Wpadka księcia

First topic message reminder :

Wpadka księcia - Dwie zwaśnione nacje planują zakończyć waśnie za pomocą małżeństwa swoich niekoronowanych dzieci. Przed księciem X staje orszak pięknych istot. Wszystkie one są potomkami obecnego władcy. Bez wahania wybiera on Y przekonany, że jest on kobietą. Jakież będzie jego zdziwienie gdy w noc poślubną okaże się, że niezwykle urodziwy osobnik jest mężczyzną


Tygrys - Smok
Lis - Amantis

Zrobił niewinna minę widząc jakim spojrzeniem obdarza go przyszły król i nim zdążył odwrócić się za Jagerem, ten już przy nim był.
- Na bogini, Jager. - jęknął chwytając się za serce. - Przecież nigdzie nie uciekam. - burknął zakładając ręce na piersiach. - nawet nie miałbym dokąd, bo w pobliżu brakuje norek. - dodał przewracając oczami.
- Zanim zaatakujesz mój wrażliwy nos swoimi feromonami, pozwól ze zjem to ciastko.- westchnął, mimo ze jego lis już skakał na spotkanie z tygrysem.
"puszczalska bestia."

Objął go ramieniem i pochylił się wsuwając nos przy uchu Ayase.
-Staram się. Naprawdę. Tylko, że ty zacząłeś atakować mnie i inni też to zaczynają czuć.
Zapach lisa był inny od tego co znali więc nikt jeszcze nie zdążył skojarzyć go z nim. Prędzej podejrzewali o nowe uwodzicielskie perfumy Rosę. Lis zwyczajnie nie mógł się doczekać. Ayase wciąż musiał wiele z nim uzgodnić w kwestii wabienia do siebie męża.
Jager objął chłopaka w pasie nie przeszkadzał mu w jedzeniu ciastka gdy szli powoli korytarzem. Mijali sypialnie różnych osób i z pod niektórych z nich wydobywały się znane już zapachy seksualnej przyjemności i feromonów. Nic więc dziwnego, że w końcu Jager wypuścił własne.

Ayase jak zwykle, czując feromony kichał. Okazało się, ze reaguje tak nie tylko na zapachy męża a na innych także. To było jak ostrzeżenie, nim dochodziło do niego że ktoś chce go uwieść.
- Nawet zjeść spokojnie nie można. - warknął, a zaraz potem postawił ogon, który napuszył się jak Szczotka.
- Jager.
Przymnkął oczy, zeby zapanować nad własnymi ciałem i nie rzucić się na męża. Bogini. Na księżyc, jakie to było intensywne!
Przyspieszył mu oddech, policzki zarumieniły się a oczy zmętniały. Pragnął Czarnego

Więcej mówić nie musiał. Ciasto wylądowało na podłodze zaś Ayase w ramionach Jagera. Tygrysi książę najpierw przygniótł go do ściany i pocałował po to by chwilę później szybkimi susami zanieść go do sypialni. Chociaż nogi Jagera szły w określonym kierunku to jego ręce zajęte były rozwiązywaniem wstążek, linek i rzemyków by dostać się do nagiego ciała lisa. Gdy drzwi sypialni zatrzasnęły się za nimi Jager oparł Ayase o nie i w ten sposób wszedł w niego pozwalając by wylazło z nich zwierzę. Dopiero przy drugim razie udało im się pozbyć odzieży, ale wciąż nie dotarli do łóżka. Dopiero trzecia runda odbyła się w małżeńskim łóżku.

Odgłosy z ich sypialni nie były tylko ludzkie, dało się też słyszeć powarkiwania, piski i szczeknięcia.
Zapach Jagera i liska mógł postawić na baczność cały zamek, tak bardzo byli napaleni.
Po którymś z kolei stosunku, nawet lis Ayase powiedział, ze ma dość i mimo pomruków tygrysa zmienił formę w mała, biała kulkę.
Koniec zabawy.

Gdy obudzili się rano głowa lisa spoczywała na kociej łapie zaś drobne ciałko schowało się pod szyją tygrysa dzięki czemu nie zgniótł go. Niestety musiało być upierdliwie gorąco. Gdy Jager wstał w tej formie łóżko zatrzeszczało. Dopiero teraz zauważył ślady po ich wczorajszej zabawie. Wczoraj mu nie przeszkadzały. Dzisiaj stanowiły bajzel. Zmienił się w człowieka i postawił lisowi na stoliku nocnym obiecany kawałek tortu.
- Jako lis sobie z nim nie poradzisz. Musisz wrócić do ludzkiej formy.
Ostrzegł go z uśmiechem i poszedł się dowiedzieć jak wygląda rodzinne śniadanie.
-Król zjadł sam skoro świt i teraz nabija się z reszty imprezowiczów. Rosa umiera na kaca i Royal jej usługuje. Heart jeszcze nie wygrzebał się ze swojej orgii. Madnes podobno leży z okładem na członku w łóżku i nie jest w stanie się ruszyć. Ktoś go tak wydoił, że ma problem z sikaniem. Możesz więc sobie zażyczyć co chcesz z dostawą do łóżka.
Opowiadał rozbawiony o perypetiach królewskiej rodziny po zakończeniu sezonu polowań.

Lis otworzył oczy, gdy zniknęło źródło jego ciepła. Ziewając powiódł zaspanym spojrzeniem za mężem. Czemu wstawał o tak nieludzkiej porze?
Widzac ciasto zakołysał ogonem i przyjął pozycje jak do polowania. W ostatniej chwili słowa Jagera powstrzymały go przed skokiem w ciasto.
Fuknął i usiadł na zadku, jakby Jager właśnie pozbawił go dobrej zabawy.
Wysłuchał raportu męża oblizujac pyszczek z resztek kremu, oczywiście nie zmienił formy i teraz był cały obklejony.
- Może polowanie? - zaproponował, bo długo już tego nie robili.

Jager pokiwał przecząco głową
- Na następne polowanie będziesz musiał poczekać do wiosny jak młode się odchowają. Teraz roślinożercy mają pół roku bez polowań. Tym był wczorajszy bal Ayase. Pożegnaniem dla polowań i powitaniem końca sezonu łowieckiego.
Przypomniał mu i mokrym ręcznikiem zaczął wycierać jego pyszczek żeby nie uświnił więcej rzeczy.

- Nawet dla zabawy? W królestwie lisów to nie obowiązuje. - jęknął uciekając przed ręcznikiem, bo nie podobało mu się, ze mąż w taki sposób czyści mu futerko. Nie był dzieckiem, przecież!
- Myślałem, ze tu też to tylko tak na pokaz. - dodał wyglądając na niepocieszonego.
Po takiej dzikiej nocy wciąż miał w sobie dużo z lisa i potrzebował się jakoś wyładować. Niestety jego tyłek potrzebował odpoczynku, więc seks odpadał.

- Lisy mają jak już wiemy specyficzne podejście do prawa. Robią tak, żeby móc robić co im się podoba. W Jumanji szanujemy prawa wszystkich obywateli. W tym tych, którzy nie mogą dać ujścia swojej naturze w obawie przed zjedzeniem. Dzięki temu jest równo, ale też przyroda ma czas się odbudować po łowach. Karą jest więzienie i w zależności od przewinienia nawet śmierć. Jeśli chcesz wiedzieć najczęściej ja jestem katem. Wolałbym nie musieć skręcić ci karku bo upolowałeś rodzinę z pod miasta.
Ostrzegł go wiedząc, że lis może szukać innego rozwiązania. Wpadł jednak na inny pomysł.
- Zabiorę cię do bawialni. Chodź.
Komnata była wysoka. Drzewa wyglądały jakby rosły. Pełno było wiszących sznurków, kładek, ruchomych mostów i przejść. Można też było znaleźć sporo norek większych i mniejszych. Koci plac zabaw wielkości połowy komnaty balowej z zachowaniem pozorów dzikiego lasu. Idealne miejsce by młode kociaki nauczyły się polowania, wspinania i opanowały kocie sztuczki.
- Na co masz ochotę zapolować? Królik? Bażant? Wypuszczę zwierzę tutaj. Na pewno nie będzie do Homo Animalis i nikt nie będzie miał pretensji.

- W zamku jest taki plac zabaw, a ja nic o tym nie wiedziałem? - spytał, gdy już otrzasnął się z wyobrażeń o mężu kacie.
Słysząc pytanie odnośnie zwierzyny przechylił łeb w bok zastanawiajc na co ma ochotę.
- Zaskocz mnie. - odpowiedział w końcu i biegiem rzucił się w stronę jakiejś kładki. Nie był kotem zeby wspinać się po drzewach, ale po wczorajszym zwierzęcym seksie wciąż nie uspokoiła się jego bestia i potrzebował się wyładować.
Rozpedził się i przez pierwsze minuty latał w kółko jak by go co gobiło, czuł w nogach chęć wybiegania się. Aż go paliły łapki, dopiero potem zaczął rozglądać się za zwierzyna.

Jager przez chwilę patrzył na białą wstęgę futra latającą jak szajbus między drzewami i po kładkach. Później poszedł do hodowcy zamkowego i poprosił o przepiórkę. Zapewni Ayase więcej zabawy z racji gałęzi, na których mogła się ukryć. Wypuścił ptaka i strażniczkom przed nimi kazał nie wpuszczać nikogo chyba, że coś się stanie Ayase. Sam też ruszył potrenować.

Polowanie na przepiórkę okazało się trudniejsze niż myślał, bo ptak schował się mu na gałęziach. Skubany. Ale Ayase jak mu na czymś zależało potrafił być cierpliwy, dlatego z placu zabaw, jak nazywał to miejsce, wyszedł na dwóch nogach.
Postanowił, że trochę popodgląda swojego męża w akcji skoro i tak cały zamek wyglądał na wymarty.
Dzięki więzi znalazł go bez trudny, ostatni raz przyglądał się jego treningowi jeszcze w podróży poślubnej. I robił to tylko chwilę, bo Jager go szybko wyczuł. Tym razem nie spłoszy go tak szybko.

Trafił akurat na moment kiedy Jager poprawiał innych. Osobiście odwiedzał treningi straży zamkowej i wojowników. Mógł zobaczyć więc bardziej jak poprawia ustawienie różnych osób, a nie jak walczy. Poza Ayase przy wejściu tłoczyły się też dzieciaki. W tym te Rosy i Royala.
- Cześć ciocio-wujku. Nuda. Wujek nie walczy. - Burknął młodszy z chłopców.
- Mama kazała niani nas zabrać poza odległość dźwięku. Bawialnia była za blisko... - Wyjaśnił starszy. - Teraz jest za jasno. Jak się robi ciemno to wujek Jager wręcz znika mimo swoich gabarytów. Widziałem kiedyś jak przestraszył jednego partnera. Facet piszczał jak baba!
Zaczął się cieszyć starszy i oparł brodę o barierkę balkonu. Treningi odbywały się na dziedzińcu wschodnim, w koło którego znajdowały się koszary i skrzydło rodzinne dla wojowników.

- Też chcę popatrzeć jak walczy. - powiedział Ayase opierając się obok chłopców.
Widząc, ze są oni niepocieszeni wypuścił swój lisi ogon pozwalając by zamiotł powietrze wokół nich. W pośredniej formie łatwiej było mu przekazać coś na więzi. A chłopcy lubili jego puchata formę, więc upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.
Zastanawiając się czy robi to dobrze pociągnął za więź, by zwrócić na siebie uwagę Jagera. Nieświadomie wypuścił też odrobinę swojego słodkiego, czekoladowego zapachu.
Gdy udało mu się i spotkali się spojrzeniem wskazał na siebie i dzieci: Nuuudziiii naaaam siiee.

Ayase był bardzo nieudolny w swoim operowaniu więzią. Jager od początku wiedział, że tam jest z maluchami. Ponieważ za pierwszym razem spanikował, teraz postanowił udawać, że go nie widzi. Pociągnięcie lisa było jak mentalne oberwanie cegłą. Odwrócił się od razu do nich i skrzyżował ramiona na piersi wpatrując się groźnie.
"Subtelność słonia. Nie ma tutaj przeciwnika dla mnie. To jeszcze nie wyszkoleni rekruci. Musicie znaleźć sobie inną rozrywkę."
Zdążył jeszcze powiedzieć mu "uważaj" jak młodszy z chłopców ugryzł go w rękę
- Pfu, ble, pachniesz jak słodkości ale smakujesz paskudnie.

- Ał! Od kiedy to lwy jedzą lisy?! - krzyknął rozmasowując ramię. - Mam ci oddać?! - warknął pokazując urażony zeby na chłopców. - Rodziny się nie zjada! - dodał obrażony i zerknął krótko na rozbawionego męża.
- Podobno wolicie mięso a nie słodycze. - zakończył postanawiając, ze zejdzie do męża.
“ Nudzi mi się dzisiaj, więc albo zaczniesz mnie zabawiać albo poszukam kogoś innego kto mnie zainteresuje. A skoro Rosa ma kaca... "
Co za mały wstretny lis. Brał tygrysa pod włos.

- Słodycze są gorsze od boczku, ale musiałem sprawdzić czy słodki zapach to słodki smak. - Połozył w zamyśleniu palec na ustach młodszy z chłopców.
Tym razem odezwał się starszy z braci.
- Lwy nie jedzą lisów bo zajmują inne siedliska geograficznie. Gdyby jednak musieli walczyć o pożywienie to lis byłby zbyt mało energetycznym posiłkiem dla lwa. Lew potrzebuje około 30 kg mięsa dziennie, tak samo tygrys. Musiałby upolować 10 lisów, a to zbyt męczące. Łatwiej jest złapać jedną zebrę lub antylopę.
Odezwał się mądrala na chwilę tylko odwracając wzrok Ayase od Jagera. Ten moment Czarny wykorzystał by zniknąć z oczu i pojawić się zaraz za znudzonymi łobuzami i swoją żoną. Tygrys wewnątrz Jagera był zły, że białowłosy śmiał sugerować nawet zainteresowanie innym samcem. Gdy chłopcy go zauważyli pisnęli, a ich opiekunka prawie nie wypadła za barierkę.
- Wujek! Ja też tak chcę!
- Przykro mi blondasie. Tobie może się tylko udać w piasku. Zabierz dzieci do ogrodu. Nie powinny oglądać przygotowań zanim Royal nie zdecyduje o ich treningu.
Małe lwiątka zaraz wypuściły swoje kocie atrybuty i zaczęły syczeć na wujka gdy niania zabrała ich z dziedzińca.
- Nie wkurzaj tygryska lisie, bo możesz nie być gotów przeżyć tego co ci zgotuje.
Jager nie pozwolił sobie na to przy dzieciach ale gdy tylko zniknęły pozwolił swojej dłoni przeobrazić się w kocią łapę pół formy i przyciągnął lisa do gorącego pocałunku. Otoczył go też swoim zapachem. Ayase potrafił go szybko wyprowadzić z równowagi. Nie chciał jednak by trenujący na placu byli tego świadkami bądź omdleli od jego dominacji.

Ayase moze i był mały i niepozorny , ale on w przeciwieństwie do innych był w stanie nie paść mężowi do stóp, gdy ten próbował go zdominować.
W takim małym cialku ukryta była wielka siła.. I Jager musiał dostrzec to szybciej niż reszta świata. Dlatego wybrał go sobie na żonę.
Dmuchnął mu w twarz i wystawił język w psotny sposób. Naprawdę ciężko było mu się kontrolować przy tym samcu alfa, ale z każdym dniem wychodziło mu to lepiej i potrafił mu się postawić, gdy się bardzo postarał.
- Przynajmniej zwróciłem twoja uwagę. - powiedział próbując wywinąć się z jego objęć.

Nie pozwolił mu. Uspokoił się i wziął go na ręce. Jak księżniczkę wniósł na środek placu. Postawił go na środku. Ściągnął z ramion płaszcz i zrobił z niego kocyk.
- Usiądź.
Później odpiął z swojej piersi jeden z medalionów i dał mu go do rąk.
- Połóż przed sobą.
Przywołał gestem ręki wszystkich w półkole. "Chciałeś pokazu" Upomniał go.
-Przed moją żoną leży medalion. W grupach pięcioosobowych macie za zadanie go zabrać. Dobierzcie się według własnego uznania. Nie będę nic sugerował. Medalion musicie odebrać unikając mojej obrony i w taki sposób by Ayase was nie zauważył. Co więcej nie możecie go dotknąć. Rozegrajmy pierwszą turę i zobaczymy jak wyjdzie. Piątkę najlepszych zabiorę ze sobą w orszaku do kraju wilków.
Dał młodym rekrutom czas do namysłu zaś sam zaczął odpinać zbędne elementy od stroju. Potrzebował szybkości, a nie pancerza. Strój składał koło lisa.
-Poproszę cię później żebyś wskazał twarz tego, który wziął talizman, jeśli komuś się uda. Bądź więc uważny. Koty wykorzystują rozproszenie uwagi żeby w pewien sposób znikać z oczu. Będzie to zarówno lekcja dla ciebie jak i dla nich.

Ayase na początku przestraszył się, że jego mąż chce go ukarać przy swoich uczniach, więc był trochę nerwowy.
Dopiero słowa Jagera o pokazie trochę go uspokoiły.
- Ma leżeć na widoku? - spytał obracając w palcach medalion by obejrzeć go z każdej strony. Zakrył go ogonem i znowu odrył jakby zastanawiając się co może zrobić, żeby jeszcze utrudnić im zadanie.
- "Do Hery? Ja też mogę jechać?" spytał bez użycia słów, bo Jager wcześniej nie mówił mu nic o wyprawie do wilków.

"będzie im wystarczająco trudno minąć mnie, to dzieci, nie utrudniaj"
Odparł rozbawiony widząc co robi Ayase.
- Nie chcę żeby kocie pazury skróciły cię o ogon. - Powiedział wsadzając kitę Ayase pod materiał. Podniósł się i rozgrzał mięśnie. Zaczął też rysować na piasku krąg, w którym przeprowadzone było zadanie. Miał na sobie tylko dół stroju. Co więcej stał na boso w piasku. Wracając do lisa związał włosy tak by mu nie przeszkadzały.
- Naprawdę myślisz, że zostawiłbym cię tutaj? Po tym co się stało? - Zapytał dając mu do zrozumienia, że nigdy nie brał pod uwagę innej opcji. Ayase najbezpieczniejszy był z nim u boku i jeśli się zastanowił to mąż od czasu wypadku nie znajdował się dalej niż w odległości 50 metrów. Zawsze w ułamku sekundy pojawiał się obok.

- Staram się nie wracać do tego co było. - powiedział patrząc mu w oczy przez krótka chwilę. Później jego wzrok zaczął śmigać po sylwetce męża. Lis zamruczał jakby był kotem, podobało mu się to co widział.
Kiedy jego mąż zaczął walczyć, Ayase kompletnie stracił zainteresowanie młodziakami.
Czekoladowy zapach wypełniał pomieszczenie dodatkowo dekoncentrując uczestników szkolenia.
Jego lis zdawał się domagać obecności tygrysa, nawet jeśli teraz nie był odpowiedni moment na amory.
Najlepsze w tym było to, że albinos nie zdawał sobie sprawy z tego, że znowu uwodzi.

Ayase nawet nie wiedział jak niebezpieczne było to co robił. Jager tańczył na obrzeżach koła z łatwością wypychając młodzików poza jego obręb często jednym ruchem. Jego tygrys dodatkowo owe próby zdobycia medalionu interpretował jako chęć zdobycia jego samicy. Zmysły Czarnego były więc wyostrzone do granic i z trudnością utrzymywał siłę ataków na wodzy. Nie chciał nikogo zabić ani połamać. Chciał ich nauczyć pracy zespołowej i właściwego podejścia do celu.
"Uspokój swojego lisa albo zaraz kogoś zabiję."
Warknął na niego na lini myśli.
" Chyba, że mam się zacząć z tobą pieprzyć na środku areny."
Warknął z kolejną groźbą jakby wcześniejsza nie dotarła dość skutecznie.

Pierwszej próby nie przeszła żadna z grup. Gestem ręki powstrzymał kolejną próbę. Podszedł do płaszcza na którym siedział Ayase i wyrzucił medalion w powietrze.
-Seriej. - Krzyknął i niczym cień przemknął nad ich głowami mężczyzna w półformie. Był piękny. Dużo mniej zbudowany jak Jager ale widać było, że jest silny i szybki.
"Nie śliń się, to mąż twojej strazniczki, gepardzicy".
Seriej był czarną panterą. W locie złapał talizman gdy ten znajdował się w najwyższym punkcie i po wylądowaniu zaraz klęczał przed Jagerem trzymając go na wyciągniętych dłoniach. Młodziki były zszokowane. Nikt nie wiedział skąd mężczyzna się wziął ani jak znalazł tak szybko. Żaden z nich nie byłby w stanie wykonać tak precyzyjnego skoku i szybko wrócić do właściwej pozycji. Jager zamknął jego ręce na talizmanie.
-Seriej jest w mojej straży osobistej pięć lat. Wybrałem go bo to jeden z najlepszych cieni.
- Najlepszy jesteś ty generale. - Odważył się odezwać drugi strażnik. Jager tylko się uśmiechnął kącikiem ust na widok wychodzącego z cienia strażnika. Widać było, że jest urażony, że nie jego wybrał do pokazu.
-Przykro mi Alisandro. Tym razem ty będziesz mi potrzebny gdzie indziej.- Znów zwrócił się do tłumu młodzików. Seriej będzie strzegł medalionu. Przypnie go do ubrania tak byście byli w stanie go złapać i odczepić. Zasada jest ta sama. Pięć osób. Jedno podejście. W kółko, aż któraś z grup zdobędzie medalion. Wtedy przyprowadzi ją do mnie. ... chyba, że padniecie z sił. Wtedy stawi się sam a was czeka jeszcze cięższy trening niż dotychczas.
Kiwnął na drugiego strażnika. Ten znów się rozpłyną jednak nie tak szybko jak poprzednio bo jednak już przykuwał uwagę. Jager Chwycił za ranty płaszcza i niczym tobołek zabrał lisa ze swoimi rzeczami w środku.
"Milcz. Idziemy do sypialni."
Zawarczał na niego na lini myśli chociaż chłopak mógł wyczuć, że naprawdę przedzierał się przez niego tygrys.

- Hey no! Mogę sam chodzić..! - zaczął, ale zamilkł słysząc warczenie. A na to warczenie ucieszył się lis, którego próbował uspokoić od pięciu minut. Założył ręce na piersi obrażony.
- To jest niesprawiedliwe. Naloże wam obu obroże. - burknął, bo przez futrzaste amory ciągle wpadał w klopoty.