|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Światło w mroku Pią Lip 28, 2017 8:23 pm | |
| W Zamku Nieśmiertelności, na Czarnym Tronie, zasiada najpotężniejsza istota jaką widział świat, rządząca niepodzielnie swym ogromnym, wciąż powiększającym się imperium. Władca Ciemności przez swoją ekspansywną politykę spycha inne cywilizacje do niegościnnych części świata, a te królestwa, które się poddadzą, wciela do swojego państwa. Natomiast każdy, kto się opiera, jest bezwzględnie niszczony - miasta palone są do gołej ziemi, z pałaców zostają tylko zgliszcza, a w salach tronowych, ku przestrodze, urzędują nabite na pal koronowane głowy. Całe rasy, które nie chcą uznać jego zwierzchności, wybijane są co do nogi. Mówi się, że Pan Mroku nie ma serca. Że jest ono z kamienia, albo w jego miejscu ma ziejącą w piersi dziurę. Że zamraża wzrokiem i zabija dotykiem. Co jeśli znajdzie się ktoś, kto w to nie wierzy? Kto widzi w nim coś, czego nikt inny nie dostrzega?
Władca Ciemności: @Stardust Elf: @Argent Imię: Viribus Wiek: 117 lat
Wzrost: 177 cm Kolor oczu: Szare Kolor włosów: Czarne
Charakter: Władca Ciemności. Pan Mroku i najsilniejszy człowiek, który kroczy po tej ziemi. I to właśnie oznacza jego imię - siłę. Ma, zdaje się, poczucie misji i niezłomny charakter. Brak sumienia. Boską powinność do wykonania. Sam w to wierzy - że narodził się po to, by zaprowadzić na świecie porządek. Jednocześnie jego pobudki nie są tak czyste - jest chciwy i zachłanny, chce mieć wszystko, jak okiem sięgnąć. Władać każdym, najdrobniejszym nawet życiem. Mimo to nie czerpie przyjemności z przemocy, przynajmniej z reguły. Dla niego to smutna konieczność pokazania innym lepszej drogi - bo w końcu w jego mniemaniu jego sposób jest najlepszy i tylko on jest w stanie zapewnić szczęście każdemu stworzeniu. Choć gardzi innymi jako stworzeniami niższymi, niegodnymi nawet lizać podeszwy jego butów, czuje, że jako ktoś ponad nich, powinien wskazać im kierunek rozwoju, zaopiekować się nimi - niczym ojciec rządzący w domu ciężką ręką. Odmawia sobie wszelkich ludzkich cech - bo przecież jest bytem nadrzędnym, istotą boską. Nie może popełniać błędów tych pośledniejszych stworzeń, poddawać się tym samym żądzom i instynktom. Jednak nawet po wieku istnienia, czy ktoś jest w stanie wyciszyć całkowicie swoje uczucia i pragnienia? Czyż serce, nawet zasuszone i bez życia niczym pustynia, wciąż, po latach nieurodzaju, nie pragnie miłości niczym wody? Zrozumienia? Czy nie jest samotne w swym myśleniu, że każdy inny jest pod nim? Viribus nie zadaje sobie takich pytań. Może kiedyś to robił, ale dawno o tym zapomniał. Dawno nauczył się, że samotność jest synonimem władzy. Nie przeszkadza mu to, że jego jedynym towarzyszem jest własny głos. I tak wszyscy go nienawidzą. Władza wymaga strachu, strach rodzi nienawiść, obrzydzenie. Zna tylko to i z tego czerpie swoją niszczycielską siłę. Ciekawostki:
- To syn poprzedniego Władcy Ciemności - wychował się więc w samotności i bojących się go ludzi
- Jest genialnym taktykiem
- W wolnych chwilach grywa w szachy, na organach albo pianinie, czy też czyta książki - zajmują go czynności, do których wystarczy jedna osoba
- Wysługuje się wszystkim i każdym, nikt i nic nie ma dlań wystarczającej wartości, by być postawionym na jego poziomie
- Włada ogromną, niszczycielską mocą, która jednak gdyby chciał, mogłaby posłużyć celom tworzenia; zawsze widział ją jako narzędzie opresji, strachem wzbudzające podziw i autorytet
- Jest całkiem młody, jak na Władcę, aczkolwiek nie sprawia to, że jest mniej kompetentny
- Ma chłodny, niski głos, który wywołuje ciarki, a także lodowate, przeszywające spojrzenie zdające się niszczyć dusze
- Porusza się sprężyście, jego ruchy są zdecydowane, nie wykonuje nieprzemyślanych gestów - jest w nim władcza gracja i elegancja, na swój sposób piękna
Ostatnio zmieniony przez Stardust dnia Pon Gru 18, 2017 1:26 am, w całości zmieniany 4 razy |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Sob Lip 29, 2017 10:38 pm | |
|
Imię: Nathir Wiek: około 300 wiosen
Wzrost: 184 cm Kolor oczu: złote Kolor włosów: intensywnie rude
Tak jak Władca Ciemności ma moc Destrukcji, tak on - Kreacji. Czerpie energię z natury i istot żyjących, a pozbawiony ich aury i emocji usycha. Każdą zniszczoną rzecz, każde obumarłe pole, każdą zranioną istotę, musi się zaopiekować, naprawić, wyleczyć i uczynić dobrym. Nie potrafi wytrzymać w miejscu pozbawionym życia, ponurym i wyniszczonym. Jego energia życiowa natychmiast jest przez nie wysysana, skupiona w beznadziejnym wysiłku uczynienia go na powrót radosnym i ciepłym. Jest idealnym przeciwieństwem Władcy, przez wiele lat wychowany pośród osób gotowych oddać za niego życie, które utrzymywały jego dar w tajemnicy i napełniały go zaufaniem, dobrocią i miłością. Dzięki nim, gdy ta wyjątkowa moc dojrzała, elf gotów był poświęcić każdą chwilę i każdy skrawek swojej energii na naprawę świata niszczonego przez rodzinę Władców. Jest jednak tylko jeden, a z każdym kolejnym podbitym państwem, zniszczonym połaciami ziemi, wymordowanymi bezlitośnie rasami, traci coraz więcej źródeł, z których może czerpać własną moc - a jego dar nadal próbuje uleczać kolejne miejsca. Jego obecność wpływa na wszystko, co żyje - rosną przy nim rośliny, kwitną kwiaty, a zwierzęta chętnie za nim podążają, przyciągnięte poczuciem bezpieczeństwa. Otacza go zawsze aura dobroci, podkreślona łagodnymi gestami i miękkim, dźwięcznym głosem - przez co instynktownie żadna istota nie chce go skrzywdzić. Pozbawiony otoczenia natury i żywych istot gaśnie.
Jest bardzo spokojny, unika konfliktów. Ma w sobie coś, co czyni go dobrym słuchaczem i towarzyszem w ciężkich chwilach. Nie ma umysłu taktycznego, nie potrafi niczego rozplanować, a tym bardziej się tego planu trzymać. Poddaje się chwili, czasami pogrążając się w milczeniu i rozważaniach, a czasami radosnemu celebrowaniu chwili, zarażając swym entuzjazmem każdego, kto znajdzie się w pobliżu. Jest bardzo cierpliwy, a nienawiść jest dla niego całkowicie obcym uczuciem. Nie jest przyzwyczajony do fizycznego bólu, ponieważ niemal nikt nie ma na tyle silnej woli, by oprzeć się jego urokowi i zrobić mu krzywdę (cierpienie związane ze zniszczeniem odbiera na innym, znacznie bardziej wewnętrznym, poziomie). Nigdy w życiu nie czuł egoistycznych potrzeb, ani zazdrości. Nigdy nie postrzegał siebie jako jednostki, której celem życiowym może być coś innego, niż naprawa innych. Nigdy nie był w pełni samotny, ale nie czuł też bliskości wynikającej ze zrozumienia czy pragnienia kontaktu. Nigdy też nie czuł się ostatnim żywym przedstawicielem swojego gatunku, zdanym na łaskę swojego dokładnego przeciwieństwa. Może już nigdy nie będzie taki sam, jak przed tym zderzeniem dwóch przeciwnych sobie mocy.
Karta będzie ewentualnie przerabiana w trakcie fabuły. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Sob Lip 29, 2017 11:30 pm | |
| Władca Ciemności miał ochotę ziewnąć, jednak całą uwagę skupił na tym, by tego nie zrobić i powstrzymał się. Wbił beznamiętny i lodowaty wzrok w klęczącego przed nim człowieka, składającego ręce jak do modlitwy. Jego oczy były rozszerzone ze strachu, wargi poruszały się, wyrzucając w powietrze przed nim kropelki śliny. Obrzydliwe. Viribus zmarszczył delikatnie nos, a widząc to, mężczyzna rzucił mu się do stóp i zaczął je całować. Jego usta wciąż układały się w najróżniejsze głoski, jednak Władca był głuchy na wszelkie błagania. Decyzję podjął już dawno i żadne zapewnienia ze strony takiego robaka jej nie zmienią. Skinął na stojących nieopodal strażników, a ci, chrzęszcząc swoimi czarnymi jak noc zbrojami, pochwycili za ramiona błagalnika i odciągnęli go siłą od Viribusa, patrzącego na wszystko bez jakichkolwiek emocji. Mężczyzna upadł na posadzkę, a jeden z rycerzy kopnął go tak, aby zgiął się w klęczkach i przycisnął jego głowę zakutą w stal stopą do posadzki. Usta nieszczęśnika rozwarły się we wrzasku, ale dla Pana Mroku świat milczał. Milczała halabarda przecinająca powietrze i ciało, milczała głowa tocząca się po czarnym marmurze i krew, która bryznęła na wszystko wokół - również na jego buty. Podniósł się leniwie i omiótł chłodnym wzrokiem salę. Nawet nie drgnął na widok stosu bezgłowych ciał, piętrzących się w rogu, nie zatrzymał spojrzenia również na człowieku zbierającym łby do ogromnego wora. - Audiencje skończone - rzekł, a jego głos rozbrzmiał w kamiennej sali tronowej lodem i jedwabiem. - Posprzątać tu. Ruszył do przodu, a ciało zostało natychmiast zabrane sprzed jego stóp. Jego czarny płaszcz podbity norkowym futrem łopotał w rytm jego kroków, miecz w pochwie brzęczał metalicznie, jego czarna, atłasowa koszula szeleściła. Przyzwyczaił się, że towarzyszy mu tylko echo tych dźwięków, a reszta Pałacu Nieśmiertelności milczy w bezruchu. Odgłos jego kroków odbijał się od czarnych, marmurowych ścian i niósł po korytarzach, oznajmiając wszem i wobec, że oto nadchodzi. Służba na jego widok umykała, strażnicy stawali sztywniej na baczność, doradcy spuszczali wzrok. Nikt mu nie towarzyszył. Nie posiadał przybocznej gwardii, skoro nic nie wzbudzało strachu tak, jak on sam. Wszyscy zamieszkujący Pałac byli tylko dla jego wygody, nie pełnili żadnej niezastąpionej ani ważnej roli. Każdy z osobna był tylko narzędziem do celu, którym było zjednoczenie świata pod jego władzą. Nogi zaniosły go do lochów, gdzie całkiem niedawno został sprowadzony nowy, wyjątkowy więzień. Elf. Ostatni. Wszyscy jego buntowniczy pobratymcy zostali już wycięci w pień. On został sam, jeden. Władca Ciemności był go ciekaw. W jaki sposób tak długo umykał jego armii? Dlaczego właśnie teraz go pochwycono? Kim jest? Jaki jest? Jak to jest być jedynym ze swojego rodzaju? Dręczyły go te myśli, nie dając spokoju. Nie mógł skupić się na niczym innym, a potrzebował czystości umysłu do planowania kolejnych posunięć. Postanowił więc zaspokoić swoją ciekawość. Klucznik otworzył mu drzwi do lochu i podążył wgłąb ciemnego korytarza, rozjaśnianego przez migoczące płomienie pochodni rozstawione zbyt rzadko, by zapewniały całkowity blask. Panował półmrok. Szybko znalazł szukaną celę. Wyciągnął w kierunku klucznika okutą w stalową rękawicę dłoń i rozczapierzył szponiaste, zimne, metalowe palce. Ten natychmiast umieścił w niej klucz i oddalił się spiesznie w pokłonach. Viribus zatoczył półokrąg wolną dłonią i między nim a czarną kratą zawisła kula światła. - Witaj, elfie - powiedział swoim miękkim, a jednocześnie mrożącym krew w żyłach głosem, zbliżając się do celi. Jego blada twarz oświetlona była upiornie, a orle oczy przeszywały na wylot ciemną postać w głębi lochu. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 12:55 am | |
| Lochy w Zamku Nieśmiertelności były wypełnione bólem, cierpieniem i destrukcją. Ciemne, wilgotne, spleśniałe, z ludzkimi szczątkami, krwią i metalowymi narzędziami, wzbudzały grozę w każdym, kto tylko słyszał o nich wzmianki. Niewielu było szczęśliwców, którym udało się z nich wydostać, a żaden nie przeżył zbyt długo. Przebywanie przy Władcy Mroku nie niszczyło tylko ciała - dusza wychodziła z tej potyczki w znacznie gorszym stanie. Rany mogły zostać zaleczone, ale umysł był tak zniszczony, że nie dało się nic zrobić. Nathir w swoim życiu zobaczył tylko jedną istotę, która wyszła z lochów - i ku swojej zgrozie, nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Został przy tej kobiecie aż do momentu, gdy po prostu... zgasła, opuszczając wymęczone ciało. Nigdy nie spodziewał się, że pewnego dnia, przyjdzie mu znaleźć się w tym opuszczonym przez życie i nadzieję miejscu. Na szczęście jednak - niemal opuszczonym, ponieważ gdy tylko został wrzucony do celi, z różnych zakamarków przyszły do niego zwierzęta, które miały się w lochach zawsze całkiem nieźle - myszy i szczury. Żywione wyłącznie resztkami jedzenia... bądź innych rzeczy, o których Nate wolał nie myśleć... pojawiły się i otoczyły jego wymęczone ciało, ogrzewając ciepłymi, chociaż brudnymi ciałkami, nie gryząc, a popiskując w nadziei na pieszczotę i odwzajemnienie ciepła, albo nawet nakarmienie czymś, co mogło zostać uznane w lochach za rarytas. Elf nie mógł im wiele zaoferować w zamian, zmęczony, zziębnięty i wygłodzony, z przykutymi do ściany rękami, nogami i szyją, pozostawiony jedynie w postrzępionej koszuli i spodniach. Przyjął towarzystwo żyjących istot z wdzięcznością, uspokojony cichym chrobotem i piskami, odwdzięczając się dźwięcznym śpiewem, głaskaniem i - przede wszystkim - energią. Aura ciepła, życia i dobroci powoli zaczęła wypełniać nieprzyjazne pomieszczenie, przemieniać chłodne, ciemne i wypełnione bólem kamienie, wpływać na ich strukturę, wyciągać z nich te dawno zapomniane kawałki życia. W kilku miejscach na podłodze i w ścianie nieśmiało pojawiły się niewielkie łodyżki, na których wraz z upływem czasu zaistniały drobne i delikatne, białe kwiaty. Leżący w pomieszczeniu obok człowiek poczuł wreszcie ulgę i zasnął pomimo głodu i ran. Strażnik przypomniał sobie o dziewczynie z wioski, w którą wpatrywał się gdy był młodszy i z którą przeżył pierwszy pocałunek. Zamek Nieskończoności utracił kawałek swojego mroku.
Ciężkie kroki w korytarzu mogły zwiastować przybycie tylko jednej osoby. Nathir nigdy nie widział żadnego Władcy Mroku, pomimo iż za jego życia była ich aż dwójka. Zawsze znajdował się w innym miejscu, lecząc zniszczone tereny, pomagając prześladowanym rasom i dodając nadziei osobom, którzy stracili wszystkich. Nikt jednak nie był w tym momencie tak samotny, jak on - pomimo odległości, murów, bolącego ciała oraz towarzystwa zwierząt, czującego zupełną pustkę i świadomego, z czego to wynikało. Nikt nie przeżył. Jedno z najważniejszych źródeł energii, dzięki któremu był tym, kim był, na zawsze wyschło. Nie czuł tęsknoty za swoją rasą, nie czuł też nienawiści do tych, którzy ją wymordowali - nawet w tych krótkich drzemkach wypełniały go jednak smutek i pustka. Uniósł głowę i powoli usiadł, słysząc brzęk kluczy i głos swojego oprawcy. - Witaj, Viribusie - odparł cicho, spoglądając prosto we Władcę. Nie bał się jego spojrzenia. Nie zadrżał od chłodu. Poczuł jednak zmianę, napór nowej magii, tej destrukcyjnej, z której skutkami zawsze musiał walczyć. - Co cię sprowadza w moje skromne progi? - zapytał z subtelnym uśmiechem, unosząc dłoń z brzękiem łańcucha i wskazując na swoją skromną celę, w której już było widać skutki jego obecności. - Rozgość się. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 1:39 am | |
| Gdy zbliżył się, poczuł wyraźną, silną obecność jakiejś antagonistycznej mocy. Wyraz jego twarzy pozostał jednak niezmienny, nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Oczywiście, słyszał o odrastających lasach, które spalił na popiół, polach, które wyciął, by ukarać chłopów skrywających buntowników, które magicznie wróciły do życia, jednak zawsze myślał, że to bajki mające dawać nadzieję. Przecież nic nie rosło, jeśli on tego nie chciał, jeśli na to nie pozwolił. Pierwszy raz od dawna poczuł się... Zaintrygowany. Włożył klucz do zamka i przekręcił go, a drzwi otworzyły się z trzaskiem, który poniósł się wzdłuż korytarzy. Wielu więźniów się zbudziło. Nierzadko słyszało się tu odgłos otwieranych drzwi. Jęk zawiasów mógł oznaczać jedną z kilku rzeczy, z których większość była ponura, jednak jedna napełniała serca uwięzionych nadzieją. Bo co jeśli nie wyjmowali trupa, nie ciągnęli nikogo na szafot albo na tortury, nie wrzucali do celi kolejnego nieszczęśnika, a wypuszczali kogoś na wolność? Co jeśli ktoś w niedługim czasie miał wreszcie zobaczyć niebo i słońce, poczuć deszcz i wiatr na swojej skórze, trawę pod stopami, a ciepłą strawę w żołądku? Każdy z nich o tym marzył i nikt nie mógł powstrzymać się od tych jasnych myśli. Mimowolnie rozpalali w sobie tę iskrę nadziei, która za każdym razem była skrupulatnie gaszona. A gdy gasła, umierał kawałek ich duszy. Nie zdziwiło Viribusa zaś, że elf zna jego imię. Każdy go znał. W każdym budził lęk. Wyobrażał sobie, że jego imieniem straszono niegrzeczne dzieci. Bo porwie cię Władca Ciemności. Bo przyjdzie Viribus i cię zamrozi. Nie miał wątpliwości, że tak właśnie było. Ruszył wgłąb celi, a światło podążyło za nim. Mógł dostrzec elfa w pełnej krasie - jego rude włosy i chude, poobijane ciało. Jednak niewystarczająco poobijane. Tym razem mężczyzna zmarszczył brwi. Jego mars na twarzy pogłębił się, gdy dostrzegł rośliny wyrastające z litej, czarnej skały. Skupił na nich swoją uwagę i wszystkie zaczęły umierać pod naporem jego lodowatego wzroku. Wrócił spojrzeniem do elfa. Władca ciemności górował nad nim, choć niewątpliwie tylko dlatego, że stał. Jego gość z pewnością był wyższy. Jednak nie to zwróciło jego uwagę. Tylko oczy. Jego duże, złote, głębokie oczy, przepełnione do granic żalem i cierpieniem, jednak bez kropli nienawiści ani strachu. Nigdy jeszcze takich nie widział. Ukląkł przed nim na jedno kolano i wbił swoje spojrzenie w jego twarz. Chciał lepiej go widzieć. Chwycił jego szczękę swą stalową rękawicą, wbijając jej chłodne szpony w jego policzki i szarpnął lekko, unosząc, by mieć lepszy dostęp do wyrazu jego oczu. Drugą dłonią, niemal czule, odgarnął z jego twarzy i czoła lepiące się od potu włosy. - Jak ci na imię, elfie? - Rzekł głosem w dziwny sposób jednocześnie ostrym jak brzytwa i miękkim jak aksamit. Zignorował jego pytania - to on tutaj był od ich zadawania. W jego oczach była zima, a oddech i blada skóra były nienaturalnie zimne, jak wszystko, co go otaczało. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 2:16 pm | |
| Chłód otaczał Władcę szczelnie, wzbudzając grozę na znacznie bardziej prymitywnym poziomie, niż zbroja. Czerń i stal były tylko dodatkiem, uzupełnieniem, by podkreślić jego władzę i dystans. Ukryć ciało, tak podobne do innych, wcale nie tak boskie i niesamowite. Lekkie kroki, pozbawione ciężaru i zgrzytu, mogłyby nasunąć innym myśli, iż też miał jakieś słabości. Był ludzki. Tak destrukcyjna moc nie mogła być ukryta w zwykłym ciele, prawda? Rudowłosy poczuł zmianę energii, śmierć roślin, które naiwnie wychyliły się z czarnych kamieni. Otaczające go zwierzęta cofnęły się w popłochu, biegnąc do wyjść i szczelin, jak najdalej od tej mrocznej siły, która mogła je zmiażdżyć bez żadnego powodu. Bez potrzeby zaspokojenia głodu, czy ochrony młodych - instynktów kierujących stworzeniami znacznie mniej zaawansowanymi od ludzi. Nie, Viribus był zniszczeniem bezdusznym, pozbawionym empatii i podstawowych odruchów. Nathir, pomimo światła unoszącego się w powietrzu, znów znalazł się w ciemności. Obecność niszczycielskiej siły przesłoniła źródła energii, już tak nieliczne w Zamku Nieśmiertelności. Elf zaczerpnął powietrza do płuc gwałtownie, ze świstem, czując niemal fizyczny ból wynikający z bliskości Władcy. Syknął, gdy poczuł wbite we wrażliwą skórę szpony. Odwzajemnił jednak spojrzenie, zagłębiając się na chwilę w świat wypełniony mrozem i samotnością. Do oczu napłynęły mu łzy, przez długą chwilę jednak nie mrugnął, prześwietlając na wylot swoje przeciwieństwo, szukając w nim życia i człowieczeństwa. - Jestem Nathir - odpowiedział wreszcie, poruszając zaschniętymi ustami powoli, by - pomimo trzymającej go rękawicy - zabrzmieć wyraźnie. Uśmiechnął się słabo i uniósł dłoń, przykładając ją do policzka Władcy. Stykając ciepłą, wypełnioną energią i życiem, skórę z tą zamrożoną i nieprzywykłą do kontaktu. Przesunął delikatnie palcami po gładkim policzku mężczyzny. - Ale jestem też ostatni, więc "elf" równie dobrze pasuje - szepnął, chuchając ciepłem prosto na twarz Siejącego Zniszczenie. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 2:51 pm | |
| Widząc cierpienie elfa, kącik Władcy Ciemności drgnął nieznacznie. Elf był delikatny. Dobrze. To go nauczy, a sam Viribus nie będzie musiał się wysilać i trudzić, aby zadać mu ból. Oplatał go ciemnością, która łaskotała go niczym płomienie, liżąc delikatnie, nie sprawiając katorgi nie do wytrzymania, jednak będąc subtelną torturą przypominającą mu o jego niekorzystnym położeniu. Niech wie, że jest zdany tylko na jego łaskę, że nikt i nic mu nie pomoże. Że jego życie należy do Pana Mroku. Jednak w jego oczach wciąż nie pojawiła się nienawiść. Gdy ciepła, miękka dłoń Nathira dotknęła policzka Viribusa, wszystkie jego nerwy wrzasnęły, a cała jego siła woli skupiła się na tym, by nie rzucił się w tył, zaskoczony. Był nieruchomy niczym otaczający ich lodowaty, czarny marmur, choć dotyk elfa go palił. Był to taki niewinny, delikatny gest. Nie mógł tego znieść. Ani tego, że coś w nim drgnęło pod tak dobrotliwym czynem, z którym zetknął się po raz pierwszy. Mimo to starał się nie dać po sobie tego poznać, choć Nathir mógł wyraźnie poczuć napinające się pod jego dłonią mięśnie, gdy Władca Ciemności zaciskał szczękę z ogromną siłą, próbując przetrzymać palące uczucie. Nie spodziewał się, że i on był tak delikatny. Powoli, z dużym wysiłkiem ukrywając, ile kosztuje go ta samokontrola, niemal czułym ruchem położył swoją drugą rękawicę na dłoni Nathira i nagle zamknął ją w żelaznym uścisku, wbijając weń ostre, metalowe części, miażdżąc boleśnie i odrywając od swojego policzka. Otworzył pięść i pozwolił dłoni jego więźnia opaść bezwładnie, jednak wciąż trzymał jego szczękę i nie spuszczał spojrzenia z jego oczu. - Nie pozwalaj sobie, Nathirze - jego głos prześlizgnął się niczym brzytwa po powietrzu. - Wciąż jesteś moim więźniem. Starał się brzmieć spokojnie, choć jego wewnętrzna równowaga została zachwiana. Pierwszy raz ktoś sprawił mu fizyczny ból i to samym wręcz muśnięciem. Mimo to nie odczuł strachu, a fascynację. Kim on był i jak był potężny? Dlaczego on, najpotężniejszy byt świata, został w jakiś sposób skrzywdzony? Czyżby jego moc nie była tak wielka, jak pierwotnie myślał? Zatapiał się w tych bezdennych, cierpiących, złotych oczach i myślał. Przyszedł tu ugasić swą ciekawość, a nie podjudzać jej płomień. - Dlaczego mnie nie nienawidzisz, Nathirze? - Odezwał się niemal słodko, cicho, muskając tylko, owiewając chłodnym oddechem twarz więźnia. Nie musiał pytać czy, bo wiedział, że nie darzy go podobnym uczuciem. Widział to jak na dłoni. Chciał tylko wiedzieć, dlaczego. - Nie boisz się mnie? - Dodał jeszcze Władca, kryjąc zdziwienie, które chciało się niepostrzeżenie wkraść do jego tonu. Tym razem musiał się upewnić - zbyt abstrakcyjną była myśl, że może nie budzić w kimś lęku. Że ktoś może nie drżeć przed jego imieniem, nie żyć w strachu przed jego gniewem, który spada na wszelkie stworzenie. Któż nie bał się o własne życie? Czyżby elf nie wierzył, że może umrzeć? |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 4:27 pm | |
| Zimna stal, zaciskająca się bezlitośnie na dłoni elfa wyrwała z jego gardła najprawdziwszy okrzyk bólu - zupełnie tak, jakby właśnie połamano mu kości. Z oczu polały mu się wstrzymywane wcześniej łzy, zostawiając ślad na brudnej twarzy, a ciało lekko wygięło się w łuk. Nie to było jednak najdziwniejsze. Jego okrzyk rozpętał w lochach piekło. Wszyscy więźniowie, nawet ci już niemal pozbawieni życia, krzyknęli z bólu wraz za nim, gryzonie zapiszczały, strażnicy i kaci na chwilę znieruchomieli, a owady wywróciły się do góry łapkami, spadając z nieprzyjemnym chrzęstem pancerzyków na ziemię. Nathir przycisnął dłoń do siebie, oddychając ciężko, z wysiłkiem, jakby powietrze nagle nieprzyjemnie zgęstniało. Zamknął oczy na chwilę, podczas której zapadła znów cisza. Nieprzyjemna, budząca niepokój, jakby za chwilę mogło stać się coś... strasznego. Taka, która pojawiała się tuż przed przybyciem Władcy, gdy miał zniszczyć kolejną rasę, zetrzeć ją z powierzchni ziemi. Elf wypuścił powoli powietrze z płuc i na powrót otworzył oczy. Nie pojawiła się w nich jednak nienawiść. Wysłuchał pytań w milczeniu, nie kuląc się i nadal nie próbując uwolnić swojej twarzy. Ostrożnie rozprostował obolałą dłoń, sprawdzając czy nic nie zostało złamane. A następnie znów ją uniósł, wraz z drugą, tym razem oboma chwytając za twarz Władcy. Nie było w nim ani nuty złośliwości, ani strachu. Pojawiła się za to... troska? - A czy jesteś szczęśliwy, Viribusie? - Zawiesił głos na krótko, nie dając mężczyźnie szans na odpowiedź. - Jeśli nie, to nie mam czego się bać. - Uśmiechnął się łagodnie i teraz to w nim zebrała się moc, otaczając Władcę Mroku ciepłem, życiem i energią, napierając na jego chłód, na stalowy pancerz, a przede wszystkim - na twarz, którą dotykał Nathir, bez zawahania i niepewności wpatrując się w te zimne oczy. - Nic mi nie grozi - szepnął. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 5:18 pm | |
| Krzyk Nathira rozbrzmiewał w uszach Władcy muzyką. Nie cieszył się, że sprawił mu cierpienie. Podobało mu się, że pokazał elfowi, gdzie jest jego miejsce, że wcale nie jest bezpieczny. Starł kciukiem jego łzy. Zastanawiał się, dlaczego elf mimo tak brudnej twarzy i poobijanego ciała wydawał się być taki czysty, taki silny. To, co dawało mu wewnętrzną moc było dla niego zupełną zagadką, którą pragnął rozgryźć. Wszak nic nie miało przed nim tajemnic, nic nie mogło się ukryć przed jego intelektem. Viribus oczekiwał jakiejś zmiany w jego spojrzeniu, chociaż drgnięcia, sekundy zawahania - nie zobaczył jednak ani chwili słabości. Cierpiał, ale był pewien. Był spokojny i jasny, ciepły. Pan Mroku nie rozumiał tego. Przecież wymordował jego pobratymców. Brutalnie i bezwzględnie. Znów przeszył go palący ból, jakby ktoś chwycił jego twarz w żarzące się, żelazne kleszcze. Jednak to były tylko delikatne dłonie. Napiął się cały, dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie. Klęczał tak, sztywny, starając się kontrolować swój oddech i robić wszystko, by nie wyrwać się z tego, czego nawet nie można było nazwać uściskiem. Jego lodowate policzki i kości policzkowe były zwyczajnie czule muskane przez elfa, jednak z ledwością to znosił. W jego oczach zaczął płonąć zimny ogień, zęby zaciskały się. Był dosłownie o krok od złamania się i wybuchnięcia. Czy jesteś szczęśliwy, Viribusie? Oczy Pana Mroku rozszerzyły się mimowolnie, jednak szybko odzyskał kontrolę i zwęził je na powrót. Jednak to pytanie poruszyło w nim jakąś strunę. Ogień w jego wnętrzu, który rozpalił jej dźwięk, był tak gorący, że zagłuszał ból, jaki płynął z dotyku Nathaira. Nigdy nie zadawał sobie tego pytania. Bo co w ogóle oznaczało bycie szczęśliwym? Czyż nie było to słowo, które wymyślili nieudacznicy, aby się pocieszać? Aby nie pogrążać się we łzach i rozpaczy, aby móc ze sobą żyć? On nie potrzebował szczęścia. On miał tylko cele i ambicje, a także środki do ich osiągnięcia. Dzięki nim osiągał spełnienie. Tylko one były mu potrzebne. Prawda? Spokój i pewność elfa działały mu na nerwy. To on w nim rozpalał gniew i nienawiść, a miało być na odwrót. Władca Ciemności nie bał się go. Nie. Ale nie podobało mu się, że wprowadzał w jego do tej pory niezachwianą duszę niepewność. Pytał o rzeczy, które nigdy go nie zastanawiały. Viribus odepchnął nagle trzymaną twarz Nathaira, gwałtownie i silnie, warknąwszy dziko. Stracił panowanie. Jego moc wybuchła nagle zamiecią, a on wstał, w oczach mając destrukcję i błyskawice. Cały świat to poczuł. Tę eksplozję negatywnej energii, wybijającą każde serce ze swojego rytmu, sprawiającą, że każdy zamiera w pół ruchu, wypełnia się lękiem, podświadomie szuka kryjówki. Czarnowłosy odwrócił się na pięcie, jego czarny płaszcz załopotał straszliwie, niczym krucze skrzydła zemsty i podążył za Panem Mroku gniewnie zatrzaskującego celę więzienną. Cały Zamek Nieśmiertelności trząsł się w posadach od pełnych wściekłości stalowych kroków Viribusa.
Nie mógł ochłonąć kilka najbliższych dni. Wiele razy kierował swoje kroki w stronę lochów, jednak za każdym razem zawracał. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie mógł się skupić. Jego generał go nudził, a także wszelkie spotkania, zastraszanie i zawiązywanie wymuszonych na pomniejszych państwach sojuszy. Nawet własnoręczne ścinanie nieposłusznych głów nie sprawiało mu satysfakcji. Nie mógł przestać o nim myśleć. Coś takiego w nim było, czego nie mógł zrozumieć, przejrzeć. W końcu się przemógł. Nie przystało mu być niezdecydowanym. Polecił przenieść elfa do głębszej celi, gdzie nie było innych więźniów i nikt nie mógłby usłyszeć jego krzyków. Tym razem wyrwał strażnikowi klucz z ręki i sam udał się w mrok swych bezdennych lochów, do lodowatej, czarnej celi wykutej w gładkim marmurze. Nikłe światło padające z korytarza do środka nie dawało wiele, a wkrótce odziana w obszerny płaszcz postać Viribusa zablokowała jego dostęp. Choć nastała ciemność, wyraźnie widział znajome ciało kulące się za kratami. Zacisnął szponiastą rękawicę na jednym z prętów i stalowym, lodowatym głosem rzucił w mrok: - Kim ty jesteś? Oczekiwał odpowiedzi. Satysfakcjonującej najlepiej. Wiedział, że nie spocznie, póki nie dowie się wszystkiego, że niepewności nie będą dawały mu spokoju. Jak ma władać światem, gdy zajmuje go jakiś parszywy robal? Jednak myśl o zdeptaniu go pod obcasem z jakiegoś powodu nie pojawiła się w jego głowie. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 9:33 pm | |
| Złote oczy wpatrywały się w klęczącego mężczyznę, cierpliwie czekając, aż ciepło go owinie, a w jego lodowym pancerzu pojawią się rysy. Nie chciał go skrzywdzić. Nie chciał zadawać mu bólu. Nie chciał widzieć w jego oczach nienawiści. Chciał mu pomóc. Naprawić. Uleczyć i ogrzać, uczynić jego świat lepszym, pełniejszym, wypełnionym emocjami i światłem. Na tym polegało jego życie, to kierowało wszystkimi jego czynami, jak i każdym z osobna. Nie planował swoich posunięć, nie naradzał się z nikim, nikomu nie odmawiał. Przemieszczał się po królestwach i pomagał każdemu, kto go potrzebował, nie żądając niczego w zamian, nie oczekując wdzięczności ani zrozumienia. Przesunął długimi palcami po policzku mężczyzny, coś miękko szepcząc, czego słów Władca nie mógł wychwycić. Dostrzegł w jego oczach szok zmieszany ze złością, której nie oczekiwał. Otworzył usta, ale nie zdążył zareagować, ani oprzeć się niszczycielskiej sile. Skulił się, zakrywając twarz dłońmi i włosami, gdy przez jego ciało przeszedł dreszcz bólu. Poczuł ten powiew destrukcji, zła, wściekłości i bólu, poczuł go aż do szpiku kości. Jeszcze długo nie był w stanie usiąść prosto, czy spojrzeć na przenoszących go strażników. Całkowicie osłabł, bezsilnie zwisając w ich uścisku, a potem leżąc na chłodnej posadzce dokładnie w tej pozycji, w której go pozostawili.
Nowe więzienie Nathira było w odleglejszej części zamku. Bardziej oddalonej od życia, światła, czy natury. Bardziej puste i bolesne, niż tamto poprzednie. Nie było jednak tak szczelnie zamknięte, by nie dotarły do niego gryzonie. Nie mogło też zniszczyć jego spokojnego przekonania, że nie pozostanie w nim na zawsze. Potrzebował więcej czasu i snu, by wystarczająco się zregenerować, ale któregoś dnia w końcu usiadł i znów zaczął promieniować. To nie mury wysysały bez ładu i składu jego energię, a to on kierował ją w konkretne miejsca, napełniając chłodne pomieszczenie nadzieją i ciepłem. Był głodny, bardziej wychudzony niż wtedy, gdy po raz pierwszy spotkał się twarzą w twarz z Władcą Mroku, ale nie wyczerpany. Nie miał pomysłu, jak przywitać go przy następnej wizycie, nie mógł jednak czekać w beznadziei. Nie potrafił pogrążyć się w rozpaczy, w smutnym przekonaniu, że jego los jest przypieczętowany. Nawet, gdyby tak było, miał ostatnią misję do wykonania przed śmiercią. Uratowanie młodego Władcy. Przerwał zaplatanie swoich rudych warkoczy dopiero, gdy usłyszał głos Viribusa. Obrócił ku niemu głowę, a potem przekręcił ją w pytającym geście. - Wiesz przecież, kim jestem. O co pytasz? Przesunął się na posadzce w stronę mężczyzny, zasłaniając swoim ciałem te wychudzone stworzenia, które zdecydowały się do niego przyjść i którym jedyną drogę ucieczki zasłaniał Władca Mroku. - Będziemy tak rozmawiać po ciemku, Viribusie? - spytał, wymawiając imię tyrana miękko, dźwięcznie, jakby było ono początkiem rytmicznej pieśni, nie zaś słowem oznaczającym ucieleśnienie terroru. Poruszył palcami, jakby grał na niewidocznej harfie i cicho zanucił, a nad jego głową uformowało się kilka wstążek złotego światła, które zaczęły krążyć i formować w ten sposób niedoskonałą, ale wypełnioną życiem i energią, kulę. Uśmiechnął się i lekko skinął głową, jakby z zadowoleniem. Był szczuplejszy, miał też wciąż kilka śladów po złapaniu - siedząc jednak po turecku, w poszarpanych spodniach i zarzuconej na plecy koszuli, przekrzywionej głowie i świeżo zaplecionych włosach, przypominał jednak mniej więźnia, a bardziej wypoczywającego elfa, który przyjmuje w swoich włościach zaproszonego gościa. Odgarnął dłonią kilka wpadających mu do oczu, niewielkich warkoczy, a potem znów zwrócił w jego stronę złote oczy, czekając, aż Władca zdecyduje się porozmawiać z nim bez dzielących ich drzwi. - Czy czegoś się obawiasz, Viribusie?
Ostatnio zmieniony przez Argent dnia Pon Lip 31, 2017 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Nie Lip 30, 2017 11:20 pm | |
| Władca Ciemności śledził wzrokiem ruchy elfa, przenikając spojrzeniem mrok odosobnionej celi. Znajdowała się ona kilka poziomów pod standardowym więzieniem. Im głębiej, tym było zimniej i ciemniej, ale jednocześnie tym cele były czystsze i bardziej przestronne. Tylko specjalni goście Viribusa byli w nich umieszczani, więc właściwie Nathir mógłby się poczuć wyróżniony. - Doskonale wiesz, o co mi chodzi - niemal szepnął w odpowiedzi. Choć jego głos był spokojny, lekki jak oddech i miękki niczym jedwab, czaiło się w nim coś nieprzyjemnego. Irytacja. A może nawet niepokój? - Ciemność mi nie przeszkadza - odparł, wysoko unosząc przy tym podbródek i patrząc na siedzącego przed nim na posadzce elfa. Sposób, w jaki wypowiedział jego imię, znów coś w nim poruszyło, ale zdławił to uczucie. Pozwolił mu jednak na stworzenie światła i udał, że wcale nie jest zaciekawiony jego poczynaniami. Moc Nathira była... Inna. Spokojniejsza i bardziej subtelna od jego, jasna i ciepła. Była zupełnym przeciwieństwem jego siły, zdolnej ciskać pioruny i rozpętywać niszczycielskie burze śnieżne, otulać świat Mrokiem. Jego dłoń przesunęła się po żelaznym pręcie z nieprzyjemnym zgrzytem, by otworzyć drzwi do celi. Zawiasy znów jęknęły, znacznie bardziej przenikliwie niż w górnym więzieniu sugerując, że były dużo rzadziej używane. Wciągnął do wewnątrz stojący na korytarzu stołek i zamknąwszy z trzaskiem kratę, usiadł na nim przed więźniem. Splótł razem palce swych dłoni i wbił w elfa nieprzeniknione spojrzenie, świdrując go nim na wylot. - To ja tu zadaję pytania - odrzekł, zachowując spokój, choć miał ochotę warknąć gniewnie. Coś w zachowaniu Nathira doprowadzało go do szału. A to, że coś doprowadzało go do szału, również było denerwujące i tylko dolewało oliwy do ognia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio coś budziło w nim równie silne emocje. - Dlaczego moje szczęście ma jakieś znaczenie? - Rozległ się jego głos, tym razem ciężki niczym lodowy kryształ, a jednocześnie miękki niczym kosztowny materiał. Widać było, że ich ostatnia konwersacja nie dawała Viribusowi spokoju. Musiał wiedzieć. Musiał zrozumieć, żeby go zniszczyć, pozbyć się raz na zawsze. Jeśli teraz go zlikwiduje, wątpliwości i pytania będą dręczyć go do końca życia. Nie chciał tego. Pragnął odzyskać niedawnego siebie, bez trawiącej go ciekawości, bez umysłu oscylującego wokół czerwonowłosego elfa. Miał tego dosyć i zupełnie nie wiedział, jak sobie z tym radzić. Słyszał w sobie zupełnie nowe, obce głosy. Na nowo odkrywał swoje wnętrze. Nie chciał tego. Chciał być tym, kim był do tej pory. Powinien nim być - bogiem, destrukcją, istotą wyższą i nadrzędną, pozbawioną ludzkich przymiotów. Myśl, że miałby odkryć w sobie cechy tych obmierzłych robali napawała go obrzydzeniem. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Pon Lip 31, 2017 2:30 am | |
| Nathir nie czuł potrzeby, by dominować w rozmowie. Starał się w tym momencie raczej zachęcić mężczyznę, zaprosić go do siebie, niż sprowokować do reakcji - chociaż i to było jego celem. Nie chciał rozmawiać przez kraty, z mężczyzną który wybudował dookoła siebie tak duży mur, iż nie sposób było do niego dotrzeć inaczej, niż tylko przez bezpośredni kontakt fizyczny - a i ten był ograniczony dzięki ciężkiej, czarnej zbroi. Uśmiechnął się, gdy Władca wreszcie przekroczył próg jego więzienia i zbliżył się. Tym razem już przed nim nie klęczał, ani nie próbował go dotknąć - za to w każdym swoim geście, postawie, czy spojrzeniu, prezentował wizerunek kogoś lepszego. Osoby, która jest zawsze i ponad wszelką wątpliwość, ponad innymi. Nawet w lochach we własnym zamku musiał siedzieć wyżej, w pełnym rynsztunku, gotów do wojny i zniesienia w proch każdego, kto mu się sprzeciwi. - Oczywiście - mruknął miękko, kiwając lekko głową. Oparł łokcie na kolanach, a podbródek na dłoniach, wpatrując się w milczeniu w górującego nad nim mężczyznę. - A czyje inne szczęście ma znaczenie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ze szczerym zdumieniem na twarzy. Nie robił tego celowo - naprawdę, całym sobą, chciał pomóc zagubionemu mężczyźnie, ale... Po prostu nie potrafił. Było tak, jakby rozmawiali ze sobą w obcych językach - każde pytanie Nathira tyran odbierał jako atak, a każda wątpliwość Viribusa była kompletnie niejasna dla rudowłosego. Elf podniósł dłoń w kajdankach do góry, przerywając swojemu oprawcy, zanim ten zdążył w ogóle otworzyć usta. - Czy czegoś się boisz? - spytał, wskazując długimi palcami na zbroję mężczyzny. - Czekasz na atak?
Ostatnio zmieniony przez Argent dnia Pon Lip 31, 2017 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Pon Lip 31, 2017 2:41 pm | |
| Władca drgnął nieznacznie, a na twarz wystąpił mu nikły grymas zaskoczenia i obrzydzenia. Dlaczego elf się uśmiechał? Nikt nigdy nie uśmiechał się na jego widok. Nie rozumiał tego i nie wiedział, jak to interpretować. Czyżby więzień czuł się od niego lepszy, silniejszy? Viribus poczuł nagłą potrzebę starcia mu tego uśmieszku z ust siłą, ale powstrzymał się przed podążeniem za tą ochotą. Przemoc to była ostateczność. Nie mógł przecież, jak jakiś człowiek, poddawać się swoim wszelkim żądzom bez opamiętania, prawda? Właśnie ta niesamowita samokontrola go od nich odróżniała. Viribus zmarszczył brwi. Nie rozumiał pytania elfa. Czuł się, jakby każdy z nich przypisywał tym samym słowom zupełnie inne znaczenia, a nawet pochodził z innego świata - tak poniekąd było. Tak się nie dogadają. Musiał ugiąć Nathira do swojej woli. - Szczęście to abstrakcyjne pojęcie mające pocieszać nieudaczników - rzekł zaskakująco jedwabistym głosem. - Jeśli neguję istnienie szczęścia, nie można określić, czy jestem szczęśliwy. Najwyraźniej aby wyciągnąć od elfa odpowiedzi, Pan Mroku musiał się nieco objaśnić. Choć nigdy tego nie robił, nie tłumaczył się ze swoich decyzji, ta sytuacja należała do wyjątkowych. Zbyt wiele leżało na szali. - Dlaczego w takim razie moja przynależność do szczęśliwych lub nieszczęśliwych sprawia, że jesteś mniej lub bardziej bezpieczny? - Zapytał spokojnie. Chciał wiedzieć, co siedzi elfowi w głowie. Jeżeli w jakiś sposób go zrozumie, być może mógłby określić źródło jego siły. - Nie boję się niczego - odrzekł odruchowo, dopiero po chwili rozumiejąc, że to wcale nie było zaczepne pytanie, a proste i bezpośrednie. Dlaczego chodził w zbroi? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Jego ojciec w niej chodził i dziad, i pradziad. Tak się utarło. Budziła strach i pokazywała siłę. - To symbol władzy - wyjaśnił. - Ja nigdy nie czekam na atak. To ja atakuję pierwszy. Gdy o tym mówił, jego głos stał się wyraźnie chłodniejszy, pełen dumy, grzmiący gdzieś w jego płucach. Miał wysokie mniemanie o sobie i mimowolnie to okazywał, choć pycha była przecież przymiotem ludzkim. Dla niego jednak oznaczało to po prostu szczerość, realizm. Faktem było, iż należał do najmłodszych Władców zasiadających na Czarnym Tronie w liczącej sobie tysiące lat historii Zamku Nieśmiertelności, a także to, że był genialnym taktykiem i najsilniejszym osobnikiem na świecie. Przynajmniej tak sądził do tej pory. - Skąd się wzięła twoja Moc, Nathirze? - Rzekł nagle Władca Ciemności, po chwili milczenia, przerywając ową światopoglądową konwersację, z której niewiele wynikało. Nie był bliższy zrozumieniu elfa, postanowił więc przejść do sedna. Może na bezpośrednie pytanie uzyska bezpośrednią odpowiedź. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Pon Lip 31, 2017 4:15 pm | |
| Nate słuchał słów Władcy z uwagą i skupieniem. Dwukrotnie nawet skinął głową, jakby zachęcał mężczyznę do kontynuowania myśli i potwierdzał, że za nim nadąża. Nie zachowywał się w tym momencie jak więzień - nie było w nim też ani grama strachu. Całą swoją postawą prezentował uprzejme zainteresowanie, pełne zaangażowanie w kwestie, które przedstawiał mu Viribus. Nie krył się też ze swoimi wątpliwościami, których nigdy nikt żyjący by nie odważył się powiedzieć w twarz Władcy Mroku. Nie był pewien, czy rozumie punkt widzenia mężczyzny, dlatego na chwilę zmienił temat, pozwalając jego pytaniu zawisnąć w powietrzu. Zapewne i do tego tyran nie był przyzwyczajony. Przyszedł po to, by usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania, zaspokoić swoją ciekawość, a zamiast tego, tłumaczył się przed kimś słabszym, do tego ostatnim przedstawicielem wymordowanej rasy. - Chcesz powiedzieć, że bez zbroi, nie byłbyś uznany za Władcę? Że tylko ten, kto nosi ten symbol... - W tym miejscu zawiesił głos i wskazał dłonią na czarną stal. - Jest darzony szacunkiem i przestrachem? Inaczej ktoś mógłby się pomylić? - Przekrzywił głowę pytająco, z wyraźnym zbiciem z tropu w oczach. - To... dziwne. Zamilkł na chwilę, w zamyśleniu stukając palcami o brodę, w rytm których zaczęły obracać się świecące nad jego głową wstążki mocy. Wydawało się, że zadane przez młodszego mężczyznę pytania nigdy nie otrzymają odpowiedzi - ale elf potrzebował po prostu czasu, by sformułować taką, która będzie dla niego zrozumiała. - Widzisz, Viribusie, to nie jest takie proste. - Zamilkł na kolejne kilka chwil. - Skąd wzięła się twoja moc? Jaki jest jej cel? Skąd go znasz? Dlaczego zdecydowałeś się podążać taką drogą? Czy na te pytania są proste odpowiedzi? - Uśmiechnął się do mężczyzny łagodnie, wyciągając ku niemu dłoń i delikatnie chwycił palcami jego rękawicę. Przesunął nimi ostrożnie po zimnej stali, tworząc skomplikowane wzory, a jednocześnie - tym razem - nie drażniąc jego skóry ciepłem, dzięki barierze z metalu. - Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. Dlatego nic mi nie grozi. Bo zrobię wszystko, byś taki był. Szczęśliwy. - Tłumaczył powoli, wpatrzony w rękę mężczyzny. Na ciemnej stali zaczęły pojawiać się delikatne linie po tworzonych na bieżąco wzorach. Były ledwie widoczne, jak ślady po paznokciach, widoczne wyłącznie pod odpowiednim światłem.
Ostatnio zmieniony przez Argent dnia Pon Lip 31, 2017 7:00 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Pon Lip 31, 2017 6:43 pm | |
| Mówienie do kogoś, kto wyraźnie słuchał, patrzył w oczy i przytakiwał było dla Viribusa czymś zupełnie nowym. Zwykle wszyscy spuszczali wzrok i chowali głowę w ramiona, byleby tylko nie musieć mierzyć się z jego mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. A Nathir... Z jakiegoś powodu wydawał się być nawet szczerze zainteresowany tym, co miał do powiedzenia. Inni byli po prostu posłuszni, skupieni tylko na tym, by Pan Mroku pozwolił im zachować swe życia. Rozmowa z kimś, a nie monolog, jakie zwykle Viribus prowadził, kto nie baczył na to, czy zginie czy nie, a także uważał się za równego mu, była w pewien sposób... Odświeżająca. Oczywiście szybko zgasił w sobie tę myśl. Był ponad każdym. Słysząc rozważania Nathira, kruczowłosy rzucił mu wieloznaczne spojrzenie. Czy elf był jakimś idiotą? A może to z niego starał się zrobić kretyna? - Nie jest to coś, co daje mi władzę - wyjaśnił. - Jednak ludzie rozumieją tylko języki siły i symboli. Gdybym jej nie nosił, z pewnością nikt nie zapomniałby, kto rządzi światem. Ale ludzie są krótkowzroczni i głupi; znacznie bardziej mi na rękę pokazywać im wyglądem, że dzieli nas przepaść, niż za każdym razem robić to demonstracją siły. Zbroja ukrywała jego ludzkie kształty, sprawiała, że wyglądał na większego, niż w rzeczywistości był. Pokazywała jego siłę - niewielu byłoby w stanie nosić tak ciężki rynsztunek. Odpowiadanie na pytania było czymś zupełnie dziwnym dla Viribusa, nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ta niepewność zaś i niezdecydowanie we własnych poglądach irytowały go, brzęczały z tyłu głowy niczym natrętne muchy, których życiowym celem jest wyprowadzanie z równowagi. Starał się zagłuszyć czymś ten dźwięk, wyciszyć, odsunąć od niego swoje myśli. Nie zamierzał się nad tym roztrząsać. Postanowił udać, że nic się nie zmieniło, że wciąż jest tak niezachwiany jak do tej pory. Kolejne pytania, które przedstawił przed nim elf, dość dobrze nakreśliły Władcy Ciemności sytuację. - Sugerujesz, że twoja moc jest taka, jak moja, Nathirze? - Zapytał, choć znał już odpowiedź. Przecież czuł to. Były jak dwie strony tego samego medalu, jak dwie zupełnie różne osoby, których serca biły jednym rytmem. Nie mógł dłużej przed tym uciekać - musiał zaufać swojemu intelektowi i swojej intuicji, a wnioskom stawić czoła bez strachu. Wyglądało na to, że siła elfa była równa jego. W żaden sposób nie mógł temu zaprzeczyć, choć również nie mógł owej tezy potwierdzić, skoro jak mniemał, nie widział jeszcze pełnej potęgi swojego gościa. Jednak przeczucie podpowiadało mu, że tak było, jednak z jakiegoś powodu elf nie wyzwolił jej całego potencjału. Władca Ciemności zrozumiał nagle, że nie mógłby pozwolić elfowi na odnalezienie w sobie prawdziwych pokładów jego siły, gdyż wtedy mógłby stać się realnym zagrożeniem, z jakim nigdy wcześniej nie przyszło mu się mierzyć. Znów ogarnęło go szczere zaskoczenie, które nie sposób było ukryć. Nie chodziło o dotyk, którego praktycznie nie zauważał, a o to wyznanie. - Dlaczego, Nathirze? - Dociekał miękkim jak jedwab głosem. - Jak chcesz kogoś, kto nie wierzy w szczęście, ani w nieszczęście uczynić szczęśliwym? Po co? A co z twoim szczęściem? Czy czujesz się tutaj szczęśliwy? Z każdym słowem Viribusa w jego tonie zgrzytało coraz więcej lodu, mogło się nawet zdawać, że jego wargi pokryły się szronem. Elf mieszał mu w głowie. Był istotą, której Władca Ciemności nie był zdolny zrozumieć, a nie przyjmował tego do wiadomości. Pytania, które miały rozjaśnić mu sytuację, kłębiły wątki coraz bardziej i mnożyły wątpliwości. Nathir nie był zwykłą, klasyczną zagadką. Był jak supeł, w którym gdy pociągnąć za jeden koniec, zacieśniają się trzy inne węzły. Do rozwiązania go potrzeba było cierpliwości, której Pan Mroku obawiał się, że nie ma - ale przegrana i poddanie się nie wchodziły w grę. Nie mógł pozwolić sobie na pierwszą w życiu porażkę. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Pon Lip 31, 2017 7:24 pm | |
| Elf podniósł nagle głowę, spoglądając z absolutnym zaskoczeniem na mężczyznę. Pierwszy raz w jego oczach pojawiło się coś innego, niż spokojne uczucia - czy to związane z bólem, czy zatroskaniem. Był szczerze i najzwyczajniej w świecie zdziwiony. - Nie. Każda moc jest inna, ale ma takie same początki. - Nathir obserwował przez dłuższą chwilę twarz Władcy, jakby szukał w niej oznak... Głupoty, może? Czy wielki i potężny tyran, miażdżący całe rasy siłą myśli, nie znał takich podstaw? Nie rozumiał, jak działa magia? Nie wiedział, że nie jest tak oczywista, wymierzalna i logiczna? Oczekiwał prostych, jednoznacznych odpowiedzi, pokazujących konkretne granice i dających gotowe rozwiązanie na problemy, które nigdy nie były zbyt jasne. Celem Nate'a było uszczęśliwianie innych. Wykorzystywanie swojej mocy dla dobra innych. Naprawa świata, który niszczyli zarówno Władcy, jak i inni ludzie - przez zazdrość, głupotę, niewiedzę, czy cierpienie. Tak właśnie było. Tak musiało być. Zależało mu na szczęściu Viribusa tak samo mocno, jak na szczęściu każdej innej istoty. Dlatego właśnie się go nie bał. Dlatego właśnie był gotów mu pomóc. Być przy nim, wysłuchać, powoli wlać w niego tę ciepłą energię, która zawsze krążyła w jego ciele. Było jej mniej niż zwykle, był słabszy, pozbawiony większości źródeł swojej mocy... Ale czy to miało go powstrzymać przed uratowaniem jeszcze jednej istoty? Czy Viribus był gorszy i nie zasługiwał na to, by elf mu pomógł? Czy był szczęśliwy? Palce rudowłosego znieruchomiały. To było tak oczywiste pytanie. Tak logiczne. Oczywiście, że był. Był szczęśliwy wtedy, kiedy obdarzał szczęściem innym. Nigdy się nie wahał. Nigdy nie zastanawiał, czy jego życie jest dobre i satysfakcjonujące. Jakie inne miałoby w końcu być? Chodził i pomagał innym. Zawsze wypełniało go ciepło, energia, którą przelewał w innych. Skoro oni po kontakcie z nim byli szczęśliwi, on musiał być jeszcze bardziej, prawda? Skoro był bardziej pełny, od innych. Tak nakazywał zdrowy rozsądek. - Nie wiem jak, ale szczęście nie jest podbijaniem państwa. Nie wymaga planów taktycznych. Albo jest, albo go nie ma. - Uśmiechnął się, odrzucając swoje myśli i kierując z powrotem swoją uwagę na mężczyznę. To on był najważniejszy. To jego szczęście było celem Nathira. A gdy on będzie szczęśliwy, to już wszystko będzie dobrze. Tak właśnie. Pytania, które obudziły się w głowie elfa, powoli zaczęły znikać. Skupił swoją uwagę na wzorach, które jego magia utworzyła na - dotychczas nienaruszonej - stali. - Nie jesteś więc na tyle straszny, że musisz mieć zbroję, która symbolizuje siłę? - spytał cicho. - By dzięki niej cię słuchali? |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Sro Sie 02, 2017 2:17 pm | |
| Zmrużył oczy. Czyli owszem, Nathir sugerował, że jego moc jest jak ta Władcy Ciemności. Viribus oczywiście nie miał tego na myśli w sensie dosłownym, wszak na pierwszy rzut oka było widać, że ich charakter jest zupełnie inny, przeciwstawny wręcz. Jeśli elf szukał w jego spojrzeniu ignorancji, nie znalazł jej. Chłodny intelekt przebijał się w jego spokojnych i zimnych niczym morze przed burzą oczach. On po prostu nie utożsamiał magii z uczuciami. Dla niego była narzędziem, pojmował ją w raczej prosty i jasny sposób, choć nie miała dla niego ani początku, ani końca, a niemożność odnalezienia tych granic budziła swego rodzaju wstyd. Nie podobało mu się, że są rzeczy, których nie da się w prosty sposób wyjaśnić. Dla niego wszystko powinno być łatwe i klarowne, a tym czasem napotkał kolejną rzecz, która mąciła jego niezachwianą do tej pory pewność. Nathir nie odpowiedział na jego pytanie, ale to nic. Pan Mroku zaczął się przyzwyczajać do tego, że zupełnie się z elfem mijają, nie rozumieją. Nie do końca wiedział, z czego to wynikało, ale to tylko podjudzało jego ciekawość. Patrzył na swojego więźnia jak na jakąś niezwykle skomplikowaną i wysublimowaną łamigłówkę, z wieloma zapadkami, pułapkami i ślepymi uliczkami, ale nie dopuszczał do siebie myśli, że może nie być rozwiązania. W końcu wszystko można było w jakiś sposób określić, sklasyfikować. Każdy się czegoś bał, czegoś pragnął. Wystarczyło tym pierwszym zagrozić i obiecać to drugie, a miało się go w garści. Każdy, poza samym Viribusem oczywiście. Nie był kimś, kto dałby się zastraszyć albo przekupić, bo nic nie miało dla niego znaczenia. Owszem, posiadał ambicje i pragnął mieć wszystko, jak okiem sięgnąć, jednak mógł po prostu po to sięgnąć. Myśl o tym, że ktoś mógłby mieć coś, czego by chciał, a czego sam nie byłby zdolny do zdobycia, była tak abstrakcyjna, że budziła w nim rozbawienie niemal tak silne, jak pomysł, że miałby kiedykolwiek zadrżeć ze strachu. - Czyli jeśli sądzę, że szczęścia nie ma, w twoich oczach nie jestem szczęśliwy? - Zapytał kruczowłosy siedzącego przed nim elfa. - I z tego powodu potrzebuję twojej pomocy, Nathirze? Nieszczególnie obchodziło go, jaki status posiadał w oczach więźnia. Nie do końca zaś rozumiał, dlaczego tak mocno był skupiony na tym, by uczynić innych "szczęśliwymi". Czyżby był to stan tak przyjemny, że chętnie dzieliło się nim z innymi? Jak swego rodzaju narkotyk? Elf nie wyglądał mu na hedonistę, jednak już nieraz był przez niego zaskoczony, może więc skrywał więcej tajemnic. - Nie słuchają mnie dzięki niej - uśmiechnął się pobłażliwie Władca Ciemności, kręcąc głową. - Słuchają się dzięki temu, o czym im przypomina. Widzisz, Nathirze, ludzie mają krótką pamięć. A żony, mężowie i dzieci kończą się; nie da się mordować ich w nieskończoność. Czy chciał wyprowadzić elfa z równowagi? Owszem. Świdrował więc go swoim orlim spojrzeniem, czekając na najdrobniejszą nawet reakcję. Był ciekaw, czy niezachwiana wzmianka o pozbawianiu innych życia w jakiś sposób nim poruszy. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Czw Sie 03, 2017 3:13 pm | |
| Nate uśmiechnął się łagodnie, odgarniając wolną dłonią włosy. Założył je za ucho i pokręcił lekko głową. - Czy potrzebujesz? Trudne pytanie. - Roześmiał się cicho, dźwięcznie. - To ja chcę ci pomóc, więc to moja inicjatywa, nie obowiązek. Z drugiej strony... - Zawiesił głos, stukając lekko palcami po rękawicy mężczyzny. Ich rozmowa coraz bardziej przypominała... zwykłą rozmowę właśnie, a nie pewnego rodzaju przesłuchanie, mające na celu zaspokojenie ciekawości tyrana. Rudowłosy nie przejmował się łańcuchami, które ograniczały jego ruchy, nie drżał, ani nie opuszczał wzroku. Ważył słowa, owszem, ale tylko dlatego, że chciał w odpowiedni sposób porozumieć się z mężczyzną, który postrzegał świat w zupełnie inny sposób, niż on. Taka konwersacja wymagała więcej skupienia. - Z drugiej strony, gdybyś poznał szczęście, wiedziałbyś, czym jest, a czym nie jest. Skoro go nie poznałeś, to go nie odczuwasz. A skoro go nie odczuwasz... To, czy nazwiesz to "abstrakcją", czy "brakiem", jest już wyłącznie kwestią semantyczną. - Wzruszył lekko ramionami. Starał się wyrażać jak najbardziej precyzyjnie, ale też czuł tę różnicę pomiędzy nimi i instynktownie wiedział, że nie znajdzie wspólnego gruntu z Viribusem jeszcze długo. Pewne sprawy wymagały czasu i cierpliwości, nie dało się ich załatwić samą magią, niezależnie od tego, jak dużo jej było i jak bardzo jej właściciel był uparty. Nate był gotów się założyć, że na tym polu zgadzali się z brunetem. Chyba jednak tylko na tym. Elf znieruchomiał, wpatrując się nagle w oczy Władcy z niezrozumieniem. Było widać, że przez chwilę po prostu jego świat znieruchomiał, próbując umieścić to, co usłyszał, w tych starannie poukładanych szufladkach dobroci i poświęcenia. Nate nie był jednak naiwny - niektóre rzeczy nie mieściły się w jego światopoglądzie, nie oznaczało to jednak, iż nie istniały. Potrzebował chwili, by zrozumieć, co Viribus implikował w tym, tak nonszalancko rzuconym, zdaniu. Pierwszą oznaką zrozumienia było światło, wstążki jasności, które zaczęły gwałtowniej i chaotyczniej się kręcić, zmieniając formę z niemal idealnej kuli do czegoś, co przypominało palące się intensywnie i bardzo jasne ognisko. Drugą - ból w spojrzeniu. To nie było tak, że zapomniał o całej, wymordowanej własnej rasie. Wszystkich pobratymcach, osobach które w zasadzie oddały za niego życie. Trzecią i ostatnią oznaką zrozumienia i cierpienia tymi słowami, była nagle uwolniona moc, która otoczyła rękawicę, przechodząc strumieniami przez wytworzone wcześniej ślady, a następnie rozbiła twardy i chłodny metal na drobne, splątane, wstążki. Palce Nathira opadły na uwolnioną w ten sposób dłoń Władcy, owijając go trochę mocniej pod wpływem emocji. - A czy to daje ci szczęście? - Wbił w niego uważne spojrzenie, nadal pozbawione nienawiści, ale wypełnione bólem, niezrozumieniem i... może irytacją? - Nie, nie daje. I mylisz się, Viribusie. - Pokręcił głową, wzdychając ciężko. Opuścił wzrok, jakby przez chwilę nie potrafił spojrzeć w twarz siedzącego nad nim mężczyzny. Nie rozluźnił jednak uścisku na dłoni Władcy, owijając jego chłodną dłoń ciepłem. Zatroskaniem. Czy to było... współczucie? - Ludzie mają dobrą pamięć. Skoro bez mordowania i symboli mogą o tobie zapomnieć, nie masz żadnej władzy, ani żadnego posłuchu. - Dokończył cicho, ze smutkiem, który być może był nawet większy, niż wtedy, gdy żałował śmierci ludzi. Śmierci elfów. Śmierci osób, którym na nim zależało. Czy na Viribusie komuś, oprócz niego samego, zależało? |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Pią Sie 04, 2017 11:53 pm | |
| Viribus, choć nieznane mu były pobudki elfa, musiał przyznać, że jego argumentacja... Była spójna i logiczna. Gdyby przyjąć jakieś abstrakcyjne założenia, faktycznie, można by było rozumować jak Nathir. Jego śmiech zaś był... Czymś dziwnym. Tym bardziej niezrozumiałym. Władca Ciemności musiał przyznać, że nigdy nie słyszał, aby ktoś się śmiał poza nim samym. No, może jeszcze niektórzy chichotali nerwowo w jego obecności, ale nikt nie śmiał się tak dźwięcznie i szczerze. W głosie jego więźnia pobrzmiewało prawdziwe rozbawienie. Jakby to, że siedział zamknięty, w ogóle nie miało znaczenia, nie liczyło się ani trochę. Jakby nawet tego nie widział. Gdy tylko Pan Mroku poczuł, że nawiązała się między nimi jakaś cieniutka nić porozumienia, natychmiast się zdystansował, zrywając ją i oziębł nagle, co dla elfa było niemal namacalnym uczuciem. Mężczyzna wyprostował się i spojrzał z góry na więźnia. Nie było przecież mowy o tym, by spoufalać się z tą nędzną, choć niezrozumiałą kreaturą. Gdy zaś Viribus dostrzegł widoczną zmianę w zachowaniu płomiennowłosego, kącik jego ust drgnął nieznacznie. Udało się. Zaraz zobaczy, co naprawdę w nim siedziało. Nie mógł być przecież taki dobry i spokojny w każdej sytuacji, po prostu nie mógł. Wszak żadna istota nie była zdolna do bycia całkowicie altruistycznym. Bez ukrytych motywów, bez wietrzenia czegoś dla siebie, czegokolwiek. Każdy, absolutnie każdy stawiał najwyżej własne ja. Niektórzy po prostu mieli wystarczający tupet, by się do tego przyznać i otwarcie wykorzystywać. Ten niespodziewany wybuch mocy zaskoczył Viribusa. Nie sądził, że elf się na coś takiego zdobędzie. Nawet nie za bardzo go słuchał - słowa Nathira wpadały do jednego ucha Władcy Ciemności, a wypadały drugim. Najbardziej uderzył go wyraz jego twarzy. Malowała się na niej szczera troska. Bez nienawiści, a złość znikła tak szybko, jak się pojawiła. Jego ton był współczujący. Reakcja ta była tak szczera i niewinna, że natychmiast przywróciła Viribusowi zmysły, w odpowiednim momencie, by usłyszał ostatnie słowa elfa. Te słowa, jego reakcja... To wszystko sprawiło, że krew w lodowatym Panie Mroku zawrzała. Zerwał się na równe nogi, a jego moc gwałtownie się uwolniła. Cała cela w jedną chwilę pokryła się szronem i lodem, Pałac Nieśmiertelności jęknął i zadrżał w posadach. Wszystkie słabsze istoty doświadczając przeszywającego bólu głowy, jakby rozlegał się w nich świdrujący wrzask, opadły na kolana, bądź czmychnęły jak najdalej. - DOSYĆ! - Kruczowłosy tylko nieznacznie podniósł głos, jednak został on w pewien sposób spotęgowany przez jego moc. Teraz mężczyzna wydawał się znacznie większy, silniejszy, zimniejszy i mroczniejszy. Machnął na odlew ręką, trafiając wierzchem dłoni w policzek elfa, po czym pochwycił jego bujne włosy. - Ta zniewaga nie pójdzie ci płazem, elfie - warknął, po czym wywlókł więźnia za piękne, ognistoczerwone pukle na korytarz i rzucił na podłogę. Natychmiast zjawiła się straż, jakby na zawołanie samego Pałacu, którego marmur drżał niemym rozkazem Viribusa i dwójka rycerzy pochwyciła elfa za ramiona, by zaciągnąć do sali tronowej, a tam rzucić przed gniewne, wzburzone oblicze Władcy, który wyprzedziwszy ich w drodze, zasiadał na Czarnym Tronie, czekając z pozoru tylko spokojnie, aż zjawią się z Nathirem.
Ostatnio zmieniony przez Stardust dnia Pon Sie 07, 2017 11:45 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Sob Sie 05, 2017 12:53 am | |
| Nate zdziwił się tylko połowicznie, czując reakcję mężczyzny. Logicznym było oczekiwanie, iż w pewnym momencie Władca straci cierpliwość, sprowokowany czymś, co zupełnie niewinny i nieświadomy elf powie. Byli jak dwa dokładne przeciwieństwo, światło i mrok, przemoc i dobroć - dlatego spokojna relacja na bazie dyskusji nie mogła trwać zbyt długo. Mimo to, rudowłosy jęknął, czując otaczający go chłód i trzaśnięcie dłoni, które poczuł na swoim policzku. Zabolało, bo - mimo wszystko - nie przygotował się na taką ewentualność. Nie planował go w tym momencie wyprowadzać z równowagi, ani tym bardziej denerwować. Był w zasadzie pewny, że to Viribus chciał go sprowokować swoimi słowami. Gdy Nathir poczuł szarpnięcie za włosy, mimowolnie się zdziwił - był gotów się założyć, iż lodowy tyran nieczęsto reagował tak gwałtownie i emocjonalnie na jakąkolwiek prowokację. To znaczyło, że jednak coś czuł. Niezależnie od tego, jak bardzo chciał uchodzić za istotę boską, niezniżającą się do maluczkich, żałosnych, ludzkich kreatur, czuł. A skoro tak, można było mu pomóc. Można było pokazać mu, czym jest szczęście. Władca Mroku chciał odkryć tajemnice kryjące się w Nathirze, poznać jego mechanizmy i rzeczy, których sam rudowłosy nie był świadom, motywacje tak pierwotne, że elf się nad nimi nie zastanawiał - a zamiast tego, odkrył swoją słabość. Rudowłosy nie protestował, gdy strażnicy go chwycili. Nie rzucał się, nie krzyczał, nie próbował się uwolnić. Nie był jednak naiwny - wiedział, że tyran nie wyrzuci go za drzwi zamku, by więcej na niego nie patrzeć. Nie, będzie próbował go złamać. A może... Może chciał go zabić? Nie własnymi rękami, oczywiście, ale cudzymi? Ta myśl zaniepokoiła Nathira. Śmierć była dla niego pojęciem niemal tak samo abstrakcyjnym, jak szczęście dla Viribusa. Elf pomagał innym, ratował, podnosił na duchu, dodawał energii, uzdrawiał. Był dokładnym przeciwieństwem przemocy, beznadziei i kresu życia. Nigdy nie przyszło mu do głowy, iż pewnego dnia to on może umrzeć - a nie będzie już wówczas nikogo, kto pomoże światu. Kto pomoże innym. Kto uratuje Viribusa. Mężczyzna otoczony chłodem i siedzący na tronie zapewne nie spodziewał się, iż już sama sala, w której tak wiele istot straciło życie i cierpiało, może wywołać w elfie reakcję. Samo przebywanie w tym miejscu zadawało mu fizyczny ból. Skulił się, pierwszy raz reagując w jakiś sposób na fakt, iż przeniesiono go z głębokich lochów na wyższe piętra. Rzucony na ziemię, jęknął, zwijając się w pozycję embrionalną, zakrywając głowę rękami, przyciskając dłonie do uszu, a twarz ukrywając we włosach. Każdy fragment skóry, stykający się z zimną posadzką, pulsował bólem, jakby wbijano w niego setki igieł. Każdy ruch strażników, stukot butów na marmurze, wywoływał w jego jasnym i wychudzonym ciele dreszcz. Czuł krew. Czuł ból. Czuł śmierć. Sala Tronowa w Zamku Nieśmiertelności służyła od setek lat tylko jednemu celowi. Nasiąknęła cierpieniem tak bardzo, iż każda sekunda dla elfa była w niej torturą samą w sobie. Strażnicy cofnęli się o pół kroku, niemal niewidocznie, zaskoczeni zachowaniem więźnia. Oczywiście, oni też wiedzieli, po co rudowłosy się znalazł w tym miejscu - jednak jeszcze nic nie zdążyli mu zrobić. Nie miał na sobie żadnych śladów, które tłumaczyłyby tak gwałtowną reakcję. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Wto Sie 08, 2017 12:12 am | |
| Viribus nie miał głowy nad zastanawianiem się nad własną naturą i własnym człowieczeństwem. Ogarniał go gniew, jakiego nie czuł jeszcze nigdy. Tak wielki, że nawet nie mógł być zaskoczonym, całkowicie wypierał inne uczucia i myśli. Nie sądził, że kiedykolwiek nadejdzie dzień, w którym straci nad sobą swoje lodowate panowanie. Nie przyszło mu na myśl, że ktoś byłby w stanie doprowadzić go do krawędzi. A jednak. I ktoś ten za swą bezmyślność wleczony był do Sali Tronowej, będącej dla zwykłych ludzi jednocześnie salą tortur. Miejscem, w którym Pan Mroku mógł patrzeć na cudzą śmierć i cierpienie z wyżyn Czarnego Tronu. Symbol władzy i siły, budzący postrach w każdym, nie tylko na kontynencie, a na całym świecie. Zimne, czarne ściany Pałacu Nieśmiertelności drżały gniewnie. Nathir mógł być pewien, że przez pobliskie ziemie właśnie przetaczała się śnieżyca, trzaskająca piorunami w co popadnie, huragan, albo inna katastrofa wywołana nieposkromioną wściekłością Viribusa, która powodowała, że jego moc buchała chaotycznie, materializując się w destrukcyjnych katastrofach. Usiadłszy na Czarnym Tronie, Władca Ciemności patrzył się na wijącego się z bólu elfa, a jego oczy poza gniewem nie wyrażały niczego. Żadnej satysfakcji, czy też niepewności sugerującej istnienie sumienia. Jego spojrzenie, choć ciskało gromami, było przerażająco zimne i nieczułe na wszystko, co działo się z płomiennowłosym. - Podnieście go! - Wydał krótki rozkaz swoim żołnierzom, a kiedy się zawahali, uderzył opancerzoną pięścią o poręcz tronu. Po pomieszczeniu wyraźnie przeszła fala mocy mrożącej krew w żyłach i strażnicy, choć niechętnie i z wahaniem, wykonali polecenie. Viribus skinął na stojącego w kącie kata, a ten rozerwał koszulę elfa, pozbawiając go niej całkowicie. Na kolejny znak Pana Mroku uniósł w górę swój metalowy kańczug z zamiarem wymierzenia nim ciosu w odkryte plecy więźnia, jednak zawahał się. - Na co czekasz?! - Warknął na niego kruczowłosy, zaciskając palce na podłokietnikach. W tym samym momencie kata przeszedł ból. Człowiek wrzasnął, opadając na kolana. Viribus zaczekał, aż się podniesie i gestem dłoni nakazał mu kontynuować. Tym razem w ruchach oprawcy nie było zawahania a strach. Przed bólem, o własne życie. Wiedział, że albo on, albo elf. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Wto Sie 08, 2017 1:01 am | |
| Podniesienie z podłogi elf przyjął niemal z ulgą. Jednostajne, ciche wycie, przypominające skowyt zranionego zwierzęcia, urwało się wreszcie, gdy większość jego ciała oderwała się od lodowatej podłogi. Wsiąknięta w nią krew, łzy, cierpienie, przestały ranić wrażliwe ciało Nathira, umożliwiając nabranie powietrza do płuc i skupienie myśli na... czymkolwiek. Po jego twarzy dalej spływały łzy, dalej lekko drżał, rozciągnięty w uścisku strażników, bezbronny, emanujący bólem i strachem. Długie, rude włosy, jeszcze nie tak dawno zaplecione starannie w warkocze i ułożone, teraz były częściowo rozplątane, w chaotycznej fryzurze, która tylko dodawała mężczyźnie beznadziei. Był blady, znacznie bledszy niż w lochach - a może była to kwestia światła? Wyglądał, jakby znalazł się u progu śmierci, zanim w ogóle na jego drodze pojawiły się tortury fizyczne. W przeciętnym człowieku jego obraz wywoływał skojarzenia z bezbronnymi dziećmi, które zwisają bezsilnie, już zranione przez okrucieństwo świata, pomimo niewinności i braku najmniejszego choćby uchybienia czy grzechu z ich strony. Żadna żywa istota nie mogła oprzeć się aurze, która go otaczała. A raczej - na pewno nie było ich wiele. Nate, po cierpieniach przeżytych po spotkaniu z podłogą, odczuwanych też cały czas w Sali Tronowej, nie bał się uderzenia. Jakaś jego część była świadoma, że ono zaboli, tak jak bolało wielu innych przed nim, a jednak był przekonany, że nic gorszego nie może go spotkać. Ba! - że nawet specjalnie go nie odczuje, przebywając w tym strasznym, wypełnionym żalem i śmiercią, miejscu. Żadna istota nie mogła się w tym pomieszczeniu dobrze czuć. Szczególnie taka, która miała związek z magią. Jeśli Viribus od najmłodszych lat w nim przebywał, hartując młodą, delikatną duszę, by pewnego dnia objąć tron... Nie było dziwnym, iż otaczał go chłód i obojętność. Musiał w jakiś sposób wytworzyć mur, pomiędzy tą aurą, a sobą. Inaczej by oszalał - rudowłosy był tego pewien. Jego chaotyczne rozmyślania przerwało wreszcie uderzenie. Zabolało znacznie bardziej, niż przypuszczał. Krzyknął z zaskoczeniem, wydając z siebie znacznie wyższy dźwięk, niż chwilę wcześniej. Jego ciało napięło się, próbując instynktownie uciec od narzędzia i ludzi, którzy go zranili. Zielone oczy otworzyły się gwałtownie, wpatrując we Władcę z kompletnym szokiem, podobnie jak wpatruje się łania w myśliwego, który ją postrzelił i przyszedł dobić. Krzyknął głośniej, gdy narzędzie tortur znów dotknęło jego bladej, wrażliwej skóry. Czuł nie tylko swój ból - nie, czuł też ból tych, którzy byli przed nim. Czuł szaleństwo, strach, udrękę, beznadzieję, niedowierzanie - wszystko zmieszane, ogłupiające, dodające wrażeń, które przechodziły przez jego skórę i wbijały się pod nią, raniąc nie tylko ciało, ale i duszę. Gdy kańczug uniósł się trzeci raz, wydając nieprzyjemny dla ucha, metaliczny odgłos, z gardła elfa wydobyły się rozpaczliwe okrzyki: - Dosyć! Dosyć! - Skulił się, zamykając oczy, jakby gotując na cios, a jego ciało znów gwałtownie się napięło. - DOSYĆ POWIEDZIAŁEM! - Krzyknął, nagle wydobywając z siebie niesłyszany wcześniej głos. Ten był inny. Niższy. Przesiąknięty pierwotną magią, różną od tej, którą władał Viribus. Nathir otworzył oczy, wypełnione w całości zielenią. Mocą. Nie przypominał już człowieka, nie przypominał też elfa. Przywodził na myśl obrazy bogów, w których próżno było szukać ludzkich słabości. Zamek Nieskończoności po raz pierwszy zadrżał pod inną magią, niż tą posiadaną przez Władców Mroku. Przez zamrożone ściany zaczęły przebiegać pęknięcia. Powietrze w sali nagle stało się znacznie cieplejsze, zapachniało świeżą trawą. Przez kamienie pod nogami elfa przebiegły jasne linie, setki linii, przypominające te stworzone wcześniej na czarnej rękawicy. Biegły szybko, przed siebie, coraz dalej, aż zamknęły elfa oraz jego oprawców w skomplikowanym okręgu. Mężczyźni nagle, bez żadnego ostrzeżenia, upadli na kolana, wypuszczając trzymaną ofiarę i narzędzia, jęcząc. Ich zbroje pękły, tak jak wcześniej wspomniana rękawica, rozsypując się na drobne kawałeczki, ukazując mniej lub bardziej okryte ciała, które na oczach tyrana... młodniały. Zmarszczki, powstałe w konsekwencji upływu czasu i nerwów, wygładzały się, ślady po ranach, niezależnie od tego, kiedy zostały zadane, znikały, a na ich miejscu pojawiała się gładka skóra. Głowy i brody nagle na powrót zarosły gęstym, zdrowym owłosieniem, a z oczu pociekły łzy. Skulili się na ziemi, oszołomieni, odmienieni, jakby dostali nagle drugą szansę i całe ich dotychczasowe życie nie miało znaczenia. Nathir osunął się na ziemię jakby w zwolnionym tempie, zamykając oczy, podczas gdy również jego ciało naprawiało wyrządzone mu krzywdy, a włosy rozwinęły się swobodnie, otaczając go niczym płaszcz. Gdy tylko znalazł się na zarysowanych mocą kamieniach, marmur zabłysnął, a z niego wyrosła rzecz niewidziana w Pałacu od setek lat. Trawa. Zielona, soczysta, wysoka trawa, otaczająca umęczonego elfa oraz trójkę sług Władcy, pokrywająca posadzkę dokładnie na obszarze zarysowanym przez dobrą magię. Życiem. Zapanowała wreszcie cisza, wypełniona szokiem. Szokiem ludzi, szokiem Zamku, szokiem magii, szokiem... Wszystkiego. Jakby cały świat na chwilę wstrzymał oddech. A elf odpłynął umysłem. Zasnął? Zemdlał? Bez różnicy. Oddychał cicho, spokojnie, równo, pozbawiony bólu, kajdan, ciemności, czy trzymających go ludzi. Viribus, zamiast zniszczyć jego ducha, uwolnił jego prawdziwą moc. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Pią Sie 11, 2017 3:24 pm | |
| Wycie elfa i jego bezbronny wygląd wydawały się w ogóle nie działać na Viribusa. Nie jakby nic nie mogło przemówić do jego, dobrej, uczuciowej strony, a jakby po prostu jej nie miał. Gniew ucichł w nim, gdy tylko zobaczył, że więzień jest na jego łasce, że może zrobić z nim wszystko. Zastąpiła go mroźna obojętność, apatia tak straszliwa, że nawet wyraz jego twarzy budził grozy. Jakby w ogóle nie słyszał krzyków. Ale nie jakby nie zdawał sobie sprawy, co robi. Wręcz przeciwnie. Jakby całe to cierpienie nie wywierało na nim żadnego wrażenia, jakby największe nawet okrucieństwo nie mogło zarysować jego lodowego pancerza. Pan Mroku musiał być taki. Pozbawiony sumienia, uczuć. Z bryłą skutego zimnem marmuru zamiast serca. Bez żadnych ludzkich odruchów. Wychował się tutaj, otoczony krzykiem, żalem i bólem. Jego ojciec nie żywił do niego żadnych uczuć. Matki nigdy nie znał. Nie wiedział, czy ma jakieś rodzeństwo. Od zawsze żył tak, jak Władca Ciemności, a jako dziecko całe jego wychowanie poświęcone było stanowisku, jakie miał objąć. Ojciec jednak był dla niego nie tylko nauczycielem magii, ale również wzorem i przyszłością, kimś, kim miał się kiedyś stać. Jego przeznaczeniem. Zawsze wierzył, by urodził się po to, aby władać, aby zaprowadzić porządek, aby przewyższyć swojego poprzednika. I żył tak, by osiągnąć wszystkie swoje cele, by wypełnić przeznaczenie. Dla niego to był jedyny słuszny i naturalny porządek, tylko taki znał. On był bogiem, a ludzie byli zwierzętami w jego zagrodzie. Tak właśnie działał świat, dlaczego więc próbować coś zmienić? Wtem jednak okazało się, że nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. Moc Nathira eksplodowała z pełną siłą. Viribus oparł się jej odruchowo, nie pozwalając, by ogarnęła jego samego i Czarny Tron. Z zaskoczeniem i rozszerzonymi oczami obserwował wszystko to, co się działo, czego Pałac Nieśmiertelności jeszcze nigdy nie widział. Nie ogarniał jednak go strach, a ciekawość. Głęboko w piersi zaś czuł narastający, zimny gniew, który powoli rozchodził się na jego całe ciało, mrożąc gardło, wargi, włosy. Wyraźnie zdawał sobie sprawę, że coś w nim rośnie, niepowstrzymanie i przejmująco, nic nie mógł z tym zrobić. Sam zastygł, jakby własne uczucia zmroziły mu w żyłach krew. Na usta zaś wystąpił mu potworny grymas, który oszpecił jego doskonałą niczym wyrzeźbiona w marmurze, niewzruszoną twarz. Chwilę po wybuchu mocy elfa, uwolniła się jego gromadzona w trzewiach pod wpływem gniewu potęga. Wokół jego postaci wyrosły nagle ostre jak brzytwa lodowe kryształy, marmurowa posadzka porosła krą, a strażnicy nagle padli bez życia, zasuszając się, zapadając w sobie, aż został z nich jedynie pył. Wysoka trawa pokryła się szronem, jednak nie chciała uschnąć. Jak na złość żyła, zamiast zemrzeć. Uwolniony przed chwilą gniew Viribusa znów zaczął się nasilać, lśniąc niebezpiecznie w jego oczach, które powoli zachodziły mlecznobiałym światłem. Sztywno podniósł się z Czernego Tronu i ciężkim krokiem, od którego Pałac Nieśmiertelności drżał w posadach, zbliżył się do swojego więźnia. Pochwycił go gołą dłonią za gardło i uniósł wysoko. Zmarszczył brwi. Nie zezwolił mu na odpoczynek. Wyglądało na to, że sam będzie musiał się nim zająć. Choć był na granicy wściekłego wrzeszczenia ze złości, zebrał resztki rozszarpanego na kawałeczki opanowania i zmusił się, by przekuć to hańbiące, jakże ludzkie uczucie w moc. Na jego rękawicy zajarzyły się drobne wyładowania, przeskakujące z jednego miejsca na drugie, które z każdą chwilą zdawały się ogarniać większą powierzchnię. Władca Ciemności zmrużył niebezpiecznie oczy. To powinno nie tylko obudzić elfa, ale nauczyć go, że nie zamierza wszystkiego tolerować. Rozczapierzył palce, między którymi szalały błyskawice i wręcz delikatnie dotknął nimi klatki piersiowej Nathira, rażąc go prądem. Nawet jeśli jego ciało przeszedł spazm, nawet jeśli wierzgał w jego uścisku, nie puszczał. Wbijał swoje gniewne, ciężkie i zimne spojrzenie w jego twarz, chcąc dostrzec najmniejszą oznakę cierpienia. Szukał nim oczu elfa, jego przerażonego, błagającego o litość wzroku. Chciał zobaczyć strach. Strach i pokorę. |
| | | ArgentOpportunist Seme
Data przyłączenia : 18/07/2017 Liczba postów : 856
Cytat : I wanna do bad things with you.
| Temat: Re: Światło w mroku Pią Sie 11, 2017 7:10 pm | |
| Nathir po wyzwoleniu po raz pierwszy w życiu tak wielkiej ilości mocy, nie miał żadnych szans na proszenie kogokolwiek o jakiekolwiek pozwolenia. Organizm w ciągu kilku chwil przeszedł ze stanu absolutnego cierpienia, do całkowitego spokoju. Ze zła i bólu, do ciepła i szczęścia. Leżąc na trawie, niemal okryty pachnącymi źdźbłami, odpoczywał po tak intensywnych doświadczeniach, nieprzyzwyczajony zarówno do tortur, jak i tego, iż jego ciało uleczyła magia. Nie był świadom obecności Viribusa, nie był świadom targających nim emocji, ani tego, że znalazł się w znacznie większym zagrożeniu, niż jeszcze chwilę wcześniej. Pochwycenie za szyję bynajmniej go nie wybudziło, tak samo jak nie wybudziła go krążąca po Pałacu Nieśmiertelności mroźna furia. Był zupełnie obojętny na wysiłki Władcy, jakby na chwilę zamienili się rolami i to on był królem, pozbawionym uczuć i wątpliwości, będącym ponad zwykłymi śmiertelnikami. Gdy rękawica dotknęła jego nagiej, jasnej skóry na piersi, drgnął. Pierwsze wyładowania energii rozeszły się po jego ciele, świecąc, nie czyniąc jednak żadnej szkody. Jego magia, magia kreacji, nie mogła pozwolić na ponowne skrzywdzenie elfa. Pilnowała, by potencjalnie bolesne spięcia nawet nie musnęły nieprzytomnego mężczyzny, tworząc cienką, ale mocną tarczę, chroniącą go przed wszystkimi atakami. Dopiero po chwili powieki więźnia się rozchyliły, ukazując znów te, wypełnione po brzegi zielenią, oczy. Powoli odetchnął, unosząc dłoń i chwytając swojego oprawcę za nagi nadgarstek, szepcząc coś niewyraźnie w obcym języku. Głos, postawa i brak bólu w zachowaniu elfa, świadczyły aż za dobrze o fakcie, iż wciąż znajdował się w tamtym - magicznym - stanie. I nagle to wszystko zniknęło, tak samo nagle, jak się pojawiło, a w Sali Tronowej rozległ się okrzyk bólu. Ciałem Nate'a, które jeszcze chwilę wcześniej wyglądało tak, jakby całe życie spędził w pałacach, pielęgnowany i pozbawiony nawet świadomości o istnieniu cierpienia, wstrząsnął dreszcz. Napiął się jak struna, unosząc też i drugą dłoń i chwytając mocniej trzymającego go mężczyznę. Napiął się jak struna, próbując powstrzymać wyładowania, szarpiące nim bezlitośnie. Raz za razem z jego gardła wydzierał się kolejny wrzask, a z oczu ciekły łzy. Tak, wpatrywał się w swojego kata. Tak, wpatrywał się w niego z cierpieniem, ze strachem, z niezrozumieniem. Nie, nie było w tym wzroku ani grama pokory - ale nie było w nim też dumy. Tylko szok. Wbił paznokcie w skórę mężczyzny, pozostawiając na niej ślady, ale nie przyniosło to żadnej ulgi. Niemal rytmiczne okrzyki zamieniły się we wrzaski, szarpiące już mocno ściśniętym gardłem, a potem charkot. Z nosa wytrysnęła krew, plamiąc trzymającego go mężczyznę i spływając po ustach i brodzie, skapując zarówno na ich ręce, jak i trawę, która zaszumiała nerwowo. Szamoczące się ciało nieprzerwanie zwijało się z bólu, a palce zsunęły się wreszcie z ręki na pierś w obronnym geście. Elf wywrócił oczami, ukazując białka, znajdując się na skraju przytomności i omdlenia. Za dużo. |
| | | StardustBadass Uke
Data przyłączenia : 27/07/2017 Liczba postów : 297
Cytat : Zero fucks given
| Temat: Re: Światło w mroku Sob Sie 12, 2017 1:34 am | |
| Wargi Viribusa drgnęły nieznacznie, kiedy po dłuższej niż oczekiwał chwili zaczęły pojawiać się efekty jego mocy. Elf wrzasnął, ale nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Jego spazmy, krzyki i łzy były niczym. Nawet nie czuł paznokci wbijających się w jego skórę, choć z pewnością zostaną mu po tym ślady. Przestały nim targać jakiekolwiek uczucia, gdy tak wpatrywał się w cierpienie więźnia. Nie był już zły, ani zaskoczony, nie był też dumny, ani zadowolony. Ogarniał go spokój z nikłym cieniem satysfakcji, która przybrała na sile, kiedy z nosa Nathira trysnęła krew, a jego ciało zwiotczało nagle. Władca Ciemności przestał. Tyle wystarczało. Kruczowłosy omiótł spojrzeniem pył, który pozostał po jego strażnikach i postanowił już nie polegać na ludziach w sprawie swojego więźnia. Przerzucił go sobie zatem przez ramię i zaniósł do celi. Strażnicy i służba odprowadzali go zaskoczonymi spojrzeniami, ale gdy tylko ich oczy spotykały się, natychmiast spuszczali wzrok. Położył elfa na zimną posadzkę, delikatniej, niż ktokolwiek by się spodziewał i zatrzasnął za sobą kratę.
Po tym incydencie nie chodził go zobaczyć przez jakiś czas, ale wciąż o nim myślał. Pan Mroku nie wiedział, czemu nie może przestać, czemu nawet po tym wszystkim jego umysł oscylował wokół elfa. Nie bywał nawet w Sali Tronowej, by nie przypominać sobie o całym zajściu - zamrożona trawa wciąż tam była i miała się dobrze, w ogóle nie chcąc zdechnąć. To wcale nie pomagało - wręcz przeciwnie, zawsze, gdy mijał wielkie wrota prowadzące do Czarnego Tronu przypominał sobie, dlaczego omija to miejsce, co tylko budziło w nim gniew. Jednego z takich dni Viribus zdecydował się zejść do podziemi, by znów spojrzeć w twarz elfowi. Jego pełen dobroci i smutku wzrok natychmiast wzbudził w nim taką złość, że bez zastanowienia wdarł się do celi, chwycił więźnia za włosy i raził prądem do nieprzytomności. Potem znów miał dłuższą przerwę w odwiedzinach, a po niej sytuacja powtórzyła się. I po raz kolejny było tak samo. Cykl ten trwał. Nathir nie mógł znać dnia ani godziny, kiedy Władca Ciemności wpadnie, by wyładować na nim swoje emocje, z którymi nie mógł sobie poradzić, których nie rozumiał. Tylko zobaczenie bezsilności u elfa dawało mu spokój. Nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, ale też nie miał siły o to pytać.
Do czasu. Ciekawość wciąż nie dawała mu spokoju, natrętne myśli nie chciały odejść, a skoro torturowanie Nathira nie przynosiło ulgi na dłuższą metę, Pan Mroku wątpił, by zabicie go rozwiązało problem. Kuszony przez coś, czego nie potrafił opisać, po raz kolejny udał się wgłąb lochów Pałacu Nieśmiertelności. Tym razem nie miał na sobie zbroi, ale zwyczajny, choć wykonany z niezwykle bogatych materiałów, czarny strój. Odgłos jego kroków odezwał się echem w wąskim korytarzu, zwiastując jego przybycie. Przez chwilę zastanawiał się, jakie uczucia budzi ten dźwięk w elfie, o czym myśli, jednak natychmiast porzucił te rozważania, uznając je za szkodliwe. W końcu stanął przed celą swego więźnia i jak wielokrotnie wcześniej, zacisnął dłoń, tym razem bladą i nagą, na pręcie kratownicy. Kilka chwil świdrował kulącą się wewnątrz postać, a następnie zmarszczył nos z obrzydzeniem. - Cuchniesz - rzekł po prostu, a potem odwrócił się na pięcie i opuścił lochy. Jednak nie na długo, bo kilkanaście minut później słudzy wnieśli do więzienia stalową wannę wypełnioną gorącą wodą i mydlinami. Gdy tylko ją umieścili w kącie celi, Viribus odegnał ich pospiesznym gestem dłoni. - Weź kąpiel, Nathirze - nakazał. Patrząc na jego chude ciało, zanotował w myślach, aby powiadomić służbę, by zaserwowała mu lepsze i częstsze posiłki. To rzekłszy, zostawił elfa samemu sobie, by dać mu trochę prywatności. Miał nadzieję, że nie pomyli tego z troską - pozbawienie go tego duszącego odoru oznaczało wygodę dla Pana Mroku, a lepsze jedzenie pozwalało utrzymać więźnia przy życiu. Viribus nie chciał, by elf padł trupem, zanim dostanie wszelkie odpowiedzi.
Władca Ciemności wrócił jakiś czas później. Tym razem jednak nic nie mówił. Po prostu usiadł na ławce naprzeciwko celi i złożywszy dłonie, wpatrywał się intensywnie w Nathira. Próbował odgadnąć, co siedzi w jego głowie, wywnioskować coś ze sposobu, w jaki spędzał swój wolny czas. Wiedział, że rozmowa do niczego go nie przybliży, więc może chociaż dzięki obserwacji zaspokoi swą ciekawość. Siedział więc bez ruchu godzinę, drugą, trzecią. Aż w końcu wstał nagle i opuścił lochy. Wrócił parę dni później, a sytuacja powtórzyła się. Z czasem przerwy się skracały, a czas, który spędzał w milczeniu przed celą elfa się wydłużał. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Światło w mroku | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |