Miłość smoka

First topic message reminder :

Miłość smoka - Historia X z tatuażem smoka na plecach oraz Y. X jest synem rodziny mafijnej, w dodatku gejem. Y to jego ochroniarz i przyjaciel, bardzo mu zależy aby X przejął rolę głowy rodziny. X to następca smoka, jego przeznaczeniem jest stać się głową rodziny. Nie chce tego. Pragnie by Y w końcu zaakceptował, że jego uczucia nie są platoniczne i uciekł z nim od tego wszystkiego. -Tytuł nadany dwuznacznie. Miłość smoka jako miłość X przyszłego następcy do Y, oraz Miłość smoka jako Y, facet który nade wszystko ceni porządek i zasady.

X - Amantis
Y - Last Dragon

Lucky dyszał równie mocno co Richie. Wpatrywał się w niego wygłodniałym spojrzeniem i bardzo, bardzo chciał w końcu poczuć w tyłku tego wspaniałego fiuta.
- Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa, kocurku. - odpowiedział na jego groźby przesuwając powoli ręką w dół. Ale był twardy i napalony.
- Gdybyś nie był sobą , kazałbym cię przywiązać do łóżka i wziął bym sobie to co chce. - dodał tym samym tonem głosu co Richard.
- Kocham Cię, Richie. - zamruczał pochylając się nad nim i całując go mocno w usta. Twardy był z tego Blacka zawodnik.

- Nie możesz być miękki Lucky. Nawet dla mnie. Pokolenia Blacków są na twój rozkaz. Powinieneś odważnie żądać. Wiem, że nie chcesz wydawać mi rozkazów. - Wyciągnął rękę i pogłaskał jego policzek. W następnej sekundzie zastosował jeden z chwytów i chłopak leżał płasko na materacu a on na nim swoim ciężarem dociskając twardego członka do jego pośladków. Naparł mocniej na materiał jego majtek zmuszając pośladki do rozchylenia się, by poczuł jego twardość przy samym wejściu.
- Gdybyś czasami wydawał mi rozkazy było by mi łatwiej. - Przyznał kompletnie otwarcie. Mógłby wtedy zapomnieć o swoich za i przeciw i skupić się na wykonywaniu tego czego żąda Lucky. Zaczął wykonywać kopulacyjne ruchy pocierając jego tyłek i szeptał mu do ucha już z pełną premedytacją nadając głosowi uwodzicielski ton.
- Pójdziemy teraz obaj grzecznie pod prysznic. Przyjdę później do ciebie i sprawdzę czy jesteś czysty... językiem.
Odsunął się i wstał. Zaczął rozglądać za swoją bluzą.

Jęknął mając wrażenie, że dojdzie od samego dotyku jego fiuta. Bogowie, warto było czekać na Richarda. Byl najlepszy, nikt mu nie dorównywał.
- więc lizanie jest dozwolone przed ślubem? - spytał wyobrażając sobie jak ssie penisa ukochanego. Aż stęknął na samą myśl i dostał gęsiej skórki.
- Jeśli będę ci rozkazywać nigdy nie poczujesz się mi równy. - odpowiedział przekręcając lekko głowę żeby na niego spojrzeć. - Będę wydawał rozkazy nawet królowej, ale nie tobie. Ciebie mogę co najwyżej prosić. - dodał także wstając z ziemi. - Myślisz, ze mogę tak przejść po korytarzu? - spytał prowokacyjnie się uśmiechając.

Richard sam sobie dał pozwolenie na spuszczenie pary... głównie napalonemu blondasowi. On sam dotrwał by do ślubu. Wmawiał sobie, że to z powodu zmartwienia o stan chłopaka.
- Myślę, że możesz. Powiem więcej. Myślę, że powinieneś. W końcu w ten sam sposób tutaj wszedłeś.
Uśmiechnął się zapinając zamek bluzy. Jego stan chowały luźne dresy. Posłał mu jeszcze "oczko" i wyszedł. Musiał się ogarnąć przed przyjściem do sypialni Luckygo. Chciał być w jego pokoju zanim ten zakończy prysznic. Wyglądało to trochę jakby uciekał z sali. Prawda jednak była z goła inna. Gdy Lucky wyszedł z swojej łazienki siedział nagi na jego łóżku i oglądał jakiś filmik. Szlafrok i dresy do spania leżały złożone przy łóżku jako znak, że zostaje na noc. Podniósł spojrzenie na chłopaka i to co zdążyło mu opaść znów się unosiło. Postanowił nie hamować swoich reakcji. Tym razem nic go nie okrywało więc Smok miał dokładny wgląd na to jak na niego działa. Odłożył telefon i kiwnął głową na łóżko.
- Wskakujesz?

Nie wstydził się przejść w takim stroju przez korytarz, w końcu był u siebie.
Psy nie powinny go oglądać a jeśli to robiły... nie miał powodu do skrępowania. Jego ciało było idealne, pozbawione zbędnego tłuszczu i jędrne.

- Richie. - wyrwało mu się, gdy zobaczył mężczyznę po wyjściu z prysznica na jego łóżku. Zaskoczył go. Wycierając włosy ręcznikiem podszedł do niego.
- Dzisiaj też chcesz się tylko przytulać? - spytał prowokacyjnie unosząc przy tym brew. Podobało my się to co widział. Nagi, podniecony Richie. Aż żałował, że ubrał gacie, bo już mu się robiło ciasno.

Richard jedynie odpowiedział mu takim samym uśmiechem. Czyż nie padło parę minut wcześniej co zamierza z nim robić? Odczekał aż podejdzie bliżej i przysunął twarz do jego brzucha całując skórę koło pępka. Złapał dłońmi za jego biodra i przesunął na pośladki które jeszcze parę minut temu sam wręcz wpychał mu w ręce. Wsunął się głębiej na łóżko ciągnąc go na siebie. Nie przestawał podgryzać i całować jego brzucha. 
- Wiem, że specjalnie wybierasz zapachy które lubię. Chcesz bym sam nadał temu tempo czy masz jakąś zachciankę?

- Chcę żebyś w końcu wyłączył swoje blokady. Jestem w końcu twoim narzeczonym. - zamruczał przymykając oczy.
- Każda kosteczka moim ciele należy do ciebie. Cały jestem Twój. - dodał wzdychając cicho i nastawiając się na pieszczoty . - Weź w końcu to co od dawna należy do ciebie....
W tej sypialni jeszcze nigdy nie było tak gorąco i namiętnie. Dało się wyczuć zapach podniecenia.

Mężczyzna nie czuł się jakby cokolwiek posiadał w kontekście Luckyego.
- Ludzie tacy jak ja nigdy nie pozbywają się blokad.
Odparł tylko nie chcąc dyskutować na tematy bardziej złożone. TO nie było na to miejsce ani czas. Ponieważ chłopak dał mu w pewien sposób wolną rękę zaczął ściągać z niego bieliznę. Ręką przejechał po jego pośladkach w dół zsuwając materiał bokserek. Schodził pocałunkami od brzucha w dół aż mógł przesunąć ustami po jego członku. Nie wziął go jednak do ust. Złapał mocno w pasie chłopaka i położył go na łóżku. Był to dość gwałtowny ruch przypominający te z ich zapasów. Przed oczami znów stanął mu obrazek z ich dzikiego pieprzenia się w samochodzie.
"Jeszcze trochę" - obiecywał sobie.
Wsunął się na niego wciskając własnym ciałem w materac i pocałował. Podczas pocałunku dłońmi gładził jego ciało. Chciał na spokojnie zapoznać się z dotykiem, który sprawia narzeczonemu największa przyjemność.

Jęknął cicho nie spodziewając się tego nagłego zwrotu akcji. Co to było do diabła? Stęknął czując na sobie jego ciężar. Ależ to było zadziwiająco podniecające... być zdominowanym przez Blacka. Nikomu innemu by na to nie pozwolil.
Podobało mu się, że w końcu przejął kontrole. Ugryzł go lekko w ramię, bark i szyję.
- Powinienem zrobić ci malinki, żeby każdy wiedział do kogo należysz. - zamruczał mu do ucha wijąc się pod nim seksownie.
To było lepsze niż wszystkie jego seksualne fantazje o Richim... a przecież to byķ dopiero początek.

Nie chciał mu wypominać, że dziwka robi taką samą malinkę jak Lucky. Wtedy mógłby mu "wyssać" swoje imię w jakimś miejscu a jednak cholerstwo długo schodzi.
- Mam twój tatuaż. Wszyscy wiedzą, że należę do ciebie.
Dokładnie tatuaż oznaczał, że należy do smoka. Lucky był smokiem. Przesunął się i podparł na przedramieniu. Teraz zaczął męczyć sutki chłopaka. Jego nogę zarzucił sobie na biodra. Między jedną pieszczotą a drugą rzucił.
- Twój ojciec uważa, że po ślubie powinienem sobie zrobić tatuaż podobny do twoich rodowych. Coś co połączy te które już posiadam.
Dłoń która nie była mu potrzebna do podparcia ruszyła niżej. Złapał za członka chłopaka. Był to chyba pierwszy raz kiedy zrobił to tak bezpośrednio i umyślnie. Przeszedł pieszczotą w dół do członka chłopaka i jego nogi założył sobie na ramiona. Uniósł w ten sposób jego biodra otwierając sobie dostęp do tyłka. Pieścił go tylko do momentu kiedy poczuł w ustach preejakulat. Wtedy pieszczota przesunęła się jeszcze niżej. Dał mu chwilę ochłonąć kąsając uda i zasysając jądra. W końcu jednak polizał jego zwieracz i zaczął wdzierać się do środka językiem.

- O kurwa, Richie! O ja pierdolę! - wyrwało mu się gdy w ekstazie złapał go za włosy. - bogowie, nie przestawaj! - zajęczał drżąc z przyjemności.
Nigdy w życiu nie było mu tak dobrze jak teraz. Na początku trochę się wkurzył, bo wychodziło na to, że Black ma wiecej doświadczenia niż myślał, ale potem... stwierdził, że to na pewno wrodzony talent.
- Proszę wejdź już we mnie. - zajęczał poruszając się niespokojnie. Chciał poczuć w sobie coś więcej niż jego język. To było za mało dla nie wyżytego młodego faceta.

Black wręcz zadrżał gdy zaczął go prosić o penetrację. Jego własny członek sterczał wręcz boleśnie i przypominał mu o tym, że on sam tego pragnie. W dodatku zachowanie Blue nie odbiegało mocno od tego w samochodzie. Podejrzewał by go nawet o odegranie wtedy specjalnie, że jest naćpany. Nie mógł jednak oszukać testów krwi, a widział je. Lucky był wtedy pod wpływem dragów. Jego obecność mogła nakręcić chłopaka, ale nie zaczęła wszystkiego i bolesnej erekcji.

Teraz znów miał go przed sobą. Jęczącego. Proszącego o więcej. No właśnie proszącego. Walka psychiczna Richarda trwała gdy nie przestawał pieprzyć go językiem. Lucky mógł jednak wyczytać z jego spięcia, że walczy ze sobą. Wystarczyło, żeby zamiast prośby padł rozkaz i Richard wjechałby w niego w ułamku sekundy.

- No kurwa, serio? - syknął widząc na co czeka Richard. Wkurzył się. Przekręcił się z nimi uwalniając się od jego wspaniałego języka i spojrzał na niego groźnie.
- Takie straszne wydaje ci się pieprzenie narzeczonego fiutem, że musisz dostawać rozkazy?! Co z tobą nie tak, Richardzie?! - warknął naprawdę zły i odrobinę rozżalony.
Odechciało mu się na dzisiaj uwodzić u kochanego. Zranił jego dumę.
- To radź sobie sam ze swoim problemem! W swoim pokoju! - dodał zimno i zabrzmiało to jak rozkaz. Jeśli Richie go posłucha blondie chyba wybuchnie płaczem.

Nie czekał na rozkaz świadomie. Raczej nie zdawał sobie sprawy z tego. Gdy Lucky od niego uciekł był więc zdziwiony. Zanim zdążył rozeznać się w sytuacji i zrozumieć o co chodzi już kazano mu wyjść. Złość zapaliła się w jego spojrzeniu. Stanął obok łóżka
- Chcę cię przelecieć Lucky. Chcę to zrobić w właściwy sposób. Ty jednak chociaż mówiłeś, że poczekasz, a za każdym razem kiedy się zbliżam i chcę dać ci coś z siebie mnie ponaglasz. W sali treningowej określiłem wprost co chcę dzisiaj z tobą zrobić. Wcześniej zaś określiłem jasno, że z pełnym stosunkiem chcę poczekać do naszej nocy poślubnej. Jesteś rozkapryszonym bachorem Lucky. Wcale nie chcesz brać tego co daję a jedynie otrzymać to czego ty chcesz. A teraz skoro twoim rozkazem jest bym wyszedł.
Skłonił się i narzucił na siebie szlafrok. Zawiązał go w pasie i sięgnął po swoje rzeczy. Opuszczenie go w tym momencie było dla niego karą. Miał jednak wewnętrzne przekonanie, że gdy wyjdzie to Lucky będzie cierpiał bardziej. Dlatego starał się robić rzeczy powoli by mógł cofnąć swoje słowa.

Słysząc jego słowa poczuł się.. naprawdę okropnie. Opuścił spojrzenie i nie chcąc patrzeć jak Richie wychodzi sam wstał z łóżka i zamknął się w łazience.
Przecież nie pokaże mu swoich łez.
Był rozpieszczony, wiedział o tym. Starał się jednak ukrywać to przed Balckiem. Jak widać robił to nieskutecznie.
Naprawdę był taki okropny? Przecież tak strasznie się hamował by się nie narzucać.
Wolał jednak, żeby Richard nie bawił się z nim w ten sposób, bo szalał.
Tyle lat wzdychał do niego i o nim marzył. Nie potrafił zadowolić się takimi pieszczotami, chciał prawdziwego seksu. Nawet pocałunek rozpalał go do czerwoności. Ile można było soboe trzepać do jego zdjęcia?

Przed człowiekiem, który zna cię od pieluch niewiele można ukryć. Sam Black też miał udział w rozpieszczaniu Luckyego. Gdy szedł korytarzem jeden z jego kuzynów zażartował, że został wykopany z sypialni i pan się znudził. Był tak rozbity, że nawet nie zareagował. To już było sygnałem alarmowym dla nich. Richard nigdy nie był rozbity. Był jak świetnie naoliwiona maszyna. Jeden z nich ruszył za nim chcąc się dowiedzieć czy wszystko w porządku. Został jednak w drzwiach pogoniony co odczuł z ulga.
- Panicz mu chyba ostro dzisiaj zaszedł za skórę.
- Nooo...

Richard w samotności odetchnął. Zakończył sprawę ręcznie i położył się spać. Nie chciał myśleć o tej całej sytuacji. W dodatku nie omówili dzisiaj żadnej z bieżących spraw. Nie wypełnił swoich obowiązków tego dnia do końca. Nie był w stanie zakończyć planów na wieczór. Zranił Luckyego i kładł się spać sfrustrowany emocjonalnie. Idealny koniec dnia. Gdy się obudził stwierdził, że czas zmienić co nie co w ich codzienności bo inaczej to się źle skończy. Do pilnowania chłopaka oddelegował dwóch młodszych Blacków. Chciał mu pokazać, że jeśli naprawdę chce być na równi to jego starania nie mogą się ograniczać do zatrzymywania go obok i uwodzenia.

Brak Richiego był dla niego kolejnym ciosem. Stał się niemiły, opryskliwy i złośliwy.
By poprawić sobie humor wydał fortunę w najdroższych butikach w mieście , ale to nic nie dało.
Nie radził sobie ze swoimi emocjami. Może i miał 25 lat, ale całe jego życie było z góry zaplanowane. Zawsze widział tylko Richiego i jego świat kręcił się w okół Blacka.
To dla niego się starał, bo chciał mu zaimponować. Chcial być zauważany nie tylko dlatego, że jest pieprzonym smokiem.
Zjadł trzy ciasta a nadal czuł się paskudnie. Nikt nie chciał się do niego zbliżać po tym jak wyciągnął swój pistolecik.
Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Jak się zachować w stosunku do Richarda i to go strasznie frustrowało.

Trzeciego dnia izolacji jeden z chłopaków pilnujących Luckiego przyszedł do niego wręcz z płaczem. Richard kończył trening z dziećmi jednego z kuzynów. 
- On się zrobił nieobliczalny!
- On zawsze był nieobliczalny. To smok.
- Nie tak on... on jest tak kurewsko rozdrażniony i... On w końcu kogoś postrzeli od machania bronią. 
- Lepiej żeby postrzelił was niż kogoś obcego.
Skomentował kładąc na macie kolejnego dzieciaka który z głuchym jękiem zaprotestował. Nawet Lucky znosił to lepiej a oni mieli w przyszłości być jego psami. Ochroniarz marudził. Richard ćwiczył aż w końcu podniósł się.
- Zamknij się w końcu. Pójdę do niego. - Zarzucił ręcznik na kark. - Zajmij się dzieciakami. Gdzie jest?
- U siebie.
Richard z pełnym spokojem pokonał odległość dzielącą go od pokoju chłopaka. Gdy wszedł kiwnął tylko głową na chłopaków. Byli bardziej niż szczęśliwi, że mogą odejść. 
- Zamknij się i słuchaj uważnie. - Warknął wręcz na niego. Co zdarzało mu się naprawdę rzadko. - Pierdolisz o tym jak to mnie kurwa nie kochasz i jaki to ja nie jestem ważny. Zasłaniasz się pieprzonym byciem równym. Kiedy jednak masz naprawdę zejść do mojego poziomu to potrafisz tylko straszyć własne psy. Teraz ci coś uświadomię. I uwaga bo to zaboli. Małżeństwo to nie tylko seks. To też obowiązki. Oznacza to, że do moich obowiązków jako Blacka dojdą rzeczy których ty leniwa buło nie chcesz zrobić. Ile twój ojciec spędza godzin dziennie na interesach? 12? 14? Nie interesujesz się w ogóle jego robotą. Oznacza to mniej więcej tyle, że spadnie ona na mnie. Nadążasz prawda? Więc teraz do tych 14 godzin dodaj jeszcze obowiązki Blacka. Szkolenie młodych, planowanie ochrony i uzupełnianie zasobów w ludziach i sprzęcie. To nie tylko pierdolenie się z tobą jak pstrykniesz palcami. Nikt nie wymaga od ciebie żebyś nagle zaczął się wszystkim interesować. Jeśli jednak chcesz być jak twoja matka ładną ozdobą, a kasa niech sama płynie to przyjmij do wiadomości, że mnie nie będzie obok, jak już się pojawię to tylko po to żeby w końcu się kurwa przespać. I mam tu na myśli sen a nie jebanie się z tobą. Nawet nie próbuj mi tutaj ryczeć. Polazłeś do swojego ojca bo masz życzenie. Mogłem spierdolić, ale zgodziłem się na to bo cię kocham i chcę żebyś był szczęśliwy. Teraz obaj siedzimy w tym gównie po uszy. Próbowałem cię przygotować do wstrzemięźliwości i tego, że mnie nie będzie non stop obok na spokojnie. Wychodzi jednak na to, że jak nie huknę to gówno zrozumiesz. Skoro tak bardzo nie podoba ci się jak jestem posłusznym psem to teraz dostaniesz o co prosiłeś. - Richard był zły na niego. Podszedł do blondyna nie bacząc na broń, humory i stan emocjonalny po jego wybuchu. Pocałował go bez ostrzeżenia wciskając mu język do ust. Dopiero wtedy wyjął mu z rąk broń, odłożył ją na bok, a jegoi rzucił na łóżko całując dalej. Obmacywał go bezczelnie tak jakby lubił. Mocnym uściskiem. Tak jakby miał prawo zrobić z nim wszystko. Przestał dopiero kiedy sam ochłonął. Po raz pierwszy to on wziął na co miał ochotę i się odsunął. 
- Za dwa dni wylatujemy. Uroczystość odbędzie się wieczorem. Chad przyniesie ci dokumenty ze szczegółami. Mam sporo rzeczy do załatwienia. Więc zobaczymy się dopiero w samolocie. Chyba, że do mnie dołączysz przy pełnieniu MOICH obowiązków. 
Złapał za ręcznik, który zsunął mu się z ramion na podłogę i wyszedł nie czekając na jego odpowiedź. Wrócił na salkę do przerwanej lekcji z dzieciakami. Miał twardo w spodniach, ale to go tylko utwierdzało w tym, że dobrze zrobił wychodząc.

Okey. Takiego Richarda nie znał. Nie wiedział czy ma płakać czy się wkurzać a może śmiertelnie obrazić. W końcu wszystkie myśli uleciały mu z głowy a krew napłynęła do członka.
Czy on powiedział właśnie, że go kocha? Serce zabiło mu mocniej.
Zaraz. Nazwał go też leniwą bułą.
Nie był leniwy! Po porostu nie interesowały go rodzinne biznesy. Zapragnął udowodnić Richiemu, że myli się co do niego.
Obserwował jak wychodzi oddychając ciężko zdezorientowany.
- Odszczekasz swoje słowa, Black. - powiedział do zamkniętych drzwi i poderwał się na równe nogi.
Po tym jak Richard w końcu potraktował go jak równego sobie jeszcze bardziej oszalał na jego punkcie.
Blondyn nie dołączył do obowiązków Richiego, ale nie dorzucił mu ani jednego nowego zadania. Wszystko brał na siebie i zabraniał ojcu dawać mu nowych zadań.
Oprócz tego w najmniejszych detalach zaplanował ich uroczystość ślubną.
Praktycznie nie spał przez te dwa dni, ale pokazał, że nie chodzi o bycie leniwym.
Tylko o niechęć do bycia smokiem.

Późno w nocy zawołał go do garderoby. Miał przygotowane cztery komplety garniturów, każdy w innym stylu. Chciał, żeby wybrał ten który mu się najbardziej podobał. A on dopasowałby garnitur do stylu Richiego.

- Lucky, wylatujemy za parę godzin. Chciałem jeszcze cię wyspać. 
Zaczął od wejścia. Widząc jednak co przygotował zamilkł. 
- Przepraszam.
Powiedział i spokojnie wysłuchał jego propozycji. Wybrał jeden z nich o klasycznym kroju. O dziwo nie był czysto czarny. Mienił się lekko wchodząc w granat. 
- Mam go teraz przymierzyć? - Zapytał. Był naprawdę zmęczony. Mimo to szybko ubrał garnitur. Domyślał się, że Lucky wcale nie chce go oglądać jak się przebiera ale bardziej chodziło mu o ewentualne przeróbki. Ubrał więc graniak i przeszedł się kawałek aby mógł go obejrzeć z każdej strony. 
- Będę mógł zobaczyć twój czy trzymamy się, że młodzi nie mogą się widzieć przed ślubem?
Zapytał. Przebierając się na powrót w swoje ciuchy. Złość na chłopaka już mu przeszła. Szczególnie, że wziął sobie do serca jego słowa.

Słysząc znowu pretensję założył ręce na piersi i spojrzał na niego groźnie.
Naprawdę zapierdalał i byłoby miło, gdyby ten to zauważył. Po jego ostatniej tyradzie postanowił trzymać dystans.
- Dobry wybór, leży idealnie. - pochwalił obserwując uważnie każdy jego ruch by sprawdzić jak układa się materiał.
- Interesuje cię to jak będę wyglądał? - spytał zaskoczony, bo przecież nigdy nie zwracał uwagi na ubiór.
- Wolę chyba żebyś miał niespodzankę. Dzisiaj już nie wygladam dobrze. Garnitur nie zrobi efektu wow. - powiedział po chwili zastanowienia. Stłumił ziewnięcie i podarł oczy.
- Ostatnia rzecz załatwiona. Idę spać. - mruknął zerkając na zegar. Jęknął. Będzie miał sińce pod oczami. To będzie dopiero dramat.

Podszedł do niego przebrany na powrót w swoje rzeczy. 
-Lecimy klasą vip. Powinieneś móc się wyspać dodatkowo w czasie lotu. 
Delikatnym ruchem pogładził jego policzek. Nie chciał szczuć bardziej ani siebie ani jego. 
- Dobranoc. Jutro już nie będziesz spał sam. 
Pocałował go w skroń i przeszedł obok. Do siebie. Do swojego łóżka. Po raz ostatni.  Trochę go to przerażało. Przed ślubny stres - tak sobie to tłumaczył. 

W samolocie Richard miał miejsce obok niego ale przesiadł się gdy tylko chłopak zasnął by omówić z innym Blackiem szczegóły ochrony. Później przywołał go Smok i dopiero przed końcem lotu mógł wrócić na swoje miejsce i zdrzemnąć się trochę.

Lucky zasnął gdy tylko samolot wyrównał swój lot. Założył płatki nawilżające pod oczy i modlił się o jak najlepszy wygląd na wieczór.
Wczorajszej nocy nie mógł spać pomimo zmęczenia, bo... denerwował się ślubem.
Martwił się, ze mimo wyraźnej prośby ojciec nie uszanuje jego decyzji i zrobi wielkie wesele zamiast kameralnego.
Eleganckiego, spokojnego i pełnego miłości.
Przez sen westchnął imię ukochanego sprawiając, że Blacówna, która była stuardesa zachichotała cicho. Ale on go kochał! To było takie słodkie.

Stewardessa obudziła najpierw Richarda. To on budził więc Luckyego. Zapiął mu przy okazji pas.
- Lądujemy. - Wyjaśnił gdy na niego spojrzał. - Umieścili cię od razu w apartamencie nowożeńców. Ja będę do wesela dwa piętra niżej. Marco mówił, że wiesz doskonale co, jak, gdzie i na którą więc nie będę ci tego przypominał. Zobaczymy się o 19. 
Złapał go za rękę więc mógł poczuć, że on też jest lekko zdenerwowany. Nie puścił jego ręki aż do holu w hotelu gdzie musieli się rozejść. Z Luckym poszli jego najlepsi ochroniarze. Starał się by wiadomość nie przedostała się nigdzie poza ich gang. Lucky chciał mieć tylko bliską rodzinę. Dla niego ze względów bezpieczeństwa było to nawet lepsze. Pierwszą noc mieli spędzić w hotelu ale później zaplanował go porwać w dzicz. Smok i pozostali wiedzieli tylko, że znikają na tydzień. Lucky miał mieć niespodziankę. Black nie był tak bogaty jak Smith. Mógł jednak sobie pozwolić na tydzień na odludziu w raju

- Oczywiście , że wiem. Sam to wszystko zorganizowałem. - odpowiedział widocznie z siebie zadowolony. Był pewien, że wpasował się w gusta ukochanego i ten padnie z wrażenia. A jak klimat nie zrobi na nim wrażenia, to wygląd przyszłego męża na pewno zwali go z nóg.
Fryzjer zadbał o lśniące blond włosy , kosmetyczka o idealną cerę i wypielęgnowane dłonie. Gdy ubrał swój garnitur wyglądał jak młody grecki bóg. Uśmiechnął się do swojego odbicia.
- Richie ty szczęściarzu. - zamruczał i kręcąc lekko biodrami ruszył do przystani. Tam miała odbyć się cala ceremonia. Przy zachodzącym słońcu na tle morza.