Wpadka księcia

First topic message reminder :

Wpadka księcia - Dwie zwaśnione nacje planują zakończyć waśnie za pomocą małżeństwa swoich niekoronowanych dzieci. Przed księciem X staje orszak pięknych istot. Wszystkie one są potomkami obecnego władcy. Bez wahania wybiera on Y przekonany, że jest on kobietą. Jakież będzie jego zdziwienie gdy w noc poślubną okaże się, że niezwykle urodziwy osobnik jest mężczyzną


Tygrys - Smok
Lis - Amantis

- Czy ty zawsze musisz uciekać przed tym co sprawia ci przyjemność? Dawaj tutaj ten puchaty brzuch. No już.
Nie bacząc na jego fukanie i piski odwrócił go znów łapkami do góry i głaskał dalej po brzuchu. Napięcie opadło tak jak opadły feromony, a on naprawdę lubił proste przyjemności.
- Uspokój się. Przecież nic ci nie robię. Lubisz to więc przestań się miotać. To nic złego lubić jak ktoś cię drapie i głaska. To nic złego lubić czyjeś ciepło i bliskość. Royal jak był mały czmuchał do sypialni mamy bo nie chciał spać sam. Dopiero gdy na świat przyszedł Madnes i Hart przestał to robić bo to oni ładowali się do jego łóżka. Ja ładowałem się do bliźniaczek jak chciałem się do kogoś przytulić bo one zawsze były razem i były niewiele starsze ode mnie. To nic zdrożnego ani złego. Mamy to w genach. Wszyscy. Jako ludzie i jako zwierzęta. Rozumiem, że u was się nie praktykowało zwykłej bliskości, ale będziesz teraz żył wśród nas. Dobrze gdybyś przynajmniej próbował przezwyciężyć ten lęk przed dotykiem.
Paplał nie do końca wiedząc czy lis w tej walce o swoją wolność go słucha czy nie. Całe to paplanie łączyło się oczywiście z drapaniem, głaskaniem i uciekaniem przed ząbkami lisa.

No co za bezczelność. Mimo tego, że warczał na niego i prychał ten nic sobie z tego nie robił.
W końcu Lisek zmienił się w pięknego młodzieńca, z potrarganymi włosami, zarumienionymi policzkami i przyspieszonym oddechem. 
- Co ty wyrabiasz? - spytał patrząc na niego groźnie spod rzęs. - Lwa też byś tak głaskał? - fuknął na niego w końcu podnosząc się do pozycji siedzącej, bo wkurzało go, że ten patrzył na niego z góry.
- Może koty lubią głaskanie, ale na pewno nie lisy.

Popatrzył na niego i uśmiechnął się szeroko.
- Ayase... ja wiem kiedy ci przyjemnie. I tak. Gdybym miał przy sobie lwa, który lubiłby drapanie po brzuchu to bym go drapał. - Pokazał palcem między nimi. - Więź tak działa. Pamiętasz? Czuję twoje zadowolenie, strach, oburzenie. Bo to właśnie czujesz. Różnica między nami jest taka, że ja staram się wsłuchać w twoje uczucia. Ty za to próbujesz walczyć z samym sobą. To zawsze głupia walka.
Dotknął jego policzka i kciukiem potarł rumieniec.
- Nie wiem jak to jest ze wszystkimi lisami, ale mój bardzo lubi drapanie po brzuchu i za uszami. I słodko się rozciąga kiedy śnią mu się zboczone rzeczy.
Widział jak twarz chłopaka jeszcze bardziej purpurowieje i jak wręcz zapowietrza się. Zanim jednak zdążył zaprotestować pochylił się do przodu i go pocałował. Sekundę później chłopak leżał na łóżku przygnieciony ciałem Jagera i całowany do utraty tchu.

Słuchał go uważnie i obserwował każdy jego ruch, jednak nie był w stanie zareagować kiedy Jager go pocałował i unieruchomił swoim ciałem.
Jego feromony chciały się uwolnić, ale albinos w ostatniej chwili nad tym zapanował, skupiając się na tym, że pachnie lasem. Lasem, nie seksem. 
Spokojnie. Cholera, nie było łatwo jednocześnie ignorować pocałunki i pilnować swoich zapachów. 
Ugryzł go w wargę a później w język, a czując krew męża aż go zatrzęsło. 
To było niesamowite doświadczenie, poczuł się po tym jak pijany. Zaslonił mu usta rękoma oddychając ciężko jak po maratonie. 
- Nie będę uprawiać z tobą seksu. - wychrypiał przyjemnie otumaniony. Czemu krew mężczyzny tak na niego zadziała? Ah, jakie to było fajne uczucie.

- W porządku. Nie mówisz jednak nic o całowaniu.
Szeroki uśmiech drapieżnika znów zawitał na ustach mężczyzny gdy ponownie go pocałował odciągając siłą rękę chłopaka. Czuł jego lęk więc zmienił pozycję tak żeby chłopak leżał na nim. Przytrzymywał jedynie jego głowę. Drugą ręką trzymał go w pasie. I... chociaż to wręcz niesamowite naprawdę go tylko całował.

- Co? Całować też nie.. Mmm... - jęknął, kiedy zaborze usta mężczyzny znowu zaatakowały. Szlag. Dupek potrafił całować, a to nie było zbyt dobre że względu na fakt, że wtedy jego feromony chciały się uwolnić.
Lis wciąż pamiętał słowa męża. Jeśli poczuje jego zapach to go przeleci, a on tego nie chciał. Znowu byłby otumaniony jego dotykiem, zapachem i przyjemnością. Tracił wtedy nad sobą kontrolę, a to było straszne. 
Z jednej strony pragnął czyjejś bliskości i troski, a teraz gdy ja otrzymał nie był z tego zadowolony. 
Wolałby żeby to rodzina tak o niego dbała i domagała się jego uwagi, a nie ten głupi tygrys. 
Znowu go dziabnął i po raz kolejny zrobiło mu się błogo, gdy poczuł jego krew. Sapnął mu w usta i zadygotał w jego ramionach. To było jak narkotyk.

Zapach krwi był dla wszystkich drapieżników czymś wyjątkowym. Tak samo jak jej smak. Był to w końcu smak zwierzyny... tym razem jednak chodziło o coś więcej. O więź łączącą ich. Chłopak smakując krwi Jagera wręcz brał w siebie jego cząstkę. Tygrys odsunął się i polizał ranę. On smaku swojej krwi nie lubił. Przesunął dłoń na pośladki lisa i pchnął go trochę wyżej. Usta Jagera tym razem znalazły się w zgłębieniu jasnej szyi. Zaczął całować i podgryzać skórę w tym miejscu. Ręce zaś nie ruszyły się z tyłka chłopaka. Gładziły jego pośladki. Ayase wciąż był na górze wiec w tej pozycji miał większą możliwość ucieczki. W tygrysie była jednak pewność granicząca z przekonaniem, że jego żonka chce tych pieszczot.

Czując pocałunku na szyi sapnął, jego ogon wystrzelił co spłoszyło lisa i ten wyskoczył przez ramię męża, góra. Wylądował na poduszce machajac kita na boki. Kto by ich obserwował z boku na pewno parsknął by śmiechem, bo widok był komiczny.
Jager musiał uzbroić się w anielska cierpliwość, bo ten lis był naprawdę upośledzony uczuciowo. (xD)

Jager sam z zaskoczenia przeszedł w szczery śmiech. Hera nie myliła się mówiąc, że w Ayase jest nie oswojone zwierzę. Podniósł się i usiadł na łóżku twarzą do chłopaka. Chwilę mu zajęło zanim uspokoił się po tym spontanicznym wybuchu śmiechu.
- Nie gryź.
Wyciągnął w jego kierunku rękę. Jager był dużo bardziej świadomy swojego ciała i zwierzęcia w sobie. Chciał więc pomóc się uspokoić chłopakowi.
- Pomogę ci się uspokoić. Później wyjdę. Będziesz miał czas żeby przeanalizować wszystko co czujesz i co się stało. Choć do mnie.
Przygarnął go do siebie i przytulił mocno. Oddychał wprost w jego szyję i ucho. Regularnie. Równomiernie. Wydobył z siebie wibracje które w kociej formie musiały być mruczeniem. Gdy chłopak zaczął się uspokajać odsunął się tak jak obiecał.
- Zostawiam cię dzisiaj z pytaniami. Czy tej nocy stała ci się krzywda? Czy czułeś się dobrze? Czy było ci przyjemnie? Odpowiedz sobie na nie na spokojnie. Widzimy się na śniadaniu.

- Na dworze. Zjemy na dworze, ok? - powiedział jeszcze chwilę przed tym jak Jager wyszedł z sypialni.
Dopiero, gdy stała mu się krzywda chłopak zastanowił się nad tym czemu ten głupi kocur się z niego śmiał i czy te jego pytania faktycznie maja sens. 
Zakłopotany Nakrył się lisia kita i jęknął cicho. Dlaczego tak bardzo podobało mu się, kiedy krew mężczyzny znalazła się w jego ustach?
Czy to było przez więź?
Kiedy w końcu zebrał się w sobie i poszedł przygotować się na śniadanie, wciąż miał zarumienione policzki i mętlik w głowie. 
Nie miał tu nikogo żeby porozmawiać o swoich problemach, a z Jagerem dalej nie chciał rozmawiać. Był zły za to zamknięcie go i wyznaczenie głupich zasad. 
Przyszedł na śniadanie na czas, co było już jakimś postępem. Czy to dlatego, że coś sobie przemyślał? 
A może po prostu był.. Głodny? 
- Są owoce? - spytał zamiast dzień dobry.

Jager nie zwykł odmawiać ludziom drobnych przyjemności, a jedzenie na dworze na pewno do takich należało. Uśmiechnął się widząc go o czasie. Wskazał mu misę z różnymi owocami, a później podsunął pod nos kawałek dziczyzny w słodkich owocach.
- I co? Potrafisz szczerze odpowiedzieć na pytania, które ci zadałem, czy jeszcze potrzebujesz czasu?
Zapytał w końcu mniej więcej w połowie posiłku ciekaw na ile chłopak jest w stanie się przed sobą samym przyznać do tego co się między nimi dzieje.

Słysząc pytania męża zakrzrusił się kawałkiem mięsa i.. To była jedyna rzecz, która pokazała że słyszał zadane pytanie.
Nie odpowiedział, bo jakoś nie mógł się zmusić do rozmowy z nim. Mial nadzieję, że jak mezczyzna zobaczy, że Lisek ignoruje rozmowy na temat jego uczuć, to ten da mu spokój.
Sam już nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli a on w tym wszystkim czuł się okropnie zagubiony. 
Ta niepewność i strach przed nieznanym skłaniała go do robienia zabronionych rzeczy. Takich jak nie przestrzeganie zasad tygrysiego księcia. 
I właśnie w ten sposób, Ayase znalazł się poza wyznaczonym przez niego terenem.

Jager nie zamierzał dawać mu spokoju w żaden sposób. Nie odpuścił również w kwestii przestrzegania zasad. Gdy tylko Ayase minął "wyznaczony teren" jedna z pilnujących go strażniczek zeskoczyła z drzewa w formie pośredniej. Chociaż była połowę mniejsza od Jagera to i tak było się czego bać.
- Książę nalegał by nie wykraczał Pan poza wyznaczony teren.
Wskazała ręką miejsce gdzie owy się kończył. Jej siostra wciąż siedziała w ukryciu by w razie potrzeby spaść na lisa i go dostarczyć do pokoju. Miały bardzo precyzyjne rozkazy. Nie rozumiały też ciągłego stawiania się chłopaka. Każda z nich dała by się posiekać za takiego faceta jak Jager.

Lis cofnął się o krok, nastroszył futro i kompletnie ignorując słowa strazniczki czmychnął między jej nogami.
Nie był jednak taki sprytny jak mu się wydawało, po już po chwili wisiał w powietrzu pochwycony przez inną tygrysicę. 
Uderzył w samice strumieniem feromonów a, gdy te zaskoczone jego zapachem go puściły czmychnął do nory.
Niech teraz spróbują go wyciągnąć.

Z ust zakatowanej tygrysicy poszło parę bluzgów. Druga tylko się z niej śmiała. Musiały być siostrami.
- książę Ayase. Proszę wyjść. Inaczej będziemy zmuszone wezwać księcia Jagera. On nie będzie szczęśliwy ani miły. Dla nas również.
Prosiła ta pierwsza kucając przy norze.
- Nie musi książę kończyć spaceru. Proszę tylko żeby wrócił pan w teren wyznaczony przez swojego męża.

Książę? Wiedzą, że nie jest księżniczka? No proszę. Przechylił łepek wyraźnie zainteresowany.
Co Jager mógłby im zrobić? Czy chciał mieć je na sumieniu?
Potrzyma je jeszcze chwilę w niepewności. Czemu Jager tak go pilnuje? Przecież i tak nie może daleko uciec, bo przez miesiąc nie może wyjść poza teren przez tą głupia magię.

Jager wysłał za nim dwie wojowniczki uznając, że jeśli one ulegną lisim feromonom to będzie mu z tym lżej niż gdy ten zostanie zaliczony przez innego męskiego tygrysa.
Jedna z dziewczyn zmieniła formę na zwierzęcą i zaczęła wsadzać łapę do nory rozdrapując jej krawędzie i powiększając wejście. Jeśli lis nie wyjdzie dokopie się do niego.
-Książę. Proszę. Tutaj naprawdę nie chodzi o dokuczanie tobie ale o rozkazy. Proszę nam wierzyć, że każda z nas zamieniła by się z panem na miejsca. Z tego co wiem pana siostry też chodzą napuszone i liczą dni do końca miesiąca żeby zająć twoje miejsce.
Komentowała spokojniejsza i starsza z sióstr podczas gdy druga uparcie rozkopywała norę.

Że co proszę? Jego siostry odliczaja dni do końca ich miesiąca miodowego?
Co za podłe krowy! Jager mógł wyczuć jego silny przypływ gniewu i coś na krztalt.. Żalu?
Teraz Jager chciał go wymienić jednak na którąś z sióstr? Mógł od razu wybrać lisice zamiast niego.
Fuknął, aż go tygrysice usłyszały. Po chwili z dziury wyłonił się brudny od ziemi łepek białego lisa.
Ayase spojrzał na starsza z siostr, która poinformowała go o planach jego rodzeństwa jakby oczekując, że powie coś jeszcze.

- Książę wybrał ciebie. Miał w tym swój powód. - Powiedziała do wychylającego się lisa. - Nie chciał żadnej z nich. Nie uciekł też z żadną z kochanek. Wasz miesiąc zaraz się skończy a on nawet nie spojrzał na żadną z nas. Całą swoją uwagę poświęca tobie książę Ayase. Proszę okazać mu tyle uczucia na ile zasługuje.
Powiedziała proszącym tonem do wychodzącgo lisa. Machnęła na siostrę by ta się uspokoiła. Wskazała ponownie drogę którą powinni się udać.

Wybierając go narobił mu i sobie problemów. Tak Ginger na przykład, ona byłaby na każde zawołanie Jagera. 
A, że przy tym byłby na zawołanie jeszcze kilku innych... 
Potrząsnął łebkiem i szczeknął na tygrysicę. 
Będzie szedł tam gdzie mu się podoba, nie będą go ograniczać. 
Ten zakaz Jagera był tylko po to żeby pokazać jego wyższość nad liskiem, więc nie zamierzał go przestrzegać. 
Ugryzł łapę, która zatrzymała go w miejscu. 
"Proszę bardzo! Poskarżcie się Jagerowi! "

Nie musiały. Uczucia lisa dotarły w ekspresowym tempie do Jagera po lini więzi. Był już więc w drodze do nich. Zanim Lis zdążył zwiać z pod ugryzionej łapy i się rozpędzić do ucieczki zderzył się z masywnym zwierzęcym ciałem męża. Złapał go zębami za kark jak matka młode i podniósł. Posłał tylko karcące spojrzenie dwóm strażniczkom. Czyżby upilnowanie małej puchatej kulki było aż tak ciężkie? Wniósł go wysoko na drzewo i dopiero na szerokim konarze postawił na własnych łapach. Ayase musiał uważać żeby nie spaść. Sam za to wrócił do ludzkiej formy. W każdej czuł się na drzewach świetnie.
- Wyjaśnisz mi co się dzieje? Czy może specjalnie łamiesz zasady, które ci nakreśliłem żebym znów zamknął cię w klatce?

Lisek leżał płasko na drzewie trzymając się kurczowo łapkami konara drzew. Kiedy Jager przeszedł do ludzkiej postaci spojrzał na niego z iskierkami złości. 
- To głupi zakaz. Wydałeś go tylko, żeby mnie ograniczyć. Nie będę go przestrzegać. - powiedział wbijając pazurki mocno w drzewo, bojąc sie  że spadnie.
- Postaw mnie na ziemię, Jager. - dodał drząc lekko, bo taka wysokość go przerażała. - Po co chodzą za mną straże? I tak stad nie uciekne, ani nikt mnie nie powie do końca miesiąca.

- Zrobiłem to żeby sprawdzić jak radzisz sobie z przestrzeganiem zasad. NIE RADZISZ.
Westchnął ciężko. Nie zamierzał go postawić na ziemię aż nie wyjaśnią sobie pewnych kwestii.
-Straże łażą za tobą bo jesteś bezradny. W dodatku nie panujesz nad swoim ciałem i zwierzęciem. Wypuszczasz feromony w niekontrolowany sposób. Mam wymieniać dalej? W starciu z każdym tygrysem, nawet dzieckiem byłbyś rozniesiony na strzępy. Wybrałem dwie siostry uważając, że jak one cię przelecą to nie będę musiał nikogo zabijać. Twoje pazurki nadają się może do przytrzymania myszki czy ryby ale żadne z nich narzędzia do walki.
Umilkł widząc, że to nie działa dobrze.
- Jesteś mój. Pod moją ochroną. Powiedziałem, że możesz wyjść poza ustalony obręb ale w MOIM towarzystwie. Nie jest więc tak, że cię ograniczam. Tylko chronię. Twoja własna rodzina oczekuje twojej śmierci. Gdy Hera poinformowała twoje siostry, że wciąż żyjesz i wygląda na to, że utworzyliśmy więź wpadły w histeryczną złość. Może w końcu wyjaśnisz mi o co w tym chodzi?
Zapytał wpatrując się w niego. Nie było tak, że nie mieli wiadomości z zewnątrz. One po prostu przychodziły z opóźnieniem.

- Właśnie, że na tym panuje. - powiedział pokazując na niego ząbki. - Skoro wszyscy wiedzą, że jestem twoim mężem czy tam żona, to nie powinni się do mnie dobierać. A ja wcale nie mam ochoty na amory. Nie potrzebuje ochrony. - burknął wkurzony, że odnosi się do niego w tak lekceważący sposób. Może nie był tygrysem, ale przecież nie był też kurczakiem czy jelenie. Uważał, że przesadza. 
- Nie podoba mi się to, że ciągle za mną ktoś łazi. 
Słysząc o swojej rodzinie postawił futro na karku i przy ogonie. Akurat o nich to chciał najmniej rozmawiać. 
- A co? Żałujesz, że jednak nie wybrałeś jednej z moich sióstr?

- Nie, im więcej o nich słyszę tym bardziej cieszę się, że to ty. Nie wiem jednak o co chodzi z tym wszystkim. U mnie w rodzinie nie spotyka się takich... reakcji.
Wyjaśnił spokojnie chociaż emocje Ayase przez więź udzielały też się jemu. Jager uważał, że nadszedł w końcu czas żeby zrozumiał co się działo w rodzinie chłopaka i skąd to wszystko się bierze.