Wpadka księcia

First topic message reminder :

Wpadka księcia - Dwie zwaśnione nacje planują zakończyć waśnie za pomocą małżeństwa swoich niekoronowanych dzieci. Przed księciem X staje orszak pięknych istot. Wszystkie one są potomkami obecnego władcy. Bez wahania wybiera on Y przekonany, że jest on kobietą. Jakież będzie jego zdziwienie gdy w noc poślubną okaże się, że niezwykle urodziwy osobnik jest mężczyzną


Tygrys - Smok
Lis - Amantis

Lisek zmarszczył lekko nos słysząc, że nazywa go darem. Opuścił wzrok próbując zrozumieć co to może oznaczać. Przecież już przywitali go jako żonę Jagera. Czy to oznaczało, że traci ten.. Przywilej?
Słuchał słów mężczyzny mając mieszane uczucia, z tego co udało mu się wywnioskować to tak czy siak będzie musiał uznać koty jako swoich władców.
- Nie mówisz mi wszystkiego. - powiedział Lisek wpatrując się w niego przeniklowie. - Jager był wzburzony, a tygrysie siostry też zachowują się inaczej.

Royal uśmiechnął się na jego pytanie.
- Mam ci do przekazania wiele informacji. Pozwól jednak, że wszystko po kolei.
Kiedy skończył objaśnianie przeprowadził na nim rytuał przyjęcia do stada. Wpuścił parę kropel swojej krwi do kieliszka z wodą i dał go do wypicia chłopakowi. Kazał mu przy tym powtarzać słowa czegoś co mogło być zaklęciem bądź zwykłą przysięgą. Wszelki opór łamał wywierając nacisk na chłopaka. Dużo subtelniejszy od Jagerowego ale też silniejszy pod innymi względami. Po wszystkim Ayase mógł czuć ból w piersi. W odróżnieniu od krwi kochanka, ta Royala nie łączyła się z ciałem, nie otumaniała, nie przyzywała. Ona żądała. Osoby mające wcześniej więź z innym królem czuły dodatkowo jakby wyrywano im kawałek ich jescestwa. W przypadku Ayase więzi rodzinne nie istniały, a Jager był też częścią stada, wiec ominęła go ta najgorsza część. Mógł jednak poczuć jak jego partner wścieka się bo na ich więź jakby oplotła ta należąca do Royala. Gdyby nie byli tak intensywnie połączeni ciężar królewskiej więzi by ją zerwał. Teraz jednak ją umocnił dając pewną ochronę.
- Teraz przejdziemy do dalszej części... zgodnie z prawem żoną może być wyłącznie kobieta. Hybrydy nie są zaliczane u nas do żadnej z płci. Jeśli hybryda nosi pod sercem potomstwo jest kobietą. Jeśli zaś zapładnia inną kobietę daje się jej status mężczyzny. Nie wiemy czym jesteś. Po rozmowie z Herą utargowałem od ojca rok. - Do tego momentu jego ton był ostry. Na tyle ostry, że Ayase nie mógł mieć wątpliwości, że Royal częściowo obwinia chłopaka za zaistniałą sytuację.
- Ayase, twój status księcia wygasa wraz z przyjęciem do naszego klanu. Jesteś więc darem Północy dla księcia Jagera. Oficjalnie jesteś kochankiem Jagera. Jeśli w ciągu roku urodzisz mu dziecko bądź będziesz je nosił pod sercem odzyskasz status żony księcia i tytuł książęcy. Oficjalnie zostaniesz żoną.

Podniósł się. Cały dobroduszny ton uleciał. Ayase mógł zobaczyć jego drapieżny błysk w oku. Royal był królem nie tylko z racji urodzenia czy wychowania. On nim był. Cały. Jako bestia. Jako człowiek.
- Z wiadomości pozyskanych od rodzeństwa wiem, że interesujesz się księgami. Dostaniesz więc posadę w bibliotece pod okiem jednego ze starszych. Ponieważ nie należą ci się w tej chwili żadne przywileje musisz być użyteczny dla królestwa. Po powrocie otrzymasz obrożę przynależności którą nakłada się oficjalnym kochankom książąt. Powstrzyma to innych przed gwałtem czy morderstwem. Gwarantuję ci, że wiele kocic będzie chciało się ciebie pozbyć w zamku. Nie jedz więc bądź nie pij niczego czego nie poda ci ktoś z rodziny.
Położył rękę na ramieniu chłopaka i zacisnął ją lekko.
- Mój brat szaleje ponieważ jego bestia uznała twojego lisa za partnera. On sam nie wyobraża sobie w tym momencie cię stracić. Skrzywdź go a zobaczysz co oznacza zemsta lwa.
Tym razem Ayase usłyszał groźbę. Dzięki więzi Royal wtoczył w umysł chłopaka wizje które najbardziej go przerażą. Odszedł zostawiając go samego. Kiwnął jedynie siostrom by go pilnowały.
Gdy tylko brat dał znać Jagerowi, że spotkanie zakończone ten ruszył do chłopaka. Chciał go zobaczyć. Upewnić się jak wiele szkód zrobił Royal.

Po tym spotkaniu lisek nie miał już w sobie ani trochę zadziorności i buntu.
To co zrobił mu ojciec pozwalając, by Jager go wybrał, było gorsze niż śmierć. Z pozycji księcia spadł do poziomu zwykłego niewolnika i to takiego całkowicie pozbawionego własnej woli i zdania. Lisi król musiał wiedzieć, że koty nie będą rozbawione po takim żarciku. Posłał najmłodsze z dzieci w paszczę lwa. Liczył, że zrobią to czego on nie miał odwagi zrobić?
Zabija go..
Wbijał paury we wnętrze dłoni by powstrzymać się od płaczu, czuł, że Czarny do niego idzie. A nie chciał by zobaczył go szlochającego rozpaczliwie, już i tak został okropnie upokorzony.
Decyzja tygrysiego króla była okrutna, wymuszała na nim by zszedł w ciążę, mimo, że sam czuł się jeszcze dzieckiem. Był pewien, że zarówno Royal jak i ojciec Jagera liczył na to, że Czarny nie będzie chciał maleństwa w tak krótkim czasie... I to będzie dla niego zguba.
Kruche ciało dygotało po wizjach zesłanych na niego przez lwa. Wyciągnął wszystkie jego największe lęki, sprawiając że albinos był na skraju załamania.
Wizja siebie zamkniętego w klatce zdawała się być bardziej realna niż mu się do tej pory wydawało. Brudną od własnej krwi ręką dotknął smukłej, długiej szyi.
Założą mu obroże. Jest darem.
Zamknął oczy pozwalając w końcu by jego ciałem wstrząsnął szloch.
Dlaczego to on musi ponosić konsekwencje czynów swojego ojca i wyboru Jagera?
Przecież to nie była jego wina!
Zerknął w kierunku barierki odzielajacej go od upadku z kilku metrów.
Pierwszy raz w swoim życiu... Chciał umrzeć.
Ile może znieść taki mały lisek? Nawet te waleczne maja swoje limity.
Po co tak kurczowo trzymać się życia kiedy los od małego rzuca mu kłody pod nogi?

Szkoda, że Jager go nie zjadł.

Jager był wściekły. Na brata. Na ojca. Na lisiego króla najbardziej. Wszystkie te ważniaki uważały, że wiedzą lepiej... Gówno wiedzieli jego zdaniem. Czuł pragnienie śmierci swojego wybranka i zrobił coś czego później będzie się wstydził. Zalał go swoimi emocjami. Pragnieniem. Miłością. Niepokojem. Zmusił w pewien sposób do tego by skupił się na rozróżnianiu które uczucia należą do niego, a które go Jagera. Dało mu to czas żeby wskoczyć na mur i objąć ukochanego zanim ten jednak postanowi polecieć na złamanie karku. Zamknął go w ramionach i cofnął napływ swoich emocji. Gdy chłopak znów się rozszlochał trzymał go wciąż. Mówił mu czułe słowa i składał obietnice dbania o niego najlepiej jak potrafi.
- Nawet jeśli okaże się, że nie jesteś hybrydą, że rok to za mało to nie opuszczę cię. Mogą mnie zmusić do ponownego ożenku, ale nie zmienią moich uczuć ani uczuć mojej bestii, a obie moje części wybrały ciebie.
Nie wiedział na ile jest w tym momencie "chciany". Ayase był mocno przytłoczony tym co mu powiedział i zrobił Royal. Pocałował go jednak i zaczął nieść do pokoju. Ułożył chłopaka na łóżku i objął.
- Mów do mnie. Wyrzuć z siebie wszystkie lęki. Pomogę ci sobie z nimi poradzić.
Obiecał. Chociaż jego ciało znów go pragnęło skupił się na zapewnieniu komfortu chłopakowi. Jego psychika była krucha. Kolejny nacisk mógłby go złamać a tego nie chciał.

Lisek siedział skulony na łóżku, nie patrząc na swojego partnera.
- Nie ty jesteś królem, Jager. - powiedział cicho wpatrując się w swoje dłonie. Miał na nich ranki od wbijania sobie pazurów.
- Zrobisz to co będzie kazał ci ojciec albo brat. A wiesz dlaczego? Bo nie masz wyboru. - głos mu zadrzał, bo przypomniał sobie wizję zesłane na niego przez Royala.
- Wszystko co mówiłeś wcześniej, co mówiła Hera, to kłamstwo. Dlaczego teraz miałbyś mówić prawdę? - spytał przenosząc w końcu na niego spojrzenie. Był taki zrezygnowany, tak nieszczęśliwy, że samo patrzenie na niego budziło litość.
- Podobno lisy są takie okropne a koty wspaniałe. Podobno troszczycie się o swoich. - urwał na moment, żeby gorzko się uśmiechnąć. - widocznie ja nie jestem swój. Kogoś trzeba było ukarać za oszukanie całego królestwa, prawda?
Tylko dlaczego to musiał być on?
- Chciałbym wrócić do domu. Tam przynajmniej byłem księciem i nikt nie chciał mnie zabić. Nikt nie zmuszał mnie też do rodzenia dzieci.

Jager czuł chęć wyprowadzenia chłopaka z błędu. Obiecał jednak słuchać. Milczał więc i słuchał. Od Royala wiedział, że liczono na jego śmierć w lisiej rodzinie. Liczono że pozbędą się problemu. On zaś chociaż nigdy nie pragnął potomstwa był gotów dogadać się z lisią stroną chłopaka. Dać mu urodzić dziecko jak najszybciej. Rozumiał część trosk chłopaka. Sam też nie zgodziłby się z takim traktowaniem.
- Chcę żeby twoje myśli zaprzątała tylko miłość do mnie. By jedyna klatka która cię będzie ograniczała to objęcia moich ramion. Chcę dać ci bezpieczeństwo. To co postanowił Royal i mój ojciec jest okrutne. To okrucieństwo jest odpowiedzią na głupotę twojego ojca. Ayase, gdy będziemy działać wspólnie nikt inny nie będzie nam w stanie zaszkodzić. Czułeś to. Moc Royala umocniła naszą wieź jednak nie była w stanie jej zerwać. Tylko my możemy to zrobić. To więcej niż śluby, więcej niż jakakolwiek przysięga bądź status. Wiem, że proszę o wiele. Wiem, że mi nie ufasz. Pozwól mi jednak pokazać ci życie jakiego nie znałeś. Życie o którym mówiłem.

- Wolałbym nie żyć. - odpowiedział, bo mimo że słowa Jagera były podniosłe i piękne, to lisi chłopak był w takiej rozpaczy, że nic do niego nie docierało.
Położył się na łóżku zmęczony płaczem i strachem, czuł się w środku pusty.
Więź o której mówił Jager.. Czuł ją. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Podłożył rękę pod policzek i chwilę się nie odzywał. Ewidentnie myślał nad czymś intensywnie.
- Może... Może pomógłbyś mi uciec? - spytał niespodziewanie z nadzieją.

Nie mógł tego zrobić. Był najwyższym rangą generałem. Nie mógł zostawić swoich wojsk, ludzi, królestwa.
- Musiałbym uciec z tobą, a tego zrobić nie mogę.- Przyznał z prawdziwym bólem. Nie mógł opuścić kraju tak samo jak nie mógł zrezygnować z Ayase. Chłopak nie przeżyłby sam. Był tego pewien. Tak samo jak tego, że uciec chciał też od niego. Odsunął opadające mu na twarz włosy. Wstał z łóżka.
- Prześpij się. Odpocznij. Został nam tydzień. Później wrócimy do zamku. Masz w głowie bardzo czarne scenariusze. Niepotrzebnie. Myślę jednak, że nie uwierzysz mi na słowo. Będziesz musiał sam to przeżyć żeby zrozumieć.

Jęknął cicho nieszczęśliwy. Miał nadzieję, że może zlituje się nad nim i mu pomoże... Ten jednak nie zamierzał zrezygnować z ich więzi.
Chłopak został w pokoju, nie interesowała go zabawa w lesie, biblioteka ani wystawne posiłki.
Odwrócił się od lisiej strony i z każdym dniem, z którym zbliżał się do powrotu do królestwa kotów stawał się coraz bardziej nerwowy.
Lisia strona tylko pobudzała jego stan rozdygotania, bo nigdy na tak długo nie była odtrącona. Przecież Ayase uwielbiał swoje zwierzęce atrybuty.

Jager spędził czas z bratem. Ayase nie chciał widzieć ani jego ani nie chciał jego troski. Dzięki temu wymógł parę obietnic od brata i mógł chociaż minimalnie czuć się lepiej. Rozdrażnienie lisa wpływało też na Jagera i jego bestię. Gdy brat zniknął książę znów przychodził co noc do sypialni chłopaka. Wystarczyło mu, że miał go w ramionach. Przynajmniej do ostatniej nocy w zamku w dżungli kiedy sters wzrósł wręcz do nieporównywalnych rozmiarów.
- Ayase. - Szturchał go nosem. - Ayase. Ja...
Zalał chłopaka znów swoimi uczuciami. Pożądaniem. Głodem zwykłej miłości. Przestał się wstrzymywać. Zaczął go pieścić. W ludzkiej formie nie mógł go nawet dobrze podrapać. Chciał żeby znów połączył się z swoim lisem. Chciał znów połączyć się z nim.

Aż mu włosy stanęły dęba na karku czując jego pożądanie. Usiadł na łóżku próbując go od siebie odepchnąć.
- Co ty wyrabiasz?! Przestań! - jęknął, bo czując zapach swojego partnera, lis dosłownie oszalał.
- Jager! - spróbował jeszcze raz, tym razem poświęcając dużo więcej uwagi temu by nie wypuścić lisa niż mężczyźnie, który przylgnął do niego w poszukiwaniu miłości.
Pierwsze pokazały się ostre kiełki, chwilę potem pazurki.
- Powiedziałem żebyś... Ahh.. Przestał.

- Dlaczego walczysz?
Zapytał go nie przestając pobudzać jego ciała. Czuł radość gdy ostrzejsze pazury wbijały się w jego mięśnie. Lis był drapieżnikiem i człowiek który z nim współistniał musiał w końcu przestać go ignorować.
-Kłamiesz. Chcesz tego. Widzę to. Czuję. Słyszę jak przez wieź śpiewasz i domagasz się jeszcze.
Zrobił coś czego uczył go ojciec. Miało to służyć obronie przed rodzeństwem jak był mały. Teraz jednak posłużyło przeciwko Ayase. Zaczął odbijać przez wieź to co otrzymywał. Ayase mógł usłyszeć śpiew własnego lisa. Mógł poczuć co wysyła do Jagera w danym momencie. Wykorzystał tą konsternację chłopaka żeby połączyć się z nim cieleśnie. Ciało chłopaka przyjmowało go tak otwarcie... Zatrzymał się by nie dać się ponieść instynktom.
- Spójrz na siebie moimi oczyma Ayase. poprosił

Pojawiły się uszy a chwilę potem piękny puchaty ogon, który machał na boki radośnie na widok swojego partnera. Tęskni za trygrysem, w końcu byli razem.
Ayase zamknął oczy znowu glupiejac od tych wszystkich emocji, dźwięków i wrażeń.
To jego lis wydaje taka ładna melodie? Pierwszy raz słyszał taki niesamowity dźwięk...
Jęknął, gdy penis Jagera zadrgał w nim pobudzając chętne cialo Ayase.
- Twoimi oczami? - spytał łapiąc ciężko oddech i próbując dojść do siebie po wybuchu lisich feromonów.

Zamknął mu oczy i przesłał mu obraz jaki on widział. W jego oczach był piękny. Kochał go. Nie mógł na nim wymusić tej wizji. Jeśli Ayase otworzy oczy zniknie ona. Jeśli jednak zostawi je zamknięte zobaczy samego siebie jako niezwykle namiętną istotę rozpływającą się pod dotykiem ukochanego. Gdy się poruszał ciało chłopaka wiło się pod nim domagając się więcej. Jager nie przestał szybko. Wykorzystał całe swoje doświadczenie by przekazać mu cieleśnie swoją miłość, uwielbienie. Każdy kolejny finisz był dłuższy, seks bardziej spokojny i czuły. Coraz więcej pocałunków.
-Czy mnie rozumiesz? Czy widzisz to co ja?- Zapytał parę godzin później. Delikatnie całował jego szyję. Leżeli w pozycji na łyżeczkę, a Jager tylko delikatnie ruszał biodrami jaz na jakiś czas wywołując dla nich obojga falę dreszczy.

Ayase nie potrafił odpowiedzieć. Nie chciał otwierać oczu i tracić tego jak widział go Jager, bo nawet jeśli była to tylko zmyślona wizja, to... Czuł ulgę. Koiła ona jego rozszarpane serce i duszę. Znaczył coś dla kogoś, ktoś go lubił. Kochał?
Był ostatnio kłębkiem nerwów, stracił poczucie własnej wartości i ciągle był przygnębiony. Bał się, bo pierwszy raz w życiu nie będzie księciem, zamieszka w nieznanym mu miejscu, zdobędzie wielu wrogów, w tym samego króla.
Byl pewien, że spotkanie z ojcem Jagera także nie będzie dla niego przyjemne.
Jęknął cicho czując, że niewiele brakuje mu by osiągnąć spełnienie po raz kolejny. Jego lis był zaspokojony i zrelaksowany, bo w końcu został uwolniony i spotkał się z tygrysem.
- Nie możemy tu zostać? - spytał po tym jak zadrzał i rozkosznie wtulił się w większe ciało. Już nie pytał czy pomoże mu uciec. Teraz dążył do tego, żeby nie wrócić do królestwa tygrysów.

- Możemy przebywać tutaj częściej, ale nie zostać na zawsze. Postaram się ukraść nam jak najwięcej czasu w tym zaciszu.
Nie obiecywał mu nic. Nie mógł. Musieli wrócić. Musieli stawić czoło temu co ich czeka u boku króla. Jager mógł prosić króla o zgodę na stały pobyt w poprzednim zamku. Tym zamku. Wiedział, że ojciec nie zgodzi się na taki krok w tym momencie. Royal zaś go popierał. Obaj uważali, że Jager powinien mieć rodzinę. Osoby które będzie mógł otoczyć swoją opiekuńczością i wkurzać rządzeniem się. Nie widzieli też nadziei na taki stan rzeczy przy Lisie.
- Oddaj mi się cały Ayase. Nie tylko ciało ale i duszę i serce. Twój lis jest na to gotowy. Tylko ty jeszcze starasz się opierać uczuciom.
Położył dłoń na sercu chłopaka. Zaczął mu mruczeć by uspokoić jego lęki. Ostatni orgazm zaskoczył ich oboje ponieważ z delikatnej pieszczoty nagle oboje przeszedł potężny prąd. Nie wycofał się. Został w nim głęboko i pozwolił by w ten sposób zasnęli. Obudziło go dopiero światło świtu. Jego tygrys był usatysfakcjonowany tą bliskością. Czuł jak tyłek lisa zaciska się na nim gorący i wymęczony poprzedniej nocy. Zaczął budzić chłopaka delikatnymi pieszczotami.

Ayase nie chciał oddawać swojego serca i duszy. To było jedyne co mu zostało. Wszystko inne zabrał mu ojciec, rodzeństwo i Tygrysy.
Wzięli nawet jego dumę i chęć do zycia. Dlatego nie odpowiedział nic na prośbę.. Męża? Właściciela? Kim teraz był dla niego Jager?
Obudził się czując pierwsze dreszcze przyjemności. Na początku nie mógł połapać się o co w tym chodzi, dopiero po usłyszeniu głosu mężczyzny całkiem się rozbudził.
Wtedy ten uświadomił sobie, że dziś jest dzień w którym wracają do zamku i.. Zalała go fala strachu. Nerwowo zacisnął się na intruzie buszującym w jego tyłku.
- Nie dzisiaj, Jager. - powiedział na tyle cicho, że gdyby książę nie byłby pół bestia na pewno by tego nie usłyszał. - Nie chce tego robić. - dodał w ramach wyjaśnienia o co mu dokładnie chodzi. Pomimo swoich słów nie zrobił nic by go odepchnąć, nie szarpał się ani nie prychał.
Był potulny jak baranek, zupełnie nie jak on.

Gdyby się próbował wyrwać drapieżnik Jagera prawdopodobnie potraktował by to jak zabawę. Spokojne i stanowcze nie było dla księcia wystarczająco wymowne. Odsunął się opuszczając jego wnętrze.
- Dobrze. Pozwolisz mi zamiast tego zanieść cię do jaskini? Wykąpiemy się i odświeżymy przed podróżą.
Zaproponował inny sposób obudzenia się i przygotowania do drogi.

Lis Wyciągnął ręce i Chwycił tygrysa za szyję, dzięki czemu łatwiej było mu go podnieść.
Zawinięty jedynie w prześcieradło wyglądał w ramionach tego postawnego, muskularnego mężczyzny jak dziecko.
Oparł głowę o klatkę piersiowa Jagera i cieszył się, że jeszcze chwilę jest bezpieczny.
Gdy znaleźli się w jaskini, Czarny książę pomógł mu pozbyć się prześcieradła i zanurzyć się w przyjemnie chłodnej wodzie.
Cali byli w spermie i pocie, więc kąpiel była niesamowicie przyjemnym doświadczeniem.
Słysząc kroki na schodach lisie uszy postawiły się na sztorc, jeszcze nie schował zwierzęcych atrybutów, bo mimo wszystko on też tęsknił za swoją lisia strona. I w takiej stresującej sytuacji lepiej się czuł w pośredniej formie.
Wiedzial, że to Royal jeszcze nim go zobaczył. Poczuł królewska więź, aż go ścisnęło w przełyku. To nie było miłe uczucie, Ayase czuł jakby się dusił.
Wtedy też stało się coś nad czym nie miał kontroli. Przyszło nagle, niemal pozbawiając go przytomności i gdyby nie ramiona Jagera wpadłby do wody.
Wybuch feromonów był tak odurzający i niespodziewany, że lis nie wiedział co się dzieje. Dostał wypieków na twarzy i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.. Stał się jeszcze piękniejszy niż zwykle. Jego skóra wręcz promieniała dopraszając się o dotyk.

Royalem wstrząsnęło. Zatrzymał się w pół kroku. Zaraz w jego głowie pojawiła się żona ze swoim uwodzicielskim śpiewem. Uśmiechnął się na to. Była kotwicą dla jego lwa. W jednej chwili feromony lisa przestały robić na nim wrażenie. Obserwował scenkę w wodzie z rozbawieniem. Chciał ich pospieszyć do wyjazdu. Teraz nic by nie zdziałał. Zaczął się wycofywać zanim jego młodszy braciszek potraktuje obecność innego dominującego samca jako wyzwanie.

A Jager? Co mogło stać się z mężczyzną połączonym z lisem więzią partnerską jeśli dużo potężniejszego króla na ułamek sekundy zatrzymało w pół kroku? Dosłownie wyłączyło mu mózg. Był obok niego. Tulił go. Gdy ciało chłopaka się spięło przed uwolnieniem feromonów miał nos i usta przy jego szyi bo pieścił kark. W jednej chwili obdarzał go zwykłą czułością, a w następnej już nabijał go na siebie.

Strażniczki przed wejściem przyglądały się Royalowi.
- Panie czy ty...
- Nie. Myślę, że zagrożenie z mojej strony trochę przyspieszyło wszystko. Zakładam, że wasz podopieczny dostał właśnie ruję. Lepiej przekażcie reszcie, że musimy odsunąć wyjazd o dwa dni. Obawiam się, że oni się wcześniej od siebie nie odkleją. A jeśli Jager ma kogoś zabić z zazdrości to tutaj jest mniej potencjalnych ofiar.
- Oczywiście.
Jedna z sióstr pognała przekazać informację a druga nabierała coraz większych rumieńców od odgłosów dochodzących zza drzwi. Royal z lekką pobłażliwością patrzył na tą niewinność na jej twarzy.
- A może ty chciałabyś wyjść za księcia? Nie mam na myśli Jagera.
Royal już planował wyswatać kolejnego brata bo ten... cóż... mógł uznać że plan się powiódł.

Dla Ayase kilka godzin było jak kilkanaście minut. Wszystko zlewało się w jedno i liczyła się tylko cielesność.
Mimo, że robili to już naprawdę bardzo długo to cialo liska wciąż przyjemnie pachniało, a on sam bym potencjalnie zainteresowany wszystkim co się rusza. Gdyby nie Jager mruczał by słodko dla jakiegoś przerażonego służącego, który nie wiedział o małym problemie Ayase.
Oczywiście po tym zajściu Czarny książę wziął swojego ukochanego na środku korytarza, ale takie rzeczy zdarzały się w rui.
- Ja.. Nie chcę.. Być w ciąży. - jęknął cicho, gdy na chwilę trochę rozjaśniło mu się w głowie. Spojrzał na nie odstepującego go na krok męża mając nadzieję, że jego słowa uspokoja jego lęki.

Niestety Jager nie myślał wcale. Od kiedy Ayase chodził ciągle podniecony... on ciągle był nabuzowany i gotów. Oczywiście służba była do tego przyzwyczajona. W końcu wszystkie królewskie dzieci spędzały tutaj swoje miesiące miodowe. Jager i Ayase rozkręcili się na końcu a byli tacy, którzy potrafili tak cały miesiąc. Wystarczyło, że lis zaczynał znów czuć niedosyt a on już był w nim i napełniał go sobą i swoim spełnieniem. Nie zdążył więc nawet zbliżyć się do żadnego służącego ani strażnika. Gdy przychodziły takie momenty lekkiego uspokojenia starali się coś zjeść. Nawet o śnie nie było mowy bo minimalne odprężenie Ayase sprawiało, że znów się napalał.
To był jeden z tych momentów kiedy zdążyli skończyć i ciało Ayase właśnie przyjęło dodatkową dawkę pożądania jego partnera.
- Nie.. jest... powiedziane... że ... zajdziesz...- Powiedział sapiąc. Jager wiedział, że od dłuższego czasu to tygrys miał nad nim kontrolę. - A jeśli. Nie będziesz. Sam. Zawsze. Zawsze będę ja.
Te słowa chyba znów obudziły libido chłopaka bo nie zdążył wyjść z niego i dać mu odetchnąć jak ciało zaczęło znów go zasysać do środka. Warknął lekko z aprobatą i zaczął się kolejny maraton.

Po dwóch takich dniach, lis dalej wyglądał jak po wizycie w spa mimo, że już miał fizycznie i psychicznie dosyć.
Od 48 godzin nie mógł myśleć o niczym innym niż o seksie. Prawie nie spał i nie jadł, bo nie miał na to czasu ani ochoty.
Kiedy obudził się koło południa dalej czuł się nienasycony, ale przynajmniej potrafił nad sobą zapanować.. W jakimś stopniu.
Próbował zejść z łóżka o własnym siłach, ale to okazało się trudniejsze niż myślał.
- Jager.. Muszę siku. - jęknął bezradnie wyraźnie niezadowolony, że musi prosić o pomoc w takiej sytuacji.

Jager nie opuszczał go nawet na chwilę. Zaniósł go do łazienki. Pomógł się obmyć. Było wręcz nadludzkim wysiłkiem nie przelecieć go znów. Prawdziwa próba pojawiła się gdy jedli w łóżku i do sypialni wszedł Royal. Jager zaraz się napiął na innego samca w okolicy jego partnera.
- Spokojnie ogierze. Przyszedłem zapytać czy jesteście w stanie wsiąść do powozu i ruszać do domu.
Puknął palcem w skroń.
- Żona mnie pilnuje. Nie musisz się napinać.
O ile Jager człowiek rozumiał, że brat niczego nie chce o tyle Jager tygrys docisnął do siebie mocniej lisa. Pokazał zęby.
- Jeśli wstawisz tam materace. Obawiam się, że moja bestia nie odpuści aż Ayase nie skończy.
-Wyruszę przodem. Zadbam też by w waszym orszaku były same kobiety. I daj na litość boską chłopakowi odpocząć. Wiem, że potrafisz się oprzeć pędowi na ruję.
Royal rozbawiony pomachał Ayase który próbował zjeść cokolwiek wciśnięty w ramiona swojego wybranka. Zostawił ich i opuścił zamek.

Ayase człowiek nie lubił Royala i bal się się go, ale Ayase Lisek widział w nim samca, który może dać mu trochę rozkoszy. Nie miałby nic przeciwko, gdyby zyskał dwóch zaspokajających go mężczyzn.
Albinos jęknął cicho kiedy znalazł się w zaborczym uścisku, w buzi dalej miał kawałek szynki, która nie zdążył przeżuć. Wyglądało to wyjątkowo zabawnie, nic dziwnego że przyszły król był taki rozbawiony.
Po jego wyjściu zapadła cisza, dało się słyszeć tylko burczenie brzucha Ayase i próbę przełknięcia tego co miał w buzi.
Białowłosy spojrzał na partnera niepewnie, bo on też nie wyobrażał sobie podróżować teraz do zamku.
Już i tak było mu wstyd, że wszyscy w zamku wiedząc co robią, a robić to w powozie, gdy obok jest tyle ludzi...