Miłość smoka

First topic message reminder :

Miłość smoka - Historia X z tatuażem smoka na plecach oraz Y. X jest synem rodziny mafijnej, w dodatku gejem. Y to jego ochroniarz i przyjaciel, bardzo mu zależy aby X przejął rolę głowy rodziny. X to następca smoka, jego przeznaczeniem jest stać się głową rodziny. Nie chce tego. Pragnie by Y w końcu zaakceptował, że jego uczucia nie są platoniczne i uciekł z nim od tego wszystkiego. -Tytuł nadany dwuznacznie. Miłość smoka jako miłość X przyszłego następcy do Y, oraz Miłość smoka jako Y, facet który nade wszystko ceni porządek i zasady.

X - Amantis
Y - Last Dragon

- Nie jestem śpiący ani pijany. A tej nocy do łóżka pójdziesz ze mna. - odpowiedział ostro po raz kolejny zraniony jego słowami.
Wyprostował się i pocałował go mocno w usta. Od razu wsuwając mu język do buzi. Chcial go posmakować w końcu, miał dosyć czekania.
Kochał go , zrobiłby dla niego wszystko. A on raz za razem go odrzucał.
- Nigdy nie pozwolę Ci być szczęśliwy z kimś innym. Masz tylko jeden wybor. Mnie. - syknał mu w usta a zaraz potem dziabnął go w wargę.

Ostry ton go zdziwił. Pocałunek już mniej. Przez chwilę hamował się z odpowiedzią. Pozwolił mu wziąć na co miał ochotę. Niestety jego penis nie chciał się już wstrzymywać i zaczął się mocniej podnosić. Nie zdążył nawet odpowiedzieć na zarzut. W końcu on nikogo nie chciał. To JEMU dedykował swoje życie. Ugryzienie w wargę nadało jednak całości pikanterii. Zburzyło to tamę w głowie Richarda na tyle, że tym razem odpowiedział na pocałunek. Docisnął go do swojej piersi i pogłębił pocałunek dominując całkowicie Luckyego.
- Teraz zadowolony? - Warknął wręcz trochę otrzeźwiały i zdecydowanie zły na samego siebie. Jeszcze tego brakowało żeby mu kutas stanął po całości.

To.. było więcej niż się spodziewał. Richie całował tak, że zapomniał jak się nazywa. Patrzył na niego zamglonym z pożądania wzrokiem.
- Jeszcze nie. - odpowiedział nie mając zamiaru mu odpuścić po tym jak przyznał się, że go pragnie. Nie po tym jak odpowiedział na jego pocałunek.
- Teraz zapomnisz o tym kim jesteśmy i w końcu spełnisz moje pragnienia. - dodał łapiąc w rękę jego członka. Zamruczał. Wspaniały. Idealny.
Chciał żeby się w nim znalazł. Cały.

Wciągnął głęboko powietrze. Chwytem poniżej pasa skutecznie go usadził. Jednocześnie chciał i nie chciał tego co się w tej chwili działo. Skoro jednak takie były pragnienia Blue nie oponował na jego poczynania. Starał się jedynie powstrzymać własne reakcje by go nie zachęcać... bardziej.
- Zawsze. Będę pamiętał. Kim jesteś. Kim. ja. jestem. - Wysapał przez zaciśnięte zęby. Jeszcze seksualnie nikt go nie torturował, ale widać musiał być ten pierwszy raz. - Cholera. Lucky.
Warknął jeszcze gdy niepokorny narząd rósł coraz bardziej pod dotykiem jego pana.
- Nie przelecę cię. Będziesz musiał zrobić wszystko sam. - Syczał mu wręcz do ucha. Podpuszczał go i sprawdzał czy jest gotów potraktować go jak swoją zabawkę. - Jesteś w stanie?
Smith miał we krwi rządzenie bardzo niebezpiecznymi ludźmi. Teoretycznie nie powinien też mieć problemu z wzięciem od Richarda tego na co miał ochotę. Już nie raz to robił tylko nie w erotyczny sposób.

- Przelecisz. - odpowiedział z duma zerkając na pulsującego mu w dłoni fiuta.
- nienawidzę tej twojej wierności mojej rodzinie. - syknął mu do ucha. - chce żebyś był wierny.. tylko mi. - dodał gładząc go wolną ręką po policzku. - kocham Cię.
Po swoich słowach znowu go pocałował przesuwając się trochę wyżej , tak by jego stojący penis ocierał się o pośladki i wejście blondie.
- Chcesz tego, po co się hamujesz? - spytał z wyrzutem. - ja też tego chce, Richie. Kochaj się ze mną.. proszę..

- Więc zostań głową rodziny.
Sapnął. Sprawa wymykała mu się z rąk. Na szczęście ten skok adrenaliny go otrzeźwił. Chociaż... gdyby był pijany w trupa to by mu nie stanął i Lucky mógłby pomarzyć o bzykaniu się z nim. Niestety teraz nie tylko miał zajęte usta, ale i czuł jak jego penis ślizga się niebezpiecznie blisko tyłka blondyna. Gdyby ten chłopak kiedykolwiek trafił do paki... robiłby za rasową dziwkę. Sama taka wizja wzbudziła złość w Richardzie. Nigdy na to nie pozwoli. Prędzej on pójdzie siedzieć za niego, albo załatwi mu taką ochronę, że nikt nawet nie dotknie go palcem. Nie był do końca pewien czy ten jeden raz gdy przyłapał go z innym facetem do czegoś doszło. Nie miał wiec pojęcia czy blondyn teraz nie uskutecznia swojego pierwszego podejścia do żywego wibratora. Bo tego, że ma parę sztuk był pewien. Nie było opcji żeby miał tak niecierpliwą dupę jeśli nie wiedział co to znaczy.
- Jeśli. Chcesz mnie wyruchać. To. Weź gumki. - Upomniał go.

- Chyba Cie pogięło. Żadnych gumek. - burknął obrażony za taki głupi pomysł. Chciał go poczuć całego a nie jakiś śliski silikon.
- I nie będę cię ruchać. - syknął gryząc go za karę w ucho. - będę się z tobą kochać. - zamruczał wsuwając sobie w tyłek końcówkę jego penisa.
Czekając na Richiego trochę się rozciągnął, więc powinien dać radę.. wejść w ciasne wnetrze.
- Z gumka możesz bzykać dziwki, kocurku. Wiem, że się wymykasz do burdelu. Już nic ci nie wynajmą, skarbie. Będziesz mógł zaspokoić się tylko u mnie. Tylko ze mną.

Richard zazwyczaj uważał i używał gumek. Było jednak parę sytuacji których nie pamiętał więc nie chciał sprzedać nic Luckiemu. Ten jak widać miał to wszystko dosłownie i w przenośni w dupie. Szczęka ochroniarza zacisnęła się mocno gdy zaczął się na niego nabijać. Pierś uniosła się w głębokim wdechu. Powoli przez nos wypuścił powietrze.
- Dążyłeś do tego od samego początku. - Rzucił z urazą. Oczywistym było, że chłopak się przygotował skoro był w stanie bez robienia teraz tego i poślizgu innego jak woda zacząć się nabijać na jego penisa. Nie chciał już dodawać, że w tej kwestii przypomina swojego ojca. Starszy Smith też zastawiał pułapki znając doskonale jaki chce osiągnąć efekt. Był też przekonany, że Blue nie wie o jego burdelowych eskapadach. Starał się w końcu być dyskretny. Skoro jednak wiedział o wyjściach, to pewnie wiedział też jak wyglądają jego dziwki i że są tego samego typu urody co chłopak. Krótkie blond z małymi cyckami i dupką, i szczupłą sylwetką.
Richard miał obowiązek zaspokajać potrzeby swojego szefa ale w drugą stronę to nie szło. Dlatego też nie przejmował się jego gadaniem. W skrajnych przypadkach zaprzyjaźni się z ręką. Nie był w stanie jednak nic mu więcej odpowiedzieć. W tym momencie jego cała siła woli skupiła się na tym by nie odwrócić ról i nie pokazać Luckiemu jakie on ma potrzeby. Wyobraźnia mu ruszała w kierunach z których musiał ją ekspresowo zawracać bo inaczej doszedłby na samym wejściu, a nie chciał.

Zachichotał widząc jego walkę z samym sobą.
- Oczywiście, że tak. Nawet nie masz pojęcia ile na to czekałem.- odpowiedział przystając na chwilę, bo mimo podniecenia poczuł dyskomfort. - mówiłem ci już. Nie potrafię bawić się z innymi. W mojej głowie i sercu, jesteś tylko ty. - zamruczał przyciągając go do pocałunku.
- Dalej Richie. Pokaż na co cię stać. Jutro.. będę udawał, że nic nie było. Tylko to zrób. To prośba a nie rozkaz, Richie. - powiedział liżąc go po lini żuchwy.
Kiedy się przyzwyczaił opuścił niżej biodra. Jęknął.
- O kurwa. Jestes taki duuuży i.. ah.. ciepły.

Kiwnął tylko przecząco głową. Nie zamierzał mu nic pokazywać. Raz widział go w akcji. Przez przypadek. Cholera wie czy teraz właśnie jego durne pomysły nie były tego efektem. To był pierwszy i ostatni raz kiedy sprowadził kochanka do siebie. Nie miał pojęcia ile widział Lucky wtedy, ile słyszał. Przesunął rękę na jego brodę i uniósł twarz by musnąć lekko jego usta.
- Jęczysz lepiej niż wszystkie dziwki które zaliczyłem.
Pocałował go po tych słowach mocniej. Chciał odwrócić jego uwagę od bólu który sam sobie jakby nie patrzeć sprawiał. Była to też taktyka mająca zmniejszyć ilość bodźców. Gdyby Lucky zaczął mu jęczeć nabijając się na niego chyba popełniłby samobójstwo. Rozumiał jednak, że nie ma od tego odwrotu. Pomógł mu więc trochę gdy unosił się i opadał. Zaczął go pieścić i całować licząc na to, że Smith dojdzie przed nim i będzie mógł go ściągnąć z siebie.

- Nawet mnie nie porównuj do dziwek. - syknął gryząc go boleśnie w wargę. - Nie ma dla ciebie nikogo lepszego niż ja.- dodał wzdychając z przyjemności.
Położył głowę na jego ramieniu i zajęczał mu seksownie do ucha. Gorący oddech załaskotał mężczyznę w szyję.
- zacznij się poruszać, Richie. Bo nigdy stąd nie wyjdziemy. Będę cię pobudzać tak długo, aż skończy ci się cierpliwość. A to w końcu na pewno się stanie. - dodał podszczypując go w sutek. Pokręcił biodrami na boki dostarczając jemu i sobie dodatkowych bodźców. Aż sapnął z przyjemności. - Richie...

Próba uciszenia smoka na nic się zdała. Blue jakby wiedział, że Richi zmięknie od dźwięków wydobywających się z jego ust. W dodatku siedział nabity na niego po sam trzon i machał tym swoim tyłkiem na prawo i lewo, i jęczał i... nawet on miał swoje limity.
- Zniszczysz mnie. - Oznajmił mu. Nie zamienił jednak ich ról czy pozycji. Zwyczajnie złapał chłopaka za biodra. Unosił go i opadał. Gdy był już na skraju zaczął unosić swoje. Woda zaczęła się rozchlapywać od tych ruchów.

- Ja cię ratuje. - odpowiedział nim po raz kolejny go pocałował. Wzdychał i jęczał mu tak ładnie, że Richie nie mógł zastanawiać się czy mu dobrze.
- Szybciej. Mocniej. - zarządał wybijając mu paznokcie w ramiona. - Stać cię na wiecej, skarbie. - zamruczał zaciskając się na jego pulsującym fiucie.
Jeśli Richard myśli, że po tym jednym razie da mu spokój, to się grubo mylił.
Od dziś nie da mu już wcale spokoju. Będzie z nim 24h na dobę. Zamieszka w jego apartamencie. Będzie grzał mu łóżko.

Było go stać na więcej, niestety ALE w tej sytuacji było zbyt dużo. Woda. Statek. Lucky. Alkohol. Lucky i jeszcze raz Lucky.
- Nie. Na. Tobie.
Wysapał nabijając go na siebie raz po raz a raczej pomagając mu w tym bardziej. Przekaz był jeden. Nie zamierzał pokazywać mu swoich fetyszy. O mało nie doszedł kiedy Blue zaczął się na nim zaciskać rytmicznie. Przestraszył się wtedy. On. Wielki zły wściekły pies przestraszył się, że za chwilę dojdzie od posuwania tyłka Luckiego. Zsunął go wtedy z siebie bardzo gwałtownie. Lekko podtapiając w jakuzzi
- Dość tej zabawy. - Stał więc jego fiut znajdował się nad powierzchnią bąbelków. W dodatku sterczał dumnie.

Zakasłał wypluwając z ust wodę. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Spojrzał na niego z wyrzutem a potem.. zrobił coś czego mężczyzna na pewno się nie spodziewał.
Zassał się na jego sterczącym fiucie.
Nie pozwoli mu uciec. Nie tym razem.
Ma myśleć o nim i tylko o nim.
Jedną ręką trzymał trzon penisa a drugą masował mu jądra.
Spróbuj teraz zrezygnować.
Lucky chyba jeszcze nigdy nie był tak zawzięty.

Chciał się cofnąć nie bardzo wiedząc co planuje zrobić blondyn. Tym samym odebrał sobie drogę ucieczki bo oparł się o krawędź jakuzzi. Aż na niej przysiadł gdy ten zassał się na nim intensywniej. Zacisnął więc ręce na krawędzi i długo nie trwało jak jego oddech znów był przyspieszony i jak drżał od wstrzymywania się.
- Kurwa. Lucky. Ja. Przestań.
Warczał jak udało mu się nabrać więcej powietrza w płuca. Już wcześniej był na granicy więc teraz dochodząc aż odchylił się w tył i sapnął z przymkniętymi oczami. Gdy wrócił do siebie jego wzrok wciąż był zamglony z pożądania. Był też wściekły. Nie na chłopaka. On się nim zabawił i miał do tego prawo. Pewnie w swojej naiwności naprawdę uważał, że robi coś dobrego. Richard natomiast w chwili gdy tylko wyczuł do czego to zmierza powinien pozostać nieugięty, a nie pozwolić swoim uczuciom wyjść na wierzch.

Zakrztusił się wystrzałem spermy. Część połknął część wypluł. Otarł brudną buzię i wyprostował się wyraźnie zadowolony.
- Chodź do łóżka. Teraz ja. - szepnął mu w usta zachrypniętym z podniecenia głosem. Stojący penis blondyna wbił się Richiemu w udo.
- Jak mnie zaniesiesz zyskasz dodatkowe punkty. - zażartował nie zauważając złości swojego ochroniarza.
Polizał go po klatce piersiowej, zostawiając na koniec malinkę na jego szyji.

Black zacisnął pięści. Będzie potrzebował chwili by znów czuć podniecenie i reagować na jego pieszczoty i zamierzał tą chwilę wykorzystać.
- Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś. Zamierzam teraz wrócić do swoich obowiązków więc wybacz.
Odsunął go. Skłonił głową sztywno i wyszedł z jakuzzi. Musiał wykorzystać tych parę minut seksualnej i alkoholowej trzeźwości. Lucky nie wydawał mu rozkazów więc nie musiał słuchać jego próśb. I tak dzisiaj posunęli się za daleko. Wsunął w pośpiechu gacie i spodnie. Kiedy pierwszy gnat został przypięty do kostki pod spodniami odetchnął głęboko.
- To że jesteś seksowny i w moim typie, że cię pragnę nie oznacza, że zamierzam ulegać tym impulsom. Przede wszystkim za bardzo cię szanuję i za bardzo jesteś dla mnie ważny bym traktował cię w sposób w jaki właśnie sam siebie potraktowałeś. Jeśli chcesz sobie ze mnie zrobić żywy wibrator. Proszę bardzo ale będziesz to musiał zrobić w stylu smoka. Rozkazem.
Mówiąc to dalej się ubierał. Irracjonalnie im więcej na siebie zakładał tym był spokojniejszy.

Słysząc taką odpowiedź.. poczuł się jak najgorsza szmata. Opuścił wzrok, bo poczuł łzy. On nigdy nie płakał. Nawet jako dziecko, zawsze powstrzymał łzy. Ale teraz... pękło mu serce. Odwrócił się tyłem do mężczyzny żeby nie widział go w takim stanie.
- Wyjdź. - powiedział cicho. - szybko. - dodał ostro.
Nie będzie przy nim beczał. Był smokiem do cholery. Smokiem.
Cholera. Drżały mu ramiona. Jego idealny plan.. nie wyszedł. Coś co miało zachęcić Richarda do okazywania mu prawdziwych uczuć, sprawiło że się załamał.
Tej nocy będzie spał z butelka wodki, a nie z ukochanym.

Richard wiedział że nie jest zły. Był zraniony. Normalnie gdyby chodziło o inną materię zaproponował by mu coś dla rozproszenia. Czuł podskórnie że nie był w stanie nic zrobić w tym momencie. Ubrał się do końca i opuścił pokój. We własnym łóżku mógł na spokojnie to przeanalizować.
Gdyby Lucky stwierdził że ma być jego chodzącym wibratorem albo dziwką nawet by nie pisnął. Zapytał czego sobie życzy dokładnie i tyle. Oni jednak od dawna dążyli się specyficznym uczuciem. Tak jak Richard miał problem ze wprowadzeniem ich relacji na drogę seksualną z emocjonalnym zaangażowaniem tak Lucky nie potrafił obedrzeć tego z emocji. Black wiedział też że nie potrafi się "kochać". Wszystkie jego relacje opierały się o szybko, mocno i spuścić parę. Nie nadawał się dla Smitha. Nie był jego godzien.
Następnego dnia doniósł o sytuacji ojcu chłopaka jednak ten zignorował go wręcz twierdząc że nie wnika w seksualne fantazje syna. Pojawił się więc w pokoju blondyna o 10.
- śniadanie gotowe. Do brzegu dobijemy za 2 godziny. Wody czy klina?
Dopytał widząc jego stan.

Spojrzał na niego podkrążonymi oczami i podniosl głowę z poduszki. Mlasnął. Ale go suszyło. Zerknał na wyświetlacz telefonu , sms od ojca.
"Przestań łazić za czarnym psem. "
Aż zabrakło mu tchu w piersi. Poszedł na skargę do jego ojca?! To był cios poniżej pasa.
- Przynieś wode i wyjdź. - odpowiedział bez uczuć znowu kładąc się na poduszkach. - i przyślij kogoś innego. Nie mam ochoty cię oglądać. - dodał szorstko chcąc zranić go tak jak on ranił go. A skoro tak bardzo kochał swoją pracę, pozbawi go jej.
"Richard jest mój , tato. Sam mi go dałeś. Mogę z nim robić co chce. " odpisał żeby ojciec olał temat.

- Przykro mi. Zdaniem twojego starego tym bardziej powinienem pilnować twojej dupy skoro tak bardzo chcesz mi ją dać. Nie ma też tutaj odpowiedniej osoby. Na lądzie załatwię, że przejmie cię ktoś inny.
Postawił koło niego lodowatą butelkę z wodą. Zachował pełen profesjonalizm chociaż wrzało w nim jak Lucky zachowywał się w ten sposób. Miał wtedy ochotę jak małe dziecko przełożyć przez kolano i dać parę klapsów na naprostowanie myślenia.
- Wczoraj twierdziłeś, że dzisiaj będzie jakby nic się nie stało. Mam rozumieć, że to był blef żebym cię wydymał?
Zapytał przygotowując mu ubranie. Było to potencjalnie pytanie rzucone lekkim tonem. Chciał jednak znać odpowiedź na nie.

- A weź się pierdol. - powiedział brzydko mimo, że wcześniej nigdy tak się do niego nie zwracał.
- obrzydliwy zdrajca. - dodał chowając się pod kołdrą. - możesz mnie pilnować za drzwiami. Wynocha! - warknął niepewnie.
- Ty mnie wydymałeś? - spytał z kpiną. - wibrator robi to lepiej niż ty. Nie dopowiadaj sobie. - zaśmiał się bez wesołości.
- a i tak na przyszłość.. jak ktoś daje ci orgazm, wypadałoby się odwdzięczyć zamiast spieprzać jak pierdolony tchórz. Ciekawe czy o tym też ojcu powiedziałeś. Pchlarz.

Już nie kocurek. Lucky był głęboko zraniony i tym razem nie zamierzał mu łatwo wybaczyć.

Byli przyjaciółmi od 25 lat. Był w stanie znieść jego humory. Zostawił go jednak czując że po wczorajszym to najlepsza opcja. Obelgi go nie dotknęły. Bardziej martwił go stan emocjonalny blondyna. W takim nastroju robił głupie rzeczy. Czekał cierpliwie przed drzwiami i ruszył za nim gdy wyszedł. Nie komentował nic. Był dobrym ochroniarzem i potrafił być cieniem. Teraz korzystał z obu umiejętności.
Brat patrzył na Richarda z naganą. On też uważał że łączenie się z szefostwem nie było dobre. Po zdjęciu z pokładu dał mu spokój do wieczora zostawiając chłopaka w rękach dwuch swoich kuzynów.

Nie było latwo przekonać ojca, że może wyjść bez Richarda. W końcu jednak, po wielu groźbach, szantażach i krzykach udało mu się wyjść z domu z innymi psami.
Chciał się rozerwać w klubie. Nie wiedział jedbak, że akurat młode tygrysy będą w nim świętować urodziny Josha.
- Nie mam ochoty na niczyje towarzystwo. - Mruknął Lucky do swoich ochroniarzy.
Chciał się tylko napić, posłuchać muzynki i pośmiać się z ludzi. Ale oczywiście nawet tego nie mógł w spokoju zrobić.
- Co tu robią czarne kundle?! Aaaa Lucky! - usłyszał pomimo głośnej muzyki. Świetnie.