do rąk młodzieńca. Złapał go za ramiona i jak szmaciana lalkę przesunął z powrotem na linie strzału. Mocno przytrzymał, aż do bólu. Pomógł mu nawet przyjąć profesjonalna pozycję strzelecką, chociaż z tej odległości nie miało to większego znaczenia. Buciorem rozsunął jego nogi do lekkiego rozkroku, a silnym ramieniem pomógł idealnie wycelować. – Przestań jęczeć jak pizda i naciśnij spust, byłaby szkoda kurwy, która potrafi robić taką zajebistą laskę – szepnął mu do ucha motywujący komplement, a następnie zrobił krok w tył, zostawiając go w tej gotowej pozycji. Jednocześnie wyjął swoją broń, której zimna lufę przyłożył z tyłu głowy ofiary. Łatwiej byłoby wyrzucić w kosmos te zbędne śmieci pokładowe, ale Jason wykorzystał je jako widowiskową lekcje dla pozostałych. Może nawet Ismael czegoś się z niej nauczy. _________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salvation | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |