Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
Indeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Nigdy nie wiadomo.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 08, 2017 3:47 pm

First topic message reminder :

Pierwsze miłości poznajemy jeszcze w szkole; szalejące zmysły, pożądanie ponad normę, szaleństwo. Człowiek pragnie zostać w tym stanie do końca swych dni.
Pierwsza miłość rozkwitła jeszcze w okresie liceum pomiędzy dwoma przyjaciółmi, X oraz Y. Sielanka trwała do ostatniej klasy, po której ich przysłowiowe drogi się rozłączyły . Tak mija hmm, 7, 5, 9 lat. Jeden z nich zostaje znanym oraz szanowanym piosenkarzem z ciągutkami ku modzie, przy czym drugi wiedzie spokojne ale i nie takie złe życie, mimo bycia zwykłym, szarym człowiekiem. Dochodzi tu do spotkania byłych kochanków. Podobno stara miłość nie rdzewieje.. czego prawdę przyznaje Pan gwiazda, czując dokładnie to samo co lata wcześniej do niepozornego, szarego człowieczka. Niestety jego bogactwo oraz urok nie działają na wszystkich, a konkretniej na jedną osobę. Byłą miłość z lat licealnych. Ten szary człowiek kiedyś dobrze mu znany, dziś stał się zagadką, która ponad wszystko skrywa w sobie małą dziurę po stracie, mając mu poniekąd za złe.. Właściwie po cichu wini gwiazdora za koniec tego co mogło być piękne. Szary człowieczek nie jest tym samym otwartym osobnikiem, u którego były kochanek bez problemu wyczytywał buzującą emocję oraz różnorodne uczucia. Wszystko się zmieniło.
Nigdy się nie poddawaj.

Zwyczajny człowieczek - Zerlov
Pan gwiazda - Veneziane

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 14, 2017 10:44 pm

Nigdy nie planował zranić ukochanego,pomimo tego co sam przeszedł, ale mydlenie mu oczy też nie wchodziło w grę. Powiedział co myślał i koniec. Szczerze? Na usta cisnęło mu się więcej, właściwie początkowo myślał o tym aby wykrzyczeć mu w twarz co o nim myśli i co ma do niego, aczkolwiek przypomniała mu się pewna sytuacja i z doświadczenia wiedział, że zdzieranie gardła go nie uspokoi. Znów ta bliskość i ten dotyk.. Pod tym względem wcale się nie zmienił; kiedyś uwielbiał go takiego i nie wyobrażał sobie dalszego życia bez niego.. a dziś, wolałby aby gość siedział i grzecznie zajmował się herbatą. Nie bardzo wiedział gdzie ma patrzeć i co zrobić z nagle spiętym ciałem. Wbrew pozorom lecący czas nie nauczył go jak odpowiednio zimno reagować na dotyk byłego partnera.
-Mówisz to wszystko tak pięknie.. nie dziwię się, zawsze potrafiłeś dobrać słowa aby stworzyć coś
pięknego lub przekonującego, nic się nie zmieniło. Powiedz mi tylko jedno, czemu mnie nie szukałeś?Czemu kontakt się urwał? Czemu myślałeś o mnie ale nie działałeś? Ja czekałem Lucien, niestety nic nie trwa wiecznie a człowiek ma postawione gdzieś swoje granice.

Ciepło rozchodzące się od dłoni leciało prosto do serca. Może śmiesznie i dennie to brzmi ale Sebastianowi dawno nie było tak ciepło w tym miejscu. Czuł przez to swego rodzaju spokój i przeciwnie, niepokój, wiedząc, że nie tak powinien się czuć. -Nadal nie wiem czego ode mnie oczekujesz.. Sam powiedziałeś, że takie rzeczy typu przebaczenia nie dzieją się od razu.. Uważasz, że nagle zaczniemy znów utrzymywać najlepszy kontakt? Nie byliśmy zwykłymi znajomymi, łączyło nas coś większego. Mówiło się, że miłości ze szkół zazwyczaj zanikają ale ja nigdy tak o nas nie myślałem.
Domyśl się jak się czułem, kiedy jednak z nami okazało się być tak samo..

Uśmiechnął się słabo, kiedy zabierał dłonie. Niech nikt nie myśli, że kucharzyna powoli kierował ich rozmowę do kłótni; ostatnie czego chciał nazywało się kłótnia. Właściwie.. Sam nie wiedział czego też chce; czego oczekuje od życia. Westchnął cicho.
-Jesteś uparty jak osioł, co też się w tobie wcale nie zmieniło. Pij herbate bo Ci wystygnie. Inaczej więcej jej ode mnie nie dostaniesz.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 14, 2017 11:09 pm

- Nie wiedziałem, że ta pustka jest spowodowana brakiem ciebie, Sebastian. - Powiedział ze smutkiem. - Myślałem, że to tylko tęsknota za wspomnieniami. Zdawałem sobie zresztą sprawę z tego, co zrobiłem i myślałem, że nie chcesz mnie znać. Ale teraz wiem, że nie znajdę nikogo, kto mógłby cię zastąpić i dlatego muszę pokonać własny wstyd. Tak koszmarnie mi wstyd. 
Ponownie jego słowa sprawiły mu ogromny ból, na który nie do końca był gotowy. Nie wiedział o tym, że Eluard czekał. Nie wiedział, że miałby jakiekolwiek szanse, gdyby tylko otworzył oczy trochę szybciej. Teraz Sebastian jasno dawał mu do zrozumienia, że już za późno, ale Lucien jakoś... Nie potrafił tego przyjąć.
 Pozwolił mu zabrać dłonie i opuścił też własne. Nie odsunął się jednak ani trochę, a delikatny uśmiech znów pojawił się na jego ustach, choć oczy pozostawały smutne i pełne nadziei. 
- Chcę od ciebie tylko szansy, abyśmy znów mogli nawiązać kontakt. Nie zniosę odtrącenia, jeśli nie będę widział, że wszystko jest pogrzebane i nie mamy o co walczyć. - Powiedział już całkiem poważnie i dziwnie spokojnie jak na siebie. Jego dość wysoki, a przy tym melodyjny głos z dość głośnego tonu zszedł na zdecydowanie bardziej cichy, delikatny. 
- Chcę, abyś zgodził się ze mną widywać. Żebym chociaż mógł cię jeszcze zobaczyć. 
Lucien również nie zamierzał się kłócić. Jeśli faktycznie zostałby odrzucony... Cóż. Przeżyłby. Wróciłby do domu, przez miesiąc nie wychodził z łóżka, wyzywałby swojego agenta od kretynów, kupiłby sobie psa, żeby mieć na kogo przelewać swoje uczucia, może w końcu gotów byłby się jako tako otrząsnąć, jednak nigdy nie do końca. Na szczęście wciąż nie zamierzał się poddać, a Sebastian nie pokazał mu drzwi. 
Uśmiechnął się na jego słowa odnośnie herbaty i uniósł dłoń, jakby chcąc go dotknąć. Szybko się jednak zreflektował i po prostu założył długie włosy za ucho. Gumka już praktycznie się z nich zsunęła, pozwalając nieco rozsypać im w nieładzie. 
Grzecznie wrócił do stołu i sięgnął swoją herbatę, zaraz przykładając kubek do ust i upijając łyka. Zdecydowanie należał do osób, które muszą powiedzieć swoje, żeby się choć trochę uspokoić.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 15, 2017 8:07 am

-Gdybyś tylko wcześniej spróbował.. Ja rozumiem nawet po roku czy od biedy po dwóch, ale nie tyle lat Lucien. I powiedz mi jeszcze jedno. Gdybyśmy nie spotkali się tydzień temu przypadkowo.. Czy ty kiedykolwiek byś spróbował się ze mną kontaktować czy nasze spotkanie z góry musi być kwestia przypadku?
Tak bardzo nie chciał ciągnąć dalej tego tematu, choć chodziło o nich, odwieczne dręczące go pytania, tyle dni bez żadnej wiedzy praktycznie sama pustka. Umysł uznał, że wystarczy tego i pobieżnie usłyszał co niby chciał wiedzieć, zaś serce rwało się dalej do głębszych pytań. Z diabolicznej dwójki mówi się, że najlepiej jest słuchać głosu swego serca.. Tym razem Sebastian najnormalniej w świecie olał swoje szalejące serduszko.
-Kontakt.. Okej. Zgodzę się na niego Lucien ale proszę.. Nie naciskaj z żadnej strony na mnie, bo nie wytrzymam presji. Za dużo przez twoja osobę nacierpiałem i każdym niepotrzebnym ruchem możesz mnie spłoszyć. I zastanów się czy chcesz ze mną utrzymywać kontakt. Jeśli znów odejdziesz.. Nie masz po co wracać. I nie odpowiadaj na moje wcześniejsze pytania. Nie chcę wiedzieć. Zamknijmy ten temat.
Poddał się za szybko. Zero sił na dalszą rozmowę, zero na kłótnie i najwidoczniej zero na walkę. Dobrze robił? Tego nie wie nikt. Przecież nie rzucał mu się na szyję z okrzykami że go kocha i chce być z nim do końca, jako wybranek życia, który zaraz ukaże się w gazetach. Żeby cokolwiek pomiędzy nimi na nowo powstało trzeba czasu i wysiłku. Jeśli w ogóle Sebastian dopuści ukochanego do siebie na taką zapomniana bliskość. Mieszane myśli nie dawały mu spokoju ale.. Znajomość. Kontakt. Nic więcej. Wiedział, że najbliższy czas będzie zachowywał się nieufnie w stosunku do Luciena. Paranoja patrząc w przeszłość.
Doczekał się tego pięknego momentu. Gość łaskawie przypomniał sobie o herbacie zaserwowanej przez najlepszego gospodarza pod słońcem. Ten sam gospodarz czując się nieco śmielej wyciągnął z szafki opakowanie ciasteczek czekoladowych, kupnych, aż żal się przyznać. No ale hej! Nie był piekarzem a kucharzem! Wysypał kilka na biały talerzyk i postawił przed nim.
- Chyba że jesteś głodny i wolisz zjeść coś normalnego. Mogę coś ci przygotować. - szybko odparł, bo nagle wyciągnięcie tych ciastek w dziwny sposób wydało mu się być głupim pomysłem. -Powiesz mi jak zdobyłeś mój adres? Mam się zacząć bać, że ktoś mnie o obserwuje a w tym gronie jesteś ty? Chociaż ciężko mi sobie wyobrazić znana gwiazdę, która mnie stalkuje i jednocześnie nikt jej nie rozpoznaje przez ten czas obserwacji mnie.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 15, 2017 11:48 am

Postanowił sobie być cierpliwym albo chociaż spróbować takim być. Na zgodę Sebastiana odnośnie kontaktu poczuł ulgę rozlewającą się po jego sercu. Uśmiechnął się wówczas i pokiwał głową, aby z całą swoją szczerą chęcią załatwienia całej sprawy ugodowo, troszcząc się również o samopoczucie Sebastiana, przystać na jego warunki. Da mu przestrzeń, nie będzie się narzucał. Teraz, kiedy już powiedział wszystko, co miał do powiedzenia, nie będzie go płoszył ani bombardował wylewnymi deklaracjami. Zniesie pozycję przyjaciela czy nawet kolegi. Był wytrzymały.  
Coś jednak się w nim zmieniło przez te wszystkie lata. Zdecydowanie stwardniał, a jego wrażliwość musiała nieco ustąpić. Nieznacznie stępił się jego temperament, stał się ostrożniejszy. Nie były to zmiany gwałtowne, nie stał się nagle cichy i spokojny, ale dla osób, które dawniej znały go doskonale, zmiany te musiały być z pewnością bardzo dobrze dostrzegalne. Jako osoba publiczna wystawiał się na ciągły ostrzał, a ludzie tylko korzystali. Kiedyś może miał chwile załamań, ale z czasem zaczął powoli radzić sobie z własnymi problemami. Odepchnięcie Sebastiana było inną kategorią, ale odsunięcie od siebie w takim stopniu jak teraz potrafił znieść i to w taki sposób, jak tylko Eluard sobie życzył. Kiedyś by może walczył, teraz rozumiał.  To było widać w nim choćby i w tej chwili.
- Dam ci tyle przestrzeni, ile tylko zechcesz. - Powiedział łagodnie i z uśmiechem, który rozszerzył się chwilę potem. - Dobrze. I voila, temat zamknięty, nie mówimy już o przeszłości ani przyszłości w tym kontekście. Niech się dzieje wola nieba!
Wkrótce wziął w końcu herbatę i napił się trochę również już swobodniejszy. Zdążyła ostygnąć, ale to nie robiło mu jakoś większej różnicy. Na propozycję Eluarda, uniósł na niego wzrok i westchnął, układając dłoń na wysokości brzucha.
- Dopóki tego nie powiedziałeś, nawet nie wiedziałem, jak jestem głodny. Nie jadłem nic od wczoraj. Gdyby się o tym dowiedział ktoś z ludzi dbających o mój wygląd, od razu miałbym kłopoty. Bywają gorsi niż moja matka! - Roześmiał się i wziął sobie ciasteczko, pochłaniając je w tempie niemal zastraszającym. Ostatnio z powodów oczywistych nie miał apetytu, a teraz, kiedy ciśnienie z niego zeszło, nagle poczuł, jakby zaraz z jego wnętrza zaraz miały zacząć wydobywać się jakieś niekoniecznie interesujące symfonie. Zjadł więc jeszcze jedno ciastko, a na pytanie Sebastiana, przeniósł na niego wzrok.
- Poszedłem do mafii, teraz wiszę im przysługę. - Powiedział niby poważnie, a potem uśmiechnął się znów szeroko jednym z tych swoich hollywoodzkich uśmiechów. - Nie, nie, nie martw się, nikogo nie będzie pod twoim oknem. Z tego co wiem, to była raczej kwestia sprawdzenia adresu zameldowania przez jakiegoś księgowego czy kogoś takiego. - Machnął ręką niedbale. - Za parę złotych oraz odwiedziny jego córki któregoś dnia zgodziłby się chyba na wszystko. Niezbyt solidny pracownik. - Wzruszył ramionami i dopił herbatę do końca.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 15, 2017 6:28 pm

Wbrew pozorom temu co czasem mówił myślał inaczej. Na przykład jak teraz; niby poprosił o przemilczenie odpowiedzi na wcześniej zadanie pytania.. Owszem, aczkolwiek w głębi pytania te i inne męczyły go od dawna. Dziś prawdopodobnie mógłby usłyszeć co nieco i uspokoić zaciętą ciekawość.. I co? Zrobił coś całkiem innego. Sam się tego po sobie nie spodziewał ale zakończył ciężki temat. Bardziej od towarzystwa byłego kochanka obciążeniem okazał się być niewygodny temat. Wiedział, że ucieczka przed głębszymi objaśnieniami na niewiele się zda, bo prędzej czy później upierdliwe serce zapragnie znać więcej szczegółów. Nie ucieknie.
-Dziękuję. -odparł cicho, dosadnie kończąc niewygodny temat. Wiedział jaki ból sprawia swoimi słowami Lucienowi, przecież posiada uczucia oraz wyobraźnie. Niestety mydlenie mu oczu nie wchodziło w gre. Po co z góry milczeć i robić mu złudną nadzieję? Dziś.. Dziś jedyne czego chciał od niego jest tzw. koleżeństwem. Dziś zbyt dokładnie pamiętał te dni samotnie. Ekchem. Gówno prawda. Podobnie do nie marzyło mu się utonąć w dobrze mu znanych ramionach i zasmakować dawno spragnionych ust.. Zbolałe serce szalał ale kategorycznie nie pozwolił na tak zuchwały krok. Nacierpiał się za dużo ażeby dziś rzucać mu się w ramiona od tak.
Uśmiechnął się delikatnie, pierwszy raz od tygodnia tak szczerze i pięknie. Najwidoczniej trafił w czuły punkt. Po drugim ciasteczku niespodziewanie zwinął talerzyk z słodkościami i pomachał palcem.
-Nie obżeraj się w takim razie. Niedawno zrobiłem curry noodle z batatów. Też czasem lubię zjeść coś wegetariańskiego. Idź umyj ręce i wróć.
Przemilczał sprawę odnalezienia jego osobistego adresu zamieszkania. Lucien na swój sposób pokazał, że serio traktował Sebastiana ale niestety tym nie zdoła wszystkiego naprawić. Odprowadziwszy go wzrokiem na spokojnie począł się kręcić po swym domowym królestwie. Rzadko jadał takiego typu potrawy. Stawiał na coś lekkiego z mięsem. Podgrzał na tyle ile mógł potrawę aby nie straciła swego smaku, choć całkiem niedawno ją przygotował i jeszcze nie zdążyła stracić całego ciepła. Dzisiaj nie patyczkował się w piękne ustrajanie talerza czy miejsca do jedzenia; byli w domowym zaciszu a tu prostota jest podstawą.
Na stole czekało świeżo podane danie a sam gospodarz oblizywał właśnie usta. Każdy musi spróbować swojego dania! A on wprawiony w trans zazwyczaj nie smakował czegoś co robił dosyć często.
-Siadaj i jedz. Mam do picia wodę, sok pomarańczowy oraz jakieś wino. Jeśli będziesz chciał mogę Cię później gdzieś odwieźć. Osobiście nie mam ochoty na alkohol..

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 15, 2017 9:05 pm

Kiedy tylko ciasteczka zniknęły, westchnął teatralnie, podnosząc się z miejsca. Akurat trzymał rękę tak, żeby sięgnąć kolejne ciasteczko i zostało mu brutalnie odebrane. To jest skandal, z tym się do sądu idzie.
- Kolejny, co zabiera mi słodycze. Jak żyć? - Spytał niby męczennik, kierując się korytarzem do łazienki. Zaraz potem parsknął krótko śmiechem. Nie orientował się oczywiście gdzie co jest, w końcu był tu pierwszy raz w życiu, ale udało mu się odnaleźć odpowiednie drzwi i misja została zakończona sukcesem. 
Niestety tam też zobaczył, jak wygląda. 
- Wyglądam jak dzikus. - Stwierdził i spróbował jakkolwiek ogarnąć swoje włosy, do tego dojrzał jeszcze swoją bluzę i w duchu zadał sobie jeszcze raz pytanie co go podkusiło, aby wyjść tak na spotkanie z kimkolwiek. Poniekąd doskonale znał odpowiedź, ale teraz, kiedy świetnie zdawał sobie sprawę ze swojego wyglądu, ta świadomość zaczynała go dobijać. Ot, takie skrzywienie. Minus dziesięć do zadowolenia i mocy. - Albo dres. 
Wyszedł chwilę potem i zgasił za sobą światło, od razu kierując się do kuchni. Czuł się zresztą jak na tych reklamach kaw albo innego jedzenia, gdzie zapach prowadzi nieświadomego człowieka do celu.
Siadając, zwrócił uwagę na ten drobny gest, jakim było oblizanie ust i ponownie poczuł gdzieś w środku małą szpilkę, to beznadziejne pragnienie jakiegokolwiek zbliżenia z nim, tego fizycznego kontaktu. Tak blisko, a tak daleko. Informacja o winie udobruchała go jednak na tyle, że strącił znów na bok te ponure myśli. 
- Wino? Zawsze chętnie napiję się wina. I nie martw się, nie będziesz musiał się fatygować. Powinienem wrócić pieszo, tak jak tu przyszedłem. Mówiłem Jonathanowi, że idę tylko pobiegać. Pewnie i tak będzie się czepiał.  - Wziął widelec, zabierając się zaraz za jedzenie. W jego głosie zabrzmiało pewne rozbawienie i uszczypliwość, rzecz jasna nie wobec Eluarda.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 15, 2017 10:34 pm

Z doświadczenia wiedział, że słodkie zjeść lepiej po głównym daniu niż przed. Człowiek pozornie się zapycha słodkim; owszem na krótki moment nie odczuwał głodu ale ten nie jest zlikwidowany w stu procentach i zaraz na nowo głód powraca. Na skutek czego zjemy dwa razy więcej; dwa razy więcej się narobimy przy papuniu. W żadnym wypadku nie żałował mu ciasteczek, przecież dał mu je aby jadł a nie podziwiał. Dbał o niego.. Jakoś tak impulsywnie przychodziły mu niektóre sprawy teraz, kiedy niby porozmawiali.. A jeszcze tydzień temu rosła w nim żądza mordu i łez cisnących się do oczu. No niestety, Sebastian bywa nazbyt emocjonalny i potrafi mocno się zżyć. A wtedy.. armagedon i rzeźnia w jednym.
Odprowadzał go wzrokiem z świadomością nieznajomości rozkładu mieszkania z strony Luciena. Z drugiej strony nie mieszkał w pałacu z pięcioma piętrami i siedmioma łazienkami, każdej jednej dokładnie ukrytej.. Da sobie radę. Duży z niego chłopczyk. W ten sposób zdobył kilka sekund więcej na o, np. spróbowanie dania własnej roboty. Wino. Zaproponował wino ale jakie kryją się w barku? Marny z niego kolekcjoner, znał tyle co kot napłakał, większość win używając wyłącznie do gotowania. Preferował dostojne i zwykłe piwo! -Moment. - wymamrotał. Kilka rodzai alkoholu da się znaleźć w jego mieszkaniu; głównie z uwagi na znajomych, którzy lubili tu piwo, tam wino, gdzieś whisky, tam tequile i tak dalej, i tak dalej. Dobry gospodarz zadba o każdego. Kilka minut (dokładnie dwie) później wrócił z dwiema butelkami czerwonych win. Mrużąc oczy wyczytywał co pisało na etykiecie (obydwa wina dostał jakiś miesiąc temu od znajomej i do tej pory nie był łaskaw nawet dowiedzieć się jakie są rodzaju).
-Z nowszych win są te i mam: delikatnie wytrawne Barbi Birbone Toscano i półsłodkie Kindzmarauli premium semi sweet ale mam i kilka innych butelek. Możesz je przejrzeć.
Nazwy kaleczył, wiadomo, win również nie znał, akuratnie z tymi się nie spotkał i ani nie znał smaku ani możliwego kosztu zakupu pojedynczej butelki. Dostał w prezencie i tak stały. Odstawił butelki na stół, wyciągnął kieliszek oraz korkociąg. Z zmarszczonym nosem przyglądał się butelkom. Kurde, gotował ale znawcą nie był!
-Ten Jonathan, jak mniemam, jest Twoim agentem? Facet ratujący Cię z opresji tydzień temu, dzięki któremu udało Ci się coś normalnego zjeść a nie ciągle mi przyglądać? Wydaje się być dobry w swoim fachu. -odparł z niemrawym uśmiechem. Okej, małym, nie niemrawym. -Brzmisz jak chłopczyk, taki mały i pokrzywdzony. -przekrzywił głowę w bok a i uśmiech urósł o szczebelek. -Daj mu chociaż znać, że żyjesz, nie chcę żeby zaraz ktoś mi tu wpadł z hukiem do domu, po drodze rozwalając drzwi. Były drogie! Odwiozę Cię. Będzie mniej śmiesznie jeśli ktoś rozpozna Cię samego szlajającego się po okolicy.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyNie Lip 16, 2017 8:12 pm

Uśmiechnął się, widząc jego reakcję, kiedy jednak zdecydował się na wino. Ale nie mogło być inaczej. Lucien miał wręcz nieprawdopodobne zamiłowanie do napoju tego typu. A od kiedy mógł zacząć pozwalać sobie na coraz droższe jego rodzaje, nie żałował pieniędzy na kupno. Oczywiście pił też różne inne rzeczy, zdarzało mu się wychylić piwko, ale wino to nie to samo. Jest takie... szlachetne. W domu miał tego naprawdę mnóstwo. Chyba tylko Jonathan chronił go od alkoholizmu, bojąc się, że to może kiedyś źle wpłynąć na jego głos. Niemniej Lucien stał się już koneserem. Rzadko zniżał się do picia tych gorszej jakości, jednak potrafił się poświęcić.
Na przykład teraz, kiedy zastanawiał się jak złe propozycje zaraz usłyszy. 
Nie okazało się jednak tak źle, a to dobre zaskoczenie ponownie odbiło się na całej jego osobie. Najwyraźniej nie potrafił ukryć nawet najmniejszych emocji. 
- Kindzmarauli będzie w porządku, mój drogi. - Powiedział nieco rozbawiony jego wymową i sam sięgnął sobie butelkę, przysunął do siebie kieliszek i otworzył wino bez niczyjej pomocy z zadziwiającą wprawą. Nalał sobie trochę (dość dużo) i spojrzał na niego pytająco. - Na pewno nie będziesz chciał się ze mną napić? - Spytał jeszcze. 
Niezależnie jednak od decyzji Eluarda, Lucien odchylił się trochę na siedzeniu.
- Tak, tak, to właśnie jest Jonathan. - Uśmiechnął się znów do niego. - Jeśli chodzi o to, to tak, jest doskonały w swoim fachu. Potrafi dokonać cudów i załatwić umowy, które sprawiają, że zarabiam majątek. - Odstawił butelkę i wrócił do jedzenia. - Ale często traktuje mnie jak towar, na którym może zarobić. A niech mi się tylko coś stanie, chyba osobiście mnie dobije, bo zniszczę mu plany. - Roześmiał się i otarł kącik ust z jedzenia. - Nie, nie, nie będę od niego taki uzależniony, jest moim agentem, nie ojcem. - Prychnął i uniósł na niego spojrzenie błękitnych oczu, zaraz uśmiechając się łagodnie. - Ludzie muszą się do mnie znowu przyzwyczaić. Chwilę tu zostanę, zresztą to całkiem miłe, kiedy ktoś cię rozpoznaje i na przykład mówi ci, że twoja muzyka pomogła mu przetrwać jakiś trudny okres. Och, wtedy naprawdę mam ochotę robić to dalej. - Powiedział. Oczywiście poza tym miło było po prostu dostawać komplementy, ale tego Lucien już nie powiedział. - Dlatego naprawdę, nie przejmuj się mną, dam sobie radę. 
Uniósł kieliszek do ust i napił się trochę.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyNie Lip 16, 2017 10:08 pm

W duchu odetchnął cicho a kamień spadł mu z serca. Grzebanie teraz wśród kilku rodzajów win nie jest najlepszym zajęciem przy jedzeniu. Przyglądał się z jaką wprawa gość pozbywa się zabezpieczeń butelki; ślepy by zauważył wprawę, ta wyćwiczona ręka nie jest skutkiem dwukrotne lub trzy otwierania win. W żadnym wypadku Sebastian nie pomyślał o nim jak o ofierze alkoholizmu. Ot rozbawiał go fakt umiejętnego otwierania win a nie piwa, kiedy jednym ruchem kapselek leci wysoko ku górze.
-Na pewno. Nie mam dzisiaj ochoty.
Dla wzmocnienia swojej wypowiedzi kiwał przecząco głową. Żeby nie zostać bez niczego postawił na herbatę. Zwykłą z cytryną i trzema łyżeczkami cukru. Czuł się dziwnie. A właściwie dopiero teraz poczuł. Na jeden wieczór wszystkie negatywne rzeczy jakie żywił do Luciena odeszły na drugi plan. W sekundy zamieniły się w pył. Doszedł i do wniosku, że takie wieczory chciałby spędzać częściej. Razem, rozmawiając o niczym, jedząc w spokoju i ciszy. Piekielnie brakowało mu ukochanego a doszedł do tego patrząc w skupieniu na niego, kiedy otwierał wino. Fakt ten nadszedł tak szybko i niespodziewanie, że w oczach Sebastiana nieświadomie ukazały się łzy. Na szczęście stał wtedy tyłem do gościa i w porę się ogarnął. Ale tak nie może być. Za późno. Na wszystko jest za późno i nie ważne czego chciał - granica dawno została przekroczona i tyle powinno mu wystarczyć aby przestać myśleć o nich jako o jedności. Koniec. Wyrzywił usta w grymasie przez mocno zaciśnięte powieki. Wszystko wróciło do normy po wypowiedzi Luciena. Zniknęły łzy, nie teraz Sebastian.
-Dziwisz się? Jesteś jego kartą przetargową do luksusowego życia. Każdy pilnuje swojej perełki niczym oczka w głowie. Showbiznes, Luc. -obrócił się już z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach.
-Będzie im łatwo się przyzwyczaić, właściwie będą się szczycić tym, że taka gwiazda zawitała na dawne śmieci i taką gwiazdę znali jeszcze przez karierą. Nie będzie dla nich to problemem. -zagryzł dolną wargę. On widział w nim wiecznie swojego Luciena z dawnych lat.. tylko, że teraz był wszędzie: w telewizji, na plakatach, w radiu, w gazetach.. Znało go wielu i wielu śledziło każdy ruch.
-Wtedy jest miło, domyślam się. Ale dam sobie rękę uciąć, że są na świecie takie osoby, które żywcem by cię zjadły na środku ulicy.
Przestał nalegać. Skinął zaledwie głową. Jeśli uzna, że zechce podwiezienia do domu wtedy mu o tym powie. Gospodarz wykazywał dobrą wolę ale nie planował zostać nachalny. -Na ile planujesz zostać?

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPon Lip 17, 2017 12:42 am

Nie nalegał już, choć chętnie by się z nim napił. Ale dni miało być jeszcze wiele, a teraz, kiedy Sebastian zgodził się utrzymywać z nim kontakt, rozmowa była bardzo swobodna (co go niezwykle cieszyło), już się nie stresował. Wcześniej bał się, że będzie niezręcznie albo nie znajdą tematów do rozmów i będzie to dowód na to, że czas jednak wyrządził między nimi ogromne szkody praktycznie nie do pokonania. Z każdą sekundą jednak upewniał się, że owszem, Sebastian był zraniony, ale wciąż był tym Sebastianem, w którym niegdyś zakochał się bez pamięci, z którym spędzał masę czasu, któremu potrafił mówić o wszystkim i który po prostu czuł - choć brzmi to oczywiście banalnie i tandetnie - że na swój sposób po prostu jest mu pisany. Teraz musiał odbudować zaufanie Eluarda i wiedział, że podoła. Po prostu trzeba było dać im trochę czasu. 
Na jego słowa uśmiechnął się nieco ironicznie. 
- Widzisz, jaki wciąż jestem naiwny? Wierzę, że ludzie mogą być dla siebie dobrzy nawet, gdy ze sobą współpracują i jedno jest warunkiem sukcesu drugiego! To prawie jak wierzyć w Świętego Mikołaja. - Stwierdził, a po chwili westchnął i spuścił znów z tonu, choć delikatny, nieco ironiczny uśmiech nie zniknął do końca. - I że też ty mi mówisz, jak działa showbiznes. - Oczywiście nie chciał w żaden sposób urazić czy zawstydzić Sebastiana, po prostu nieco go to rozbawiło. Uniósł znów na niego wzrok. Patrzenie na tę postać wciąż sprawiało mu tyle samo przyjemności i wlewało ciepło do jego serca.
- Miło będzie ich wszystkich zobaczyć, chętnie bym sobie z nimi porozmawiał. Na przykład z tą panią ze sklepu, która zawsze zaokrąglała dla mnie ceny do mniejszej, pamiętasz? - Spytał z szerokim uśmiechem i zamyślił się, wracając myślami do dawnych czasów. Już nie tylko Sebastiana, ale do swojego wcale nie tak bogatego domu, nawet do tego, jak kiedyś gonił kury, bo matka mówiła, że będzie robiła zupę.
Może jednak wiadomo skąd ten wegetarianizm. 
- Zrobię promocję miasta. - Powiedział jeszcze żartobliwie. Na jego kolejną uwagę, roześmiał się znowu.
- Zdziwiłbyś się, ilu takich jest. Mój Boże, pewnie najchętniej oskalpowaliby mnie dla trofeum. Ale gorsze od takich są psychofanki albo psychofani. Przerażające. - Pokręcił głową, dokańczając jedzenie. Zaraz odsunął od siebie nieznacznie talerz i ponownie ujął kieliszek w długie, smukłe palce, aby przyłożyć go do ust i zaczerpnąć kolejnego łyka. 
- Co najmniej miesiąc. Będą nagrania, komponowanie, próby, ze dwa koncerty, a potem długie wakacje. - Dopił wino do końca i odstawił kieliszek na stół z cichym stuknięciem. Miał mnóstwo roboty, ale to w żaden sposób go nie zniechęcało do spotkań z Sebastianem. Wręcz przeciwnie, będzie miał motywację, aby robić wszystko jak najszybciej, żeby mieć dla niego więcej czasu. 
Po chwili uśmiechnął się do niego znów czarująco jak ten chłopiec, któremu wręcza się lizaka tylko za piękny uśmiech. Przesunął znów nieco talerz po stole i spytał:
- Masz tego więcej? 
Niemal zapomniał jak świetnym Eluard był kucharzem.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPon Lip 17, 2017 11:54 am

No w sumie tak. Sebastian miał tyle wspólnego z showbiznesem co zakonnica z wyuzdanym seksem (niesmaczne porównanie). Natomiast posiadał oczy, równo pracujący mózg i zmysł podatny na nauki o mechanizmie tego świata. Na jego szczęście gospodarz nie poczuł się urażony i nie próbował drążyć tematu pokazując, że pomimo bycia zwykłym kucharzyną wie o wiele wiecej niż człowiekowi się wydaje. Wiedział jak komicznie zabrzmiało mówienie o świecie z którym niewiele ma do czynienia. Uśmiechnął się ledwie kącikami warg.
-Zawsze uważałem, że Twoja dziecinna naiwność jest urocza. I choć określenie nie pasowało do chłopaka w nastoletnim wieku nie mogłem się oprzeć tej myśli. Sama myśl, że naiwność jest urocza jest nie na miejscu ale co ja mogłem wtedy na to poradzić? -zapytał właściwie sam siebie a ramiona podniosły mu się w górę, w geście bezsilności. Podobnie do wcześniejszego wspomnienia lubił mówić o nim jak o małym chłopcu. Wydawał mu się taki słodki.. właśnie niewinny, uroczy lecz w ciele dojrzewającego mężczyzny. Lucien był oraz jest przystojny i nie tylko Sebastian ma takie zdanie, bowiem doskonale pamiętał wianuszek dziewcząt kręcących się przy nim. Z wiekiem wyrobił się bardziej i dziś oprócz dziewcząt okiem zwierzęcia patrzyli na niego również mężczyzny. Tak sądził gospodarz. -A Pani nadal sprzedaje. Ona chyba nigdy nie opuści tego sklepiku. Uwielbia go. Rozmawiam z nią dosyć często, nawet jeśli niczego nie kupuję a tylko przechodzę obok. Zawsze wstąpie. Ucieszy się na Twój widok. Wiele razy wspominała Cię. -szepnął z większym, niekontrolowanym uśmiechem. Wiedział, że im mocniej zacznie tonąć w wspomnieniach tym później będzie mu ciężej dojść do siebie. Pokiwał głową słuchając o tych psychofanach. On takich rzeczy nie doświadczył na własnej skórze ale czytał i słyszał i szczególnie nie podobało mu się co za informacje do niego doszły. Ludzie są nienormalni. Raz, dosłownie raz był napastowany. Cały miesiąc ale oprawca był kobietą i w dodatku nieszkodliwą. Trochę tylko szajbniętą.
-Zamierzasz spędzić wakacje tutaj?
Wakacje.. Gdyby Sebastian miał wybierać, w dodatku posiadając takie możliwości jak Lucien, wybrałby jakieś ciepłe kraje. Daleko od rodzinnego miejsca, tam gdzie nikt go nie zna i odpocznie od ludzi.. Uwaga, miód na serce. Poprosić o dokładkę lub pochwalić jego dania - miód na serce. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony oraz szczęśliwy. -Oczywiście. -dodał i pospiesznie nałożył mu dokładkę. Bez większej krępacji zgarnął resztkę potrawy z drewnianej łyżeczki, którą nakładał Lucienowi jedzenie. -Gdybyś nie był teoretycznie na bieganiu zapakowałbym Ci na wynos. Całość.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPon Lip 17, 2017 10:04 pm

Uśmiechnął się, na swój sposób może nawet smutno. 
- Zawiedziesz się więc może, że nie jestem już aż tak naiwny. - Powiedział, doskonale zdając sobie sprawę zarówno z tego, jaki kiedyś był, jak i tego, jaki w porównaniu z tamtymi czasami stał się nieufny i ostrożny. Oczywiście wciąż był na swój sposób naiwny, tego nie da się pozbyć do końca, szczególnie, gdy wciąż wierzy się w ludzi (a Lucien jakoś uparcie wierzył może nie tyle w ich dobroć co w to, że są interesujący i dlatego warto dawać im szanse). - Teraz to ja patrzę na ludzi i twierdzę, że są uroczy przez swoją naiwność. Myśl, że naiwność jest urocza być może i jest nie na miejscu, ale to takie prawdziwe! - Westchnął, sięgając znów butelkę wina, aby sobie dolać. 
Sebastian poniekąd z tym małym chłopcem miał sporo racji, Lucien posiadał w sobie z niego wiele, ale to tylko wpływało na jego urok. Czasem rozbrajał ludzi błyskawicznie, uginali się pod jego wzrokiem, wyglądem, nawet gestem i dobrym słowem, aby potem pytać się samych siebie: dlaczego właściwie to zrobili? Zawsze dotyczyło to zarówno jego rówieśników, jak i osób starszych. Przy czym przy rówieśnikach była to też ta sprawa atrakcyjności, która wcale od tamtego czasu nie zmalała, co najwyżej Tresmontant zmężniał, jego image stał się nieco bardziej buntowniczy jak chociażby przez zasłonięte aktualnie przez długie rękawy tatuaże. Zawsze miał mnóstwo wielbicieli. Nie tylko wielbicielek.
- Ojej, naprawdę? - Uśmiechnął się szeroko, słuchając o znajomej staruszce. - Koniecznie muszę ją odwiedzić. I dać jej jakiś prezent, zasłużyła sobie. Pewnie gdyby podliczyła mi ile jej wiszę, to wydałbym majątek. - Roześmiał się i napił znów wina. - Musisz któregoś dnia iść do niej ze mną. - Powiedział jeszcze.
- Owszem. Ogólnie, zaczynam zastanawiać się nad tym, aby tu wrócić na stałe, a przynajmniej na jakiś czas. - Machnął ręką jakby od niechcenia, nie zdając sobie za bardzo sprawy z wagi własnych słów. Ale nawet, jeśli mówił to ot tak, to mówił jednak poważnie. Kiedy tu przyjechał, poczuł ogromne wzruszenie i nagle zapragnął znów tu zamieszkać. Albo trochę za miastem, tak, jak kiedyś, choć niewielki dom razem z malutkim gospodarstwem swojej matki jego bracia (którzy przypomnieli sobie o nim, gdy zrobił się sławny) sprzedali z momentem, kiedy każdy z nich już wyjechał. 
Kiedy tylko dostał jedzenie, od razu zabrał się z powrotem za smakowanie. Teraz, kiedy to była już bardziej kwestia łakomstwa niż głodu, już nie śpieszył się, a smakował.
- Widzisz, będziesz mógł mnie odwiedzić, żeby dać mi jedzenie. Już mamy pretekst! Prywatny catering. - Uniósł na niego wzrok znad talerza.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPon Lip 17, 2017 11:01 pm

-Zawiódłbym się bardziej gdybyś nie oduczył się tej naiwności. -mruknął pospiesznie.
W każdym calu naiwności dawnego kochanka dostrzegał urok, lecz bardziej od pięknego uroku pragnął aby Lucien zaczął patrzeć na świat przez inne okulary. Zależało mu na jego szczęściu, a sprawiany ból przez coraz nowsze osoby i zawody mijał się z celem szczęścia. Człowiek nie jest w stanie oduczyć się jakiegoś nawyku, która od zawsze na zawsze stanowił część życia; jakaś tam malutka, niczym ziarnko piasku część jest w nim i po cichutku sobie żyje. Natomiast w większej mierze da się ujarzmić nawyk. Wystarczy chcieć.
Skinięciem głowy dał znać, że się zgadza na wizytę u znanej kasjerki. Uśmiechnął się ciepło. Pamiętał pierwsze spotkanie z urocza i miłą Panią. Od tamtej pory zdarzało mu się wpadać do niej na krótką pogawendkę od tak. Siła przyzwyczajenia, której nie pragnął zabijać. Coś w nim pękło. Uśmiech zniknął na rzecz przygryzenia wargi.. Lucien mówił serio? Czy pod wpływem chwili brdził trzy po trzy? Dla niego przeprowadzka z jednego miejsca do drugiego nie jest czymś nowym i szkodliwym.. Większą wagę przywiązał do tej informacji Sebastian. Co innego jest spotkać go przypadkiem na chwilę a co innego mieć świadomość, że on gdzies się tu kręci.. Ale czy nie tego pragnął? Żeby wrócił, był znów jego w całości, żeby miłość z lat szkolnych powróciła i narodziła doroślejsze uczucia.. Nie. Przestań, sam obiecałeś sobie nigdy więcej nie cierpieć, prawda? Musisz się ogarnąć i trzymać postanowienia.
Nagły dźwięk dzwonka wyrwał go z transu. Posłał uśmiec Lucienowi. -Nie przyzwyczajaj się, Panie Gwiazdo. Dostaniesz raz na jakiś czas coś do jedzenia i Ci starczy.
O tej porze spodziewał się tylko pomyłki. Wszyscy myśleli, że leży chory albo umierający, a nikt nie da się wrobić w niańczenie dorosłego dziecka (Sebastian znsił choroby jak prawdziwy mężczyzna - umierał). Judasz wyjawił mu kto to taki, oj kto to taki. -Nie lękaj się, jestem tu po to aby Cię uzdrowić! -melodyjny głos rozniósł się nie tylko po przedpokoju ale i całym mieszkaniu. Do środka (bez pytania) wtoczył się wysoki, blondwłosy koleżka. Sebastian patrzył na niego z politowaniem. -I tylko tyle? Patrzysz na mnie jak na debila, kiedy ja Ci niosę rosół mojej mamy? Jechałem po niego przez pół miasta!! A Ty mnie tak oschle witasz.. -załkał teatralnie.
Jaja. Istne jaja. Gospodarz patrzył na intruza jeszcze chwilkę. Zamknął w końcu za nim drzwi zdając sobie sprawę, że jeśli zobaczyli Luciena.. Będzie niezręcznie. -Słuchaj wpadłeś w najgorszym z możliwych czasów. Ja.. -przerwała mu duża dłoń widniejąca na wysokości twarzy. -Nic więcej nie mów, zostawię Ci tylko rosół i spadam, skoro tak ranisz moje serce!
Ogólnie dalej akcja potoczyła się zabawnie. Wysoki (ekchem, też przystojny) intruz z gracją wparował do kuchni stanął prosto. Wręcz wryło go w podłogę a szczęka opadła do samej podłogi. Jakał się nim powiedział coś zrozumiałego. -Czy.. Ja.. To.. Lucien, ten Lucien?
-Tak, w rzeczy samej. -westchnął cicho. -Lucien poznaj mojego znajomego Charliego.. Charlie.. Zamknij buzię, bo wyglądasz komicznie i poznaj, znanego Ci już, Luciena.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySro Lip 19, 2017 12:49 pm

Z dźwiękiem dzwonka, Luciena jakby opuścił tak dobry humor, jak miał wcześniej. Teraz, kiedy wreszcie udało mu się porozmawiać z Sebastianem normalnie, bez spięć, nie chciał, żeby ktokolwiek im przeszkadzał. Przybrał jednak na twarz z powrotem uśmiech, choć zawód ten pod postacią nagłej złości odbił się w jego oczach.
- W takim razie będę chodził do twojej restauracji. Stamtąd mnie nie wygonisz! - Powiedział jeszcze i wrócił do swojego talerza, jedząc. Czuł, jak nagle podniosło mu się ciśnienie. A potem jeszcze słyszał i oprócz złości, nagle pojawiła się w nim czujność. 
Napił się znów wina, pociągając dość sporego i z nonszalancją odstawił go z powrotem na stół. 
Tak oschle witasz. 
Co ty wiesz o oschłych powitaniach? 
Wziął jeszcze jednego łyka i powrócił do jedzenia. Był zdecydowanie zbyt emocjonalny, a teraz zbyt zazdrosny. Zbyt mu zależało na tym, żeby odzyskać Sebastiana i zbyt niespodziewane było to, jak ktoś wparował mu do mieszkania. Wolałby już oberwać policzek i usłyszeć wszystkie złe rzeczy na ten temat niż spotkać się z tak wyraźnym dowodem na to, że Eluard już go wcale nie potrzebuje, bo znalazł sobie jego jakąś nędzną kopię. Był zbyt wzburzony, żeby dojrzeć jakiekolwiek pozytywy, a to, jak zwykle zresztą, obudziło w nim jakiś arystokratyczny chłód. 
Na widok gościa, wstał od razu i uśmiechnął się znów czarująco, a przy tym nieszczerze, choć pewnie mogło być to wyczuwalne tylko dla Sebastiana. Wyciągnął dłoń w kierunku blondyna na powitanie. Uderzył go jego wygląd i styl bycia. 
- Lucien Tresmontant, bardzo mi miło. - Powiedział czarująco. - A ty jesteś...? - Zagadnął, choć wcale nie chciał tego wiedzieć. Zaraz potem roześmiał się i poklepał lekko mężczyznę po ramieniu.
- Widzę, że wciąż potrafisz sobie świetnie dobierać kompanów, Sebastian. - Powiedział na swój sposób nieco uszczypliwie, zerkając teraz na Eluarda. Potem z powrotem przeniósł wzrok na mężczyznę. Dyskomfort z powodu niestosownego stroju był jeszcze większy, tym dotkliwszy, że wiedział, że w takiej sytuacji powinien wyglądać jak milion dolarów. Czuł się więc dodatkowo upokorzony. Gdyby to on był na miejscu mężczyzny, pomyślałby pewnie o sobie, że może nie było wcale się czym tak na tych zdjęciach zachwycać, a to rozwścieczyło go tylko bardziej. Oczywiście przesadzał, bo nie dość, że pomimo dresów, wyglądał świetnie (musiałby chyba po nim przejechać walec, żeby było inaczej), to jeszcze nie powinien prawdopodobnie się tak denerwować... Ale jednak bolało.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySro Lip 19, 2017 5:28 pm

Reakcja Charliego niespecjalnie go interesowała.. Niczego gorszego nie zrobi od pamiętnego, przypadkowego spotkania z piękną modelką, pod której nogami znalazł się boski fajtłapa Charli. Najadł się za niego tyle wstydu, że starczyło na rok i starczy na kolejne dziesięć. Bardziej oczekiwał czegoś z strony Luciena.. Kątem oka przyglądał mu się i dojrzał co chciał. Przez ten okres razem zdołał się nauczyć go całego i wiedział, kiedy kłamie, kiedy coś się dzieje i kiedy uśmiech jest tym pięknym oraz szczerym a kiedy, na rzecz chwili, fałszywym. Poza tym uczył się co nieco i z łatwością doszuka się fałszywości na twarzach ludzkich, o ile, dany człowiek nie jest profesjonalnym kłamcą. Wtedy doszukanie się zajmuje nieco więcej czasu i zabiera skupienie. Oj źle, zaczyna się źle. Widocznie nie tylko mu coś się nie spodobało, bo Charlie z człowieka zainteresowanego szczerze kimś.. znanym, zmienił się w człowieka co mu żyłka pulsuje na szyi. I na szczęście tylko gospodarz ujrzał co się dzieje..
Atmosfera w kuchni zmieniła się diamteralnie. Najwidoczniej nowy gość posiada odpowiedni iloraz inteligencji aby dostrzec dziwny dystans i chłód bijący od Luciena. I, co najgorsze, nie poczuł się przez to stłamszony a wręcz dostał nowych sił. Świetnie. Tego brakowało w życiu Sebastiana. Dwóch pałających do siebie niechęcią znajomych. No i przydałoby się co nieco przybliżyć na temat Charliego. Poznali się trzy lata temu bez szału; wspólny znajmych zapznał ich z sobą w jednym z pobliskich barów. Złapałi dobry i konakt i niewiele się zmieniło do dziś. Z jednym, drobnym wyjątkiem. Niecały rok do tyłu Charlie przyznał się Sebastianowi do czegoś niekorzystnego. Gospodarz tego przybytyku spodobał mu się i od tamtej pory nie krył się z swymi podchodami, które Eluard doszczętnie deptał, aczkolwiek podobnie jak Lucienowi nie przeszkadzał ten malutki, nieistotny fakt i do dnia dzisiejszego próbował stworzyć z nim głębszą realację. Gość przybrał na usta równie sztuczny, wyćwiczony uśmiech i uścisnał dłoń Luciena. Od opcji podziwu przeszedł w tryp bojowy. Życie Sebastiana nigdy nie było tak ciekawe.
-Miło mi poznać. Charlie, wystarczu Charlie, po co sobie utrudniać znajomość. -odsapnął i z dalszym uśmiechem zabrał dłoń. W milczeniu zabrał się za to po co tu przyszedł - miska z domowym rosołem oraz ciasteczka w plastikowym pudełeczku znalazły się na kuchennym blacie, obok kupnych, wcześniej zabranych Lucienowi. -Mamita pyta się o Twoje samopoczucie. Dawno jej nie odwiedzałeś a nie ma w kogo wpychać swoim słynnych ciasteczek. -odparł z rozbawieniem.
-Przekaż jej, że wszystko w porządku i postaram się ją na dniac odwiedzić, dziękuję. -lekki uśmiech znalazł ujście na twarzy gospodarza. Cokolwiek Charlie by nie odwalał jego mama niczym nie zawiniła. Drobna, urocza kobietka bardzo lubiła towarzystwo Sebastiana. A i z wzajemnością.
Drażnił go. Nonszalanckie zachowanie kolegi drażniło go jak nigdy. Oparłszy się o blat wcale nie wyglądał jakby mu się gdzieś spieszyło. Sebastian posłał mu drugie, wymowne spojrzenie ale po nim spłynęło.
-Ach! Gdzie moje maniery! Przeszkodziłem wam w czymś? -sapnął z przesadną dramaturgią. Żeby było śmieszniej nie patrzył na zbitego losem Eluarda a na Luciena, niczym na rywala.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySro Lip 19, 2017 9:01 pm

Przez chwilę miał ochotę spytać "Ależ jaką znajomość? Nie spoufalajmy się tak.", jednak ugryzł się w język i odgarnął włosy do tyłu, przeczesując gęste pukle palcami. Uśmiechnął się zaraz znów do Sebastiana, wciąż równie zawiedziony, co zły. Być może nie powinien, ale poczuł się po prostu zdradzony. Tak beznadziejnie i bezsensownie po prostu zastąpiony jakimś głupkiem. 
Kiedy mówił mu o swojej mamie, po prostu nie miał co powiedzieć. Stał więc z boku z narastającym poczuciem upokorzenia oraz wolą walki, patrząc na tych dwóch mężczyzn niby z nonszalancją, niby od niechcenia, jednak doszukując się w nich jakiejkolwiek wskazówki odnośnie ich zażyłości. 
- Mówiąc wprost, owszem. - Odparł bezpośrednio i spojrzał na Eluarda, jakby licząc, że ten weźmie jednak jego stronę. Co za beznadziejnie śmieszna sytuacja, stać pomiędzy dwoma najwyraźniej rozteatralizowanymi blondynami, aż miał ochotę zwrócić cały obiad. - Prawda, Sebastian? - Spytał, również patrząc na niego bardzo wymownie. W tym jednym pytaniu ukrył jakby zapowiedź tego, że jeśli odrzuci go teraz, będzie to odrzucenie wystarczająco wymowne, aby Lucien przyjął, że nie ma czego tutaj szukać. 
Nie, żeby faktycznie miał się po tym poddać, ale na tę chwilę nie widział innego wyjścia, a niejaki Charlie działał mu na nerwy wręcz niemiłosiernie. 
- Dlatego też będziemy wdzięczni, jeśli po prostu nas zostawisz. Pozdrów mamę. - Powiedział jeszcze i uśmiechnął się uroczo do blondyna. W tej jednej chwili stał się zazdrosny o dosłownie wszystko, a samotność uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Wyobraził sobie Sebastiana z nim w jakimś ładnym domku z miłą kobietą, która się o niego troszczy i poczuł znów mocne ukłucie w sercu. 
Po prostu nie był na to gotowy. Może, gdyby trochę dłużej pobył z Sebastianem i miał pewność, że wszystko zaraz po prostu nie jebnie, może wtedy potrafiłby odpowiednio odeprzeć atak. Ale wszystko było takie świeże, że nie potrafił odpowiednio zapanować nad sytuacją.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySro Lip 19, 2017 9:37 pm

Ledwo zdołał się pogodzić z nowa sytuacją: pierwsze spotkanie po takim czasie z byłym kochankiem i normalna rozmowa. Sebastian ciężko znosił niektóre z nowych początków a spotkaniem z Lucienem można do takich zaliczyć. Z nieba, a właściwie z piekła, wyskoczyła mu kolejna nowość i z nią ciężej szło mu się pogodzić. Nie trzeba być inteligentem (a trzeba przypomnieć, że Eluard jest po studiach psychologicznych), że widzieć co się kroi; niemalże czuć bijące emocje z dwóch panów. W tym wszystkim, na samym środku ubrany w duży, czerwony napis X stał Sebastian. Jeszcze do niczego tragicznego nie doszło ale jeśli dojdzie to na nim wszystko się odbije.
Zażyłość pomiędzy nim a drugim, nieproszonym gościem stoi na belce "dobrzy znajomi"; ani razu nie przyszło mu do głowy spotkać się z nim na randce, choć Charlie nie dawał za wygraną i robił podchody ze wszystkich stron. Gdyby porównać go do zwierzaka bez dwóch zdań odzwierciedla go osioł. Ciężko jednoznacznie powiedzieć czym kierował się przez ten ostatni rok ale trzeba mu przyznać gwiazdkę za wytrwałość. A szkoda bo marnował się. Na jego drodze stawało mnóstwo kobiet i mężczyzn idealnie do niego pasujących. Eluard bardzo go lubił i życzył mu wszystkiego co najlepsze, aczkolwiek nie z sobą.
Nabrał powietrza przez nos i najnormalniej w świecie zatkało go. Sądził, że Lucien pięknie dobranymi słowa odpowie "nie" ale z ukrytym drugim dnem, on coś doda i Charlie wyjdzie. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Wpatrywał się z szeroko otwartymi oczyma w piosenkarza. Żadnej odpowiedzi, żadnego potwierdzenia; nie doczekał się niczego. Do akcji wkroczył natomiast Charlie.
-No proszę, w wywiadach Pan miły gwiazdeczka a w rzeczywistości chyba nie nauczono Cię manier. -jadowite syknięcie zakuło w uszy samego czarnowłosego. Napięte mięśnie drugiego z gości zmusiło go do reakcji.
-Dosyć. Czy wy obaj jesteście normalni? -fuknął. Był zły. Oskarżycielskim wzrokiem spojrzał na jednego oraz drugiego. -Tak sie witają normalni ludzie? Od samego "cześć" zaczynają skakać do gardeł? Dałbym sobie rękę uciąć, że zostawić was razem na pięć minut a byście się pozabijali.
Tak bardzo chciał udać, że nie widzi tego co się dzieje.. Jeśli chciał mieć wciąż kuchnię bez krwi wolał przejrzeć na oczy. Palcem wskazującym powędrował w stronę Charliego. -Ciebie proszę żebyś wyszedł, Charlie. Jestem zmęczony i nie mam ochoty na użeranie się z wami. -mówił spokojnie z słyszalną nutą irytacji w głosie. Nie tego oczekiwał. Właściwie w ogóle nie oczekiwał ich spotkania razem.. Tymczasem Charlie z istnym wkurwieniem trzasnął drzwiami i tyle go widziano. Gospodarz cichutko westchnął. Super, wręcz czad. Zawczasu zdusił w zarodku wybuch dwóch bomb. -A Ty...-wskazał palcem na Luciena. -..powiesz mi łaskawie co to było? Czy to jest jakaś Twoja nowa, popieprzona metoda nawiązywania kontaktów z innymi?

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyCzw Lip 20, 2017 2:11 pm

Uśmiechnął się znów uroczo i kpiąco, nie mogąc powstrzymać. Zaśmiał się przy tym sztucznie.
- Wybacz, Charlie, ale osoba, która nie potrafi zrozumieć, że niegrzecznie jest także się narzucać, nie będzie mnie pouczać, jak powinienem się zachowywać. - Odparł wciąż z tym samym uśmiechem, otwarcie i równie jadowicie. Oparł się o stół i sięgnął swój kieliszek, zaraz upijając znów łyka. Takie odparowanie ciosu było dla niego jak plus dziesięć do pewności siebie. 
Interwencja Sebastiana zakończyła jednak tę szampańską zabawę i podcięła mu nieco skrzydła. Westchnął tylko nieco teatralnie i głęboko, ponownie jak chłopiec, któremu zwraca się uwagę, a on ma ochotę odpowiedzieć "ale maamooo". 
Nie odpowiedział na jego słowa, bo też nie było potrzeby. Oczywiście Tresmontant nie zamierzał się z nikim bić, acz po postawie drugiego blondyna widział, że mógłby zostać do tego zmuszony. Nie był zwolennikiem używania siły, przynajmniej zazwyczaj, ale widać prymitywni ludzie mają inne poglądy na te sprawy... Przemilczał jednak swoje uwagi, odsunął się od stołu i ze swego rodzaju niekontrolowanym uśmiechem zadowolenia odprowadził mężczyznę wzrokiem do drzwi. W jego oczach zupełnie mimowolnie pojawiła się iskierka triumfu, choć pewnie nie powinna. 
Widząc palec wymierzony w niego, odstawił wino i spojrzał znów na Sebastiana. 
- Przecież to był jakiś niepoważny człowiek. - Powiedział bez cienia skruchy, jednak oskarżycielski wzrok Eluarda nieco postawił go do pionu. Poza tym niezwykle cieszył się, że i on nie został wyproszony. Nie chciał tego zmieniać.  - Przepraszam, Sebastian, ale dawno nikt nie podziałał mi tak na nerwy jak on. Naprawdę zadajesz się z kimś takim? - Spytał, jakby nie mogąc w to uwierzyć. Nieważne, że praktycznie nie znał tego człowieka. Wydał mu się strasznie głupi, prymitywny i będący tylko jakimś durnym zastępstwem. - Wybacz mi. - Powiedział jeszcze już cicho, spokojnie, szczerze i przepraszająco. Zbliżył się nawet odrobinę do Sebastiana. Tylko trochę.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyCzw Lip 20, 2017 5:14 pm

Przez myśl mu przeszło wyproszenie ich obojgu razem. Myśl, że razem znajdą się poza teren mieszkania zmusiła go do odwrotu. Poza tym wiedział, że prościej mu przyjdzie udobruchać Charliego, więc wyprosił tylko i wyłącznie go. Lucien podziałał mu równie na nerwy co drugi z nieproszonych gości na niego. Jakby nie patrzeć obydwoje nosili miano "nieproszonych" ale okej, Sebastian wolał przemilczeć swój stosowny przytyk. Drugi raz w tym dniu nabrał powietrze nosem i zamilkł. Układał sobie w ciszy w głowie odpowiednio brzmiące zdania. Ogólnie kotłowała się w nim ochota na krzyk ale na tyle nauczył się kontrolować własne reakcje. Krzyki i zgrzytanie zębami przynoszą gorszy rezultat od spokojnej, rzeczowej rozmowy.
-On nie był niepoważny, Lucien. Charlie włączył swój mechanizm obronny, po tym jak wyczuł, że nie jesteś do niego przyjaźnie nastawiony. Wiesz jak to działa. -wymamrotał z cichym westchnięciem. Poczuł się nieco przytłoczony zaistniałą sytuacją. Musiał dokładnie przemyśleć co chciał powiedzieć i jemu i Charliemu, żeby później ani jeden ani drugi nie chodził z muchami w nosie. -Z kimś takim, czyli jakim Lucien? -zapytał z podniesionym głosem. Panował, o i to bardzo, panował nad sobą ale gdzieś ta cienka granica była. Na przykład teraz, z łatwością udało mu się ją naciąć. -Charlie nie jest prymitywnym, głupim ani zadufanym w sobie dupkiem, jak pewnie o nim myślisz. Lubię go i nadal zamierzam utrzymywać z nim kontakt, nie ważne czy Ci się podoba, czy nie.
Przy końcówce spuścił z tonu. Chyba mógł zrozumieć czemu Lucien zachowywał się tak a nie inaczej, ale nadal nie uważał, że go to usprawiedliwia. Zgodził się być przy nim na poziomie kolega.. Czyli przyjął warunki nowego życia Sebastiana. Westchnął cicho a bliskość byłego kochanka wydusiła z niego zainfekowane nerwami powietrze. Opuścił spojrzenie, omiatając nim czysto czarne skarpetki.
-Wiele się zmieniło przez te lata. Dużo osób przewinęło się przez moje życie, niektórzy zostali do dziś a inni byli na krótką chwilę. Potrzebowałem odmienić swoje życie. A w tym przypadku potrzebowałem pomocy w innych ludziach. Zrozum mnie, Lucien, nie mogłem wiecznie być sam i czekać na Ciebie.. -mruknął i uniósł spojrzenie zmęczonych oczu, chwytając w garść spojrzenie pięknych oczu Luciena. -Nie mam takiego przymusu ażeby Ci się tłumaczyć ale jeśli ma to jakieś znaczenie, powiem Ci, że nic mnie z nim nie łączy. Od dłuższego czasu jestem sam z postanowieniem nie szukania kogoś.
Sprawa, te głupie relacje z Charliem.. Ich serio nic nie łączyło, drugi zalecał się do niego ale nadal w przyszłości widział ich jako znajomych. I tak pozostanie. Wykrzywił usta w słabym uśmiechu i ruchem głowy wskazał na talerz.
-Zjedz zanim wystygnie do końca. -szepnął, by następnie wyminąć go i podejść do blatu. On udawał chorobę a ta kochana kobieta gotowała mu rosół..

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 21, 2017 10:46 am

Jego słowa znów nieco go zraniły, czuł się jak pies z podkulonym ogonem. Szczególnie, kiedy ciemnowłosy podniósł głos. Zgarbił nieznacznie ramiona, jednak było to zaledwie chwilowe, w końcu taka skrucha absolutnie nie była w jego stylu. Zaraz więc znów wyprostował się z wdechem, odgarnął jasne włosy za ramię i przeniósł wzrok z powrotem na kucharza.
Nie chciał, żeby Sebastian kogoś takiego lubił. Poniekąd wiedział, że to nie jego sprawa, ale... Jakoś tak nie, nie potrafił się z tym do końca pogodzić. Jego skrucha była tylko wobec Eluarda, nie wobec Charliego, jego nie zamierzał w żaden sposób przepraszać. Niezależnie od tego, co przed chwilą usłyszał, nie miał zamiaru zmieniać zdania w jego temacie. Wręcz przeciwnie. Dodanie do tego "czy ci się podoba czy nie" było jak dolanie oliwy do ognia, jednak pohamował swój temperament. 
Kiedy natomiast słuchał o tym, że Sebastian przez tyle czasu był sam, ponownie w jego oczach odbił się ogromny smutek. Z każdą chwilą żałował tylko bardziej tego, co kiedyś zrobił, tego co się stało, ale stać się musiało. Lucien nie był stoikiem, nie potrafił się zdystansować ani spojrzeć na sprawę zbyt trzeźwo. Albo inaczej: potrafił i często to robił, ale żyjąc głosem serca w przeciwieństwie do Sebastiana nie umiał się zastosować do zaleceń rozumu. Nie mógł więc po prostu się z tym pogodzić. Poza tym... Postanowił sobie, że postara się, ale ten czas został Eluardowi choć trochę wynagrodzony.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu na wieść, że nic ich nie łączy, jednak od razu, czując jak bardzo jest to niestosowne, spróbował go zmniejszyć przynajmniej na tyle, aby był odwzajemnieniem nikłego uśmiechu Sebastiana. 
- Rozumiem, Sebastian, naprawdę rozumiem. Ale to silniejsze ode mnie. - Powiedział wciąż przepraszającym tonem. - To było po prostu zbyt niespodziewane, a czułem, czułem, jak bardzo on ciebie chce! I nie mogłem się z tym pogodzić, nawet, gdy widziałem twoją rezerwę. - Wytłumaczył, w końcu odetchnął i spojrzał w kierunku talerza. Chwilę się wahał, zanim to powiedział, ale zaraz z powrotem przeniósł wzrok na Eluarda i tylko usłyszał własny głos, gdy mówił:
- Nie będę ci zabierał dłużej czasu. Na pewno jesteś zmęczony. Chciałbym tylko objąć cię na pożegnanie. Czy to będzie nie w porządku? - Spytał łagodnie, bez nachalności.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 21, 2017 1:45 pm

W żadnym wypadku nie planował oraz nie pragnął zadawać bólu komuś tak ważnemu oraz bliskiemu sercu.. Bo z biegiem czasu uczucie to nie zmalało; było zbyt silne. Stawiał jednakże na szczerość i otworzenie mu oczy na niektóre z spraw było priorytetem. Lucien jeszcze wiele będzie musiał się nauczyć oraz dowiedzieć o nowościach w życiu Eluarda.
-I ja w tym momencie doskonale Ciebie rozumiem ale nie chcę żeby coś takiego znów się powtórzyło. Po prostu.. o nic więcej nie proszę tylko o panowanie nad sobą, dobrze, Lucien? -wytłumaczył, poprosił oraz zapytał szeptem. Niby dobierał odpowiednio ostrożnie słowa ale wydawało mu się, że i tak nie były najlepsze. Matko. Sebastian przyzwyczaił się do nowego życia i pragnął aby ono nie zmieniało się jakoś diametralnie, z powodu swoich problemem z przyzwyczajaniem się; nagiął drzwi do swojego świata specjalnie dla Luciena i jeśli coś miało wyjść z tego wszystkiego, to przy sobie powinien zatrzymać wszystkich z nowego życia oraz Luciena.. Razem. Nie osobno, bo drugiemu coś nie pasowało.. I Sebastianowi coś się należało; dlatego o własne dobro ma zamiar walczyć.
Ciasteczka pochował do szafki a opakowanie z rosołem do lodówki. Gość doskonale wyczuł potrzebę gospodarza. Wyrzucanie kogoś za drzwi nie leżało w jego naturze; osoba Charliego jest małym wyjątkiem, z którą czuł się podle i wiedział, że czeka go pogadanka. Wracając do sprawy.. Szkopuł polegał w.. No właśnie. Przytulić. W normalnej sytuacji bez namysłu rzuciłby się na niego, jeszcze błagając o wspólnie spędzoną noc.. Rozpędził się, okej.. Dwukrotnie a następnie kolejny raz otworzył usta w geście chęci wypowiedzenia czegoś ale zamiast normalnych słów trzykrotnie cicho sapnął.. Przecież nikt nie kazał mu się zrzucić z klifu, ani nie proponował bycia pożartym przez rekina.. Dawna (dzisiejsza) miłość proponowała mu uścisk.. Po tylu latach, nic więcej jak zwykły uścisk.
-Nie.. Wydaje mi się, że ten krótki czyn jest w porządku. -szepnął. Doprawdy, dwadzieścia sześć lat na karku i obawy nastolatki.. Wysilił się na drobny uśmiech. Tylko Sebastian wiedział czemu zachowuje się jakby kazano mu spać w łóżku z jadowitymi wężami.. Dla niego tak prosta rzecz z pozoru dla ludzi z boku jest śmieszna i niezrozumiała.. Takie życie. Jedni rozumieją a drudzy nie.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 21, 2017 5:58 pm

- Och, no dobrze. – Powiedział w końcu jakby nieco zrezygnowany. Być może miał rację. Być może nie powinien był się tak unosić. Ale potrzebował wciąż trochę czasu, chwili żeby oswoić się z tą sytuacją i tym, że znów jest blisko Sebastiana. Niemniej wykazał zrozumienie.
 Kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Nie będzie go odcinać od jego świata. Ponownie nieco się powstrzyma. Cierpliwość naprawdę nie była jego mocną stroną.
 Najchętniej zabrałby go gdzieś, pojechał w jakieś piękne miejsce, gdzie nikt ich nie dosięgnie, a tam zbudował z nim wszystko od nowa. Rozmawialiby, znów żartowali, Eluard nie byłby taki spięty, nie taki przerażony. Telefony zostawiliby wyłączone, mieliby święty spokój. I siebie nawzajem. Ale tak samo jak tego chciał, tak zdawał sobie sprawę jak bardzo jest to nierealne. Przynajmniej na tę chwilę.
 Zanim skierował się do wyjścia, sięgnął jeszcze wina i napił się dość dużo. Nie musiał martwić się swoim stanem, biorąc pod uwagę jak „wyćwiczył sobie głowę”, dwa kieliszki były dla niego tylko małą grą wstępną.
To dobre wino, przechowaj je dla mnie i nie dawaj nikomu. – Powiedział niby żartobliwie, uśmiechając się znów szerzej i znów zupełnie szczerze. Melancholia wywołana jednak wszystkimi swoimi uczuciami, emocjami, które miały dziś miejsce czy słowami, jakie padły, była jak wredna małpka, która uczepiła się jego pleców i nie chciała z nich zejść. Wiedział, że będzie to jeszcze przeżywał, da odpocząć po tym wszystkim Sebastianowi, a potem spotkają się znowu i już będzie lepiej. To podnosiło go na duchu. Ruszył więc od razu do wyjścia, ponownie związał włosy w prostą kitkę tuż przy karku i westchnął cicho, zaraz odwracając się do Eluarda.
Wiesz, jest jeszcze coś, co chciałem ci powiedzieć od początku, jak tylko cię dziś zobaczyłem. – Powiedział, poprawiając sobie rękawy i klękając na jednym kolanie, aby lepiej związać swoje adidasy. Pochował sznurowadła w buty i z całą powagą, nawet nieco udręką, dodał: - Jestem załamany przez twoją dzisiejszą koszulkę.
Zaraz potem jednak roześmiał się, wstał i podszedł do niego, aby go objąć tak, jak to zapowiedział. I znowu rozległo się to bombardowanie pamięci, te słodkie eksplozje wspomnień i uczuć. Musiał się naprawdę bardzo powstrzymać przed tym, aby nie złożyć żadnego niechcianego pocałunku, który mógłby spowodować między nimi zbyt wiele szkód. Odsunął się po chwili dość niechętnie, niechęć tę zastępując uśmiechem i ułożył jeszcze dłoń na ramieniu Sebastiana i pogładził go krótko najbardziej przyjacielskim gestem, na jaki było go stać.
 – Świetnie było cię znów zobaczyć. Do zobaczenia niedługo, jak mniemam. – Powiedział i zabrał rękę, aby założyć sobie kaptur.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptyPią Lip 21, 2017 7:28 pm

Kątem oka spojrzał na wspomniane wino. Osobiście nie tknie go, więc siłą rzeczy zostanie do następnego spotkania z nim... lub kimś z znajomych, który bez pytania dopadnie się do trunku. Na ułamek sekundy zrodziło się w nim pytanie dotyczące stanu Luciena po alkoholu.. No niby człowiek lubujący się w winach, w dodatku w takim stopniu (znał niektóre nowe przyzwyczajenia; zdarzało mu się śledzić ploteczki i ciekawostki o nim...) nie jest amatorem a profesjonalnym degustatorem.. Poradzi sobie. Nie ma pięciu lat i ma numer do agenta. Zadzwoni jeśli zechce. W głowie układał sobie normalny, dzienny plan co zaraz zrobi, bo po spotkaniu nie da rady od tak wrócić do poprzedniego zajęcia.
-Co powiedzieć? -zapytał z automatu. Jego głos nie zdradzał zdenerwowania a raczej podchodził pod poważny ton. Doskonale potrafił maskować uczucia, bo jakby nie patrzeć lata praktyki robią swoje. Wodził za nim wzrokiem; kucał, sprowadzał buta do ładu; mówił... I jak dotąd opanowany, dorosły Sebastian pilnował co robi i mówi, tak teraz nabrał więcej powietrza zamykając je w policzkach i zacisnął usta formując się w chomika w czystej postaci. Chodziło o koszulkę.. Zwykłą koszulkę! -Pff. Lepiej spójrz na siebie, dresie.
Równie co i Lucien zażartował. Małym wyjątkiem była mimika chomika jeszcze przez pierwsze trzy sekundy objęć. Dalej.. Dalej walczył z samym sobą. Dla niego takie zwykłe objęcie to dużo.. Oboje walczyli.. Jeden z pocałunkiem a drugi z nieodpartą chęcią ułożenia głowy na ramieniu i mocnego wtulenia się. Brakowało mu bezpieczeństwa jakie stwarzały mu te ramiona.. W nich od zawsze na zawsze widział swoją przyszłość, całe życie, bezpieczeństwo, otuchę. Koniec.
Objęcie ma to do siebie, że nie zawsze trwa długo. W ich wypadku nie było inaczej. Wygrał nędzną walkę z samym sobą aby się do niego nie przyczepić i dane mu było popatrzeć ostatni raz na niego zanim wyjdzie.
-Mhm. Uważaj tylko na siebie.
Nie zatrzymywał go więcej. Pozwolił sobie na drobny uśmiech; pozwolił na kiwnięcie oznaczające pospolite "cześć"; pozwolił śledzić wzrokiem znikającą sylwetkę i pozwolił postać kilka minut samemu w przedpokoju. Te kilka minut pozwoliło mu zrozumieć nową sytuację..
Drzwi zamknięte na klucz, kuchnia posprzątana, wino pochowane, on ukryty pod cienkim materiałem koca z telefonem w dłoni - taki widok dało się ujrzeć niecałą godzinę później. Zadzwonił do Charliego.. Bo przecież zależało mu na znajomości.. Dwie godziny później nie myślał o niczym ani nikim zapadając w kojący sen. Nic tak nie zmęczyło go jak spotkanie dwóch rywali a sen wydawał mu się być ostatnią deską ratunku dla umysłu.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
venezianeDon't Fuck With Me Seme
veneziane

Data przyłączenia : 04/07/2017
Liczba postów : 534
Cytat : you see i would've killed romeo, and saved juliette

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 22, 2017 6:52 pm

Od czasu, kiedy ostatni raz widział się z Sebastianem, minęło kilka dni, a milczenie ze strony Luciena było spowodowane tylko i wyłącznie pracą oraz bezustannym marudzeniem Jonathana na to, że nie skupia się na tym, na czym powinien. Doszło między nimi nawet do sprzeczki, ale od czego jest tak ogromny urok osobisty jak nie od tego, aby go wykorzystywać. Lucien nie dawał sobie przemówić do rozsądku, aż Jonathan w końcu z miną męczennika ugiął się i pozwolił mu zwolnić tempo, a blondyn obiecał mu, że z niczym nie będzie problemów.
Dopiero potem muzyk wziął się w garść przynajmniej na tyle, aby wreszcie zacząć słuchać tego, co miał mu do powiedzenia agent. Po samej wizycie u swej dawnej miłości potrzebował wieczora, aby wszystko sobie przemyśleć, poprzeżywać wszystko raz jeszcze. Wszystkie te słowa, wzrok, jakim Sebastian patrzył na niego przed i po wyjściu Charliego, te objęcia, kiedy już wychodził i delikatne uśmiechy, jak gdyby kucharz bał się pozwolić sobie na więcej.  Oczywiście jego wspominanie nie ograniczało się tylko do jednego wieczora, Eluard siedział mu w głowie przez cały czas. Myśl o tym, że wkrótce prawdopodobnie znowu zobaczy się z ciemnowłosym dawała mu przysłowiowego kopa do działania. W typowy dla siebie sposób nieco wyparł z pamięci to, co nieprzyjemne i Charlie już dłużej nie stanowił dla niego tak ogromnego progremu. Nie mieli poniekąd ustalonego terminu, a Lucien jak ostatni kretyn nie wziął od Eluarda numeru, więc był skazany na jego łaskę i niełaskę pod tym kątem, jeśli chodzi o kontakt.
Ale przeszkody w świecie Tresmontanta są tylko po to, aby je pokonywać.


Było już późno, kiedy stanął pod restauracją gdzieś z boku, aby nie rzucać się nikomu w oczy, choć biorąc pod uwagę porę, byłoby to dość trudne. Nie bał się więc rozpoznania i zajęcia mu czasu. Zazwyczaj być może lubił być zauważany, ale teraz miał plany.
Lokal zamykano. Stojąc w cieniu, obserwował więc, jak każdy z kucharzy po kolei opuszczał miejsce pracy i tylko czekał na to, aż ten jeden konkretny zrobi to samo. To była jedyna wolna chwila, którą mógł mu przeznaczyć w tym tygodniu, a czekanie, jak wiadomo, nie było jego mocną stroną. Potrzeba zobaczenia Sebastiana znów była zbyt ogromna, poza tym Lucien zwyczajnie się bał, że Eluard może odebrać ciszę z jego strony zupełnie na opak. Że znowu go zostawia, że jego słowa o tym, że chciałby mieć znów z nim kontakt były tylko głupim, chwilowym, podyktowanym przez emocje gadaniem, a nie prawdziwą deklaracją swojej gotowości na odnowienie kontaktów i już zapomniał, już mężczyzna nic dla niego nie znaczy,  Lucien znowu się nie odzywa i zajmuje sobą. Dlatego musiał wykorzystać ten moment.
Co ciekawe, przyjechał na motorze. Przez ten czas, kiedy się nie widzieli po szkole, Tresmontant odkrył wiele nowych przyjemności. Jedną z nich była jazda, szczególnie w ten sposób. Trudno więc opisać radość, kiedy dowiedział się, że będzie mógł jeden sobie wypożyczyć. Ten dzień był pierwszym, kiedy mógł sobie na to pozwolić.
Tym razem nie wyglądał jak dres, bardziej jak rockman. Blond włosy, choć ponownie zmierzwione przez wiatr, opadały mu swobodnie ramiona okryte materiałem skórzanej kurtki, w której kieszeniach trzymał dłonie. Pod szyją, w typowy dla siebie sposób zawiązał sobie bordową chustkę, do tego rzecz jasna dość wąskie czarne spodnie i martensy. Wreszcie wyglądał jak on i nie musiał martwić się tym, czy ktoś go takim zobaczy.
Poza tym… Ulice były już właściwie opustoszałe. Wszyscy zmierzali już do domów po długim dniu pracy, kroki odbijały się echem w uliczkach skąpanych w nikłym blasku lamp. Zrobiło się chłodno.
Powrót do góry Go down
ZerlovBadass Uke
Zerlov

Data przyłączenia : 02/07/2017
Liczba postów : 235
Cytat : Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału, schwyć mnie za włosy i mocno pocałuj.

Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 EmptySob Lip 22, 2017 7:44 pm

Te kilka dni upłynęło mu stosunkowo szybko; głównie na pracy i odpoczynku fizycznego po niej raz przed nią. Martinowi powiedział, że do pracy wróci dopiero po dwóch dniach od słynnego spotkania dwóch pawi w mieszkaniu - wrócił następnego, proszony, błagany. Zgodził sie po długim namyśle, bo zgodził się zaledwie pół godziny przed ważną chwilą (ktoś ważny zapowiedział na ostatnia chwilę przyjście na obiad a w takich chwilach tylko i wyłącznie Sebastian przygotowywał dania). Chyba dla swojej uciechy trzymał ich w niepewności do ostatniej chwili. Bardziej od odpoczynku cenił dobro miejsca pracy i m.in. dlatego się zgodził. Drugą powodem była chęć odwiedzin od strony nielubianej ciotki. Pracą wykręcił się od ciężkiego do strawienia spotkania. Kochał swoja rodzinę ale są w niej takie rodzynki... wielkie i suszone a on rodzynek od dziecka nie lubił.
Dużo myślał o zaistniałych zmianach. Bo Lucien na nowo w jego życiu stanowi wielką zmianę, wręcz o 180 stopni.. Dwa razy zdarzyło mu się (w przerwach w pracy) odpłynąć myślami do przeszłości; zachowywał się niczym pieprzony masochista emocjonalny. Wspominał wszystkie dobre i złe chwile; pierwsze pocałunki i dotyk; pierwsza noc a za nią następne; pierwszy wypad pod namiot i spalony śpiwór (długo by opowiadać).. Wszystko co pierwsze i kolejne. Właściwie zdarzyło mu się wspomnieć, kiedy siedząc w własnym mieszkaniu zastanawiał się czy kiedykolwiek jeszcze się spotkają.. gdzie, kiedy i jak? Po pewnym czasie odrzucił nadzieje.. A tu proszę. Doszło do ich spotkania.. Po mimo wszystkiego.. Kilka dni skupienia na pracy oraz odpoczynku pozwoliło mu oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli.

Pora pracy w restauracji Belleza o dziwo tego dnia zakończyła się punktualnie. Cały personel z zdziwieniem wymalowanym w oczach oraz na twarzach patrzył jak karłowaty kierownik sali zamyka drzwi dwadzieścia minut przed tym, jak zawsze zaczynają sprzątać. Od niepamiętnych czasów wyszli punktualnie z lokalu. Co młodsi wybiegali tylnym wyjściem; co normalniejsi powoli ciągali swoje zmęczone ciała do wyjścia. Sebastian jak zwykle wlekł się na czarnym końcu. Rytualnie obejrzał całą kuchnię dwa razy, pożegnał się z Martinem i wyszedł. Staruszek w swoim rytuale zostanie jeszcze dziesięć minut i wreszcie wróci do swojej wyrozumiałej żony.
Co głupszy nie pozna Luciena choćby wpatrywał się w niego dobre pare chwil (ciemność im przeszkadzała); co mądrzejsi nie próbowali na niego patrzeć bo o tej porze człowiek albo spieszy się do bezpiecznego miejsca albo jest kompletnie zalany.. Tylko Eluard jest w stanie rozpoznać blondyna ledwo przenosząc na niego wzrok.. Widzieli się kilka dni temu; widział go w wydaniu eleganckim, w wydaniu dresa a dziś patrzył na czystej postaci rockowca.
-Nie za późno na kręcenie się po mieście, Panie Tresmontant? -zapytał cicho, kiedy w mgnieniu oka znalazł się przy nim. Przywitał go drobnym uśmiechem oraz blaskiem zmęczonych oczu. Kilka dni w ciszy nie zraziło go.. On pracując jako kucharz czasem miewał dni pełne roboty, rozumiał więc ile Lucien ma pracy będąc kimś ważnym. Poza tym miał pewność, że nigdzie mu nie zwiał, bo codziennie dochodziły do niego słuchy gdzie i o której godzinie ktoś go widział. Kątem oka omiótł okolice, lecz jeszcze nikt z znikomego towarzystwa ludzi nie zwrócił na nich uwagę.

_________________
Just look,
I'm yours.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Nigdy nie wiadomo.   Nigdy nie wiadomo. - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Nigdy nie wiadomo.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 9Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Gurges ater :: Gurges ater-
Skocz do: