Gang Smoka

First topic message reminder :

Całkiem normalne senne miasteczko, położone wśród gęstych lasów obfitujących w zwierzynę. 
Dobra, może nie całkiem normalne. Prawie połowa mieszkańców wieczorami przywdziewa skóry i wsiadają na swoje wyjące bestie. Nie zmienia to jednak faktu, że w sumie...Żyją sobie spokojnie. Do czasu. Do ich poukładanego życia wkracza banda narwanych dzikusów . Nie są oni bynajmniej pokojowo nastawieni, zachwyceni nowym miejscem postanawiają zagarnać miasteczko dla siebie. 
Rodzina X prowadzi knajpkę, do której wpadają mieszkańcy po ciężkim dniu pracy. Jak by tego było mało są synami zmarłego szefa Blackvillage, przez co uznawani są za przywódców. 
Kiedy wrogi gang wpada do knajpy, żądając wydania ich bosa, X zostaje zauważony przez Y - szefa szalonej bandy. Słodki chłopaczek przyciąga uwagę mężczyzny.

X - Amantis
Y - Smok

- Ivan, ty nawet w przebraniu wielkanocnego królika nie wyglądałbyś jak laluś. - powiedział rozbawiony jego odpowiedzią.
Coraz częściej przyłapywał się nad tym, jego mąż go rozczula. Gdyby powiedział o tym innym, na pewno wyslaliby go na leczenie psychiatryczne.
Jaki taki skurwiel mógł kogoś rozczulić?
- Ogarniesz. - mruknął posyłając mu słodki uśmiech. Wychylił się do przodu i pocałował go w usta.
- Mówiłem Ci już, że jesteś uroczy? - spytał gryząc go lekko w wargę.

Ivan zrobił przerażoną minę i dotknął jego czoła.
- Nie i o dziwo nie masz gorączki. - Ochroniarz siedzący z przodu kaszlnął żeby ukryć parsknięcie śmiechem. Był przecież świadkiem jak facet siedzący na tylnej kanapie wszedł do baru i załatwił wielu ludzi ledwo ochlapawszy się krwią.
- Normalnie ludzie na początku związku widzą wszystko na różowo. Ty najpierw wyzywałeś mnie od kutasów i skurwieli a teraz twierdzisz, że jestem uroczy. Może tobie też powinienem załatwić żółte papiery?

- A mam ci przypomnieć jak ten zwiazek się zaczął? - spytał krzywiąc brwi na wspomnienie przyjazdu Lobosa do miasta.
Odsunął się od męża zakładając ręce na piersi i wydawał się być obrażony. Bardzo nie lubił jak wracało się do początku ich znajomości.
Wolałby, żeby to wyglądało zupełnie inaczej.
- Dalej jesteś kutasem. - dodał wystawiając mu język i odwracając się w stronę okna.

- Jestem. Ale mnie kochasz. I pokochał byś mnie tak samo jakbym próbował cię podrywać od początku. Tylko wtedy zamiast być już małżeństwem wciąż byśmy byli w punkcie wyjścia. A tak? Twój mąż to skurwiel ale już tylko twój wygrana po obu stronach.
Starał się odwrócić sytuację w bardziej korzystną z jego punktu widzenia.
- Poza tym, przyznaj się. Gdybyś usłyszał moje nazwisko zamknąłbyś przede mną drzwi i uciekał gdzie pieprz rośnie. Nie ważne że po drodze byś się oślinił bo taka ze mnie seksowna bestia.
Złapał go za rękę i przyciągnął opierając o swoje ramię.
- Kocham cię. I tylko dlatego pozwalam tej paczce kudłów spać na moich kolanach. Masz już imię dla pchlarza czy czekamy aż samo przyjdzie?

- Phi, żebym się tobą zainteresował musiał byś pojawić się bez koszulki. - odpowiedział rzucając mu spojrzenie spod rzęs. - Może wtedy pomyślałbym sobie, seksowna bestia. A w tej twojej gangsterskiej odsłonie... Nie wzbudziłbyś mojego zainteresowania.
- I wcale bym nie uciekł. - Prychnął kopiąc go lekko w kostkę.
- Ty wybierzesz dla niego imię. - powiedział zerkając na Puchatką kulkę. - Ja nazwałbym go pączuś albo słodziak, a obawiam się, że gdy dorośnie nie będzie zadowolony z tego imienia.

- A ja myślę, że gdybym przyszedł w garniturze to byś sam ściągnął spodnie i wypiął tyłek.
Powiedział mu do ucha i zaczął pieścić przez spodnie.
-Po świętach muszę jechać w biznesowej sprawie. Będę chodził w garniturach i rozstawiał ludzi po kątach. Jestem pewien, że skończymy przed twoimi egzaminami. Moglibyśmy wtedy od razu przenieść się koło kampusu.
Widząc jego spojrzenie wyjaśnił.
- Raz w roku, w styczniu robię podsumowanie z browarze. Córka Kevina daje mi listę komu należy się podwyżka, kogo zwolnić, a kogo pogłaskać po głowie.

- No.. Może i racja. - powiedział po chwili zastanowienia. - Dobrze, że mam fotkę ciebie w garniaku to mam się do czego ślinić...
Wyprostował się słysząc co będzie sie działo po świętach.
- O matulu, mówisz serio? - spytał robiąc duże oczy i patrząc na niego rozanielony.
- W końcu będę miał męża biznesmena a nie gangstera. - dodał wyraźnie usatysfakcjonowany tym co usłyszał.
- Nie strzelasz w firmie do ludzi, co? - spytał nagle wyraźnie zaniepokojony.

Uśmiechnął się diabelsko
- Jest gorzej. Mieszam ich z błotem na forum publicznym. I, będziesz się mógł nacieszyć tym biznesmenem przez tydzień. Później cały rok znów będę gangsterem. Nie wiem czy jest się z czego cieszyć...
Bawiło go to jak chłopakowi się oczy świeciły na coś takiego. Puchowa kulka spała na kolanach Ivana aż nie wjechali do garażu. Przywitał ich Kevin. Nie zdziwiła go ilość rzeczy którą wyciągali ochroniarze. Bardziej fakt że Ivan trzyma na rękach szczeniaka.
- Wiecie że to owczarek szwajcarski? - Zapytał biorąc merdającą kulkę na ręce. Tym razem to Kevin został osikany.
-Mnie też olał na dzień dobry. Kimm twierdzi, że to bo nas lubi. Zrobisz barierki do drzwi? Domyślam się, że urośnie duże po łapach.

Kim przyłożył palec do ust, by Kevin nie wyprowadzał go z błędu, jeśli chodzi o to sikanie. Jakoś Ivan łatwiej zaakceptował ta kulkę po tym jak go odpowienio nastroił.
- Wyobrażasz sobie Ivana z yorkiem na spacerze? - spytał zabierając szczeniaczka do siebie by trochę go pościskać.
- Musisz być głodny. Chodź, mamusia da ci coś dobrego. - powiedział Swan idąc z nim do kuchni pomimo tego, że Ivan mu na to nie pozwolił.
Ochrona nie chodziła za nimi w domu, mieli tu więcej luzu. Dlatego Kim tak bardzo lubił to miejsce, czuł się tu bezpiecznie i swobodnie.

Dojścia do domu strzegł betonowy mur i działka. Ochrona była potrzebna gdy się przemieszczali poza mur.
- Zabieraj to futro z kuchni!
Gdy Kimm go nie posłuchał odebrał mu szczeniaka i posadził go za przejściem do kuchni blokując przejście leżącym krzesłem. Szczeniak nie był w stanie wdrapać się jeszcze na nie.
- Zasady są jasne Kimm. NIE WCHODZI DO KUCHNI, SYPIALNI i GABINETU. Jak zobaczę go w którymś z tych miejsc wyląduje na dobre na dworze. Jasne?

Kim trzasnął go szmatką w ramię.
- Właśnie, że do kuchni będzie mógł wchodzić. - powiedział tupiąc nogą. - Poza tym, kto powiedział, że to ty ustalasz tu zasady? - fuknął na niego, znowu trzepiąc go szmatką.
Postawił na ziemi dwie miseczki dla psiaka.
- Nero ma zakaz wchodzenia do garderoby, sypialnii i twojego gabinetu. - zakończył rozmowę patrząc na Lobosa groźnie. - żadnego karmienia przy stole i tuczącego go resztkami z obiadu.

- Nie będę żarł psiej sierści! Nie wchodzi do kuchni.
Kuchnia okazała się mocno terenem spornym. Chociaż było głośno to o dziwo nie poleciały żadne talerze ani nikt nikogo nie obrażał. Ivan trochę przeklinał na upór chłopaka na tym koniec.
- To ja może przyjdę później? - Zaczął Kevin. Stał w drzwiach z paroma bramkami.
- NIE!- Odpowiedzieli oboje równo po czym Ivan sprzedał Kimmowi klapsa.
- Jak znajdę sierść w jedzeniu to ty pożałujesz!
Ostrzegł go i przeszedł nad barykadą z krzesła.
-Zaczniemy od sypialni.
Ruszył żeby pomóc mu w montażu barierek dla psa.

- Specjalnie ci ja wrzucę, draniu! - krzyknął za nim biorąc na ręce małego psiaka. Pomasował pośladki, aż go zapiekło. Mógł mu mocniej walnąć ścierką.
- No wcinaj. - powiedział wyraźnie zadowolony z tego, że wygrał utarczkę z Ivanem.
Nie mogło być inaczej, Lobos rzadko kiedy wygrywał, kiedy Kimmy zaczynał narzekać i się pieklić.
Kto by pomyślał, że ten drobny chłopak owinie sobie w okół palca kogoś takiego jak Ivan.
Chyba tylko S. J. od razu wiedział co się świeci.

S.J widział jak zakochał się w matce Kimma ojciec Ivana. Gdy zobaczył to samo w Ivanie nie miał wątpliwości jak to się skończy. Na szczęście Lobos miał więcej mózgu jak jego ojciec.
Od razu wszystkie drzwi i bramki zostały zamknięte. Piesek nie mógł więc wejść do żadnej z sypialni ani gabinetu. Zamontował też bramkę w kuchni. Niestety szczeniak chociaż z radością nadstawiał się na pieszczoty Kimma gdy tylko jego własne łapki dotykały ziemi lazł za Ivanem. Do świąt gangster prawie go nie zdeptał parę razy. Udało mu się też uratować go przed koniem. Pchał się oczywiście do niewykastrowanego ogiera Ivana. Nie mógł wybrać klaczki albo wałacha Kimma, albo chociaż źrebaka. Któregoś dnia Kevin stwierdził, że mimo usilnych starań to chyba jednak pies sobie wybrał innego pana.
Do wigilii zostały dwa dni. Ivan siedział w salonie zaś Kimmy uwijał się w kuchni.
- Nie. -Buntował się gangster.
Szczeknięcie
- Powiedziałem NIE
Znów szczeknięcie z małym warknięciem
- Słyszałeś to?! On na mnie warczy! I próbuje się dobrać do mojej butelki z whisky!
Krzyknął do chłopaka a szczeniak uparcie próbował odgryźć korek.

- Mówiłem, że jest podobny do Ciebie. - powiedział Kim wychodząc z kuchni, cały brudny od mąki. Próbował zrobić keks świąteczny, a ponieważ nigdy tego nie robił, musiał zrobić ciasto próbne przed wigilia.
Chciał żeby pierwsze prawdziwe świeta Ivana były wyjątkowe.
- Daj mu ten korek. Nie bądź taki wredny. - dodał nie zdając sobie sprawy, że nawet jak marszczy groźnie brwi i rzuca mu wrogie spojrzenia to nie wygląda strasznie.
Cały efekt niszczyły wąsy z mąki.

- Wtedy będę musiał wypić całą. Wiesz co się dzieje jak wypijam całą. A wczoraj powiedziałeś, że mam się wstrzymać do świąt bo masz masę roboty.
Powiedział. Odchylił głowę przez oparcie. Patrząc na Kimma widział go do góry nogami. Parsknął śmiechem na jego wygląd. Szczeniak chwilowo odpuścił i zaczął skakać w koło Kimma poszczekując.
- Nie będę się z nim bawił.
Oznajmił. W tym momencie szczeniak zauważył zwisające z kanapy długie kłaki Ivana i zaczął do nich skakać i próbować złapać.

- No jasne. Tak samo mówiłeś, że nie zawróci ci w głowie żadna dupa. I popatrz, świata poza mną nie widzisz. - powiedział wystawiajac mu język.
- Dawaj, Nero. Nie daj mu żyć. Ciągnij mocniej. - dopingował pieska patrząc rozbawiony na poczynania szczeniaka.
Nie zdawał sobie sprawy, że takie trzymanie stronę pieska moze sprowadzić na niego zemstę Ivana.
- To naprawdę niesprawiedliwe, że wybrał sobie ciebie na Pana. - jęknął po raz kolejny dając upust swojej frustracji z tego powodu.

- To nie wybór pana tylko żarcia. Ja jem kiełbasę i śmierdzę kiełbasą. Ty jesz warzywa i pachniesz warzywami. Kiełbasa- Pokazał na siebie. -Warzywa- Pokazał na Kimma. -Ja mu się nie dziwię. Też bym wolał kiełbasę.
Ivan nie reagował do czasu aż psiak faktycznie nie pociągnął go za włosy. Wtedy odepchnął go ręką. Szczeniak znów zawarczał uznając to za zabawę. Później zrobił coś co Ivan aż za dobrze znał. Złapał go za fraki i wystawił na trawnik przed drzwi. Zdążył. Szczeniak zaczął lać jeszcze w powietrzu. Na szczęście nie na niego.
- Cześć szefie. Przyniosłem ten kolorowy papier świąteczny dla Kimma.
Powiedział rozbawiony Kevin. Widok Ivana i szczeniaka był przekomiczny. Widać było, że duży zły gangster nie chce go skrzywdzić ale też nie pała do niego sympatią. Białe futro nie poddawało się jednak i próbowało walczyć o uznanie swojego nowego właściciela.

- Wejdź, potrzebuję królika doświadczalnego. - powiedział Kim podchodząc do korytarza.
- Ivan kiełbasożerca nie bardzo lubi słodycze, więc jego opinia odnośnie keksa nie będzie zbyt obiektywna.
Oparł się o ścianę obserwując zmagania dużego gangstera z małą kulką.
- Ivan jest słodki, prawda Kevin?
Mężczyzna zrobił duże oczy i ewidentnie nie wiedziała co powiedzieć, bo dla niego ten gangster zawsze będzie gangsterem skurwielem. A slowo słodki i gangster nie idą ze sobą w parze.

Kevin zakasał rękawy i zaczął pomagać w kuchni Kimmowi. Okazało się, że jest naprawdę w tym dobry bo puki żyła jego żona zawsze pomagał jej w kuchni. Łatwo wciągnął się w świąteczny klimat ale nie w rozmowę o Ivanie. Dla niego fakt, że jeszcze nie zastrzelił psa albo nie skręcił mu karku był cudem. Kimm jako jedyny widział w tym psychopatycznym mordercy coś słodkiego, kochanego i miłego. Kevinowi pozostało zrzucić to na miłość.

