Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nigdy nie wiadomo.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySob Lip 08, 2017 3:47 pm

First topic message reminder :

Pierwsze miłości poznajemy jeszcze w szkole; szalejące zmysły, pożądanie ponad normę, szaleństwo. Człowiek pragnie zostać w tym stanie do końca swych dni.
Pierwsza miłość rozkwitła jeszcze w okresie liceum pomiędzy dwoma przyjaciółmi, X oraz Y. Sielanka trwała do ostatniej klasy, po której ich przysłowiowe drogi się rozłączyły . Tak mija hmm, 7, 5, 9 lat. Jeden z nich zostaje znanym oraz szanowanym piosenkarzem z ciągutkami ku modzie, przy czym drugi wiedzie spokojne ale i nie takie złe życie, mimo bycia zwykłym, szarym człowiekiem. Dochodzi tu do spotkania byłych kochanków. Podobno stara miłość nie rdzewieje.. czego prawdę przyznaje Pan gwiazda, czując dokładnie to samo co lata wcześniej do niepozornego, szarego człowieczka. Niestety jego bogactwo oraz urok nie działają na wszystkich, a konkretniej na jedną osobę. Byłą miłość z lat licealnych. Ten szary człowiek kiedyś dobrze mu znany, dziś stał się zagadką, która ponad wszystko skrywa w sobie małą dziurę po stracie, mając mu poniekąd za złe.. Właściwie po cichu wini gwiazdora za koniec tego co mogło być piękne. Szary człowieczek nie jest tym samym otwartym osobnikiem, u którego były kochanek bez problemu wyczytywał buzującą emocję oraz różnorodne uczucia. Wszystko się zmieniło.
Nigdy się nie poddawaj.

Zwyczajny człowieczek - Zerlov
Pan gwiazda - Veneziane

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 3:29 pm

Jedynym cele Charliego było przemówienie Lucienowi do rozsądku. Wydawać by się mogło, że ten cel jest jednym z kilku, bo gdzieś na początku priorytetem jest zmieszanie go z błotem, zabicie od środka. Owszem, wcześniej o niczym innym nie myślał. Znaleźć go i zgnoić, za przeproszeniem, w imię Sebastiana. Z dnia na dzień nienawiść do nieznajomego przerodziła się w istny niesmak, w połączeniu z politowaniem dla danej osoby. Dziś mogąc zrobić z nim wszystko wybrał opcję pojedynczą. Odsunąć go od Eluarda póki czas.
-A i owszem, pokochałem go. -odparł stanowczo, ani myśląc ukrywać swe uczucia. Nie mieli po piętnaście lat aby ukrywać rzeczy oczywiste czy lać się na środku ulicy. Nie wszystko przemocą da się wskórać. -Lepszy? A czy ja się wychwalam? Zastępstwo? Próbujesz wyprzeć mnie z jego życia, z własnej podświadomości ale Ci się nie uda. Pogódź się z tym, że to ja byłem przy nim przez te lata. Nie jako zastępstwo, Lucien.
O dziwo Charlie wydawał się być mało wybuchowy a mocno związany w kontakt z Sebastianem. Ani myślał rzucić się na niego z wyzwiskami za przyrównywanie go do zastępczego typa czy wypieranie miłości Eluarda do niego samego. Nic go nie zabolało. Nic nie poruszyło.
-Dla mojego widzimisię.. Zabawne. -zainicjował krótki, oschły śmiech. -A wiesz co ja sobie wyobrażam? Wiesz co będzie jeśli znów namącisz mu w głowie a następnie odejdziesz? Później, nie teraz. Później, gdy na nowo będziecie w głębokim związku. Wiesz co wtedy będzie? -zapytał cicho, z nutą irytacji. Telefon rozbrzmiał kolejny raz. -Lepiej zostawić go teraz, dając mniejszy ból, niż odejść do niego później, zabijając go. Przemyśl to, Lucien. Przemyśl co jest dla niego lepsze, bo ten kruchy chłopak nie wytrzyma wiele. -odparł szeptem. On nawet nie próbował mówić o sobie jako o kimś lepszym dla Sebastiana. Znaczy myślał tak; on da mu nieskończoną miłość, szczęście, bezpieczeństwo, wszystko czego zapragnie. Myślał specjalnie nie mówiąc nic na głos. Ciche "bywaj" z strony Charliego zakończyło ich temat a odebranie telefonu definitywnie go kończyło.
-Słucham Cię, me amore.
Po drugiej stronie rozległ się krzyk nikogo innego jak Sebastiana. Wyzywał go od X do Z, wrzeszcząc, że wraz z jego mamą go zabiją i nie będą mieli wyrzutów. Po drugiej stronie Eluard machał czystą patelnią na boki.
-Prosiłem Cię! Miałeś dać mi albo mamie znać! Wydzwania do mnie, że miałeś do niej dzisiaj jechać ale Cię tam nie ma! Wiesz jaka ona jest! Uwielbiam ją ale nie mam do cholery czasu na telefony! Urwe Ci jaja, zobaczysz! -chwilę jeszcze na niego krzyczał, ostatecznie uciszając się. Całe nerwy dnia opuściły go. Natomiast Charlie nie obraził się na wyładowanie złości, zasmiał się, obiecał poprawę i kazał na siebie uważać. Eluard ani myślał dalej dzierżyć telefon w dłoni. W tym całym chaosie całkowicie zapomniał napisać do Luciena. Od razu wrócił do męczącej roboty, uwijając się w każdym kącie kuchni.
Wszystko nie tak.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 9:11 pm

Problem polegał na tym, że nie dało się już odsunąć go od Eluarda, nie robiąc mu przy tym krzywdy, bo uczucie Luciena było naprawdę głębokie i prawdziwe. Tym głębsze, że zrozumiał, co znaczy jego strata. Nie chciał już bez niego żyć, a jako osobie bardzo emocjonalnej i często impulsywnej nie zwiastowało to dobrze.
Uderzyło go brzmienie tych słów, tego przyznania się do miłości wobec Sebastiana, nawet, jeśli był tego świadomy. Nawet, jeśli kolejne słowa Charliego wydawały mu się kompletnym bezsensem i fałszem, ponieważ ewidentnie musiał uważać się za lepszego od Luciena, skoro do niego przychodził, aby mu to wszystko powiedzieć i zająć jego miejsce. Wysłuchał go znowu, jego jadowitych szeptów i oskarżeń za czyny, których Lucien nie zrobił i zrobić nie miał zamiaru. Przynajmniej nie w tej chwili. Na chwilę jeszcze zamilkł, a w końcu odpowiedział wciąż dość cicho, nie chcąc zwracać na siebie uwagi:
Widzisz, Charlie, różnica pomiędzy nami polega także na tym, że ja potrafię się przyznać do swojego zła, które wyrządziłem. Ale ty wciąż uważasz się za świętego i krystalicznego, ale to nie jest prawda i próbując mnie odsunąć, na pewno go zranisz. A wtedy będziesz wmawiać sobie, że to dla jego dobra, że to dobrze, bo jesteś cholernym egoistą, który nie zważa na jego szczęście, ale na swoje własne! Ponieważ ja nie miałem zamiaru już go nigdy zostawić! Nie popełniam dwa razy tych samych błędów.
Zaraz potem odszedł, wsuwając dłonie w kieszenie swojego czarnego, wełnianego doskonale skrojonego płaszcza. Zaczynało robić się już zimno, a więc chłodnymi wieczorami noszenie go było nieuniknione.
Nie słuchał już dalszej części rozmowy ze strony Charliego i – tu nie miał najmniejszych wątpliwości – Sebastiana. Dziś miał już dość, a z każdym krokiem, kiedy był bliżej apartamentu wydawało mu się, że jest tylko gorzej. Miał zbyt wiele czasu do myślenia, zbyt wiele emocji pojawiło się w jego sercu, błyskawicznie niemal przekonując umysł. To nie była kwestia tego, co powiedział mu Charlie. A raczej nie do końca tylko tego. Zbyt wiele bólu nosił w sobie i tak, teraz tylko pod wpływem blondyna Lucien otworzył swoim demonom drzwiczki, pozwalając ogarnąć się całego.
Nie udało mu się złapać taksówki, a do tego zaczęło kropić. Szybko mżawka przerodziła się w potężny, rzęsisty deszcz, mało kto chodził w taką pogodę na spacery. Jasne włosy pozlepiały się w ciemniejsze, posklejane wodą strąki, a wspaniały, drogi płaszcz przemókł do suchej nitki. Krople deszczu mieszały się z jego łzami, pociąganie nosem było doskonale wytłumaczone przemarznięciem. Był dziwnie wyciszony, kiedy wchodził znów do hotelu. Poprosił o herbatę do swojego pokoju i niezwłocznie się tam udał.
Kiedy tylko trafił do apartamentu, wytarł włosy i zmienił ubrania na suche. Chwilę potem w apartamencie znów rozległo się znajome pukanie i pozwolił osobie po drugiej stronie wejść. Jego uśmiech, choć delikatny, był po raz pierwszy szczery, kiedy znów patrzył na znajomą kobietę, która przedtem przyniosła mu kosz czy przyprowadziła Sebastiana.
Proszę postawić ją na stoliku. Dziękuję. – Powiedział cicho, stojąc przy oknie i obejmując się ramionami. Dopiero kiedy wychodziła, impuls sprawił, że poszedł za nią i wciąż cicho, wciąż łagodnie, teraz odrobinę zachrypniętym głosem spytał:
Nie chciałaby pani ze mną chwilę zostać, moja droga?
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 9:34 pm

To nie ja w tym wszystkim jestem egoistą, dało sie słyszeć na odchodne. Charlie odruchowo wtrącił ostatni swoje trzy grosze, na krótki moment przykładając telefon do piersi aby rozmówca nie usłyszał ani słowa. Przez ten czyn został gorzej zrypany niż powinien, bo rzekomo "nie słucha go, doszczętnie olewając". Na tym rozmowa dwóch samców alfa się zakończyła. Charlie dopiął swego; powiedział co w nim siedziało, odkąd pierwszy raz ujrzał Luciena w mieszkaniu Sebastiana. Już wtedy coś mu nie pasowało. I choć z początku dały sobie rękę uciąć za zwykłą rozmowę z nim, teraz uważał go za zwykłego typka do rozmowy. Wciąż podziwiał go za talent, owszem. Uważał, że Lucien ma wspaniały głos i cokolwiek by się nie działo nie uda mu się zmienić tego zdania. Bywa. Powoli ruszył w drogę powrotną trawiąc wszystkie wypowiedziane oraz usłyszane słowa. I jemu nie było łatwo. Może niczego po sobie nie pokazywał, może grał twardego, może nie chciał pokazać swych słabości ale kilka słów go dotknęło.
Eluard nie czuł się najlepiej. Ciążył na nim brak kilku osób z ekipy, w tym samego Martina, zrzucając na niego większe obowiązki. Znalazł się zastępca na miejsce kierownika sali, tylko ten cieć, za przeproszeniem, więcej partolił niż pracował. W gruncie rzeczy kucharz był wszędzie gdzie go wołano. Telefon bujał się w kieszeni kurtki przewieszonej na zapleczu. Zły na cały świat po rozmowie z Charliem odciął się od świata na rzecz pracy. Całkowicie zapomniał o jakimś znaku życia dla Luciena; zapomniał o ich wspólnym wyjeździe; o festynie; o koncercie i kulisach; o samym sobie. Zajęty roztrajaniem się nawet nie myślał co mogło się dziać z Lucienem a już na pewno nie podejrzewał drobnego starcia pomiędzy dwiema, ważnymi dla niego osobami. Bo choć byłego kochanka znał dłużej, to Charlie wniósł i zrobił w jego życiu wiele, zasługując na miano kogoś ważnego.
-Chcę do domu. -szepnął a jego szept zginął pośród chaosu panującego w zazwyczaj spokojnej kuchni. Dziś był w piekle.

Czy ktoś taki jak młoda kobieta, próbująca od kilku dni nawiązać kontakt z Lucienem, mogła odmówić? W oczy rzuciła się jej zmiana gwiazdora. Taki spokojny, taki cichy.. Taki inny. Jej usta rozchyliły się.
-Z wielką przyjemnością. -rzekła ciszej, chyba nieco zdziwiona nie tyle co zaproszeniem a Lucienem w takim stanie. Zabrała dłoń z klamki jeszcze chwilowo zastanawiając się co ma takiego powiedzieć. -Czy.. wszystko w porządku? -zapytała ciszej, bo co jak co ale tego pytania dziś nie dało się uniknąć.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 10:47 pm

Odsunął się w drzwiach, aby mogła swobodnie wejść i usiadł na kanapie, zaraz wskazując jej jasny, elegancki, kremowy fotel niezwykle zapraszającym gestem.
Usiądź i rozgość się. – Powiedział z delikatnym uśmiechem. Jasne włosy znów zaczęły skręcać się w loki, powoli odzyskując swoją jasność. Nie odzyskały jej jednak jego oczy. Pozbawione wesołości, zdawały się teraz przygaszone, a sam Tresmontant nieobecny myślami.
Na jej pytanie uśmiechnął się nieco szerzej, choć wciąż bynajmniej nie wesoło. Jakże przypominał człowieka, który dopiero co doznał ogromnej straty, a teraz rozmawiał z drugą osobą, przyjmując jej dobre słowa z nutą goryczy i żalu, a jednak wdzięcznością.
Och, wydarzyło się wiele. Bardzo, bardzo wiele. Tak wiele, że zanudziłbym cię, gdybym zaczął o tym mówić. – Odparł melancholijnie i żartobliwie zarazem. Sięgnął swoją filiżankę, aby upić nieco gorącego płynu. Dopiero po chwili uniósł znów wzrok na kobietę. – Nie sprawię ci problemów w pracy, zatrzymując cię? Czy właśnie kończysz? – Spytał, upijając kolejnego łyka. – Przyznam, że byłoby mi to bardzo na rękę, bo wolałbym nie proponować ci wina w twoich godzinach pracy. – Dodał, wstając. Po tym, jak się przebrał, nawet z mokrymi włosami znów był elegancki i czarujący, tym razem ubrany cały na czarno. Czarną, prostą koszulę włożył w środek spodni, zostawiając kilka rozpiętych guzików przy szyi przypominając przy tym jeszcze bardziej gwiazdę rocka. Choć raczej wiele osób nie miało wręcz prawa tego wiedzieć, taki dobór stroju był dla niego wręcz wybitnie niedbały. Doskonale odzwierciedlało to zresztą jego beznadziejny nastrój. Nastrój, w którym powinien być najlepiej zakuty w kajdanki i przypięty do kaloryfera, aby zapobiec jego często bardzo autodestrukcyjnym działaniom. To w takich momentach – albo wtedy, kiedy coś go zafascynowało, nawet jeśli zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinno – najłatwiej popadał w kłopoty. Wtedy, kiedy wydawało mu się, że nie ma nic do stracenia albo posyłał coś na straty absolutnie z premedytacją, kierowany własnymi odczuciami. Gdyby tylko Jonathan wiedział…
Jego agent, choć wcale nie był z Lucienem tak blisko, jak Charlie z Sebastianem, pełnił w jego życiu dość ważną rolę. Nie tylko nakręcał jego karierę, ale z czasem stał się też osobą, która nie raz wysłuchiwała jego żali albo stawiała go na nogi. Często to on wyciągał Tresmontanta z różnego rodzaju opresji po tym, jak wielkie odradzanie danych czynów się nie powiodło. Teraz Luciena nie miał kto hamować, a jedynym towarzystwem stała się ta biedna, mała kobieta, która pewnie uważała, że jej się poszczęściło. To jej szczęśliwy dzień! Poznać blondyna od innej strony z pewnością niewielu miało okazję.
Odstawił filiżankę i podszedł znów do radia, aby włączyć cicho muzykę. Bez niej nie potrafił już żyć.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 11:09 pm

Dziewczyna sama nie wiedziała co robi i czy dobrze robi. Nie takiego gościa hotelu poznała; tamten promieniał idąc, oczy mu się śmiały, nawet jeśli wracał zmordowany. Rzadko kto przygląda się tak innym, zwłaszcza mając jedynie kilka sekund, gdy dana osoba przechodziła z jednego wejścia do windy. Ona mając okazje te kilka razy witać go z drobnym uśmiechem zapoznała się z całym jego zarysem. Dziś nie widziała w nim prawdziwego Luciena. Widziała człowieka przybitego, człowieka niezwykle dotkniętego. Może i była zakochana w nim po uszu (jak to fanka), lecz nie próbowała dziś swych sztuczek. To tak jakby jego nastrój przeszedł na nią. Zająwszy miejsce w wyznaczonym hotelu skupiła na nim całą swa uwagę.
-Tego nie wiemy. Nie dowie się Pan jeśli nie spróbuje. Aczkolwiek nie nalegam. -odparła z pierwszym, ciepłym uśmiechem. Ach, dowiedzieć się czegoś prywatnego o takiej gwieździe! Czemu nie! Wszak dziś nie myślała wyduszać z niego co się dzieje. Ot przyjęła rolę dobrego słuchacza i pomocnika. Praca. Właśnie, praca. Pomknęła spojrzeniem na zegar wiszący na ścianie, po czym uśmiechnęła się lekko. -Spokojnie. Właśnie skończyłam. Dzisiejszej nocy znajomy trzyma wartę. -zażartowała na tyle ile potrafiła. Czuła się dziwnie w obecności go w takim a nie innym stanie. Niby wciąż buzowała w niej nieodparta chęć rzucenia się na niego.. No niby, bo w rzeczywistości naprawdę przeszedł na nią podły nastrój Luciena.
-Wino, kuszące, lecz nie mogę. Jestem autem, proszę pana. -wyjaśniła szybko, uśmiechając się przepraszająco. -Proszę mi powiedzieć, co się dzieje w Pana życiu? Jest Pan przygaszony.

Przygaszony był nie tylko Lucien. W innej części miasta przygaszony był i Sebastian. Zły a jednocześnie zadowolony. Nieoczekiwanie na dwóch ulicach padło zasilanie. Nic nie pomogło. Żadne awaryjne pierdółki: restauracje przedwcześnie zamknięto. Nikt w porównaniu do niego nie wyrzucał tyle przeciwnych emocji jednocześnie.
-Jeszcze kurwa pada, pięknie. -odparł szeptem. Od paru chwil wpatrywał się w pustą ulicę, stojąc przed budynkiem pracy. Pozamykał, posprawdzał, wszystko okej. Tego dnia Charlie podwoził go do pracy, więc aktualnie był skazany na swoją łaskę. Lało, on bez auta, taksówek zero. Piękniej, kurwa, być nie mogło.
A mogło. Ulewa się nasiliła. Zero widoku. Wszystko zero. Zero zasięgu. W miarę możliwości "szybko" przypomniał sobie o nim.. Dwa razy próbował się dodzwonić. Dwa razy zasięg mu nie pozwolił. Trzy sms zniknęły w nicości przygniecione brakiem zasięgu. Właściwie jeszcze tak udupiony nigdy nie był. Jeśli ruszy w taką ulewe do domu, to albo jutro zejdzie na zapalenie wszystkiego albo jeszcze dziś zginie gdzieś pod kółkami auta lub przez przyłożenie czołem w słup.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyPon Sie 28, 2017 11:49 pm

Musiałbym ci chyba zapłacić za nadgodziny, gdybyśmy się do tego zabrali. – Odparł również żartobliwie, w istocie próbując zejść z tematu Sebastiana. To nie tak, że był jakoś skryty, że opowiadanie o sobie sprawiałoby jakiekolwiek problemy. Och, nie jemu, on mógłby o sobie mówić bez końca! Ostrożność jednak nakazywała mu, aby przemilczeć fakt, że właśnie ma złamane serce, a po jego głowie chodzą najczarniejsze myśli. To można by bardzo łatwo wykorzystać przeciwko niemu, a na tym wcale mu nie zależało. Nawet, jeśli aktualnie uważał, że już nic go nie obchodzi, stara ostrożność pozostała.
Wspaniale. – Powiedział i uśmiechnął się do niej znów szerzej. – Bardzo brakuje mi towarzystwa, a ty wydajesz się do tego idealna. – Powiedział cicho, delikatnie i niezwykle miękko w sposób, który skutecznie zakrywał to, co działo się w nim w środku. Powoli zdawał się wracać nieco do siebie. Być może nie promieniał, jednak nie tracił też swojego uroku, stając się jedynie nieco bardziej nonszalanckim, mniej głośnym i nieco bardziej cynicznym, a przy tym na swój sposób uwodzicielskim.
Ach, autem. – Podszedł do swoich zapasów wina i otworzył jedną butelkę, zaraz nalewając jej zawartość mimo wszystko do dwóch kieliszków. – Nie musisz się martwić, znam świetny hotel, w którym możesz się zatrzymać, jeśli trochę wypijesz. – Powiedział żartobliwie. – A taka okazja może się nie powtórzyć, moja droga. Zazwyczaj nie proponuję wina obcym. Szczególnie mojego ulubionego. – Dodał, Biorąc oba kieliszki i podszedł, aby usiąść znów naprzeciw niej, na kanapie. Postawił oba kieliszki przed nimi i sam napił się nieco ze swojego. – Och, nie mów do mnie „pan”, jesteś już po pracy. Jestem Lucien. A ty? Jak ci na imię? – Spytał, zakładając nogę na nogę.

Nie zdawał sobie sprawy z trudności, przez jakie mógł przechodzić kucharz i teraz nie chciał się nad tym zastanawiać. Nie chciał o nim nawet myśleć! Jak przygnębiony i rozgoryczony stawał się na samą myśl o nim, jak bardzo miał ochotę wytrząsnąć z głowy fakt, że jeszcze parę dni temu siedział z nim tu, na tej kanapie, trzymając się za ręce. Teraz czuł się jak ostatni dureń, upokorzony i przybity, ze świadomością, jak wiele do niego pisał i jak wiele planował. Ten nie zaszczycił go nawet smsem, a dzwonił. Och, dzwonił i to do kogo! Nie wiedział w jakiej sprawie, nie musiał wiedzieć, słyszał wystarczająco, a to sprawiało, że nie miał najmniejszych wątpliwości, jak mogły brzmieć ich rozmowy, gdy byli sami. Zresztą… skoro miał czas na telefony, na pewno nie było tak źle, a poza tym miał swojego bohatera ze lśniącym „C” na piersi.

Niczego nieświadomy, upił znów odrobinę wina z kieliszka.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 10:44 am

Powoli się rozluźniała, nawet jeśli wciąż nie pasował jej taki Lucien. Słowa "nie pasował" może są dosyć mocne.. Po prostu dziwnie jest, jeśli zna się kogoś z całkiem innej strony. I tak cały czas. Uśmiechnęła się a właściwie delikatnie zaśmiała, zwieńczając uśmiechem. Postanowiła więcej nie pytać a korzystać z okazji, która więcej może się nie powtórzyć.
-Bardzo miło mi słyszeć. -powiedziała z pomrukiem. Nieco ją to zdziwiło, bo z tego co pamiętała ostatnio ktoś u niego był. Ciężko stwierdzić kim był czarnowłosy mężczyzna ale no łatwo wyedukować, że ktoś znajomy. Wtedy widocznie cenili sobie wzajemną a osobę, zaś dziś ona była idealnym towarzystwem? Czemu nie.
Na zdrowy rozum nie powinna ani chwili myśleć czy powinna pić. Wahała się zanim pierwszy raz odpowiedziała. Napić się wina, niech będzie jeden kieliszek, z Lucienem.. Jaki świr by odmówił? Ona niestety lu stety zawsze odmawiała alkoholu będąc gdzieś autem. Tylko.. Czy dziś nie mogła sobie zmienić swych zasad? Cóż. Bynajmniej zadzwoni po taksówkę aby nie pchać się po alkoholu autem i to jeszcze w deszczu.
-Skoro najlepsze wino.. Niech będzie, skuszę się na jeden kieliszek. Równie dobrze mogę wrócić taksówką. -mruknęła z uroczym uśmiechem. Z chwili na chwilę czuła sie coraz lepiej. Za dobrze. Dłużej nie czekając ujęła w drobną dłoń dobrze jej znany kieliszek, upijając z niego mniejszy łyk. Zasmakowało jej.
-Lucy. Mam na imię Lucy. -zaćwierkotała bawiąc się kieliszkiem w dłoni.

Sebastian miał trzy opcje: albo postoi sobie tutaj do rana, dając się zalać czy tam zabić przez zabłąkanego przechodnia; albo znajdzie numer do taksówek; albo odzwie sie do Charliego. No pierwsza opcja wcale mu nie pasowała, patrząc tak w przyszłość, bowiem przed nim całe życie. Dwie kolejne opcje wyglądały obiecująco gdyby nie pieprzony zasięg. Aczkolwiek trzeba było działać. Dziesięć minut szukał zasięgu, ostatecznie wracając do pustej, ciemnej restauracji odnajdując tam w jednym zakątku zasięg. Tam też się dowiedział, że na dany moment taksówka jest w dalekim zasięgu jego marzeń. Odebrał Charlie. To on dwadzieścia minut później regulował ogrzewanie w aucie na rzecz nieco zmokniętego Sebastiana.
-Chcę do domu. -szepnął cicho na pytanie gdzie ma się kierować. W dłoni wciąż ściskał telefon z nadzieją na przyszłość.

Gdzieś tam w innym miejscu Lucy zarzucając nogę na nogę upiła raz jeszcze nieco wina, następnie odkładając kieliszek.
-Skąd wracałeś tak piekielnie zmoknięty? Spacer w deszczu? -zapytała. Zaszczyt jaki ją kopnął będzie pamiętny do X dni.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 12:14 pm

Widok, jak bierze wino w swoją delikatną, kobiecą dłoń niezwykle go ucieszył. Na bardzo, bardzo nieprawidłowy sposób. Czuł się jak szatan. Blond włosy, o błękitnych, anielskich oczach prawdziwy szatan w ludzkiej skórze. Zbyt samotny i zraniony, żeby działać racjonalnie. Zbyt opętany złymi myślami i słowami, które powiedział mu człowiek, którego widział drugi raz w życiu.
Pod waszym hotelem zawsze są taksówki, więc nie musisz się martwić. – Powiedział i uśmiechnął się równie czarująco, samemu również nieco upijając. Wino w istocie było bardzo wyszukane. Jako prawdziwy koneser raczej nawet nie brał już pod uwagi picia win gorszych niż te obsypane wieloma gwiazdkami. Czerwone, białe, różowe, to nie miało znaczenia. Teraz, sącząc powoli czerwone, słodkie wino roześmiał się cicho, słysząc jej odpowiedź.
Lucy? – Powtórzył. – Kiedyś co złośliwsi mówili tak do mnie w szkole. Ale do ciebie to imię pasuje idealnie. Takie delikatne imię dla takiej uroczej kobiety. – Powiedział z westchnieniem, przekrzywiając nieco głowę.
Ból niczym kwasem oblewał go od środka, niszcząc wszystko, co było na swej drodze. Zachowywał się jak osoba, która wie, co robi, choć w istocie było całkowicie inaczej. Typowo dla niego, impulsywnie, typowo dla człowieka czynu.
Każdą myśl, która pojawiała się w jego głowie związana z Sebastianem, odpychał od siebie daleko. I faktycznie znajdowali się od siebie coraz dalej.
Dalej, dalej, dalej.

Och, nie, to nie było moim zamiarem. – Powiedział, odstawiając również wino na stolik. – Gdy wychodziłem ze studia, zaczepił mnie pewien… - Urwał, zastanawiając się chwilę nad dokładniejszym ujęciem tego słowa. A raczej, jak tego słowa nie ująć. Przychodziły mu do głowy najgorsze określenia, ale to przemilczał. Zresztą, co go to obchodzi? Odsuwa się od całej tej sprawy, nie ma z tym już nic wspólnego! - … Znajomy. – Dokończył i uśmiechnął się znów do niej. – Mój agent, który miał mnie odwieźć, odjechał, a potem nie mogłem złapać żadnej taksówki i tak oto dotarłem tutaj i dlatego siedzę tu przed tobą schnąc i pachnąc deszczem. – Wyjaśnił. – Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, Lucy. Może przysiądziesz się tutaj, bliżej? – Poklepał delikatnie miejsce na kanapie obok siebie. – Czuję się jak na wywiadzie, a przecież to spotkanie towarzyskie.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 3:01 pm

-Prawda. O ile taksówkarz będzie łaskaw mnie zabrać. Zdarzają się i tacy co nie wezmą Cię, bo nie jedziesz na ważne spotkanie czy nie jesteś grubą rybą. Trzy razy tak mnie wyrolowali.
Ciche westchnięcie z grymasem na jej pięknie wykrojonych ustach szczerze mówił jak bardzo nie spodobały się jej takie akcje. Pracowała w drogim, cennym hotelu ale niekoniecznie wszystko wokół, włącznie z personelem są na takiej samej pozycji. Jej złapać stanowisko udało się nie na wygląd (a naprawdę miała czym się pochwalić) a kwalifikacje jakimi sprawowała. Jak na młodą kobietę jej CV wyglądało oszałamiająco. A pytanie.. Czemu nie znalazła czegoś lepszego? Bo nie chciała. Bo spodobał się jej hotel, bo takie miała zachcianki, bo tak i kropka.
-Widzę, że wyrafinowanych znajomych miałeś. -odparła z cichym śmiechem. Następnie już tylko uśmieszek zawitał na jej wargach. -Jesteś niesamowicie czarującym mężczyzną, doprawdy marzeniem wielu kobiet.

Działali na zmianę. Jeśli Lucien każdą myśl związaną z Sebastianem odsuwał, tak Eluard zaczął wspominać. Zmęczenie wygrywało z nim i powoli usypiał w aucie, mimo, że dziś wracał szybciej do domu. Zapomniał o całym świecie; w jego głowie kłębił się Lucien. Co robił, gdzie był, jak minął mu dzień, dostał powiadomienie o połączeniach od kucharza, myślał o nim? Matko. Kucharz zakopywał się w szambie coraz głębiej.
Na szczęście w miarę szybko dojechali do niego; udało mu się nie zasnąć i wejść do domu samotnie. Charlie dosyć długo upierał się, że odprowadzi go do drzwi oraz pomoże w zrobieniu szybkiej kolacji. Eluard jedyne czego chciał nazywało się "samotność". Sam wejść do domu, sam zasnąć na stojąco przed lodówką; sam, myśląc o wszystkim i niczym. Chyba że...

-Innymi słowy miałeś pecha. -skomentowała z grymasem. Biedny, pomyślała, nim na jej usta znów nie wstąpił uśmieszek. Taki po prostu. -Ani trochę. Uwielbiam zapach po deszczu. Tak samo uwielbiam zapach koszonej trawy. -szepnęła. Powoli podniosła się, równie powoli zmniejszyła dystans pomiędzy nami, aż w końcu zgrabnie przysiadła tuż obok. Blisko. Na tyle ile kobieca intuicja jej pozwalała. -Lepiej się czujesz, gdy rozmówca siedzi blisko?

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 4:12 pm

Jeśli z nimi porozmawiam, nie sądzę, aby chcieli się dalej stawiać. – Powiedział z uśmiechem. Często lubił wykorzystywać swoją popularność i to, jak łatwo ludzie zazwyczaj mu ulegali, nawet w tak mało znaczących sytuacjach. Miał tak już za czasów licealnych. Wtedy ludzie patrzyli na niego jako na pięknego chłopca, któremu trudno odmówić, niech ma. Teraz ulegało mu się z zupełnie innych powodów, a jednak ulegało. Ciężko powiedzieć na ile miał w tym swój udział tylko wygląd. Dość śmiałe, a jednak trafne, byłoby stwierdzenie, że Lucien mógłby oczarowywać ludzi nawet, gdyby wcale nie był tak urodziwy. Tymczasem wszystko się kumulowało.
Najwyraźniej Lucy była do niego na swój sposób podobna, a jednak wiele ich różniło. Widział jej uśmieszki i to, jak szybko odeszła ta profesjonalna skromność. Nie mógłby nawiązać z taką osobą dłuższego kontaktu, jednak na chwilę była wręcz idealna. Nie dawał jej zresztą tego odczuć, choć uważnie obserwował każde jej zachowanie.
I porównywał ją wciąż do osoby, o której, jak dano mu do zrozumienia, powinien zapomnieć. Och, jak nienawidził tego, że wciąż ją porównywał!
Wiesz to na własnym przykładzie, moja droga? – Spytał, uśmiechając się również.

Jego telefon leżał wyciszony na szafce w sypialni. Nawet, jeśli znajdowały się na nim jakiekolwiek powiadomienia, Lucien nie miał o nich usłyszeć. Poza tym… Bateria padała coraz bardziej i bardziej po całym dniu nagrań i naiwnego sprawdzania wyświetlacza w każdej przerwie tak, że zaczynano się już z niego nabijać, że aż tak nie chce już dla nich śpiewać i tak śpieszy się do domu. Śmiał się wtedy i odpowiadał:
Wierzcie mi, że jeśli dostanę wiadomość, na którą czekam, będę dla was mógł śpiewać jak słowik całą noc!
Nie zdradził jednak, o co dokładnie chodziło.

Nie pierwszy raz i nie ostatni. – Stwierdził również z uśmiechem i cichym westchnieniem. Nie spuszczał z niej wzroku, kiedy przechodziła bliżej, jak również wtedy, kiedy wreszcie usiadła obok. Obrócił się bardziej w jej stronę, opierając ramię na zagłówku.
Zdecydowanie. – Sięgnął znów swoje wino. – Tobie również podać? – Spytał uprzejmie, a jednak nie czekał na jej odpowiedź. Ujął oba kieliszki w smukłe palce i podał jej go z uśmiechem. – Wypijmy za lepsze dni.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 5:11 pm

Jej czarujący uśmiech zamienił się w czyste rozbawienie wymalowane na twarzy. Jej oczy i się śmiały.
-Jeszcze od Twojej rozmowy z nimi będę uważana za wysługująca się gwiazdorami panienkę. -odparła z śmiechem; żadnymi nerwami czy irytacją. Po prostu rozbawiła ją myśl o nasyłaniu na taksiarzy Luciena. -Jestem dużą dziewczynką w życiu trzeba sobie jakoś radzić. -dorzuciła z resztkami rozbawienia ukrytymi w oczach. Naprawdę nie wyobrażała sobie widzieć takowej scenki. Prawdą było, że o takich incydentach nigdy nikomu nie mówiła. Znosiła humorki kierowców z pokorą, gdzieś tam na końcu rozmowy wyzywając ich od kurewskich chamów.. Nic nie jest takie jak może się wydawać. Bo drogi, elegancki hotel to i w okolicy wszystko działa na szóstke. A gdzie tam. Chamscy, leniwi taksówkarze; kucharze z nałogami co naplują Ci do jedzenia jesli im podpadniesz; złodziejskie sprzątaczki. Wszyscy na jednym pokoju.
-Może. Kto wie? -szepnęła z cichym pomrukiem ani myśląc dodawać coś więcej.

Dał sobie spokój. W domu przebrał się mozolnie w coś lżejszego (czyli spodnie dresowe oraz bluza), szykując się w ten sposób albo do spania albo do nieprzespanej nocy. Zjadł coś, jak mu kazano, skubiąc troszkę banana. Może i był kucharzem, spoko, problem w tym, że kilka dni panicznej roboty zmieniło jego lodówkę w pustkę. Dużo produktów się zepsuło, zapomniał porobić podstawowe zakupy a i nic sobie nie ugotował. Tylko ten jeden banan wyglądał na świeżego. Przecież nie będzie o takiej godzinie niczego gotował! W życiu! Pierwsze kilka czynności trzymał telefon blisko siebie ale ostatecznie przegrał. Poszedł spać. Wysyłając ostatniego sms z prosta treścią "Dobranoc" do Luciena. Skoro i tak nikt ani nic go nie trzymało przy otwartych oczach.

-No cóż.. Każdy miewa te lepsze i te gorsze dni. -skomentowała spokojnie. Przecież nie powie mu wprost, że współczuje. Sama miewała takie dni, a mówienie jej jaka jest wtedy biedna mocno ją irytowało. Z uśmiechem podziękowała za wino. -Za lepsze dni. -powtórzyła za nim wznoszący toast. Jej poniekąd stał się lepszy. Z kurczowo narzuconym na nim wzrokiem upijał kapkę wina. Pięknie, pięknie. -Jak myślisz, co takiego może nam polepszyć te dni?

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 5:44 pm

Od razu wysługującą. – Powiedział również rozbawiony. To, co mówił, teraz było tylko pustymi słowami. Nawet, jeśli to zaproponował, a ona by się zgodziła, potraktowałby to jako żart i jeśli czekałaby na to, że faktycznie to zrobi, mogłaby się nie doczekać. – Nie wątpię, że ty radzisz sobie doskonale. – Dodał, sprawiając jej kolejny komplement. Miał do czynienia z kokietką i odwdzięczał się tym samym, czarując ją tak, jak potrafił najlepiej.
Na jej ciche słowa wymieszane z pomrukiem roześmiał się szczerze. Przebywanie w towarzystwie osób, które go podziwiały i uwielbiały sprawiały, że czuł się o wiele lepiej. Po tym okropnym zmieszaniu z błotem, tym oczywistym zgnojeniu przez osobę, którą uważał za nic nie wartą… Nie, to nie była wina Charliego, a raczej nie cała, zaledwie jej część, kiedy powiedział to wszystko, otwierając puszkę Pandory w sercu wokalisty. Większą część ponosił telefon, a raczej ten, kto po niego nie sięgnął. To było takie ważne, tak cholernie dla niego ważne. Teraz nie miało znaczenia. A na poczucie upokorzenia nie mogło być nic lepszego niż kobieta, która czuje wobec niego szczere pożądanie i podziw.
Ach, kto wie. – Powiedział rozbawiony.

Telefon zawibrował na drewnianym blacie szafki, a dźwięki rozniosły się po sypialni, uciekając przez drzwi. Tam zmieszały się z dźwiękami muzyki, która wypełniała niemal cały apartament w sposób bynajmniej nie nachalny. Nawet tych wibracji nie usłyszał. Nie chciał słyszeć.

Nawet ja. – Odparł równie spokojnie i wciąż z uśmiechem. Być może potrzebował odrobiny współczucia, ale go nie łaknął. Nie chciał pokazywać swoich słabości przed kobietą, która musiała oprócz urody posiadać również mnóstwo sprytu. Nie ufał jej, ale nie zamierzał rezygnować z jej towarzystwa, a wręcz przeciwnie.
Podając jej kieliszek, delikatnie musnął jej palce swoimi. Nie spuszczał z niej wzroku ani na chwilę.
Uniósł szkło do toastu, a następnie upił znów odrobinę czerwonego płynu. Jego włosy stawały się coraz jaśniejsze, coraz bardziej przypominał siebie, a przynajmniej pod względem fizycznym.
Wiem, co może nam te dni zepsuć. – Powiedział po chwili namysłu i uśmiechnął się do niej czarująco. – Albo chociaż ten jeden wieczór. Ale skoro już tu jesteś, raczej nikt z obsługi już nie będzie podchodził pod moje drzwi.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 6:22 pm

Chyba nie dało się ukryć, że podobały się jej te zwykłe komplementy. Kobieta uwielbia słuchać takich słów, nawet jeśli wstydliwie reaguje na nie. Zwłaszcza uwielbia dostawać je od takich osób. Każda uwielbia. Nie każda wie jak ma na nie reagować. Taka jest ludzka natura. Lucy doskonale radziła sobie w takich sytuacjach. Nie ukrywając, wiele nasłuchała się miłych słów na swój temat; głównie chodziło o samą urodę niż inteligencje, no ale nic. Dzięki temu nauczyła się doskonale reagować z prostotą na komplementy. Dziękowała, uśmiechając się najpiękniej. W miare możliwości też mówiła kilka ciepłych słów. Ach, kto wie, kto wie. No wielu wiedziało. I Lucy nie miała wątpliwości, że sam Lucien wie. Może zachowywała się z początku niewinnie, jak nie ta sama dziewczyna co wcześniej, no ale wszystko się zmienia. Po oswojeniu się z otoczeniem człowiek się zmienia.
-Nawet Ty, tak. Ale spokojnie. Wszystko się może zmienić na lepszy. Wystarczy mieć nadzieję. -odparła puszczając ku niemu oczko. O dziwo nie miała w tym żadnego celu ani nie kryła podtekstu.
Nie dało się nie zauważyć, że spodobał się jej taki dotyk. Niby nic a jednak swoje robił. Wykrzywiła wtedy usta w uśmiechu. Starała się nie robić większych skoków na jego osobę, żeby nie zrobić z siebie niewyżytej typiary czy nie spłoszyć go za bardzo. Czas pokaże na ile może sobie pozwolić.
-Achh. -sapnęła ciężko a jej policzki nieco się zaróżowiły. Wcześniej na siłe szukając z nim kontaktu nie widział nic złego w pukaniu do jego drzwi. Teraz poczuła się głupio. -Wiem jak to wyglądała z Twojej perspektywy. Moje nachodzenie Cię. Robiłam tylko część swojej pracy.. -wytłumaczyła, zaraz dodając. -No i łapałam się tego co mogło mi pozwolić porozmawiać z Tobą. Wiem, że wychodzę na dziwaczkę ale każdy fan zrobi wszystko aby zamienić kilka słów z swym idolem.
I już gdzieś ta niewinność z niej upłynęła, bo przekrzywiła nieco głowe z uśmiechem ilustrując Luciena. Kusił samym sobą.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 8:55 pm

Roześmiał się cicho, słysząc jej pocieszenie. Bardziej go ono zirytowało niż pomogło. Gdzieś tam w głębi serca wykpiwał je, z goryczą powtarzał sobie, że nadzieja doprowadziła go do tego, że znów ma ochotę rozpłakać się w czyichś ramionach jak małe dziecko, nie jak dorosły i czarujący mężczyzna. Gdyby tylko jej ufał, gdyby nie widział w niej jednej z tych żmij, które czarują słodkimi uśmiechami, aby potem dobrać się do osoby, która mogła postawić ją wyżej i na tym skorzystać. Och, znał takie doskonale i często nie chodziło nawet o niego. Natykał się już na osoby, które spędzały z nim czas tylko po to, aby pochwalić się swoim znajomym. Czasem wychodzili, zostawiając go, zanim doszło do czegokolwiek, aby móc powiedzieć „Odmówiłam wielkiemu Tresmontantowi”. Ludzie bywali podli i co do tego nie miał najmniejszej wątpliwości. Dlatego nauczył się być ostrożnym.
Teraz brakowało mu zaufanej osoby jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Brakowało mu objęć, brakowało drugich trzydziestu sześciu i sześciu stopni przy swoich. W tamtej chwili, widząc jak puszcza do niego oczko, utracił wszelkie wątpliwości co do tego, że może je mieć nawet bez zaufania.
Wysłuchał jej słów z pewnym rozbawieniem, obserwując, jak rumieńce zalewają jej policzki czerwienią. Poczuł dziwną radość z tego, że udało mu się ją zawstydzić, jednak nie okazał jej.
Upił kolejnego łyka wina, pozwalając, aby ubywało go z kieliszka coraz więcej. Był jednak zahartowany. Po wypiciu wielu butelek jego organizm przestał tak reagować na dobrodziejstwa alkoholu pod tą postacią, a zatem mógł wypić naprawdę dużo i nic się z nim nie działo. Najwyraźniej francusko-włoska krew rządziła się swoimi prawami.
Jesteś naprawdę rozkoszna. – Powiedział i uśmiechnął się szeroko. – Nie mam ci tego za złe. – Ułożył delikatnie dłoń na jej, jakby chciał powiedzieć po prostu Nic się nie stało.Potrafię sobie to nawet wyobrazić. Teraz, kiedy jestem znany, miałem już parę okazji porozmawiać z moimi idolami i byłem równie podekscytowany co osoby, które podchodzą do mnie po autograf. Och, czułem się wręcz, jakbym przesadzał, ledwo się do nich odzywając. – Dodał rozbawiony, patrząc wciąż w jej oczy. Wolną dłonią delikatnie sięgnął, aby odgarnąć ostrożnie kosmyk jej włosów za ucho. Zaczynał od subtelnych gestów, kusząc ją sobą coraz bardziej.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 9:42 pm

Lucy nie miała bladego pojęcia przez przechodził jej idol. Nie śmiała myśleć co dzieje się w głębi nim. Próbowała swych sił w pomocy idąc po swojej myśli, co nie wychodziło jej za dobrze, choć ona nie miała o tym pojęcia. Liczyła na odwrotny skutek - Lucien jako tako poczuje się lepiej, wracając nie tylko fizycznie ale i psychicznie do siebie. A gdyby dała radę dojść do takiej zmiany.. Och! Sama dla siebie stałaby się kimś niezłym. Przecież niecodziennie szary człowieka ma taki wpływ na jakąś super gwiazdę, czyż nie? W głębi nadal ciekawiło ją co się stało. Jaka była przyczyna takiej zmiany idola. Przecież nie chodziło o sam deszcz. Właściwie co ona wiedziała o nim? Tylko tyle co wyczytała lub pokazały media. Nie miała pojęcia jaki w rzeczywistości jest. Często człowiek zza kamery jest inny w rzeczywistości.
W porównaniu do niego posiadała mniej wyćwiczoną głowę. Nieczęsto balowała na zakrapianych imprezach, toteż różnie bywało z jej stanem po alkoholu. Do ludzi co upijają sie po dwóch piwach też nie należała. Śmiano się, że w jej rodzinie dzieci odziedziczają po swych ojcach mocne główki. Poza tym czasem coś pijała; głównie wina do kolacji albo obiadu. Rzecz jasna do znawcy jej daleko. Rozkoszna, achh. Dobrze, że w miarę możliwości jej twarz nie zrobiła się czerwieńsza. Ale dalej było lepiej. Ciepło na dłoni wyrwało jej z tego niewinnego stanu. Na szczęście policzki wracały do swojego kolorytu.
-Mimo wszystko przepraszam. Czułam, że przeszkadzam ale.. ludzie pragnienia bywają silniejsze. -wymamrotała ciepłym wzrokiem sunąc od ich dłoni ku górze. Wyłapała kontakt wzrokowy z idolem, przygryzając kurczowo kącik warg. -Tak? Jak to jest rozmawiać z idolami, samemu będąc znanym? Jakie to uczucie? -zapytała z szczerą ciekawością. Interesowało ją wiele. Nie tylko cielesne aspekty Luciena. Im Tresmontant robił więcej małych kroczków tym ona pozwalała sobie na więcej. Niby niespodziewanie wysunęła policzek ku ciepłej dłoni odgarniającej kosmyk jej włosów. Niby odruch. Tak jak odruch oblizania i zagryzienia malutkiej części na swej dolnej wardze. Nie spieszyła się, kusząc po cichu. Jak po cichu niektórzy czyhają na swe ofiary. -Masz hipnotyzujące oczy, Lucien.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 10:29 pm

Nie wiedział o jej szczerych chęciach, chyba trochę nawet nie przyjmował do wiadomości, że takie mogą one być. Ale nie należy go za to winić. Teraz cały świat postrzegał jako zły i okrutny, nikomu już nie ufał. Zawiodła go osoba, dla której skoczyłby w ogień i wszystko stopniowo coraz bardziej traciło sens. Nie fascynowała go zresztą tak, jak powinna. Nie w czasie, w którym powinna.
Nic się nie stało, moja droga. – Powiedział łagodnie i spokojnie w odpowiedzi na jej przeprosiny.
Zaraz potem na chwilę się zamyślił, uciekł wzrokiem gdzieś w górę, zastanawiając się i wziął głęboki wdech.
Mój Boże, jak miałbym to opisać? Ja w takiej sytuacji całkowicie zapominałem o tym, że mogę im dorównywać. Wiem, że nie jestem najskromniejszym człowiekiem na ziemi, ale wtedy naprawdę zapominałem o tym, że coś znaczę i cieszyłem się tylko z tego, że nie wyglądam jak biedak, kiedy z nimi rozmawiam. – Odparł nieco rozbawiony. Choć nie zamierzał się uzewnętrzniać, nie miał też większych problemów z mówieniem o sobie. Nawet, jeśli półsłówkami, nawet jeśli nie wnikał bardziej w szczegóły. Poniekąd wiadomo było, że jest osobą, która pochodziła ze niezbyt zamożnej rodziny, ale nigdy nie mówiono wprost o tym, że szkoła w jego licealnych czasach była sporą odskocznią od wiejskiego życia, w którym nie mógł nosić rzeczy od najlepszych projektantów, jak robił to teraz.
Uśmiechnął się, czując pod dłonią delikatną, ciepłą skórę i delikatnie pogładził ją palcami. Niemal na ślepo odstawił swój kieliszek, zaraz przysuwając się do niej powoli, nieśpiesznie, jak gdyby dając jej wciąż wybór odsunięcia się.
Chcesz pozwolić mi się zahipnotyzować? – Spytał cicho, uśmiechając się wciąż i delikatnie przesuwając wciąż palcami po jej policzku. Teraz ich usta dzieliło już bardzo niewiele.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 10:48 pm

Przez chwile jej przemknęło przez myśl jak ona by reagowała na ciągłe przeszkadzanie. Pewnie by jej się nie podobało. I rozumiała chęć do prywatności ale jeśli jest się zwykłym człowiekiem, z szansą rozmowy z swym idolem.. Da się nawet przeżyć jego rosnącą irytację na rzecz zamienienia kilku słów.
Poczynała sobie śmiało nie tylko z czynami ale i słowami. Wcześniej zwracanie się do niego na per Pan wydawało się jej być najlepszą oraz najbezpieczniejsza opcją. Aktualnie zwracanie się na Ty wrosło w jej mowę i wychodziło śmiało. Nie jak niektórzy, którym dano zielone światło, niepewnie wypowiadając czyjeś imiona czy składają odpowiednio zdanie. Dla nie światło startu aż waliło po oczach. A trzeba korzystać z dobroci tego świata.
-Czyli zaczarowany ich osobami zapominałeś o całym świecie. Znam takie uczucie. Potrafi mocno omotać człowieka. -powiedziała. Ona nie zapominała jaka jest i skąd pochodzi. Dlatego tak pewnie starała się wyjść dobrze w jego oczach aby pozostać z nim jeszcze te pare chwil. Powoli traciła opcje co mógł o niej myśleć. Raz bawi się w niewinną cnotkę, drugi raz posiada w sobie pokłady pani świata, pani chętnej, pani pomocnej. Po prostu tysiąc pań na minutę.
Tylko jej nawet nie zależało aby wyjść na bialutką, nietknięta przez świat. Wiadomo, nie chciano aby brano ją za pierwszą chętną, co wskoczy każdemu do łóżka. Nie była taka. Bawiła się życiem, ostrożnie wybierając ludzi na swej drodze. Dzięki temu żyła dobrze. Jeszcze gdzieś przed nim kieliszek z winem powędrował na bok.
-Chcę. -dało się słyszeć cichy lecz stanowczy szept. W tym wszystkim to nie Lucy miała świecić przykładem rozsądku. Jej dano możliwość zbliżenia z samym Lucienem! Z nim. Już sam wygląd.. On najbardziej powalał. Drobna, ciepła dłoń dziewczyny znalazła swe miejsce na jego kolanie.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptyWto Sie 29, 2017 11:40 pm

Uśmiechnął się znów na dźwięk jej szeptu. Jednym z tych swoich pięknych uśmiechów, tych niby łagodnych, a jednak pełnych uroku. W tej jednej chwili, kiedy jej śliczne usta wymówiły to słowo, wydawało się jakby klamka zapadła. Poczuł jej dłoń na swojej nodze i całe spotkanie straciło na niewinności.
To będzie nasz sekret. – Odszepnął, a chwilę potem przylgnął wargami do jej, ujmując w dłoń jej smukłą, kobiecą szyję. Nie marnował zbyt wiele czasu na delikatność czy czułość, tej drugiej praktycznie w sobie nie czując. Przesuwał ustami po jej początkowo leniwie, powoli zsuwając dłoń niżej, na jej biodro, aby przysunąć ją jeszcze bliżej siebie. Poczuł jej ciepło blisko swojego, powoli narastające podniecenie z każdym coraz mniej niewinnym pocałunkiem.
Słodka Lucy. – Szepnął w jej usta i uśmiechnął, ustami powoli schodząc coraz niżej, na jej szyję. Nie chcąc czekać, zaczął powoli pozbywać się jej uniformu i pozwalał jej na to samo.
Za oknem grzmiało, deszcz zdawał się tylko powiększać. Stacje radiowe rozsyłały ostrzeżenia i informowały, że takiej nawałnicy nie było od kilkunastu ostatnich lat.
Cicha muzyka mieszała się z ich westchnieniami, kiedy odrywali się od swoich ust, aby nabrać oddechu.
Nagle światło w apartamencie zamigotało, a potem nagle zgasło. Oderwał się od ust kobiety i rozejrzał nieco zdezorientowany. Ucichło też jego radio. Za drzwiami słychać było krzątających się ludzi oraz głosy. Na chwilę zamarł z dłonią na jej udzie, obejmując ją wciąż zupełnie mimowolnie. Kiedy ktoś zapukał do drzwi pokoju, spojrzał na kobietę i odsunął się powoli.
Zaraz do ciebie wrócę. – Szepnął i wstał, znów szybko ogarniając swój wygląd, aby nie można było po nim w żadnym stopniu poznać, co robił ani z kim, choć przez brak światła i tak pewnie nie byłoby to widoczne. Przetarł jeszcze usta, odgarnął palcami jasne włosy i otworzył drzwi w taki sposób, aby nie było widać za nim kanapy. Raz po raz oświetlały ją pioruny przecinające czarne niebo.
Nie wiedział nawet za bardzo z kim miał tę przyjemność, dopóki wreszcie odezwał się do niego mężczyzna z hotelowej obsługi. Lucienowi wydawało się, że rozpoznaje w nim młodego recepcjonistę, zawsze nienagannego i grzecznego.
Przepraszam, że przeszkadzam, panie Tresmontant. – Powiedział w końcu. – Chciałem zawiadomić pana i przeprosić w imieniu hotelu za utrudnienia, ale straciliśmy prąd przez uderzenie pioruna nieopodal. – Wyjaśnił. – Podobno całe miasto ma problemy, walnęło też obok głównego parku. Zrobimy co w naszej mocy, aby prąd jak najszybciej wrócił. Tymczasem proszę latarkę i życzę dobrej nocy.
Dobranoc. – Odparł i zamknął drzwi za mężczyzną. Odłożył latarkę na bok. Przez ułożenie kanapy w świetle księżyca, wszystko i tak było wyraźne i widoczne. Uśmiechnął się lekko do Lucy i usiadł znów obok niej.
Na czym skończyliśmy?
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 10:30 am

-Słodki sekret. -dodała szeptem. Wtedy wszystkie hamulce puściły. Wiedziała na ile mogła sobie pozwolić i spodobał się jej ten fakt. Połączenie ich ust w jedność rekompensowało wszystko. W tym wszystkim Lucy nie domagała się czułości, nie wymagała od niego niczego co było jej niepotrzebne. Wiedziała co ma nastać zaraz, a lubiła to na swój sposób. Pocałunek z jej strony nosił w sobie trochę znamienia delikatności, by szybko zamienić się w pełen żaru i pragnienia. Jej drobne dłonie rozpoczęły własną wędrówkę; jedna z kolana wyżej, na udo Luciena; druga oparłszy się o pierś sunęła wyżej, stopując w włosach idola. Im bliże były ich ciała tym dziewczyna przestawała walczyć oporami, które swoją drogą i tak były marne.
-Jesteś uroczy. -dało się słyszeć gdzieś tam pomiędzy kolejnym pocałunkiem. Jej pełne, czerwone usta wygięły się w kuszącym uśmiechu, gdy czuła pocałunki na swej szyi. Strefa do szaleństwa u kobiet. Oboje nie czekali na nic. Ona po omacku, z odchyloną głową, próbowała pozbyć się tej niepotrzebnej warstwy ubrać z jego ciała. Wszystko szło gładko, póki nagła ciemność nie zawładnęła całym apartamentem. Wtedy i ją coś ruszyło. Cisza, ciemność, krzątanie się za drzwiami. Ogólnie rzecz biorac dopiero teraz doszły do niej jakieś grzmoty. Tak to jest, jak człowiek myśli o czymś innym. -Jasne. -rzekła ciszej, nieruchomiejąc. Gdyby została przyłapana przez znajomego z pracy.. No może swoje godziny odbębniła i po pracy mogła robić co chce, ale nie pochwala się spoufalania gości hotelowych z personelem.. Dlatego podczas rozmowy dwóch mężczyzn po cichutku wpatrywała się w plecy niedoszłego kochanka. Ledwo co widziała ale to nic.
Nic w porównaniu z nagłym policzkiem. W jednej chwili cały wieczór stracił swój czar. W jej środku trwała bitwa co ma dalej zrobić, aż..
-Na mojej ucieczce.. -szepnęła z nutą żalu w głosie. -Lucien wybacz mi ale ten piorun walnął blisko mojego domu. -wytłumaczyła się, gdy w pośpiechu byle jak narzucała na siebie ciuchy. Żal ściskał jej kobiece ego.. Piorun spieprzył jej upojną noc z Lucienem. -Wynagrodzę Ci wszystko, obiecują, tylko teraz musze uciekać. Wybacz mi. -dodała, jeszcze w pośpiechu skradając mu szybki acz soczysty pocałunek. Musiała odmówić, nie z własnej woli, nocy z Lucienem. -Dobranoc. -szepnęła, ostatecznie wychodząc po cichu z pokoju. Już nie próbowała się odwracać, bo wiedziała, że ciężko będzie jej wyjść. Lucy niezauważona zdołała wymknąć się z hotelu a nawet zlapać taksówkę i odjechać w cudną pogodę ku domu.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 11:37 am

Kiedy usłyszał słowo „ucieczka” domyślił się już, że z ich wspólnej nocy nici i ani trochę mu się ta myśl nie podobała. Oparł się na kanapie i westchnął głęboko nosem, patrząc tylko jak kobieta narzuca na siebie kolejne zdjęte przez niego ubrania. Świat się sprzysiągł przeciwko niemu, teraz już był tego absolutnie pewien.
Naturalnie, idź. – Niezadowolenie słychać było nawet w jego głosie, kiedy sięgał sobie znów wino. Nie bawił się już w drobne łyki ani bycie koneserem. Opróżnił swój kieliszek do końca dość szybko, zaraz odstawiając go na stolik. Nie chciał jej wynagrodzeń ani słodkich obietnic, tylko bliskości. Boże, bliskości!
Odwzajemnił szybki pocałunek niedbale, a nawet odprowadził ją do drzwi. Miał ochotę coś roztrzaskać, a ochota ta wzrosła tylko, kiedy złapał telefon i spojrzał na sms, który dostał najwyraźniej, kiedy Lucy była w jego pokoju. Głupie Dobranoc było dosłownie jak sól na otwartą ranę. Drżącymi nieco dłońmi wyjął kartę SIM, odłożył ją na bok, a potem po omacku wyjął ze swojej torby słuchawki, kładąc się na łóżku z ciężkimi brzmieniami płynącymi wprost do jego ucha. Kiedy rozbrzmiał refren Black Honey zespołu Thrice, przestał już nawet przejmować się tym, że choćby chciał, nie potrafił powstrzymać łez. Nie wiedział kiedy zasnął ani jak bardzo był wykończony.


Często poranek przynosi ulgę od cierpienia nocy. Promienie słońca odganiają złe myśli, napełniając zbolałe serce nową nadzieją. Świat odzyskuje swoje kolory i wszystko z powrotem staje się piękne.
Chyba że… nie.
Kiedy Lucien otworzył oczy, wszystko było równie beznadziejne, co wieczór wcześniej. Jego telefon padł, słuchawki w uszach nie wydawały już żadnego dźwięku. Przez otwarte okno wlatywało chłodne powietrze typowe dla lekko pochmurnego dnia po prawdziwej nawałnicy.
Zdążył wziąć szybki prysznic i odpowiednio się ubrać zanim przyszedł po niego Jonathan.
Próbowałem się z tobą skontaktować. – Powiedział od wejścia z pewnym wyrzutem, który niknął powoli, kiedy na niego patrzył. Znał swoją gwiazdkę na tyle, aby wiedzieć, że coś jest nie tak.
I skontaktowałeś. Wychodzimy?
Tak, chodź. Śniadanie zjemy po drodze.
Nie jestem głodny. – Rzucił od niechcenia i złapał swój telefon, ładowarkę i kartę SIM, wsuwając wszystko do kieszeni. Choć kartę włożył już w samochodzie, a telefon do zasilania podłączył w studio, nie miał zamiaru odpowiadać na żadną wiadomość ani telefon. Przynajmniej od tej jednej, konkretnej osoby.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 1:08 pm

Sebastiana obudził huk roznoszący się po mieście. Niósł z sobą parę zniszczeń i nieprzespanej nocy u wielu. Przynajmniej kucharz nie liczył na szybki sen. Nienawidził burz. Sam do końca nie potrafił wytłumaczyć czemu wyczulony na każdy huk przypominający grzmot oglądał się za siebie. Tak jakby mieć traume z dzieciństwa. Absurd bać się burzy. Bać się huku, czy bać się samych błysków na niebie. Tak czy siak wiedział już ile czasu zajmie mu zaśnięcie, mimo bycia zmęczonym. Przeżył noc ciężko, z telefonem co rusz przy dłoni. Lucien nie odpisał.. Widocznie zmęczony po pracy odpłynął, tak pomyślał Eluard. Ten biedny chłopaczyna nie miał bladego pojęcia co się w ogóle działo obok niego. Nieświadomy odchyleń skupiał się na swej pracy. Przecież nic nie wskazywało na burzę.. Chociaż mówi się, że cisza bywa przed burzą. Nie tylko burzą jako pogodą. Ale i widocznie w innym aspekcie.
Źle przyjął powrót do pracy. Jak udało mu sie zasnąć, tak budzik kpił sobie z niego, utrudniajac życie, więc postanowił zadzwonić. A na telefonie dalej nic. Żadnego sms. Sebastian miał zaledwie chwilę na przemyślenia, póty jego noga nie postała na terenie budynku pracy. Nic, nic, kompletnie nic. Praca, wiele pracy, za dużo pracy. Okazało się, że piękny piorun sparaliżował im restauracje jeszcze na jeden dzień. Plus, zalało im jeden magazyn. Dzień zaczął się tragicznie, odliczajac samą noc. Kucharz wykonywał masę telefonów.. Właściwie on dzisiaj był głową lokalu, kucharzem, sprzątaczką, budowlańcem i kurwa każdym, włącznie z gościem, który grzecznie tłumaczy kolejnej parze czemu jeszcze dziś lokal będzie nieczynny. Do tego wszystkiego doszło nieprzyjemne uczucie. Telefon nadal milczał. Doszło nawet do tego, że nagrał mu krótką wiadomość głosową, w której zwyczajnie prosił go o kontakt, na odchodne zamiast się żegnać zwyczajnym "cześć" dało się słyszeć krzyk Sebastiana, kierowany pewnie do kogoś z personelu. Zawarł w tym krzyku takie słowa jak "nie, zajebie, przesrane, sos, woda, prąd, chyba się zabije".
Plan na dziś wydawał się być gorzej pojebany niż można było pomyśleć. Ale jeden punkt został w nim niemal podkreślony grubą linią. Spotkać się z Lucienem. Nie ważne jak wielkie obawy Eluard rodził w sobie z każdym kolejnym dniem co do ich.. kontaktu. Nie ważne ile mieli pracy, przez co brakowało im czasu na spotkanie. Ważne było to, że choć przyszłość była nieczysta, to Lucien cały czas pisał. Nawet jedno, głupie słowo. Sebastian w tak krótkim czasie przyzwyczaił się do tych smsów i, gdy komórka milczała, wiedział, że coś jest nie tak.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 1:36 pm

Zaległości postanowił nadrobić dopiero w przerwie obiadowej, podczas której ktoś przyniósł mu spory kubełek frytek. Podziękował jakby od niechcenia, zanurzając się w twardym, ale wygodnym fotelu. Wreszcie odłączył od zasilania swój w pełni już naładowany telefon. Choć wciąż nie miał apetytu, jego brzuch dopraszał się o jakiekolwiek paliwo do dalszego działania. Lucien wolał jednak, aby nie odbywały się z niego żadne sonaty podczas nagrań.
Sięgnął sobie niedbale trochę jedzenia i odblokował telefon.
Nieodebrane połączenia już go nie cieszyły, wręcz przeciwnie, miał ochotę po prostu zlikwidować powiadomienia albo nawet zablokować jego numer. Chwilę wpatrywał się tylko w wyświetlacz aż w końcu po chwili namysłu odsłuchał wiadomość.
I to by było na tyle. Nie miał ochoty nawet przeglądać stron takich jak Instagram, gdzie zawsze bardzo pilnie śledził profile Chanel, Yves Saint Laurent, Vogue w różnych krajach i im podobnych.
Zjadł tylko swoje frytki, na końcu je w siebie wmuszając i wrócił do pracy.
Jonathan widział, jak bardzo niewydajny był i jak bardzo chciał tylko stamtąd wyjść, och, byle jak najdalej. Wcześniej pewnie traktowałby swój hotelowy apartament jako azyl, jednak teraz przez wydarzenia wcześniejszego wieczoru Lucien bał się, że Lucy mogłaby go nachodzić ze zdwojoną częstotliwością albo oczekiwać kontynuacji.
Dlatego też hotelu również unikał jak ognia. Nie było miejsca, w które mógłby się udać i odpocząć, dopóki nie skończyli nagrań i przygotowań do koncertu.
Tego koncertu, na którym Sebastian miał być za kulisami. Jak on to odkręci?

Kiedy wreszcie wszyscy postanowili, że na dziś koniec, Tresmontant dosłownie nie wiedział co ze sobą zrobić. Przyszło mu do głowy, aby odnowić kontakty z ludźmi z liceum, ale nie miał wątpliwości, że się porozjeżdżali w różne strony świata, a poza tym nie mógł do nich tak po prostu przyjść i wprosić się na noc.
Dlatego wypożyczył znów motor i znów wyjechał gdzieś na miasto, zostając tam tak długo w samotności, jak tylko mógł. Nie chciał też wracać zbyt późno, żeby nie być zbyt zmęczonym na jazdę, to mogłoby skończyć się tragedią. Chociaż…?
Mój Boże.
Po ostatnich zdarzeniach okolice były dosyć poniszczone, ale to nie robiło mu różnicy. Było koło północy, kiedy wreszcie postanowił wysłać do Sebastiana sms. Bardzo krótki, treściwy i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Jakże różnił się od tych, które wysyłał mu dotąd, zawsze dodając od siebie jakiś żart albo chociaż kilka słów, które miałyby wskazywać na to, że o nim myśli i tęskni.
Pojutrze o 16 możemy spotkać się na godzinę. Podał też lokalizację. Na tym wiadomość się kończyła.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 2:04 pm

Czas w pracy zazwyczaj mu się dłużył. W normalne dni dało się wytrzymać; w takie dni, gdy część personelu nie mogła z jakichś powodów przyjść do pracy myślał o samobójstwie; w takie dni jak dziś, bez części personelu, z wielką awarią lokalu oraz uczuciową myślał o zabójstwie a następnie pełnym zgrozy samobójstwie. W pewnej chwili głęboko myślał czy może płacz mu pomoże w dalszym czasie. Nic jednak nie pomogło. Ludzi przychodziło coraz więcej, tłumacząc, że w okolicy nie mają prądu a inne knajpki niczego nie serwują, mając podobny problem do ich, ale zdaniem klientów Belleza powinna działać bez zarzutu. To tak jakby cała wina leżała po stronie Sebastiana. Bo on jako kucharz powinien mieć jebane moce wróżki. Zalany magazyn odniósł poważne szkody a o elektryczności nie było nic wiadome. Na głowę wlazł mu jeszcze zasmarkany Martin. Kumulacja wręcz idealna do rzucenia się pod kółka jakiegoś auta.
Kilka godzin w ciszy - okej, dał radę wytrzymać tylko z złym przeczuciem. Cisza do wieczora zmusiła go do poważniejszych rozmyśleń. W pierwszej chwili naszły go drastyczne myśli: Lucieowi coś się stało. Ale nie. Już by o tym świat dudnił. Dalej, ma sporo pracy. Bardzo prawdopodobne, aczkolwiek Sebastian sądził, że ta drobna sekunda by go nie zabiła. Niby sam raz zrobił co zrobił, dzwoniąc tylko do Charliego.. To całkiem inna sprawa. Wtedy robił przysługę zirytowany, mamie Charliego. Poza tym nie dawał rady w pracy.. Ostatecznie wszystkie siły z niego opadły. Jego nadszarpnięte zaufanie oraz nadzieja powoli zaczęły umierać. No cóż. Oni ledwo zaczęli odnawiać kontakt, Eluard ledwo co przyzwyczaił się do nowej sytuacji.. I tak ma się skończyć? Czy.. Wracali do punktu wyjścia, w którym ich światy na nowo się mijają? Zabolało. Bardzo.
-Super.
Taka była jego reakcja na sms. Wracał właśnie do domu, trzymany do ostatnich sekund przez różnorodnych specjalistów, którzy jak na złość zgodzili się popracować do końca przy wprowadzeniu w ruch restauracji. Telefon z trzaskiem wylądował gdzieś tam w tyle auta.
Nadszedł czas spotkania. Sebastian wyrwał się z pracy bez problemu. Wszyscy wrócili do pracy, lokal wreszcie działał a sam on nadal ledwo żył. Psychicznie oraz fizycznie. Fizycznie oraz psychicznie. Na miejsce przyjechał kilka minut przed czasem, nawet tego nieświadom. Ogólnie wszystko było do dupy.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 2:45 pm

Chociaż Sebastian przyjechał dość szybko, Lucien był w zasadzie jeszcze szybciej. W pełni tego świadom. Choć zamierzał wyrwać się z pracy tak, aby być na styk albo wręcz aby kilka minut się spóźnić, jego drodzy współpracownicy zaczęli narzekać na głód już o trzeciej trzydzieści i z tego też względu wszyscy wyszli szybciej. Tresmontant mógł siedzieć w pracy jak idiota kolejne kilkanaście minut, spróbować wyjść na miasto i ryzykować, że ludzie zaczną się na niego rzucać albo przyjść na miejsce spotkania przed czasem. Wybrał ostatnią opcję, choć żadna z nich nie była zadowalająca. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać ani z nikim się widzieć.
Jonathan był przerażony. Już nawet nie tym, że zły nastrój jego gwiazdy mógł źle odbić się na jego pracy czy koncercie, ale najzwyczajniej w świecie się o niego martwił. Spędzając mnóstwo czasu z pełnym życia blondynem naprawdę trudno było nie być choć trochę pod jego wpływem. Choć Jonathan uważał się za odpornego na jego urok, prawda przedstawiała się zupełnie inaczej. Teraz obserwował jak blask jego księcia stopniowo niknie i nie wiedział do czego miałby to przypisać, a Tresmontant odpowiadał na wszystko wyjątkowo enigmatycznie. Chociaż może?
Umówił się z Sebastianem w jednym z coraz liczniej działających lokali. Wybrał stolik, który z trzech stron otoczony był kanapami, a przez to mało widoczny. W dodatku mieścił się gdzieś w rogu sali, dzięki czemu przynajmniej względnie mieli zapewnioną prywatność. Ludzi było wyjątkowo mało.
Początkowo chciał poprosić go o spotkanie w miejscu, do którego jeszcze niedawno go zabrał ze względu na całkowitą ustronność, jednak po dłuższym namyśle stwierdził, że nie zamierza psuć sobie o tym miejscu wspomnień. To był jego mały azyl i miał nim pozostać. Nawet, jeśli to tam bywał z Sebastianem, nie zamierzał się z nim tam kłócić, a raczej definitywnie z nim tam zerwać. Poza tym… Fakt, że spotykali się w miejscu publicznym dawał Eluardowi jasny przekaz, że Lucien nie zamierza się do niego kleić. Że pewnie ich spotkanie będzie wyglądało jak spotkanie dwóch kolegów i tyle.
Kiedy zobaczył Sebastiana, znów poczuł niemal fizyczny ból. A może po prostu wydał się on nieco silniejszy, bo w istocie czuł się bardzo obolały. Przestał o siebie tak dbać, a ubrania, które na sobie miał, były stosunkowo pospolite i ponownie całe czarne. Długie, jasne włosy związał w kucyk tuż przy karku, jedynie kosmyki blisko czoła uwolniły się spod reżimu gumki i opadały teraz swobodnie przy jego twarzy zawijając się lekko, co chwila odgarniane za ucho.
Usiądź. Chcesz coś pić? – Spytał jakby od niechcenia.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 EmptySro Sie 30, 2017 3:05 pm

Pewnie, że sam wybór miejsca mówił wiele i mało mu się spodobał. Już nie chodziło o pokazanie się z nim publicznie; w takim miejscu ktoś mógł pomyśleć, że są na zawodowym spotkaniu, nic więcej. Niepodobne było do Luciena spotkać się z nim, wychodząc z tego bez najmniejszego dotknięcia a były kochanek doskonale wiedział, że Eluard nie da się dotknąć w miejscu publicznym. Na pewno nie teraz. Żeby świat o nich kiedykolwiek usłyszał musiało minąć jeszcze więcej czasu. Ciężko szedł na spotkanie. Myśl wyrwania z pracy bardzo mu się podobała, zwłaszcza po tych ciężkich dniach. Znów myśl o zobaczeniu Luciena mocno mu ciążyła. Przeczucie nie wróżyło spadających z nieba róż a Sebastian nie miał pojęcia czemu tak było. Wreszcie znalazł się w lokalu. Wchodził powoli, czując nagły ciężar ciała.
-Nie. -odparł szeptem. Ból przeszył całe jego zmęczone ciało. Siadał nie przed tym Lucienem, którego znał, a przed kimś całkiem nieznajomym. Wyczuwał od niego coś w rodzaju niechęci, co potęgowało ból, niemal dusząc mu serce. Okuli w gardle nie trzeba było przypominać; ona drażniła go od wejścia tutaj. Sam nie wiedział czy to co odczuwał było w większości bólem, żalem, obawami czy zwykłymi nerwami. Czuł się jak na swoim ostatnim w życiu spotkaniu przed śmiercią. Jakby w coś go wkopali całkiem niewinnego a on ma teraz odbyć karę za kogoś, kto właśnie uradowany gdzieś tam skacze sobie po ulicy. Wolny. Bez konsekwencji.
Parę razy rozchylił usta, szybko je zamykając Nie bardzo wiedział jak ma zacząć.. Ogólnie co ma powiedzieć. Bo on nadal nie wiedział po co go tu zaciągnął. Nie wiedział nic a bolało jak skurwysyn. Zwłaszcza stosunek ukochanego do Eluarda. Najbardziej.
-Powiesz mi o co chodzi? -zapytał niemożliwie cicho, choć starał się wydać jakby niewzruszony tym wszystkim. Mówi się, że jak już coś się wali to po całości. Nie ma drobnych upadków budynków; jak ma się walić to całe miasto.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 
Nigdy nie wiadomo.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: