Gang Smoka

First topic message reminder :

Całkiem normalne senne miasteczko, położone wśród gęstych lasów obfitujących w zwierzynę. 
Dobra, może nie całkiem normalne. Prawie połowa mieszkańców wieczorami przywdziewa skóry i wsiadają na swoje wyjące bestie. Nie zmienia to jednak faktu, że w sumie...Żyją sobie spokojnie. Do czasu. Do ich poukładanego życia wkracza banda narwanych dzikusów . Nie są oni bynajmniej pokojowo nastawieni, zachwyceni nowym miejscem postanawiają zagarnać miasteczko dla siebie. 
Rodzina X prowadzi knajpkę, do której wpadają mieszkańcy po ciężkim dniu pracy. Jak by tego było mało są synami zmarłego szefa Blackvillage, przez co uznawani są za przywódców. 
Kiedy wrogi gang wpada do knajpy, żądając wydania ich bosa, X zostaje zauważony przez Y - szefa szalonej bandy. Słodki chłopaczek przyciąga uwagę mężczyzny.

X - Amantis
Y - Smok

- Nie jestem tylko zgrabną dupą. - burknął na niego zakładając ręce na piersi. Podniósł brew do góry.. cóż oglądanie telewizji brzmiało nieźle.
- Okey. Wezmę popcorn. - powiedział spoglądając na niego z widocznym zaciekawieniem. Wiec.. znowu nie będzie się do niego dobierał? Chce oglądać razem telewizję? To takie... normalne.
Potrząsnął głową na boki by pozbyć się natrętnych myśli z głowy. Ivan to podły dupek, prawda?
A może gdyby nie stary Lobos byłby... zupełnie innym mężczyzna? Podobnym do Aarona, dobrym i szaramanckim?
Chyba nie ma nic do stracenia a może zyskać...
Dobra. Podjął decyzję. Udomowi Ivana.
Z miską popcornu położył się na łóżku obok swojego męża pozwalając mu wybrać film.
Potem z trudem było mu ukryć rozbawienie, gdy ten komentował grę aktorską i fabułę filmu.
W końcu najedzony i dalej lekko osłabiony zasnął, a gdy to zrobił jego głowa opadła na Ivanowe ramię.

Spał spokojnie tylko przez kilka godzin, bo grubo po północy zaczął się kręcić przez sen i pojękiwać.
Dostał rumieńców na twarzy a jego oddech przyspieszył.

O dziwo nie miał ochoty udusić chłopaka przez resztę wieczoru. Gdy osunął mu się na ramię zasypiając, nawet się rozczulił. Chłopak myślał dobrze. Ivan nie był grzecznym chłopcem. Był z niego kawał skurwiela. Potrafił jednak okazywać ludzkie odruchy gdy odpowiednio się go "ustawiło".

Przytrzymał głowę chłopaka i gdy tylko skończył się film zsunął się by obaj mogli zasnąć wygodniej. Ucieszył się gdy wtulił się w niego. Nie zrobił tego do tej pory nigdy. To Lobos go zmuszał do jakiejkolwiek bliskości.
- Może samotny wieczór był nam potrzebny co mały?
Żeby nie nakręcać się starał się zasnąć. Spał bardzo lekko. Gdy więc tylko chłopak zaczął głośniej oddychać i się kręcić zaraz się obudził. Sprawdził czy nie ma gorączki. Baron ostrzegł go, że gdy się pojawi powinien go zabrać do szpitala. W pierwszej chwili myślał, że właśnie gorączka jest powodem jego stanu. Gdy jednak odkrył pościel sterczący członek rozwiał jego wątpliwości.
- Ty mały... zobaczymy czyje imię będziesz wzywał przez sen...
Zamiast obudzić chłopaka zaczął go pieścić. Był zły i przekonany, że mokre sny Kimmiego dotyczą kogoś kogo trzeba będzie odstrzelić w pierwszym rzucie.

