|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Salvation Wto Lip 18, 2017 11:44 am | |
| First topic message reminder :Jeszcze z okien kokpitów pasażerowie mogli podziwiać wybuch pierwszej bomby atomowej. Grzyb uniósł się nad Europą, ale już po chwili kolejne pociski spadły na Amerykę. Komunikat nadszedł z Ziemi dwie godziny po starcie. Musiał zostać przesłany w pośpiechu, ponieważ dane uległy w pewnej części zniszczeniu. Dowódcy statku kosmicznego Salvation oberwali drżący, fragmentaryczny obraz, przedstawiający naczelnego dowódcę sił zbrojnych NATO. – Uruchomcie protokół G54. Zmieniony zostaje cel misji. Od teraz zadaniem załogi jest odnalezienie planety [transmisja została przerwana] Przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo [szum, obraz niebezpiecznie zafalował] Powtarzam. Gdy odsłuchujecie tę wiadomość, Ziemia już nie istnieje. [pisk, zmuszający obecnych w pomieszczeniu do zatkania uszu] Przesyłam dane, które mogą wskazać na planetę nadającą się do osiedlenia. Bądźcie ostrożni. Informacje są niesprawdzone. [w tym miejscu wyświetlone dane były czytelne, choć w kilku miejscach wybrakowane] Komandorze Sullivan, los ludzkości jest teraz w pańskich rękach. Powodzenia. [transmisja kończyła się obrazem salutującego generała] – Ta wiadomość nie może wydostać się poza to pomieszczenie. To bezwzględny rozkaz. Wybuch paniki na statku oznaczałby nasz koniec. Ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy, to histeryzujące setki cywili. Zrozumiano? - Tak jest, komandorze. Rok: 2120, kilka dni po starcie z Ziemi Liczba ludności: 21 067 Stan statku kosmicznego „Salvation”: bardzo dobry Misja: odnaleźć planetę nadającą się do zasiedlenia |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 16, 2017 9:42 pm | |
| Ismael okazał się bardzo uprzejmy i grzecznie nie sprawiał kłopotów, kiedy kapitan Sullivan postanowił odebrać swój dług. A nawet wszystko ułatwiał, świadom, że protesty niczego nie zmienia. Jasonowi nie zależało na czułościach, choć gdyby naprawdę chciał, to potrafiłby zmusić chłopaka do ich przekonującego udawania. Problem w tym, że miał kompletnie w dupie co ciapata dziwka do niego czuje. Wcisnął go jeszcze bardziej w stolik, a kant werżnął się nieprzyjemnie w brzuch chłopaka. Dłoń po tym, jak pozbawiła go spodni, przeniosła się z powrotem na tyłek Ismaela. Palce boleśnie zacisnęły na lekko odstającym, kształtnym pośladku, pozostawiając po chwili po sobie wyraźny, czerwony ślad. – Mógłbyś mnie okłamać albo spróbować sprzedać jakieś kompletnie nic nie znaczące gówno… albo powiedzieć prawdę o twoich przyjaciołach – wymieniał, rozchylając jego pośladki. Wojskowym buciorem trącił jego stopę, chcąc by młodzieniec stanął na szerzej rozstawionych nogach. – Ale ty po prostu chcesz, żebym cię przerżnął. Nawet się nie bronisz. Jesteś chętną ciotą. Spokojnie. – Wsunął swojego na wpół twardego kutasa między jego rozchylone pośladki. Otarł się przez materiał o jego wejście, nieprzyjemnie drażniąc skórę młodzieńca ostrymi krawędziami rozporka. – Zadbam, żeby ci się podobało, gnojku – wyszeptał zadowolony, a na ustach po raz pierwszy zagościł mu zupełnie szczery uśmiech. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 16, 2017 10:40 pm | |
| Nie nienawidził samego siebie za bierność. Nigdy nie miał do seksu podejścia mocno romantycznego. Nigdy też nie uprawiał go z tytułu wielkiej miłości jaką obdarował drugą osobę i jaką ta osoba obdarowała jego. To był po prostu akt, dlatego milczenie i zaciskanie jednej dłoni na plecach, a drugiej na biurku pośród papierów przychodziło mu łatwiej niż można by się było tego spodziewać. Nigdy nie był kochany przez kogoś innego niż rodzinę, toteż nie znał znaczenia ani monogamii, ani wierności, ani uczucia, ani zażyłości i intymnej bliskości z osobą, na widok której czułby przyjemne ciepło. Bardziej bał się agresji i wpierdolu, połamanych kończyn, obitej twarzy i niemożności kontynuacji pracy przez długi, długi czas rekonwalescencji. Nawet pomimo myśli iż dla Jablonskyego już przestał istnieć i ten nie zgani go za brak inicjatywy Ismael bez zajęcia nie mógłby żyć. Miał tylko to i ambicje. Jęknął uczuwając ból jeszcze większy i bardziej intensywny od poprzedniego. Brzuch zapiekł nagłym gorącem naciągniętej skóry, a on nie mógł się nawet unieść o kilka milimetrów by przyjąć wygodniejszą pozycję. Wolna ręka zacisnęła się nieumyślnie na jakimś nieznanym mu dokumencie, gdy chłonął jego słowa. Zgniotła go w nieforemną kulkę, zaś trącona buciorem stopa odskoczyła, zmuszając go do szerszego rozstawienia nóg. Zaklął w myślach, pochmurniejąc i mimowolnie spinając się pod jego dotykiem. Tak jak Jason w dupie miał uczucia Ismaela, Ismael w dupie miał uczucia Jasona. Chciał mu powiedzieć tylko jedno: „nie robisz na mnie wrażenia”, jednak była to prawda połowiczna. W chwili obecnej nie bał się frontalnego terroru stref intymnych, nie zakrywał się (bo i nie miał jak), nie wstydził. Gdyby jednak ten pięścią przydzwonił mu w nerki, beznamiętność i bierna irytacja zmieniłyby się w tchórzliwą, spolegliwą atencję, której nie umiałby się przeciwstawić. Łatwo było nim sterować, gorzej zdobyć zaufanie. – Chciałbym szybko wrócić do siebie – rzucił cicho, nie zastanawiając się nad tym że zabrzmiało to jak kpina z kapitana. Niech zacznie i jak najszybciej skończy.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 17, 2017 6:39 pm | |
| Wypieprzenie go mogło boleć dużo bardziej niż cios w nerki, o czym Ismael będzie miał niedługo okazję się przekonać. Jason zaśmiał się nieprzyjemnie i chrapliwie, słysząc tę jego hardą odpowiedź. Tyleż odwagi w takim drobnym ciele. Szkoda, że objawiała się ona zawsze wtedy, kiedy nie powinna. Mężczyzna złapał go za kudły, zmuszając do podniesienia się na tyle, by mógł mu niemal szeptać czułe słówka wprost do ucha. – Mogę ci zagwarantować wszystko na tym jebanym statku, ale musisz być miły. Jeżeli dalej będziesz próbował mnie wkurwić, to mogą komuś pomylić się lekarstwa dla twojego rycerza, a przy okazji sam skończysz dużo gorzej niż on i upewnię się, że nigdy nie ruszysz żadną ręką. A teraz powiesz mi, czego chciała od ciebie ta głupia pizda albo wyjęczysz, jak bardzo już chcesz poczuć mojego fiuta w sobie – zagroził mu z typową dla siebie finezją i subtelnością. Jednocześnie twardy kutas wciąż wrzynał się między pośladki chłopaka i nie pozostawiał żadnych wątpliwości, co do tego czy kapitan byłby w stanie spełnić swoje groźby. Ismael mógł ryzykować swoją dupą, ale życiem rudego misia po prostu nie wypadało. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 18, 2017 2:18 pm | |
| Silny uścisk na włosach gwarantował mu stabilność. Bolesną i nieprzyjemną, ale nie wymagającą dodatkowego wsparcia, które zaraz w akompaniamencie bolesnego jęku uniosło się aż do głowy. Rozcapierzone palce zacisnęły się na dłoni Sullivana, jakby sam ten gest miał mu zagwarantować wolność. Bolało kurewsko, było mu niewygodnie i powoli, bardzo powoli czuł postępujące mrowienie i drętwienie części ciała bestialsko wciskanych w kant biurka. Narastała w nim ponowna obawa, uśpiona od momentu zapoczątkowania immunitetu, jakim go Jason obdarzył. Ponownie poczuł ucisk na wątrobie i panikę zakradającą się w każdy zakamarek umysłu. Jason był potworem i chociaż praktycznie nie zrobił mu jeszcze żadnej krzywdy (prócz tych nie fizycznych, ciągnących się za Ismaelem jak swąd za trupem), bardzo otwarcie okazywał z jakiej gliny jest ulepiony. Nie poszukiwał szacunku, a jedynie spolegliwości kierowanej strachem i cóż, szkoda wspominać, jednak trafił idealnie. Wiecznie prześladowana na tle rasowym ofiara pokroju Ismaela dawała się kształtować jak ciepła plastelina na jego modłę. Dałaby, gdyby wcześniej ktoś nie postawił przed nim Nicholasa, którego obiecał sobie ochraniać w swój słaby, głupi, niewiele wnoszący sposób. Zacisnął zęby nim odetchnął krótko i dopiero potem zaczął udawać idiotę. - Ch… Chciała żebym przyszedł do Ciebie. To Ty… Ugh, kapitanie ją wysłałeś. Nie wiem nic więcej. – Zacisnął powieki tak mocno jak tylko potrafił. Ból atakował go z dwóch stron, a niedługo zaatakuje i z trzeciej, a on nie wiedział na którym się skupić by wyprzeć wszystko inne. Palce wciskał w jasonową rękę chcąc przynieść sobie jakąkolwiek ulgę. No przecież nie uciekał – zbyt bał się konsekwencji dania nogi i potencjalnej obstawy za drzwiami.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 18, 2017 9:19 pm | |
| Zgrywał idiotę czy raczej próbował zrobić idiotę z Jasona? Żołnierz niewiele robił sobie z jego nieporadnych prób wyrwania się z silnego uścisku. Chłopiec był bezradny wobec jego fizycznej przewagi. Szarpnięciem odchylił mu głowę na bok, a język przesunął się po całej jego szyi, zahaczając na koniec o linię szczęki i zostawiając po sobie wilgotny, połyskliwy ślad. – Dobrze wiesz, o jakiej suce mówię – wsunął do ust płatek jego ucha, lekko przygryzł i pociągnął tak że zabolało. Uwolnił dłoń, którą do tej pory wykręcał go tyłu, by móc zjechać ręką niżej i zawędrować na pośladki, wsuwając się między ich ciała. Jego palec naparł na kurczowo zaciśnięte wejście. – Zadowolisz mnie. W ten czy w inny sposób. Sam wybierasz. Zatoczył koło po wrażliwej skórze, a potem zaczął powoli, jeśli było trzeba to na siłę, wsuwać w niego palec. – Chociaż chyba już wybrałeś. Chcesz prawdziwego faceta. Rozluźnij się i ułatw nam tę zabawę – szydził z niego, wciąż szeptał mu do ucha, które co jakiś czas darzył brutalną pieszczotą, wywołującą bolesne pieczenie. Robił z niego dziwkę i prawdopodobnie zresztą miał go za nieśmiałą kurwę. Nie uwierzyłby w ckliwą gadkę o ratowaniu Nico. Jeśli rzeczywiście chodziłoby o to, to było dużo lepszych sposobów na pomóc rudzielcowi. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 19, 2017 12:57 pm | |
| Seks… To tylko seks. Te kilka tygodni, miesięcy od startu jako osoba o niego nieakceptowanej orientacji nie miał jak zaspokajać własnych potrzeb, a przecież był zdrowym, młodym mężczyzną. Raz na jakiś czas rozładowanie w tej czy innej sytuacji powinno być wręcz nakazem prawnym, zwłaszcza jeżeli dookoła kręci się tylu ludzi mimowolnie nasuwających brzydkie skojarzenia. Gdyby ktoś się Ismaela zapytał, czy odnajduje chociaż szczątki przyjemności w konfrontacji z Jasonem, jego językiem, dłońmi i przewagą siły nad argumentami – pierw próbowałby zaprzeczyć, potem jednak doszedłby do wniosku że z braku laku i kit dobry. Mógł kreować się na Matkę Teresę, na dobrego Samarytanina i prawdziwego anioła bożego w kosmosie, jednak jego decyzje kierowane były także jego własnym dobrem. Chociaż nie było w nim kłamstwa, a przynajmniej nie odnośnie stosunku do Nicholasa. Powoli traktował go jak naprawdę dobrego kolegę, o takich zaś należało dbać nawet, jeżeli zaczęli Cię nienawidzić i być może sami przyczynią się do Twoich szkód. Nie musiał wiedzieć i się nie dowie, Hariri zaś upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Chociaż wolałby jednak dokonać tego w innych okolicznościach, a przede wszystkim dobrowolnie. Wolną ręką wsparł się o blat i stęknął, uczuwając jak palce Sullivana dobierają się do niego. Oczywistym był fakt, że pomimo odruchów bezwarunkowych nadal próbował podejść do tego na lajcie i rozluźnić się, nie było to jednak takie proste, toteż forsowanie mięśni na siłę nie przynosiło miłych, ciepłych dreszczy. Ciągle też przychodziły mu do głowy same nieciekawe odpowiedzi. Bardzo siłował się z sobą, by nie zapytać czy to już i czy Jason naprawdę nie ma się czym pochwalić. Ugryzł się w język, zanim przyczynił się do jego utraty. Najprawdopodobniej na własne szczęście. - Naprawdę… Nie wiem, nie wiem o co chodzi. Odetchnął głębiej, wyginając się lekko gdy kapitan dopiął swego i wślizgnął się w niego palcem. Lekko bolało, czuł też ogarniający go dyskomfort, wiedział jednak że to tylko chwilowe. Musiał wyjść stąd o własnych siłach, dlatego musiał się trochę pooszczędzać.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 19, 2017 8:02 pm | |
| – Szkoda – szepnął, poruszając lekko palcem i chcąc go odrobinę rozciągnąć. Chłopiec nie próbował mu się wyrywać. A jeśli nawet by zaczął, to prawdopodobnie robiłby to zupełnie bez przekonania. Jason może i był skurwielem, ale skurwielem niezwykle przystojnym o świetnie zbudowanym ciele i bardzo męskich rysach twarzy. Popchnął go z powrotem na biurko, wypuszczając włosy z uścisku. Duże łapsko położył na jego plecach i po prostu uniemożliwił mu podniesienie się, zmuszając do przywarcia do zimnego blatu. Ismael wciąż przed sobą miał całą stertę dokumentów. Na krawędzi jednego z nich wyraźnie został zapisany kod dostępu. Na innym znajdowała się naklejka „ściśle tajne”. Wystarczyło zapewne odrobinę chętniej rozkładać nogi i być grzecznym kundlem, żeby mieć możliwość zdobycia tych wszystkich informacji. Choć może akurat nie w tej chwili. – Ale nie martw się – naparł drugim palcem na jego wejście, niewiele sobie robiąc z protestu nieprzygotowanych mięśni. Trudno było rozluźnić się w jego towarzystwie. Tym razem wepchnął go na siłę, nie starając się zdobywać terenu powoli. – Znajdę sposób, żeby się dowiedzieć. – Mruknął, poruszając palcami. Nie szukał prostaty. Nie starał się mu niczego ułatwić, ani dać przyjemności. Szybko i bez finezji. Dociskał go do mocno do biurka, nie dbając o wygodę chłopca. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 4:38 pm | |
| -Nie… – „wiem naprawdę o co kapitanowi chodzi. Nikt niczego nie chciał” – pragnął powiedzieć, jednak Sullivan i jego agresja sprawili, że zakończył swoją wypowiedź tylko na jednym słowie. Mogło dać to mylne wrażenie iż odnosi się do tego, że właśnie sparaliżował go ból i świadomość że kolorowo nie będzie. Jęknął boleśnie, pod naporem obu dłoni wciskając się w biurko jak w szalupę ratunkową. Spiął się dwa razy bardziej niż jeszcze przed chwilą, za nic mając wcześniejszy rozkaz uprzyjemnienia Sullivanowi zadania. Nie była to nawet jego wina, gdyż Allah mu świadkiem że próbował brać to na spokojnie i jedynie Jason stał za wszelkimi utrudnieniami. Dłonią zaciśniętą w pięść uderzył w stos dokumentów, poważnie uszkadzając zamysł artystyczny kapitana. – Nie… – „ma się czego dowiadywać” – chciał dokończyć, jednak znowu słowa ugrzęzły mu w gardle gdy Jason, być może umyślnie i z rozmysłem, a być może zupełnym przypadkiem sprawił mu więcej bólu. A niech go szlag jasny trafi. Faktycznie nie był odrażający i w niektórych sytuacjach mógł się nawet podobać, jednak aura która go otaczała i okropny charakter nie znikały jedynie za sprawą wyglądu. Był jak zwierzę – trzeba było go pierw obłaskawić by nie bać się pogryzienia. - Puść – wysapał, gdyż ciężko było głębiej odetchnąć będąc jednocześnie przygważdżanym do blatu i penetrowanym bez cienia empatii. Dźwignął się nieco na łokciach, zaciskając dłonie w pięści i napierając na rękę kapitana. Ten zabierał się za niego jak krowa za malowanie – zupełnie jakby po raz pierwszy w całym swoim życiu miał zamiar kogoś przelecieć. Prawie dosłownie rozrywał go i czynił mu traumę, zamiast sprawiać, że ten wróci na kolanach prosząc o więcej. Brak finezji w jego działaniach nie przemawiał na jego korzyść, chociaż czego innego można było spodziewać się po Silvershocie. Podobno nawet jak spał nie był bardziej przyjemny w obyciu niż na trzeźwo. – Puść. To tak nie… Agh, boli.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 8:40 pm | |
| – Kotku, a czy ja wyglądam, jakbym nie chciał, żeby bolało? – Zapytał z tym okrutnym rozbawieniem i naparł mocniej ciężarem swojego ciała na jego plecy, zmuszając go do ponownego położenia się płasko na blacie. Oczywiście, że mogło być inaczej. Jason był człowiekiem praktycznym. Nie kierował się uczuciami, tylko zyskiem. Nigdy nie obił buzi Ismaela, bo chciał rżnąć chłopaka, a siniaki i opuchlizna nie wyglądają szczególnie zachwycająco. Na statku mógł mu zagwarantować nie tylko spokój, ale dostęp do racjonowanych dóbr. I zrobiłby to wszystko, gdyby tylko miał w tym jakiś interes. Mógł go pieprzyć z pasją i wspólną przyjemnością, ale ostatnim razem chłopiec wyraźnie zaznaczył, że nie chce z tego czerpać żadnej satysfakcji. Ismael był głupi. Wystarczyło dobrze kłamać i udawać, a zyskałby wiele za kilka uśmiechów, lekki ból dupy i zdradę ludzi, których i tak prawie nie znał. Na straży jednak tej szczęśliwej drogi stała niezwykła skłonność chłopaka do otrzymywania wpierdolu, rudy miś ze złamanym sercem oraz (co najważniejsze) kolor jego skóry. Ismael poczuł, jak mężczyzna wysuwa z niego palca. Ulga była zapewne tylko chwilowa, gdyż chwilę później usłyszał dźwięk rozpinanej klamry pasa i zgrzyt rozporka. – Nie wiem tylko, po chuj wszystko utrudniasz. Wystarczyło przecież grzecznie odpowiedzieć na pytanie, a potem zamiast szarpać się i robić burdel na biurku, wypiąć chętnie dupę, zapewniając jak bardzo potrzebuje prawdziwego mężczyzny. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 9:08 pm | |
| Nie odpowiedział na to. Faktycznie oczekiwanie od Jasona czegokolwiek prócz osobistej satysfakcji byłoby jak głupia, szczeniacka wiara w świętego Mikołaja, albo dżinów spełniających życzenia. Ismael nie należał przecież do tej elity ludzkiej mogącej pochwalić się prawdziwą wiarą i był sceptycznie nastawiony do wszystkiego, czego nie dało się wytłumaczyć obowiązującymi prawami fizyki, matematyki i zachowań chemicznych. Sullivan zaś nie należał do żadnej z powyższych kategorii. Padł na biurko wciśnięty w blat, zaś impet tego upadku zaowocował rozgryzioną wargą, na której nieumyślnie przez chwilę zacisnął zęby. Jedną z rąk sięgnął do tyłu by pochwycić kapitański nadgarstek i zedrzeć go ze swoich pleców, jednak – cóż za zdziwienie – nie zdziałał niczego, a w efekcie stracił ostatnią nadzieję na przewagę. Zrezygnowany, a jednak nieco spokojniejszy padł z powrotem na blat, oddychając głębiej gdy palce Jasona opuściły jego wnętrze. Radość jednak była krótka, co nie powinno być szokiem, ale jednak kazało mu przełknąć ślinę ze zdenerwowaniem. Chciał odwrócić głowę i obejrzeć się na kapitana, bał się jednak ujrzeć jego twarz ozdobioną wyrazem triumfu i paskudnej władczości. W ogóle nie miał ochoty go oglądać, toteż leżał nieruchomy jak lalka i tylko unoszący się w oddechu korpus oraz trudne do opanowanie drżenie ciała świadczyło o tym, że żyje. - Prze… – Ej, ej, zaraz, czy on właśnie chciał się poddać i przeprosić za to, że śmiał nie wyrazić zgody na rżnięcie bez przyzwolenia? Hola, hola, trzeba zatrzymać tego konia. Ugryzł się w język wystarczająco wcześnie by nie stracić resztek szacunku do siebie samego i przełknął upokorzenie, jakim prawie dobrowolnie się nakrył. Uderzył lekko czołem o biurko i przycisnął skórę do tworzywa, dobrze wiedząc jakiego rodzaju bólu i dyskomfortu powinien się teraz spodziewać. W końcu… To nie był jego pierwszy raz, jak Sullivan zdążył już radośnie zauważyć.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 9:36 pm | |