Żeby było jeszcze miłej, chłopak włączył świąteczne piosenki i podśpiewywał co jakiś czas.
Ku zaskoczeniu Kevina, nie wychodziło mu to najgorzej i nawet miał przyjemny dla ucha głos.
- Dobra, gotowe. To co? Mleko i ciasto? Ivan, też spróbujesz chociaż kawałeczek? - spytał patrząc na niego z nadzieją.
- Albo wiesz co. Czekaj. Najpierw ja sprawdzę czy to zjadliwe.
Zabrał talerzyk, który już był niemal pod nosem jego męża i pierwszy spróbował swojego wypieku.
- Ooo.. Całkiem dobre! Trochę mało słodkie..

Kevin doglądał praktycznie wszystkiego na farmie mimo to Ivan lubił sam przejść się co najmniej dwa razy dziennie. Tego dnia pies znów do niego dołączył. Dla szczeniaka pilnowanie rewiru było naturalne. Niestety zmęczył się w połowie i Ivan musiał wziąć go na ręce. Gdy wrócił został od razu zaatakowany przez ciasto. Czasami prędkość z jaką Kimm robił rzeczy i zmieniał zdanie go przerażała.
- Masz królika doświadczalnego.
Wskazał głową na Kevina i odstawił psa na podłogę. Ten o dziwo od razu położył się w swoim legowisku. Ivan stanął obok pracownika i zaczęli omawiać rzeczy na farmie. Czasami pytali o coś Kimma bo w końcu to była jego ojcowizna. Nie potrzebowali jednak jego aprobaty gdy chodziło o naprawy, bezpieczeństwo i browar.
-To ile osób zaprosiłeś?
SJ zostawał u Sama a Kevin jechał do córki na święta. Tylor postanowił zabrać Rudego na karaiby. Osoby bliskie Ivanowi w jakiś sposób dawały mu czas żeby spędził te święta w swojej rodzinie, jak powinien.

- Wigilię spędzimy sami. - powiedział siadając mu na kolana z kawałkiem ciasta i szklanka mleka. - Nie chce żebyś czuł się przytłaczony. Dam Ci czas żeby przyzwyczaić się do tej świątecznej otoczki.- mruknął calując go lekko w usta.
- Za to w pierwsze święto zaprosiłem mojego brata, bratowa, S. J'a, Sama i jego rodzinę. Taylora też miałem zaprosić, ale całe szczęście wyjechali.. - ostatnie zdanie powiedział z wyraźną ulga w głosie. Jakby miał patrzeć na umizgi Rudego i Taya, chyba by oszalał.
Odchrząknął i ugryzł kawałek ciasta. - Naprawdę nawet nie posmakujesz? - spytał mając cała buzię w okruszkach.

- Jedyne co chcę oglądać w wigilię to twój rumiany, jędrny .... - Przerwano mu wciskając do ust kawałek ciasta. Przeżuł go i skrzywił się lekko. - Koszmarnie słodki, ale z tego co pamiętam taki powinien być.
Ivan miał proste pragnienia co do świąt. Kimm w seksownym stroju śnieżynki by mu wystarczył w zupełności. Nie przyznał się chłopakowi, ale w ramach świątecznej zabawy dla dwójka znów dopadł gadżety z sklepu dla dorosłych. Przebranie miał też dla siebie. Następny kawałek wziął już bez protestów żeby zrobić Kimmowi przyjemność.
- Mam go zapakować w karton albo papier? Chcesz go pod choinką? - Wskazał na śpiącego psiaka.

- Siebie zapakuj w karton. - fuknął na niego za tak głupi pomysł. Spojrzenie jakie mu posłał nie pozostawało złudzeń odnośnie zdania Kima na temat pakowania psiaka w cokolwiek.
- Poza tym.. I tak jestem na drugim miejscu dla niego. - mruknął wykrzywiając usta w smutna podkówkę. Odstawił ciasto i podał mu mleka.
- Nie jestem dziwka, do których przywykłeś w święta. Oprócz seksu będą też inne tradycje. I zanim całkiem zatracisz się w przyjemnościach, proszę cię, żebyś chociaż pozwolił mi pokazać co dla mnie znaczą święta. Dobrze? - spytał patrząc przy tym spojrzeniem nie gorszym od Nero.