Było mu tak dobrze!
Nie był pewien, kto sprawia mu przyjemność, bo jego seksualny partner miał maskę na twarzy. W śnie nie wydawało mu się to jednak podejrzliwe, wręcz przeciwnie był zrelaksowany i chętny.
Dlatego nieświadomy tego co robi, nastawiał się pięknie na dotyk i zachecająco rozchylał swoje szczupłe uda dla męża.
Kiedy mężczyzna zapytał go czy mu się podoba bez wahania odpowiedział:
- Taaaaak. Nie przestawaj.
Objął swojego partnera za szyję i przybliżył się by spojrzeć mu w oczy. Wydawały się dziwnie znajome. Tak jak to wspaniałe, seksowne ciało. Zaraz. Znał ten głos.
- Ivan? - powiedział wyraźnie zaskoczony swoim odkryciem. Aż się przebudził ze snu, gdy sobie uświadomił, że łasił się do tego dupka.

Im bardziej łasił się Kimmy tym bardziej zły i nakręcony był Ivan. W przypadku każdego nie do końca stabilnego psychicznie faceta mieszanka taka jest wybuchowa. Nie mogło więc być inaczej w tym wypadku. Moment kulminacyjny nastał kiedy chłopak ze zdziwieniem wypowiedział jego imię.
- Spodziewałeś się kogoś innego?
Powiedział tonem dość spokojnym a przez to jeszcze bardziej niebezpiecznym.
- Powiedz mi skarbie, kogo spodziewałeś się zobaczyć? Sama? A może Stu?
Oczywiście, że Ivan zauważył maślany wzrok chłopaka w kierunku mężczyzny. Wiedział również, że żaden z tych panów nie tknął by go palcem nawet po pijaku.
Lobos przesunął się tak by patrzeć mu prosto w twarz. W ciemnej sypialni niewiele było widać. Tym bardziej wyraźnie dało się czuć złość mężczyzny i napięcie jego ciała. Ivan tylko dlatego nie przeleciał go jeszcze brutalnie, że byłaby to dla chłopaka nagroda. Mógłby śnić o swoim :ktosiu: a on by go jebał w jego imieniu. Niedoczekanie. Jedną dłoń oparł na materacu obok różowych włosów. Drugą położył na jego szyi i wyjątkowo delikatnie za nią złapał i zaczął pocierać kciukiem. Kimmy powinien w tym momencie bardzo uważać na słowa.

Nim dotarło do Kima, że mężulek jest na niego zły minęło kilka długich sekund podczas których próbował zrozumieć co tu się wyprawia.
Na rękę na szyi zareagował nieco panicznie, bo odkąd pierwszy raz pozbawił go tchu w ten sposób, był wyczulony na tym punkcie.
Spojrzał na mężczyznę spod rzęs oddychając stanowczo za szybko jak na niego, co zdradzało jego obecny stan emocjonalny.
- Czemu się wkurzasz to tylko sen. - powiedział nieco zachrypniętym głosem. I skąd on do licha wiedział o Stu?! Zmarszczył lekko brwi.
- Mówiłem Ci już, że nie myślę o Samie w ten sposób. - dodał poruszając się niespokojnie pod tym twardym, silnym ciałem. Fuck. Cały czas mu stał! Zacisnął uda, ale to nie zdało się na zbyt wiele.
- Nie uważasz, że odrobinkę... - zaczął chwytając za nadgarstek trzymającej go za szyję ręki. - ... przesadzasz?

Nauczył się już, że w takiej sytuacji nie ma sensu za dużo prychać i się rzucać, bo Ivan na granicy wybuchu mógł nad sobą nie zapanować i zrobić mu poważna krzywdę.

Głos Kimmiego powinien go uspokoić. Pewnie w innej sytuacji by tak było. Teraz jednak Ivan nie myślał do końca trzeźwo. Dotyk nadgarstka trzymającego szyję sprawił, że kciuk przestał się poruszać w pieszczocie, a uścisk zacisnął się mocniej.
- Jesteś mój. Zniszczę każdego kto cię dotknie.
Wysyczał przez zęby w formie groźby. Chodziło mu oczywiście o dotyk w seksualnym ujęciu. Kimmy nie mógł być jednak pewien czy następna osoba, która poklepie go po ręku nie zostanie pozbawiona, którejś z części ciała, ze względu na sposób w jaki zostało to powiedziane. Ivan był wręcz oszalały z zazdrości w tym momencie i to z powodu własnych nakręcających się coraz bardziej myśli.
Mężczyzna przysunął usta do ucha chłopaka i wyszeptał.
- Zabiję cię jeśli mnie zdradzisz. Zabiję wszystkich którzy cię do tego nakłonią i każdego kto ci pomoże.
Zaczął odsunął się od jego ucha tylko po to żeby spojrzeć mu w oczy których i tak nie widział zbyt dobrze z powodu ciemności. Kimmy dzięki swojemu... spokojowi pozwalał mu powoli ochłonąć. Ivan mruczał pod nosem kolejne groźby pod kierunkiem ludzi którzy mogliby kiedykolwiek naruszyć "jego" męża w jakikolwiek sposób. W jego głosie i zachowaniu ewidentnie przebijała się zazdrość i wywołana nią złość.

Pisnął cicho czując nacisk na swoją szyję. To było paskudne uczucie. Nie rozumiał osób, które używały duszenia do urozmaicenia zabaw łóżkowych.
Spokojnie.
Nie mógł wpadać w złość ani panikę, bo Ivan kompletnie zeświruje.
Słyszał jak się nakręca, nakręcał sam siebie a to nie znaczyło dla niego nic dobrego. Trzeba zamknąć mu usta.
Korzystając z tego, że Lobos jest tak blisko wyciągnął rękę i przyciągnął go za szyję by móc go pocałować.
To skutecznie zatkało mu usta i wytrąciło z równowagi.
- Może bierz jakieś ziółka na uspokojenie, co? - szepnął po chwili w jego wargi. - I przestań się nakręcać. Myślisz, że naraziłbym kogoś na twoj gniew? Poczekam aż się mną znudzisz. - dodał gryząc go lekko w wargę.
- Poza tym... wyobraź sobie, że nie mam tu żadnego rwania. Bo jestem gejem, pamietasz?
Chyba pomogło. Nie wyglądał już jak diabeł z głębi piekieł gotów nieść haos.

Pocałunek chłopaka skutecznie wybił go ze spirali nakręcania się. Był na tyle zaskoczony, że nawet nie drgnął. Następne pieszczoty i słowa wręcz go... udobruchały? Nie te o uspokojeniu ale o nienarażaniu innych na gniew Lobosa. W głowie Ivana brzmiało to jakby chłopak akceptował fakt, że jest jego.
- Dobrze.
Powiedział tylko po czym sam go pocałował. Oczywiście nie byłby sobą gdyby nie wykorzystał teraz sytuacji. Pocałunek bardzo szybko przerodził się w intensywny seks. Cały czas gangster pilnował żeby chłopak dotykał jego głowy i twarzy. Domagał się wręcz by wymawiał jego imię torturując go pieszczotą. Dopiero gdy jego zazdrość całkiem została ugaszona pozwolił zmęczonemu chłopakowi wrócić do snu.

Wstał gdy tylko usłyszał zbliżające się motory. Niestety ich samotność dobiegła końca. Chociaż spokój i ciszę powinni mieć do wieczora. Lobos zebrał raporty i pogonił watahę spać. Sam stanął do śniadania.

Był wykończony, następnego dnia nawet hałas maszyn go nie zbudził. Wtulil tylko policzek w poduszkę i marszcząc brwi mruknął coś niewyraźnie.
Dopiero kiedy słońce zaczęło bezczelnie świecić mu w oczy, leniwie uchylił powieki. Ziewnął i powoli usiadł na łóżku, ale był obolały. Czy on się kiedyś do tego przyzwyczai?
Zerknął na swoje odbicie w lustrze, przyjemniej nie miał odcisków palców na swojej szyi. Z dwojga złego wolał ból mięśni po wysiłku fizycznym niż ten po pobiciu/duszeniu.
Umył się i ubrał. Dopiero teraz zauważył motory stojące na podjeździe. Zmarszczył brwi, czy oni nie mieli być wieczorem?
Zszedł na dół , bo chciało mu się jeść.

Na wejściu mógł poczuć zapach smażonego boczku i jajek oraz tostów. Ivan słyszał jak wstał więc wyciągnął drugi talerz.
- Jajka z boczkiem czy bez?
Zapytał nie odwracając się. Widział jego zaspane odbicie w szafce.
- Tam jest kawa.
Pokazał na dzbanek stojący na śniadaniowym stoliku. Odczekał żeby chłopak usiadł i wtedy zaatakował niby obojętnym tonem.
- To co ci się śniło?

- Bez. - odpowiedział od razu podchodząc do kawy. Nalał sobie  kawy do największego kubka i szybko wziął dużego łyka. Niech pochwalony będzie ten, który wymyślił kawę... zakrztusił  się słysząc pytanie męża.
W życiu mu nie powie.
- Tajemnica. - odparł nawet na niego nie patrząc. Udał, że interesuje go widok za oknem, mimo że nie było tam nic ciekawego.
- Szybko wrócili. - mruknął chcąc zmienić temat na bardziej neutralny. Nie da mu tej satysfakcji i nie powie, że to on grał główną rolę w jego mokrym śnie.

- Nie możesz mieć przede mną tajemnic.
Oznajmił krótko. Starał się nie nadawać głosowi tego charakterystycznego wkurzonego tonu. Niemniej (niczym prawdziwy wilk) lekki warkot wydobył się z jego gardła gdy to mówił.
- Mieli swoje powody. Śpią. Nie będą się kręcić do wieczora. 90% z nich to straszne śpiochy. Więc kto ci się śnił?
Ivan postawił przed chłopakiem śniadanie i przyglądał się jemu uważnie.
- Wiesz, że i tak się dowiem o kim masz mokre sny? A wtedy będę jeszcze bardziej zły niż jak usłyszę to od ciebie.
Próbował polubownie go zmusić do mówienia. Wciąż był przekonany, że to ktoś z wioski.

- Mogę. - oburzył się zakładając ręce na piersi. - Ty też nie mówisz mi wszystkiego. - dodał sięgając po swój kubek z kawą.
- A co? Znasz jakiegoś czarownika, który potrafi czytać w myślach? - spytał kpiąco patrząc mu przy tym prosto w oczy.
- Nie masz innych spraw na głowie? To był tylko sen. - westchnął zirytowany faktem, że drąży temat.
Za nic nie da mu tej satysfakcji i nie przyzna się, że to on mu się śnił.
To by było jak przyznanie się do tego, że na niego leci. A nie leciał. Na pewno nie leciał na tego dupka.
Skubnął tosta i odwrócił głowę w bok, uznając temat za skończony.

- Udzielam odpowiedzi na każde twoje pytanie. Nawet te najbardziej idiotyczne.
Skomentował coraz bardziej podirytowany. Zaczął w myślach przeglądać katalog wieśniaków. Próbował skreślać z listy poszczególnych osobników. W tym czasie usiadł sam z drugiej strony stolika z swoją porcją i kawą.
- Nie odpuszczę Swan. Nie powiesz po dobroci dowiem się sam albo to z ciebie wycisnę w inny sposób. Kto ci się śnił...
Tym razem słowa Ivana nie brzmiały jak pytanie a raczej groźba. Facet ewidentnie zaczynał się irytować tym tematem.

No kurwa. Powoli czuje się zagrożony, a żyłka na skroni Ivana zaczyna niebezpiecznie pulsować. A to oznacza kłopoty. Zawsze.
- Nikt kogo znasz. - skłamał udając, że nie słyszy tej groźby.
A kiedy zobaczył jego minę przewrócił oczami i wypalił:
- Orlando Bloom.
I jakby taka odpowiedź załatwiała całą sprawę wrócił do jedzenia. Co on taki natrętny?
Zerknął na niego spod rzęs. Przecież to tylko głupi, NIC NIE ZNACZĄCY, sen.
- I po co te nerwy? Każdy nastolatek śni o jakiś aktorach.

Ivan wiedział, że sen musiał być rzeczywisty. Inaczej chłopak wybudziłby się szybciej podczas pieszczot. Aktor... ktoś kogo nie zna... nieee... taka osoba wybitnie rzeczywista nie była. Ewidentnie szukał wymówek.
- Z piratów, władcy czy może królestwo niebieskie?
Zaczął zadawać kolejne pytania czekając aż chłopak wyłoży się na detalach.

Spojrzał na niego unosząc brew do góry na to pytanie.
Cóż.. Ivan jak nic był piratem. Sam tak siebie nazwał, więc odpowiedź wydawała się oczywista.
- Myślę, że z Piratów z Karaibów. Czy to ma jakieś znaczenie? - spytał dziubiąc swojego tosta w rękach. Odrywał małe kawałeczki i dopiero wtedy wkładał go do ust.
- Nie rozmawiam więcej na ten temat. - burknął wkurzony, że ten tak długo go przepytuje.
- Daj mi zjeść w spokój, bo niedługo zostaną ze mnie same kości.

Wkurzanie się Kimma i jego ciągłe zastanawianie się nad odpowiedzią utwierdzały tylko Ivana w przeświadczeniu, że coś ukrywa. Warczał więc i mruczał pod nosem do końca posiłku chociaż nie wypytywał bardziej. Pozwolił mu zjeść. Gdy chłopak podniósł się by zebrać swoje naczynia podniósł się i stanął za nim.
- Wiem. że. coś. ukrywasz.
Wycedził bardzo intensywnie i dobitnie każde słowo wprost w ucho różowowłosego po czym wyszedł. Miał ochotę siłą to z niego wyciągnąć. Zamiast jednak wyładowywać się na chłopaku poszedł przybijać deski do starej stodoły.

Poczuł ciarki na plecach słysząc ten wkurzony ton głosu wprost w swoim wrażliwym uszku. Posłał mu przeciagłe spojrzenie spod rzęs, ale nic nie odpowiedział. Nie chciał go dodatkowo prowokować.
Życie w barze powoli wracało do normalności dzięki czemu Kimmy w końcu zarabiał.
Około dwudziestej drzwi do knajpy otworzyły się i do środka weszła grupka roześmianych studentów.
Hoho. Wakacje, pewnie przyjechali nad jezioro.
Kim zmierzył ich od góry do dołu od razu zauważając logo swojej wymarzonej uczelni.
- Cześć! Co dla Was podać? - spytał przyglądając się nieznajomym.

Grupa składała się głównie z chłopaków. Gdzieś tam między nimi prześwitywały jedne większe cycki i jakaś blond czupryna.
- Cześć. 6 piw, wilczy szaniec i... -Powiedział jeden z chłopaków i odwrócił się do dziewczyny.
- Martini.
Słysząc jej odpowiedź wywrócił oczami i powtórzył zamówienie. Rozsiedli się przy barze i zaczęli dyskusję na temat "atrakcji" okolicy.
- Ej, ty, macie tu w okolicy coś ciekawego? - Zaczepili w końcu Kimmiego.


W tym czasie na farmie Ivan kończył doglądać remontu i montażu elementów które były dla niego: sejf, klatka, pancerne drzwi w piwnicy.
- Gówniarstwo zjechało do miasta. Rudy się pyta czy może wydymać ich laskę jak nietutejsza.
- Rudy myśli kutasem i mu go utnę jak mnie będzie dalej wkurwiał. Ładna chociaż?
- Typowa suczka. Szefowi brakuje mokrej cipki? Chłopak się znudził? - Ciągnął temat jeden z ludzi.
- Nie. Raczej martwię się o was jełopy. Dostaniecie syfilisu jakiegoś. Wracać do pracy. Ilu przyjechało?
- Pięciu i dziewczyna. Poszli do baru.
W głowie Ivana zapaliła się lampka. Pięciu młodych chłopaków, jedna dziewczyna i napalony gej. Ta mieszanka wybitnie mu się nie podobała. Postanowił jednak skończyć co zaczął zanim pojedzie sprawdzić stan swojego męża.

No i się zaczęło.
Kimmy szybko znalazł z nimi wspólny język a po jakimś czasie dołączył do nich sam widocznie zauroczony blondyna.
- Nie mam pojęcia co Was tu przywiało, ale na waszym miejscu zmieniłbym miejscówkę. - powiedział Kim opierając się biodrem o krzesło. - Ostatnio zalągły się u nas pijawki.
Sam parsknął śmiechem słysząc jak jego przyjaciel nazywa swojego męża i jego ludzi.
- O fuuu! Tu, w waszym jeziorze? - spytała dziewczyna krzywiąc się teatralnie.
- Gorzej. One wyszły na ląd. - Mruknął rozbawiony pół azjata.
- To co? Jeszcze jedna kolejka? - spytał niczym nie zrażony turysta zerkając na Kima z wyraźnym zainteresowaniem.
Różowe włosy, modne ciuszki. Jak nic byli z tego samego obozu.
#Teamgej

Studenci bawili się w najlepsze. Jeden z nich przysiadł się obok Kimma. Najpierw obejmował jego krzesło opowiadając jakieś historie. Pochylał się bliżej by mógł go lepiej słyszeć w gwarnym towarzystwie. Uśmiechał się zachęcająco i "badał grunt". Sam jako dzielny strażnik pilnował baru.

Motor Ivana podjechał pod bar od tyłu.
- Kurwa, Kimmy, Ivan przyjechał.
Rzucił do chłopaka Sam. Swan ewidentnie wypił już za dużo.

- Ivan? A kto to? - spytał jeden z rozbawionych studentów nie dostrzegając zdenerwowania rudzielca.
- Pijawka. - odpowiedział Kim przywracając oczami i wypił do końca swojego drinka.
Wstał z krzesła posyłając przystojnemu chłopakowi przeciągłe spojrzenie spod rzęs i ruszył na tyły. Czego znowu chciał? Musiał psuć mu zabawę?!
I tak mu nic nie powie o swoim śnie!
- Weź wyciągnij strzelbę spod blatu, tak w razie czego. - czknął pół azjata do przyjaciela, po czym zniknął za drzwiami.
- Co znowu? - burknął na przywitanie zakładając ręce na piersi. Ewidentnie był w bojowym nastroju, drinki zrobiły swoje.

Sam oczywiście posłuchał chłopaka. Czuł ciarki na plecach gdy Kimmy odezwał się tak butnie. Jeszcze większe gdy zobaczył wściekłe spojrzenie Ivana. Postanowił ratować sytuację.
- Może zabierzesz się z nim do domu? Zamknę i zaproszę ich na jutro? Chyba nie chcesz sprzątać później... sam wiesz czego w kiblu? Tamta dwójka ewidentnie nie powinna więcej pić...

Oczywiście studenci trzymali się dużo lepiej od Swana. Sam za to w stylu swojego stryja próbował ratować sytuację zanim ktoś zostanie postrzelony.

Ivan za to stał naprawdę wściekły. Nie podobało mu się, że różowowłosy jest pijany. Nie podobała mu się ta butna mina. Tak naprawdę słowa Sama powstrzymały go przed rzucaniem gróźb i pokazaniem Kimmowi kto tutaj kogo ma słuchać. Stał cały napięty i gotów do ataku.

- Kimmmmmmmy! Wracajcie! Chcemy zamówić jeszcze po kolejce!
- Co to za pijawka?! Haha! Chce ją zobaczyć!

Dało się słyszeć rozbawione głosy bogatych dzieciaków. Kim zmarszczył brwi słysząc słowa Sama i zerknał w kierunku turystów.
- Dobra. Ivan i tak zepsułby atmosferę. - burknął patrząc na męża spod byka. Przez alkohol zapomniał o rozsądku i włączyła mu się faza buntownika.
Kompletnie nie myślał też o tym, że jego mąż to przecież kawał skurwiela i on nie uznaje słów "wyrzuty sumienia".
- Pójdę im powiedzieć, że zamykamy.