| Na przeprosiny było już zapewne za późno. Zresztą Jason chciał słuchać informacji o planach tej bandy buntowników albo jego zbolałych jęków, a nie uprzejmości. Gdy tylko poczuł, że młodzieniec się poddał i przestał stawiać opór, przesunął pieszczotliwie dłonią po jego plecach. Wykreślił linię kręgosłupa i zjechał aż do pośladków. Wolną ręką sięgnął do szuflady biurka. Szybko odnalazł w niej pudełko z prezerwatywami i żel. Wszystko rozrywało się za plecami chłopca. Ten mógł jedynie obserwować scenę kątem oka oraz próbować wnioskować cokolwiek po odgłosach. Usłyszał szelest otwieranego opakowania od gumek, a następnie spostrzegł jak mężczyzna sięga po nawilżacz. Jason nie robił tego z uprzejmości. Krew daje raczej kiepski poślizg, a poza tym Ismael narobiłby potem sporo syfu, czego mężczyzna wolał uniknąć. Był pewien, że chłopak za chwilę zamiast przepraszać, będzie prosił i to nie o litość. Jedną ręką rozchylił jego pośladki, a drugą ujął własną męskość i naparł na chwilę temu brutalnie rozciągnięte wejście. Tym razem się nie spieszył. Chciał poczuć, jak obejmie go ciepłe, ciasne wnętrze. Wypełnić je do granic możliwości. Poczuć opór mięśni. Każdy zwycięzca lubi delektować się chwilą swojego triumfu, szczególnie gdy ta jest tak rozkoszna. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 10:09 pm | |
| Cholera, czy on miał przy sobie set małego seks-sadysty? Rozdawali to w płatkach, czy może przy przyjęciu aplikacji na załogę statku jeszcze przed startem? Nawet Ismael nie przygotował się na ewentualność rozkoszy parzenia się z kimś po pustych kabinach, toteż wyposażenie Jasona zrobiło na nim niemałe wrażenie i nie myślał tu o jego naturalnych walorach. Z drugiej strony co miał myśleć o człowieku, który mógł sobie pozwolić na przywilej wniesienia na statek tytoniu? I kto tu wychodził na większego pedała, co Sullivan? Spiął się ponownie dopiero gdy ten przeszedł do rzeczy. Instynktownie spróbował uciec biodrami, zaś brak napierającej na niego ręki pozwoliła mu na wygięcie się w niewielki koci grzbiet, gdy poczuł nacisk na wejście. Zapiekło. Poprzednia, agresywna penetracja palcami dawała swoje owoce, toteż zamiast rosnącego podniecenia Ismael czuł jedynie frontalny, chociaż nie brutalny atak na przednie zwieracze. Odetchnął z trudem, łapiąc krawędź biurka i przytrzymując się niej gdy kapitan powoli, acz sukcesywnie zdobywał nowy ląd. Skoro uciekać nie było gdzie, o czym bezlitośnie przypominało mu wrzynające się w skórę biurko, to nie pozostawało mu nic innego jak poddać się i chociaż spróbować cokolwiek na tym zyskać. Nie było to ani przyjemne, ani pożądane. Czuł jedną dłoń zaciskającą mu się na biodrze i natarczywy ruch penisa szukającego sobie miejsca wewnątrz jego ciała. Jęknął boleśnie, gdy przez chwilę poczuł że ma już dosyć. Jason jednak najwidoczniej był innego zdania. Hariri byłby pogratulował mu nazistowskiej systematyczności siania terroru gdyby nie był tuż pod nim i nie starał się zapanować nad oddechem. Serce waliło mu w piersi, śniade knykcie zaś pobielały od zaciskania ich na meblu. Głębiej odetchnął dopiero, gdy ten osiągnął swój cel i zatrzymał się na krótką chwilę, która w odczuciu Ismaela była wiekami błogosławionego spokoju. Dopiero potem pożałował że chociaż na chwilę opuścił gardę.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Pon Paź 23, 2017 10:39 pm | |
| Jedną ręką przytrzymał jego biodra, choć w tej sytuacji nie było wcale takiej potrzeby. Ismael i tak nie miał dokąd przed nim uciec, mimo to czuł silny uścisk dużej dłoni. Mężczyzna zatrzymał się, znajdując w nim na tyle głęboko, na ile pozwoliły mu kurczowo zaciśnięte mięśnie. Pochylił się lekko i ku zdumieniu młodzieńca, przesunął wargami po jego skulonych ramionach. – Shh. Kotku. Obu nam może być przyjemnie. Wsunął dłoń między jego rozchylone uda i wprawnie złapał za męskość Ismaela. Kilka szybkich ruchów nadgarstka mogło odnieść swój skutek pomimo bólu i upokorzenia. Rytmicznie zsuwał i nasuwał napletek aż nie zaczął czuć, że penis chłopca twardnieje. Nie szarpnął swoimi biodrami, nie spróbował dopchnąć jeszcze głębiej, choć miał na to ogromną ochotę.. Chciał usłyszeć, jak ta ciapata kurwa jęczy głośniej. Nie tylko z bólu. Mógł go brutalnie zgwałcić, ale to nie byłoby nawet w połowie tak zabawne, jak skłonienie tego chłopca do chętnego wychodzenia naprzeciw jego pchnięciom. Większość jego zabawek w końcu uczyła się czerpać przyjemność z tego układu. Ismaela też da się na pewno wytresować, należy tylko znaleźć odpowiednie metody. Ruchy męskiej, szorstkiej dłoni na męskości nie ustawały i pomimo chorej sytuacji coraz trudniej było wzbraniać się przeciw doznaniom, jakie za sobą niosły. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 24, 2017 1:06 am | |
| Oczywiście że był zdziwiony. Nie oczekiwał niczego, toteż dopchnięcie się i prosty, szybki gwałt zrobiłyby na nim jedynie chwilowe wrażenie. To jak potraktował go Jason było niespodzianką. Niespodziewanym błędem matrixa, którego pomimo chłodnej logiki nie potrafił rozgryźć. Czego ten chory skurwysyn od niego chciał? Niski, cichy szept tuż przy skórze zamiast przynieść przyjemne podniecenie zmroził go. Zadrżał nie tylko od uczucia bycia rozpychanym od wewnątrz, ale i przestrachu budowanego na jego silnej, dominującej sylwetce tuż za plecami. Zupełnie jakby Ismael miał cokolwiek do powiedzenia. Nie zareagował od razu. Potrzeba było czasu i kilku wprawnych ruchów, by poczuł cokolwiek poza nieprzyjemnym, mechanicznym waleniem. Wtedy też dopiero wstrzymał powietrze w płucach, wyprężając się pod Sullivanem i zagryzając ponownie wargę. Wcale nie chciał żeby było im przyjemnie. Nie mózgiem, chociaż ciało reagowało w pełni. Nie mogąc się powstrzymać przy mocniejszym pociągnięciu, wypuścił powietrze przez rozchylone usta cicho, prawie niemo jęcząc. Pieprzony sadysta! Czy nie mógł po prostu zerżnąć go i zostawić w spokoju? Musiał posuwać się do tak brudnych zagrań, sprawiając że Ismaelowi wahał się wskaźnik moralności i orientacji zupełnie jak przy Nicholasie? Jakie to było porąbane. Wiedział że odepchnięcie jego ręki przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Pieprzony pojeb musiał odczuwać nietęgą satysfakcję z upadlania go, inaczej już dawno byłoby po wszystkim, a on wyczołgiwałby się w bólach w kierunku swojej kajuty. Wszystko było przewrócone do góry nogami i nie mógł zdecydować się, czy bardziej go to zadziwia, czy może przeraża. Pokiwał jedynie głową na boki, jakby chciał czemuś zaprzeczyć, ale nie był w stanie zrobić tego werbalnie. Dławił wszelkie westchnięcia, połykając je z powrotem, bo to nie był ten etap kiedy zamerda ogonkiem i z ochotą przyjmie drapanie za uszkiem. Kolejny niechciany dźwięk niezamierzenie opuścił jego usta gdy Sullivan ruszył ciałem. Chcąc nie chcąc (bardziej jednak nie chcąc) przesunął się wraz z nim, by ponownie się unieść na naprężonych, zaciśniętych rękach.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 24, 2017 9:54 pm | |
| Oczywiście, nic tak nie podniecało Jasona jak przemoc i władza. Nic nie dawało tyle satysfakcji. Dużo bardziej niż nagie ciało chłopaka, pociągała go możliwość uczynienia z nim czegokolwiek, co przyjdzie kapitanowi do głowy. Pozwolił mu się unieść na rękach i odsunąć od stolika, przytrzymał tylko mocniej jego biodra, gdy lekko poruszył własnymi. Czuł napierające na niego kurczowo mięśnie, tę ciasnotę w którą wciskał się głębiej. Przyjemne, ciepłe wnętrze. W jego wprawnych dłoniach męskość chłopca stwardniała, co zapewne tylko spotęgowało zadowolenie mężczyzny. – Spokojnie, kociaku. Nie powiem twojemu rycerzowi, jak ci się podobało – szepnął z tą okrutną rozkoszą i szarpnął biodrami, wchodząc w końcu w niego po same jądra z głuchym, zadowolonym warknięciem. Zaczął się poruszać rytmicznie, ale bez pośpiechu. Wchodził w niego za każdym razem głęboko, nie zważając na opór mięśni, który zapewne w obliczu tej sytuacji zaczynał maleć. Radzić sobie z upokorzeniem i bólem powinna pomóc Ismaelowi dłoń, która wprawnie pieściła jego męskość, ujmując mocno członek i przesuwając się po całej jego długości, a szczególną uwagę poświęcając wrażliwej, różowej główce. Jason nie rzucił się na niego jak wściekłe zwierzę. W swoim okrucieństwie był zaskakująco wyrafinowany. Dawkował mu w tej chwili dużo więcej przyjemności niż bólu. Ismael nie wyjdzie z kajuty kapitana z obitą twarzą, ale z bielizną wilgotną od własnego, wstydliwego spełnienia. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 25, 2017 1:11 pm | |
| Definitywnie przegrywał z nim tę rozgrywkę. Pierw prócz drażniących, posuwistych ruchów nie czuł nic. Przeważał nacisk z drugiej strony, na którym koncentrował 99% swojej uwagi. Jednak w miarę upływu czasu, owiewany ciepłym oddechem Jasona i zdominowany jego górującą sylwetką poczuł jak jednocześnie mięknie i twardnieje. Nie był w stanie dłużej udawać że nie robi to na nim wrażenia, nawet jeżeli miałby się spotkać z opinią o swojej dziwkarskiej naturze. Duża dłoń robiąca mu dobrze i penis napierający na jego powoli rozluźniające się mięśnie sprawiały że zapominał o całym bożym świecie. Nie było dla niego już strachu przed zlinczowaniem, nie było wkurzonej Jadis, nie było smutnego, zawiedzionego Nicholasa, a nawet jego ukochanych, sprawnie działających silników. Mógłby przeklinać sam siebie za łatwość z jaką się poddał, jednak nie miał na to ani sił, ani tym bardziej ochoty. Ugryzł się w język by nie odpowiedzieć niczego, co mogłoby zepsuć chwilowo zyskany komfort. Jeżeli to miało tak wyglądać, cholera, nie miał nic przeciwko. Zamiast odwdzięczyć się Sullivanowi jakąś kąśliwą uwagą po prostu ponownie się zgarbił i kryjąc głowę pomiędzy ramionami pochwycił sam siebie za włosy tuż nad karkiem. Wplątał w nie palce i zacisnął, bólem przywracając sobie chociaż odrobinę trzeźwości. Westchnął, wciąż cicho i tłumiąc to w sobie, jednak bardziej otwarcie niż jeszcze chwilę temu, gdy był jedynie forsowany przez uzbrojony taran kapitana. Bolało gdy ten wciskał się do końca, jednak ból ten tłumiony był przez przyjemność coraz lepiej. Krzywił się co prawda i wyginał wciąż próbując uciec nieco biodrami, jednak rozluźnienie przychodziło samo. Nie musiał o tym nawet myśleć. Przynajmniej do czasu, kiedy westchnienia, warknięcia, plaśnięcia ciała o ciało i odgłos uderzania ciałem o mebel przerwał piskliwy dźwięk pagera. Nie kapitańskiego – ten należał do Ismaela, był wpięty w przód jego spodni, aktualnie radośnie leżał w materiale u jego stóp i informował go zapewne o jakiś komplikacjach w jego sekcji. Na Allaha, czyżby meteory? Hariri mimowolnie stężał na ten dźwięk i uniósł głowę ze strachem, ale i jednoczesnym zainteresowaniem. Rozkazy były jasne. Pomimo zmianowości swojej pracy mieli być zawsze gotowi w razie alarmu.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Paź 25, 2017 9:20 pm | |
| Było coraz łatwiej i coraz przyjemniej. Młodzieniec w końcu zrozumiał, że bunt nie przyniesie mu niczego poza bólem i poddał się, choć nadal nie umiał do tego przyznać. Tym razem jednak porażka okazywała się wyjątkowo rozkoszna. Tę romantyczną scenę przerwał natrętny dźwięk komunikatora. Jason jednak nie zamierzał zawracać sobie nim głowy. Wsunął znów but między nogi chłopaka i najzwyczajniej w świecie nadepnął, bezpowrotnie niszcząc urządzenie. Dźwięk ucichł. – Nikt nie zrobi ci problemów – obiecał, jednocześnie wsuwając dłoń w jego włosy i odchylił głowę chłopaka do tyłu. Nie szarpał, jeśli ten nie próbował stawiać oporu. Mężczyzna nie zamierzał mu pozwolić zapomnieć o tym, z kim się pieprzy. Chciał zobaczyć, jak trudno teraz Ismaelowi zachować ten obrażony wyraz twarzy. Przytrzymał go tak i nie pozwolił uciec. Drugą ręką wciąż trzymał go za biodra, by móc wrócić do rytmicznego pieprzenia swojej nowej, ciapatej i wciąż jeszcze odrobinę niepokornej zabawki. Bez opieki pozostawił teraz jednak twardą i spragnioną dotyku męskość chłopaka. Pomieszczenie znów wypełniał tylko odgłos zderzających się ze sobą ciał i zadowolone pomruki mężczyzny, które teraz rozlegały się tuż przy uchu Ismaela. W końcu Jason znajdzie wrażliwy na pieszczoty zbitek nerwów i wtedy ostatnie opory młodzieńca będą musiały paść pod wpływem intensywnych doznań. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Czw Paź 26, 2017 12:57 pm | |
| Jeżeli chciał poczuć jak to jest gdy Ismael na ponów spina się cały, tężeje i zaciska na nim, wystarczyło powiedzieć że ma HIV’a, a gumki nosi podziurawione. Dałoby to taki sam efekt, przy czym nie ucierpiałaby na tym własność technika, a on sam myślałby raczej w kategoriach „doigrałem się”, a nie „zajebię gnoja”. O ile słysząc dźwięk pagera mimowolnie zdenerwował się sytuacją, słysząc jak ten ginie miażdżony podeszwą Sullivana wręcz zbladł i wstrzymał oddech. - Jestem za niego odpowiedzialny! Co ja… Ugh, co powiem szef… TO MÓJ SILNIK. – Spanikował, nie wiedząc czy jest bardziej wkurzony, czy przerażony. Co jeżeli coś w niego uderzyło? Co jeżeli części zużyły się wcześniej niż powinny i teraz jego obszar generował problemy systemu? Co jeżeli coś zablokowało przepływ paliwa i ten nie działał, a on… A on nie mógł nawet iść i tego sprawdzić, bo jakiemuś choremu dupkowi zachciało się właśnie pokazać jaki to on nie jest samczy i najważniejszy w kosmosie? Szarpnięty za włosy posłał Jasonowi spojrzenie na granicy wkurwu i spłoszenia. W tej samej też chwili jęknął głośniej, łapiąc ponownie za blat gdy ten pchnął biodrami i naparł na niego, zupełnie jakby nic się nie stało. Bo dla niego przecież niż poza jego własnym kurwidołkiem nie miało znaczenia. – Muszę. Iść. Proszę. Puść… Kapitanie – wyłkał, zaciskając palce na meblu. Oddychał głośno i urywanie. Nawet jeżeli nie czuł już przyjemnych impulsów od stymulacji własnego członka, wciąż narastało w nim podniecenie powodowane penetracją którą przecież tak lubił. Ciężko byłoby mu się do tego przyznać przed samym sobą i Allah mu świadkiem że nie zamierzał wyjęczeć niczego Jasonowi, jednak było to lepsze niż mógłby się po nim spodziewać. Jego duże dłonie na biodrach, ciepły oddech na skórze i twardy penis wślizgujący się między pośladki były tym, czego Ismaelowi było bardzo potrzeba od czasu startu, gdy zerwał kontakty ze swoimi partnerami z oczywistych powodów. Sullivan był dobrym wyjściem tymczasowym, chociaż cała towarzysząca temu otoczka już nie. Gdyby rozegrał to bez przemocy i gróźb, Hariri pewnie sam przychodziłby „składać raporty” do jego kajuty.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sob Paź 28, 2017 10:16 am | |
| Znów tuż przy uchu usłyszał ten warkliwy, nieprzyjemny śmiech. Na tym statku nie było nic ważniejszego niż kurwidołek Jasona. Przesunął dłoń z włosów młodzieńca na jego wyciągniętą szyję. Trzymał go wyprostowanego, niemalże wspartego na swoim ramieniu i drażnił chrapliwym oddechem wrażliwą, gładką skórę. – Naprawdę myślisz, że Salvation się zepsuje, bo jakiejś dziwki nie ma na posterunku? – Zakpił szyderczo i dopchnął go mocniej biodrami, tak że ten znów mocno uderzył w krawędź stołu. Jutro te miejsca będą obolałe i wyraźnie otarte, ale teraz chłopiec nie miał czasu o tym myśleć, kiedy czuł dużego, niecierpliwie rozpychającego go od środka fiuta. Trzymał go za szyję, zaciskał palce i lekko go podduszał, nie pozwalając na wzięcie głębszego oddechu. Rżnął go zapamiętale i mocno, kiedy już mógł bez trudu wchodzić w niego do samego końca. Przyspieszył ruchy bioder, potęgując również przyjemność samego młodzieńca. Duży, gorący kutas pulsował pożądaniem, kiedy wsuwał się w niego bezlitośnie. Wślizgiwał między kształtne półkule i napierał na zaciskające na nim mięśnie. Coraz szybciej i bardziej niecierpliwie. Palce na szyi zacisnęły na niej jeszcze mocniej. – Nie wstydź się, kotku. Zwal sobie – Jason wysapał z trudem, nie przestając go pieprzyć i pomagając mu zapomnieć o zepsutym silniku. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Wto Paź 31, 2017 1:51 pm | |
| Nie musiał się już chwytać biurka, by utrzymać ciężar i pion ciała w miejscu. Jason doskonale poradził sobie z tym problemem, stabilizując jego sylwetkę mocnym, niewygodnym chwytem za gardło, przybliżającym Ismaela do szerokiego torsu kapitana i zmuszającym do zajęcia pozycji na tyle niewygodnej, że pozwalającej mu nie skupiać się na szturmującym go penisie Sullivana. Hariri wykorzystał to na swoją korzyść, mogąc teraz wyciągnąć ręce za siebie, by oprzeć je na skrytym pod mundurem brzuchu w raczej śmiesznych niż skutecznych próbach powstrzymania go przed przybliżaniem się. Nie mogąc pozwolić sobie na głębszy oddech wyglądał jak ryba wyciągnięta z wody. Rozwarte usta, półprzymknięte powieki, na twarzy wyraz jednoczesnej przyjemności i zażenowania. Gdyby mógł i zarazem chciał odpowiedzieć kapitanowi, musiałby poważnie zastanowić się jakich słów użyć by nie wyjść na płaczliwą, marzycielską pizdę tak bowiem właśnie sądził – myślał że jeżeli nie stawi się na miejsce wezwania i nie odpowie za przeznaczony mu rewir, stanie się coś poważnego. Jeżeli to faktycznie meteory bombardujące zewnętrzne, natychmiastowa naprawa była więcej niż wskazana. Kim on jednak był by przeciwstawiać się kapitańskiej potrzebie pociupciania i udowodnienia jak wielkim metaforycznie jest kutasem? Jęknął donośnie, gdy blat biurka nie werżnął mu się w brzuch, a w bardzo niskie partie podbrzusza. Niespodziewanie jednak (jak na własne standardy) niedelikatne drażnienie wierzchniej nasady wzwodu prócz dyskomfortu i pomniejszego bólu przynosiło mu także wrażenia bardzo podobne do tych sprzed chwili, kiedy to duża dłoń Sulliwana sunęła po nim ściągając napletek. Gwałtownie wbijający się w niego penis i ciepły, nieco warkotliwy oddech na spoconej od wysiłku skórze dopełniały wszystkiego. Zajęły go zimne dreszcze kaskadami spływające po plecach i udach. Gdyby nie ciągle przytrzymujące go w miejscu ręce zapewne upadłby na biurko i już nie wstał. Nie musiał walić sobie na pokaz by udowodnić, jak bardzo po tygodniach, a nawet miesiącach posuchy tego potrzebował. Po prostu, najzwyczajniej w świecie doszedł, jednocześnie zaciskając palce na materiale żołnierskiego munduru i powstrzymując się by nie obwieścić światu jak duży udział miał w tym Jason. Nawet nie czuł się specjalnie podle. Zrobiło mu się lżej. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Lis 01, 2017 7:40 pm | |
| Jeżeli coś mogło jeszcze bardziej nakręcić Jasona to świadomość, że ta dziwka tak bardzo lubi kutasy, że potrafi dojść od samej penetracji. Ismael połechtał samcze ego mężczyzny, który wciąż trzymał go w żelaznym uścisku i rżnął… coraz bardziej chaotycznie, coraz szybciej. Nierównomierne, płytkie ruchy bioder, które miały jedynie na celu przynieść szybką satysfakcję. Zaciśnięte mięśnie dawały wiele przyjemności. Oddech kapitana stał się szybki, a palce nieświadomie tak mocno zacisnęły na szyi młodzieńca, że ten zobaczył mroczki przed oczami. Jeszcze kilka chwil i straciłby świadomość z powodu niedotlenienia, wcześniej jednak poczuł w sobie spełnienie żołnierza. Jason doszedł z zadowolonym warknięciem, a następnie natychmiast się odsunął, pozwalając chłopakowi opaść bezradnie na stół. – Widzisz, jak może być przyjemnie? – Zauważył z tym podłym błyskiem w oku, wyrzucając pełną prezerwatywę i sprawnie zapinając spodnie. Uderzył mocno w wypięty pośladek chłopaka, zostawiają czerwony ślad po swojej dłoni. – A teraz posprzątaj. Rozkazał, podchodząc do szafki za alkoholem. Wypełnił szklaneczkę do połowy szkocką i oparty o blat, czekał aż chłopak dokładnie wytrze z biurka ślady własnego spełnienia, a następnie bez gadania weźmie się za ułożenie dokumentów w równe stosy. Kapitan nie żartował, tylko cierpliwie czekał na wykonanie swojego polecenia. Jak Ismael nie wie czym sprzątnąć, to Silvershot wyszoruje wszystko jego twarzą. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Pią Lis 03, 2017 4:12 am | |
| Tracił oddech. Z każdą chwilą ulatywało z niego życie, nadając jego skórze barwy nie śniadej, a sinej z niedotlenienia. Otwierał usta i nabierał powietrze niczym ryba wyjęta z wody, ręce zaciskając na kajdanie dłoni Jasona trzymającej go wyprostowanego niczym zbyt nastrojona struna. Prawie rzęził, nie mogąc oprzeć się ani ruchom jego bioder, ani wślizgującemu się w niego członkowi, ani silnemu uściskowi sprawiającemu, że coraz ciężej było mu zapanować nad myślami i nie czyniła tego przyjemność. Ta uchodziła z niego jak powietrze z przebitego balonika. Wraz z własnym spełnieniem osiągnął wszystko co tu mógł, dlatego dalsze ruchy Silvershota nie niosły ze sobą wiele dobrych wrażeń. Nie czuł do siebie jednak ani obrzydzenia, ani niechęci. Nie był ckliwym bohaterem dramy dla nieletnich romantyczek, który zaraz uniesie się gniewem i zaciśniętymi piąstkami obtłucze delikatnie pierś agresora, by przez łzy wykrzyczeć jakim jest potworem. Puszczony faktycznie bezładnie padł na biurko pod sobą, boleśnie obijając sobie zaczerwienione, otarte biodra i podbródek. Jęknął przy tym nie po raz pierwszy dzisiaj i począł nabierać chaotyczne hausty powietrza jakby w obawie, że znowu go od niego odetną. Nogi miał jak z waty i obawiał się że wysiłek włożony w utrzymanie pionu przez cały akt zaowocuje niemożnością ponownego dźwignięcia się do niego. Spiął się na klepnięcie w pośladek, jednak posłusznie, z oporem dźwignął się z nagle wygodnego blatu i uniósł, jedną ręką masując obolałą szyję. Siniaki będą doprawdy cudowne. Pierw zadbał o siebie. Z wysiłkiem, ciągle dysząc jak husky w zaprzęgu pochylił się i podciągnął spodnie wraz z bielizną. Palcami natrafił na zepsuty pager i nagle dotarło do niego, że nie ma nawet czasu użalać się nad sobą i swoim stanem. Musi stąd iść! Osadził spodnie na miejscu i spojrzał bez słowa na miejsce zbrodni, które przed chwilą jeszcze wycierał własnym, technicznym mundurkiem. Tyle dobrego – nie dbał już o własny wygląd, wiedząc że tak czy siak przed spotkaniem z kimkolwiek powinien się doprowadzić do ładu. Naraz jakby odzyskał część sił, przecierając rękawem wszystko co po sobie zostawił, kiedy to natrafił wzrokiem na coś, co wyglądało mu na nie do końca odtajniony raport kogoś, kto bardzo usilnie starał się przekazywać mu o wszelkich poczynaniach jego załogi. Aha, wiec tyle w kwestii zaufania. Na nieszczęście dla samego Ismaela zdecydowanie zbyt często natrafiał wzrokiem na imię Jadis, gdy doprowadzał do ładu mokrą, lepką plamę na kancie. Samym faktem donoszenia na kobietę by się nie przejął, gdyby nie towarzyszyło jej imię jego rycerza. Z przestrachem Hariri obejrzał się za siebie, konstatując że kapitan jest zbyt zajęty napełnianiem własnej szklanki i kontemplacją tego jaki to on nie jest męski i fajny, by zwracać na niego tyle uwagi ile powinien. Widać bycie zwykłą, czarną szmatą miało swoje profity – zaraz po przerżnięciu przestawał istnieć, co dawało mu pewne pole do popisu. Szybko zgarnął papier, chowając go za spodnie pod koszulą, w tym samym czasie markując napad kaszlu, który łapał go jeszcze przed chwilą, gdy na ponów napełniał płuca powietrzem. Upewniając się, że nie został nakryty, bądź Jason nie wyraża chęci na uświadomienie go w tym odwrócił się do niego, utkwił wzrok w wyjściu z kajuty i wystękał: - Jeżeli to wszystko to muszę już iść.
|
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Nie Lis 05, 2017 11:06 pm | |
| Mężczyzna podniósł do ust szklankę wypełnioną drogocennym napojem o wyrazistym smaku i zaskoczony spojrzał w kierunku chłopaka. Zdawał się być zdumiony jego obecnością. Zsunął wzrok na uprzątnięte biurko, a następnie w końcu zmoczył wargi w whisky. Jednym haustem opróżnił całą zawartość naczynia. – Nie wiem, co ty jeszcze tutaj robisz – odrzekł uprzejmie i dolał sobie kolejną, równie szczodrą porcję alkoholu. Kiedy chłopak go wymijał, niemalże docierając do drzwi, poczuł jak silne łapsko mocno łapie go za policzki. Sekundę później wargi wilgotne od alkoholu wpiły się mocno w jego usta. Brutalny pocałunek miał cierpki smak kilkudziesięcioletniej whisky. Prawdopodobnie ostatniej takiej butelki na świecie. Przynajmniej ciapaty gnojek nie dostał w mordę na pożegnanie. – Zameldujesz się u mnie za dwa dni. Jason uśmiechnął się podle i prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że ta dziwka wyniosła pod pachą kartę raportu. Ismael nie dowiedział się z niej wiele, ponieważ spisane zeznania okazały się niezwykle szczegółowe. Zawierały informację z ich codziennego życia. Niemalże każdy krok na statku. Zdawałoby się, że nic nie umknęło uwadze kapitana. Wiedział wszystko nawet o ckliwej relacji uroczego Misiaka ze swoją prywatną kurwą. Poza tym w jednej z tabel z jakiegoś powodu podliczeni zostali wszyscy pasażerowie oraz możliwości produkcyjne statku, który w dużej mierze miał być samowystarczalny. Dane nie były szczególnie optymistyczne. |
| | | DelusionSkype & Chill
Data przyłączenia : 04/07/2017 Liczba postów : 287 Cytat : I'm a runaway, catch me Wiek : 31
| Temat: Re: Salvation Sob Gru 16, 2017 4:10 pm | |
| Nie można powiedzieć że się tego spodziewał. Mimo wszystko nie można było też powiedzieć, że wierzył iż kapitan nie wykona już żadnego krzywego ruchu. Trwał w środku zarówno oczekiwania jak i oburzenia tym co się właśnie działo, wciąż trawiąc sytuację sprzed chwili. To nie było tak że bardzo chciał zapomnieć, że w jakimś dziwnym, dziewiczym oburzeniu winił Jasona za całe zło tego świata, a już na pewno za to, które przydarzyło się jemu samemu. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, chwilowo wybitnie nie miał ochoty na jego umizgi. Dlatego też częściowo jedynie pomny przewagi jaką Silvershot miał nad nim odepchnął się od niego ręką wciśniętą w szeroki tors mężczyzny, odsunął na dwa-trzy niewielkie kroki i, zakrywając twarz rękawem, pokręcił głową w zaprzeczeniu na kapitański rozkaz. - Nie. – Pierw słaby głos po chwili nabrał nieco większej mocy i chociaż wciąż brzmiał stosunkowo śmiesznie w obcej kajucie, rozbrzmiał stanowczo i prawie ostro. - Nie – powtórzył, siląc się na ciężkie, mocne spojrzenie Araba tuż przed samodetonacją. Kierowało nim przekonanie, że dość już się namęczył na kolejne kilka obrotów ciał w odwiedzanej galaktyce. Nim jednak Jason zdążył go wyśmiać czy choćby przyswoić fakt, że śmiał mu zaprzeczyć, Ismael zawinął się i przyciskając skryty papier do ciała oddalił się w kierunku jak najmniej zgodnym z kierunkiem powrotu do własnej kajuty. Chwilowo bardzo nie chciał być odnaleziony przez nikogo, dlatego też część szpitalną omijał najszerszym łukiem na jaki było go stać. Nawet jeżeli pierwotnie chciał lecieć do Jadis i wygarnąć głupiej babie jak idiotycznie daje się namierzać, ochota ta zeszła z niego niczym powietrze z przekłutego balonika. Mocno trzymając się pewnego pionu parł przed siebie nim nie znalazł się po zupełnie drugiej stronie pokładu – tam gdzie każda ze znanych mu osób zapuszczała się na tyle rzadko by mieć obawy ją spotkać i prawdopodobnie w miejsce, które by wybrano jako drugie chcąc go odnaleźć po kłótni. Poszedł, zasiadł gdzieś w rogu i nie wrócił, nim nie przetrawił świadomości w jakie gówno wpakował się w ogóle pokazując się kapitanowi. Po kolejnych godzinach nawet się z tym pogodził, przyjmując postawę stoika, który wie że i tak nie ma wpływu na to co się dookoła dzieje, ale za to ma świadomość że każda ingerencja mogła jedynie pogorszyć wszystko. Dopiero wtedy wrócił by iść pod prysznic i załapać się na jakąś odżywczą papkę w stołówce. |
| | | CimciInnocent Uke
Data przyłączenia : 29/06/2017 Liczba postów : 730
Cytat : next day same bullshit
| Temat: Re: Salvation Sro Gru 20, 2017 7:08 pm | |
| Ismael miał pewność, że przed ludźmi Silvershota nie schowa się nawet w najciemniejszej norze tego statku, a przy tym na pokładzie nie było prawdopodobnie nikogo, kto byłby gotów nadstawić za niego karku albo choćby zdobyć się na drobne kłamstewko. Miśkowi złamał serce, a do rewolucyjnego ruchu oporu nigdy nie miał zapału. Wciąż zresztą pozostawał pod protekcją ludzi Sulivana. Opiekuni zresztą do złudzenia przypominali również strażników, którzy bardziej mieli za zadanie uratować Ismaela przed zrobieniem czegoś głupiego niż ustrzec przed ewentualnym atakiem. Jason prawdopodobnie nawet nie zareagował na te jego dąsy w kajucie, ponieważ doskonale wiedział, że bez względu na to co, co chłopak powie i czego chce, i tak będzie dokładnie tak, jak kapitan sobie tego zażyczył. Nie było więc sensu poddawać tego dyskusji. Pozwolił mechanikowi na chwilę uwierzyć, że jego słowa mają znaczenie. Chłopak miał więc do wyboru posłusznie stanąć pod drzwiami kajuty o wyznaczonej porze dwa dni później albo pozwolić, żeby rośli żołnierze zaciągnęli go tam siłą. Efekt pozostawał ten sam. Zjawił się wieczorem przed Silvershotem, chyba że wcześniej postanowił się dekompresować. Tym razem kapitan nie palił, ani nie pił. Na jego biurku nie znajdowały się też stosy raportów. Czekał na niego w pełnym i wyjątkowo eleganckim umundurowani. – Masz mi coś do powiedzenia czy może od razu przejdziemy do show?
_________________ Underneath it all we’re just savages Hidden behind shirts, ties and marriages
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salvation | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |